Pokazywanie postów oznaczonych etykietą patronite. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą patronite. Pokaż wszystkie posty

grudnia 08, 2022

"Czwarta Małpa" J.D. Barker

"Czwarta Małpa" J.D. Barker

Autor: J.D. Barker
Tytuł: Czwarta Małpa
Cykl: #4MK, tom 1
Tłumaczenie: Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik
Data premiery: 04.04.2018
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 432
Gatunek: kryminał
 
J.D. Barker szturmem podbił polski rynek w roku 2018, kiedy to debiutował u nas pierwszym tomem serii kryminalnej o Zabójcy Czwartej Małpy (#4MK) pt. „Czwarta małpa”. Książka jest otwarciem trylogii, której kolejne tomy naszą tytuły: „Piąta ofiara” i „Szóste dziecko” – wszystkie zostały przyjęte mocno entuzjastycznie przez polskich czytelników. Autor na amerykańskim rynku debiutował w roku 2011, pisze książki, które są połączeniem thrillera, kryminału i fantasy, stąd bywa porównywany do Stephana Kinga. W „Czwartej Małpie” trzyma się jednak przede wszystkim kryminału.
Książki autora to bestsellery sprzedawane w 150 krajach, tłumaczone na ponad 20 języków. Do wspomnianej trylogii zostały sprzedane prawa filmowe – jeszcze nie jest pewne czy powstaną na ich podstawie filmy czy serial. Aktualnie autor skupia się na powieściach pisanych wspólne z James Pattersonem.
 
Fabuła „Czwartej Małpy” rozpoczyna się, gdy detektyw Sam Porter zostaje wezwany na miejsce wypadku – autobus śmiertelnie potrącił pieszego. Sam, który od dosyć dawna jest na zwolnieniu, nie całkiem rozumie dlaczego wzywają go do tak zwyczajnej sprawy. Na miejscu okazuje się jednak, że ofiara może być związana z tak zwanym Zabójcą Czwartej Małpy, który od prawie pięciu lat terroryzuje miasto porywając i mordując w męczarniach osoby bliskie tym, którzy w białych rękawiczkach popełniają przestępstwa. Ofiara miała przy sobie pudełko, tak dobrze znane Porterowi – właśnie w takich pudełkach Zabójca Czwartej Małpy wysyłał język, uszy i oczy temu, kogo chciał ukarać. To pudełko jest zaadresowane do pewnego majętnego bankowca. Kto z jego najbliższego otoczenia zniknął? Detektywi muszą się tego dowiedzieć jak najszybciej, zegar tyka, ofiara Zabójcy może jeszcze żyć… Ale czy ten, który zginął pod kołami autobusu faktycznie jest tym, kogo tyle lat szukali? Może wyjaśnienie przyniesie pamiętnik, który został znaleziony przy ofierze potrącenia…
 
Książka składa się z 92 krótkich rozdziałów i epilogu. Rozdziały rozpisane są na trzy postacie: Portera, porwaną Emory i policjantkę Clair oraz pamiętnik Zabójcy – rozdziały napisane są naprzemiennie, jednak to te opisujące zdarzenia dotyczące Portera dominują nad pozostałymi. Rozdziały otwierają się odliczaniem dni śledztwa i godziną. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, gdy obserwuje trójkę wymienionych postaci, pamiętnik pisany jest oczywiście w narracji pierwszoosobowej. Styl powieści jest całkiem przyjemny, lekki, dialogi wypadają naturalnie, a uwaga narratora odpowiednio wyśrodkowana pomiędzy opisami a dialogami, przez co książkę czyta się płynnie, szybko i dobrze.
 
Kreacje postaci to na pewno silna strona powieści. Już sam Porter jest intrygującym bohaterem, który skrywa w sobie pewną tajemnicę. Dlaczego przebywał na zwolnieniu i wszyscy zdają się traktować go polubownie? To człowiek inteligentny i uparty, drąży temat dziennika Zabójcy i nie rezygnuje kiedy kolejne tropy okazują się błędne. Nie chcę za wiele na jego temat zdradzać, mogę tylko powiedzieć, że jest to postać, która szybko zyskuje sympatię czytelnika.
Oczywiście warto zwrócić uwagę na porwaną, z perspektywy której też poznajemy wydarzenia, jak i na jej całą rodzinę. Dla mnie jednak bardzo ciekawą postacią był śledczy Watson, który dołączył przy tej sprawie do zespołu Portera – chętny i inteligentny, momentami zabawny w swoim skupieniu tylko i wyłącznie na pracy. Dziwi jedynie fakt, że nie wiem kim był oryginalny Watson, bo ma cech z nim zbieżnych. A może to po prostu puszczone oczko do czytelnika?
 
Intryga kryminalna jest pełna zwrotów akcji i zaskoczeń. Krótkie rozdziały nadają lekturze dynamizmu, a fakt, że pisane są z naprzemiennej perspektywy tylko ten dynamizm pogłębia. Zagadka jest ciekawa, a fragmenty pamiętnika sprawiają, że czytelnik ma szansę zrozumieć mordercę – a motywy zawsze są tym, co ciekawi najmocniej.
 
Nie mogę jednak nie odnieść się do ilości opisów brutalnych i makabrycznych, które przedstawione są skrupulatnie. Nie jestem fanką tego typu historii, o ile nie mają one koniecznego uzasadnienia, a tu zdaje się, że tak skrupulatnie były opisywane tylko po to, by wzbudzić obrzydzenie i niesmak czytelnika. Nie widzę sensu w tak szczegółowych opisach, po prostu nie bawi mnie bezzasadna makabra. Wolę skupić się na aspektach psychologicznych niż na brutalnych opisach. Dlatego trochę też ciekawi mnie aż tak duża popularność tej serii – naprawdę tyle ludzi rozsmakowanych jest w makabrze? A może fakt, że czytam tę książkę cztery lata później niż wszyscy, kiedy takie opisy już nie są czymś nowym i szokującym, ma znaczenie?
 
Na koniec wspomnę też o temacie, który wymuszają fragmenty pamiętnika. Czy wychowanie jest tym co bezwzględnie kształtuje człowieka? Czy to, czego doświadcza w dzieciństwie, jest tym, co decyduje o jego zachowaniu w życiu dorosłym? To temat nienowy, a jednak cały czas tak mocno aktualny. I ważny, bo uświadomienie sobie skąd dane zachowanie pochodzi, to już część sukcesu i droga do zmiany.
 
Ogólnie „Czwarta Małpa” to ciekawie poprowadzony kryminał, który mógłby być świetny, gdyby skupił się mocniej na psychologicznych aspektach, zamiast na makabrycznych opisach, które po prostu nie mają tu wystarczającego uzasadnienia. Akcja toczy się szybko, jest dynamiczna i pełna zaskoczeń, przez co czytelnik cały czas utrzymany jest w przyjemnym napięciu. Postaci barwne i zajmujące, opisane z wyczuciem, tak, że i one same wzbudzają w czytelniku ciekawość. Doceniam pomysł i lekkość pióra autora, jednak zachwycić się nie mogę przez tą nieuzasadnioną brutalność.
 
Moja ocena: 7/10
 

Recenzja powstała na życzenie mojej Patronki Pauliny Korek (@zaczytana_panna)
Chcesz dołączyć do grona moich Patronów? Zapraszam na patronite.pl/kryminalnatalerzu!

Książka dostępna jest też w abonamencie 


lipca 28, 2022

"Róża Północy" Lucinda Riley

"Róża Północy" Lucinda Riley
 
Autor: Lucinda Riley
Tytuł: Róża Północy
Tłumaczenie: Marzenna Rączkowska
Data premiery: 27.03.2019, wydanie II
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 576
Gatunek: powieść obyczajowa
 
Lucinda Riley to brytyjska pisarka irlandzkiego pochodzenia, która podbiła świat serią „Siedem Sióstr”. Ja, tak jak spora część jej aktualnych fanów, swoja przygodę z jej piórem rozpoczęłam właśnie do tych magicznych historii opowiadających losy i poszukiwania swoich korzeni tytułowych siedmiu adopcyjnych sióstr. Lucinda niestety zmarła w roku 2021 nie kończąc serii – został ostatni, ósmy, wyjaśniający wszystko tom, który ukaże się w przyszłym roku (2023) dzięki staraniom jej syna. W międzyczasie sama sięgam po jej wcześniejsze powieści, osobne historie i cieszę się, że mam ich jeszcze kilka nieprzeczytanych – nie wiem co zrobię, jak przeczytam wszystkie, bo pióro Lucindy jest niepowtarzalne! Na pewno będę wracać po prostu do tych, co już czytałam, bo wiem, że będę tęsknić za jej cudownymi historiami.
 
„Róża Północy” to opowieść Anahity, hinduski. Fabuła rozpoczyna się w dniu jej setnych urodzin w Indiach, podczas których przekazuje swojemu prawnukowi Ariemu swoje ostatnie życzenie –chce, by Ari odnalazł jej dawno zaginionego syna. By mógł to uczynić przekazuje mu manuskrypt, w którym spisała swoją historię. Problem polega na tym, że cała rodzina jest przekonana, że wspomniany zaginiony syn zmarł w wieku dziecięcym, widzieli nawet jego akt zgonu. Dlaczego więc Anahita uparcie wierzy, w to, że chłopak żyje?
Rok później Rebecca Bradley, amerykańska gwiazda kina, by udowodnić swój talent leci do Anglii, gdzie w rezydencji Astbury w hrabstwie Devon ma zagrać główną rolę w filmie kostiumowym. Wyjazd dobrze się składa, bo dziewczyna przechodzi mocno burzliwy czas w swoim życiu prywatnym, więc może w miejscu tak odludnym, gdzie nawet nie ma zasięgu, będzie mogła przemyśleć co zrobić dalej?
Tylko co te dwie historie mają ze sobą wspólnego?
„Czasy są dla wszystkich trudne i niespokojne. Ale trzeba czerpać z życia, co się da.”
Książka składa się z prologu, 49 rozdziałów i epilogu. Rozdziały złożone zostały w kilka części – naprzemiennie opisują czasy współczesne, z czasami dawnymi. Te drugie toczą się od roku 1911 w Indiach do roku 1922 w Anglii w narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego z perspektywy Anahity, Indiry i Donalda. Czasy współczesne przedstawiają przede wszystkim historię z lipca 2011 z rezydencji Astbury w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego z perspektywy Rebecci i Ariego. Styl, jak to zawsze u Lucindy, jest genialny! Mocno opisowy, z niesamowitym wyczuciem postaci, które rozmawiają ze sobą w bardzo przyjemnie rozpisanych dialogach. Tu wszystko do siebie pasuje, widać, że autorka miała niesamowite zrozumienie dla zachowania i psychiki ludzkiej. Wszystko utrzymane jest w stylu trochę kojarzącym się z dawnymi powieściami, stylem uroczym i powabnym, a jednak niosącym wiele emocji uniwersalnych, takich, które zrozumie każdy z nas. Nie znam innego współczesnego autora, który potrafiłby pisać tak pięknie jak Lucinda.
„W ciągu ostatnich kilku lat wiele rozmyślałam nad tym, dlaczego młodzi źle czują się w towarzystwie starych; przecież tyle ważnych rzeczy mogliby się od nas nauczyć. Doszłam do wniosku, że powodem ich dyskomfortu jest nasza krucha fizyczność, którą uświadamiamy im, co czeka ich w przyszłości. W pełnej chwale swojej siły i piękna widzą tylko, że i oni pewnego dnia się skurczą. Nie wiedzą, jak wiele zyskają w zamian.”
Historia, jaką przedstawiła w tej powieści, jest mocno złożona i porusza morze ciekawych tematów. Zacznijmy od wydarzeń najdawniejszych, z 1911 roku, w którym autorka bardzo obrazowo opisuje role w środowisku hinduskim, jakie wtedy pełniły osoby w zależności od płci, wieku i zamożności. W tym czasie los złączył Anahitę z Indirą, stały się sobie towarzyszkami, co umożliwiło Anahiti wyjazd z Indii – razem z Indirą pojechały uczyć się do Anglii. Autorka świetnie oddała różnice w kulturach zarówno w tamtych dawnych czasach, jak i w tych, aktualnych, zderzając ze sobą historię Rebecci z historią Ariego. Wszystko to opisane jest z niesamowitą dokładnością, jednak nieprzytłaczającą informacjami – całość przedstawiona jest z wyczuciem.
„- Z czasem jakoś się z tym pogodzą. Tyle razy już ci mówiłam, Indy, musimy robić, co się da, żeby żyć szczęśliwie.
- Nawet jeśli przez to ranimy ludzi, których kochamy?
- Czasami tak. Ale miejmy nadzieję, że to nie potrwa długo. Twoi rodzice za bardzo cię kochają, żeby cię opuścić (…)”
Sama nie wiem, nie umiem zdecydować czy bardziej czekałam na kontynuację historii aktorki Rebecci, którą obserwujemy zarówno na planie zdjęciowym, jak i po pracy, gdy próbuje zrozumieć samą siebie i to, co powinna ze swoim życiem zrobić. Czy może jednak Anahity, tę z dawnych czasów, która przedstawia trudy życia Hinduski w Anglii w czasie I wojny światowej. Bez obaw, wojna nie jest tu tym, co wychodzi na plan pierwszy, w tej historii też liczy się przede wszystkim odnajdowanie własnej drogi.
„Jedną z rzeczy, jakich dowiedziałam się, kiedy pracowałam we Francji jako pielęgniarka, jest to, że życie jest zbyt krótkie. I chcąc robić to, co uznajemy za dobre dla siebie, musimy być gotowi na poświęcenia.”
Anahita jest postacią niesamowitą. Mądra, spokojna, z dosyć stoickim podejściem do życia. Dzięki tej postaci możemy się wiele nauczyć – przede wszystkim akceptacji i poczucia, że tylko i wyłącznie my sami odpowiadamy za swoje szczęście.
„Nie jestem mądra, Indy, tylko mam w sobie akceptację. Nie możemy zmienić tego, co jest, żebyśmy nie wiem jak się starali.”
Oczywiście historia, którą poznajemy, przedstawia Anahitę jako młodą dziewczynę, która mimo swojej rozważności, jednak też momentami daje się porwać namiętnościom tego wieku. Jakie będą tego konsekwencje? Nie jest to bohaterka, która jest tylko i wyłącznie wzorem do naśladowania. Nie, Anahita przy całej swojej mądrości, jest też bardzo uparta i nigdy nie prosi o pomoc. Ale czy da się tak iść przez życie?
„W upale i kurzu krzyczałam o swojej głupocie. Wiedziałam od wielu tygodni. Dlaczego, och, dlaczego nie chciałam wcześniej zmierzyć się z faktami? Byłam pielęgniarką, znachorką, znakomicie potrafiłam pomóc w życiu innym, za to swoje życie udało mi się zniszczyć.”
Rebecca z kolei to młoda dziewczyna, która doszła do wielkiej sławy swoją ciężką pracą. I nie oszukujmy się, urodą, przez co część ze spotkanych na jej drodze osób, chce jej wmówić, że tylko dzięki temu dotarła na szczyt. Ale czy w ogóle chciała się tam znaleźć? Wygląda na to, że sława przyszła za szybko, teraz jej życie w całości jest publiczne. Jak żyć pod ciągłym ostrzałem dziennikarzy i świateł reflektorów?
„Nie obchodzi mnie ludzkie gadanie. Najważniejsze, że sama wiem, jak było.”
Opisane historie są niesamowicie zbudowane, są przepiękne i mądre, a osnuwa je urok rezydencji Astbury. Wielkie przestrzenie, piękny ogród i odludzie – łąki, strumyk, miejsce, gdzie nie można spotkać żywego ducha. Napawa spokojem, choć i ono kryje w sobie niejedną tajemnicę…
„(…) mama wpoiła mi, że ingerując w czyjś los, zawsze muszę być ostrożna.
- Uważaj, maleńka – ostrzegła mnie kiedyś. – Gdy pomagasz ludziom, sama stajesz się częścią ich przeznaczenia.”
Książki Lucindy zawsze napełniają mnie spokojem, dają poczucie komfortu, ale i mocno angażują – mimo że nie są to thrillery czy kryminały, to jednak autorka tak snuje historię, że ciężko się od niej oderwać – po prostu trzeba się dowiedzieć jak potoczą się dalsze losy jej bohaterów. Losy nieraz tragiczne, ale jednak pełne mądrości i uroku miejsc i samych kreacji postaci. „Róża Północy” doskonale wpisuje się w ten opis. To przejmujący obraz dwóch kobiet z całkiem różnych czasów, a jednak borykających się z podobnymi emocjami. Do tego niesamowity obraz dawnych Indii i urokliwych angielskich starych rezydencji sprawiają, że historia jest po prostu pełna. Niczego jej nie brakuje. Niesamowity talent, naprawdę. Już tęsknię za jej piórem!
 
Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała na życzenie mojej Patronki Jadwigi Chmiel
Chcesz dołączyć do grona moich Patronów? Zapraszam na patronite.pl/kryminalnatalerzu!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

lipca 27, 2022

"Wbrew rozsądkowi" Agnieszka Pruska

"Wbrew rozsądkowi" Agnieszka Pruska

Autor: Agnieszka Pruska
Tytuł: Wbrew rozsądkowi
Cykl: komisarz Szajba, tom 1
Data premiery: 15.06.2022
Wydawnictwo: Oficynka
Liczba stron: 357 (ebook)
Gatunek: kryminał
 
Agnieszka Pruska na polskim rynku literatury kryminalnej pojawiła się w roku 2013 z debiutem pt. „Literat”. Do tej pory jej dorobek rozrósł się do dziesięciu powieści – wszystkie o tematyce kryminalnej, choć w nich znalazł się też cykl lżejszy, kryminałów z dodatkiem humorystycznym. Autorka od początku swoje książki wydaje w Wydawnictwie Oficynka. Prywatnie pracuje w firmie informatycznej oraz ćwiczy sztuki walki, mieszka w Gdańsku.
 
Fabuła „Wbrew rozsądkowi” rozpoczyna się brutalnym morderstwem z pobiciem. Ucierpiały dwie osoby – zginął mężczyzna, bardzo groźnie pobita została jego kilkuletnia córka. W tym czasie Sara Lipner, komisarz na długim urlopie, w czasie którego ma dość do siebie po pewnej bardzo nieudanej akcji policyjnej, zauważa, że jej znajomy z siłowni gdzieś zniknął. W czasie rozmowy ze swoim przyjacielem komisarzem Piotrem Sulichem, któremu trafiło się śledztwo w sprawie wspomnianego morderstwa, dochodzi do wniosku, że ofiarą jest właśnie ten jej znajomy. Mocno nią to wstrząsa, postanawia więc samodzielnie przyjrzeć się sprawie… Piotr nie jest zadowolony, ale nie utrudnia jej śledztwa na własną rękę. Co odkryje Sara? Kto był zdolny nie tylko do morderstwa z zimną krwią, ale i pobicia niewinnego dziecka tak mocno, że nie wiadomo czy dziewczynka przeżyje?!
 
Książka składa się z prologu, trzynastu rozdziałów i zakończenia. Rozdziały są bardzo długie, narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Sary, oprócz prologu, który opisuje zdarzenia na chwilę przed morderstwem. Styl powieści nie jest najlepszy – teoretycznie językowo nie ma za wielu błędów (prócz masy literówek! To już któraś książka tego wydawnictwa, z tego typu błędami – zdecydowanie powinni zadbać o lepszą korektę tego, co wydają!), ale tekst nie jest specjalnie płynny, nie ma tu tego, co tak często nazywam lekkością pióra. Jest topornie, bez wyczucia, przez co książkę po prostu się źle czyta. Trochę było też takich dziwnych potknięć, dialogów, które nie całkiem się zgrywały, jak np. tu:
„- Może być. Przyjechać do pani?
- Czyś ty zwariował? – Sara wolała spotkać się poza domem.”
gdzie zapytanie Sary w ogóle nie pasuje do pojawiającego się po nim komentarza.  Czy np. tu:
„- Chyba nie służbowo? – spytała mama.
- Mamo, chyba wiesz, że jestem na urlopie – odpowiedziała pytaniem.”
gdzie drugiego pytania nie widzę. Takie niewielkie wpadki, a jednak co chwilę się pojawiające, mocno utrudniają lekturę. Czy to znowu wina niedokładnej korekty? Nie wiem kto o pozbycie się takich niespójności powinien dbać, jednak wiem, że nie powinno ich być.
 
W lekturze nie pomagają na pewno też częste powtórzenia faktów – czytelnik raczej nie zapomina czegoś, o czym czytało 30 czy 50 stron wcześniej. Miałam wrażenie, że to takie trochę traktowanie czytelnika jako osoby mało inteligentnej. Trochę wiarę w naszą inteligencję, a przynajmniej w pamięć!
 
Główną bohaterką tej książki, a i podejrzewam, że całej serii, którą ten tytuł otwiera, jest komisarz Sara Lipner, zwana Szajbą. Jak wspomniałam, Sara kilka miesięcy temu doświadczyła dosyć traumatycznego przeżycia na służbie, z którym do tej pory się nie uporała. Kobieta wpadła w depresję, nic jej nie interesowało, ciężko się z nią rozmawiało. Dopiero, kiedy postanawia sama zbadać sprawę morderstwa, odżywa – okazuje się, że Sara, by funkcjonować, potrzebuje adrenaliny. I tak, to widać, bo pakuje się w masę głupich sytuacji, właśnie przez to, że działa w oparciu o pierwszą myśl, którą u niej jest zawsze działać. Czytelnik ma też okazję dobrze poznać życie prywatne Sary – jej relację z rodziną (nie wiem po co były te fragmenty, nic nie wnosiły do fabuły, ale ciągłe idiotyczne przepychanki słowne naprawdę mnie irytowały i pogłębiały mój brak sympatii do głównej bohaterki) i jej życie miłosne. Sama Sary niestety nie polubiłam, bohaterka wydała mi się mocno nierozważna, przesadnie pewna siebie i swoich racji. Mimo że fabuła przedstawiona jest z jej punktu widzenia, to nie byłam w stanie zrozumieć jej działań pod względem psychologicznym, przez co wydała mi się mało wiarygodna, mało realistyczna.
Nie będę się rozpisywać o innych postaciach – dużą rolę odgrywa w powieści Piotr, przyjaciel Sary, ale jego zachowanie często też nie było dla mnie racjonalne, ani też dobrze umotywowane psychologicznie.
 
Intryga kryminalna nie jest specjalnie zajmująca. W śledztwie jest niewiele punktów zaczepiania, zamordowany był obywatelem nad wyraz praworządnym, choć jego była żona zamieszana jest w handel narkotykami. Czy to dlatego zginął? Na pewno tego zdradzić nie mogę, jednak muszę zaznaczyć, że mamy tu zagadkę, której nie da się samodzielnie rozwiązać – informacje, które mogą czytelnikowi w tym pomóc, znajdują się na samym końcu powieści i nie jest to coś, czego można się po prostu domyśleć. Więc i w detektywów za bardzo się tu pobawić nie możemy.
 
Czy znajdziemy tu jakieś ciekawe tematy do rozważań? Na pewno trzeba tu wymienić wątek narkotykowy i głęboką wiarę zamordowanego w praworządność. Jest też wątek traumy Sary, z którą od miesięcy nie potrafi się uporać. Jednak i to mnie do tej książki nie przekonało – nie było tu nic, co by mnie zaskoczyło, zmusiło do rozmyślań, refleksji. Tematy potraktowane są bardzo ogólnie, a ich ukierunkowanie nie wydaje się w pełni właściwe.
 
Podsumowując, „Wbrew rozsądkowi” w mojej ocenie niestety wypada dosyć słabo, ciężko jest mi znaleźć jakieś plusy tej powieści. Jedyne emocje, jakie we mnie wzbudziła, prócz coraz większej irytacji, to zszokowanie faktem brutalnego pobicia dziecka. Temat trudny, brutalny, ale nie jest w stanie uciągnąć całej powieści. Niestety, tej lektury polecić nie mogę.
 
Moja ocena: 4/10

Recenzja powstała na życzenie mojej Patronki Pauliny Korek (@zaczytana_panna)
Chcesz dołączyć do grona moich Patronów? Zapraszam na patronite.pl/kryminalnatalerzu!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

maja 24, 2022

"Po trupach do celu" Alek Rogoziński

"Po trupach do celu" Alek Rogoziński

Autor: Alek Rogoziński
Tytuł: Po trupach do celu
Data premiery: 23.03.2022
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Liczba stron: 214
Gatunek: komedia kryminalna
 
Od kiedy Alek Rogoziński poświęcił się tylko i wyłącznie pisaniu książek, czytelnicy nie mogą narzekać, autor dobrze o nas dba i dostarcza nam co kilka miesięcy kolejną historię. I dobrze, bo są to fajne przerywniki pomiędzy mrocznymi, trzymającymi w napięciu lekturami – książki Alka oczywiście też w napięciu trzymają, ale jednak jest ono cały czas mocno podbite humorem. Nieraz już tutaj o jego twórczości pisałam, więc dzisiaj bez długiego wstępu: „Po trupach do celu” to historia, w której spotkamy Bartka i Agnieszkę znanych z „Raz, dwa, trzy… giniesz ty!” (recenzja - klik!) i tak jak tam, tak i tutaj trzymamy się towarzystwa filmowego.
 
Historia skupia się na postaci Marleny Jens, znanej i bardzo lubianej aktorki, która pewnej nocy totalnie pijana wsiadła w samochód i rozbiła się na drzewie – zdawało jej się, że kogoś potrąciła, jednak ofiar na miejscu brak. Niestety odwrotnie niż paparazzi, którzy ochoczo skorzystali z okazji uwiecznienia występku gwiazdy… Kilka lat później Marlenie zaczyna powoli brakować oszczędności, a praca w podrzędnym, rozlatującym się teatrze niewiele może na to poradzić. Kiedy więc jedna z aktorek młodego pokolenia informuje ją o castingu to filmu na podstawie najnowszej książki polskiego bestsellerowego autora, ta od razu zwęsza okazję. Okazuje się, że i rola dla kobiety w jej wieku nie tylko się tam znajdzie, ale jest jedną z postaci wiodących. Marlena ucieszona zjawia się na castingu pewna wygranej… jednak reżyserem produkcji jest jej były mąż, a rola przed jej nosem zostaje przydzielona innej znanej aktorce. Marlena jednak jest zdesperowana, nie podda się, zrobi wszystko, by to jednak ona wystąpiła w pożądanej roli. Po trupach do celu!
 
Książka składa się z: oświadczenia autora, że wszystko pojawiające się w książce jest wytworem jego wyobraźni, spisu i opisu humorystycznego pojawiających się w książce postaci, prologu, 12 rozdziałów i epilogu. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, z punktu widzenia kilku postaci: przede wszystkim Marleny, Agnieszki i komisarza Darskiego. Styl powieści jest mocno specyficzny dla prozy Alka – humor jest cięty, sarkastyczny, raczej skupiający się na podkreśleniu przywar ludzkich i wyśmianiu naszej polskiej aktualnej rzeczywistości. Książkę czyta się w tempie ekspresowym, narrator skupiony jest na śledztwie.
 
Historia, jak wspomniałam, toczy się w światku show-biznesu, a dokładnie w świecie filmowym, choć i mamy też mały epizod z pisarzem, którego książka jest podstawą ekranizacji, a także z dziennikarzami, którzy cały czas bacznie przyglądają się postępom w produkcji, jak i szeroko pojętym twórcom sztuki, a raczej samej sztuki, którą można spotkać w mieszkaniach, domach tych najzamożniejszych… Czytelnik śledzi wszystkie te poczynania uważnie, przygląda się jak np. wygląda casting czy promocja superprodukcji w mediach. Autor żadnego z tych światów nie oszczędza, choć tym razem największą krytykę (oczywiście pod płaszczykiem humoru) przyjmuje na siebie właśnie świat filmowy. Świat bezwzględny, gdzie każde sztuczki, by dostać rolę są dozwolone, a przyjaźnie są raczej drabiną do sukcesu niż faktyczną potrzebą bliskości innych. Czy Marlena naprawdę zdolna jest do wszystkiego, by tylko zdobyć rolę?
 
Właśnie zorientowałam się, że w opisie książki nie wspomniałam o zbrodni, tej wokół której krąży historia i śledztwo policyjne. Cóż, trup nie pada od razu, ale już sam tytuł obiecuje, że jakiś na pewno się znajdzie. Intryga kryminalna jak zawsze u tego autora jest przemyślana i sprawnie rozpisana – sama znowu nie wpadłam na jej rozwiązanie! To jest oś, kręgosłup powieści, wokół której wszystko się kręci. Jest kilka zaskakujących zwrotów akcji, a i zakończenie mocno intrygujące – wygląda na to, że ostatnio autor się w takich rozlubował 😊
 
Jeśli chodzi o bohaterów, to mamy w nich duży ładunek humorystyczny. Każdy nosi jakąś ludzką dobrze znaną przywarę, z której tutaj trochę się wyśmiewamy. Bohaterów jest dosyć sporo, więc na pewno ściągawka z początku książki jest przydatna, przynajmniej póki nie oswoimy się z imionami – później już nie powinno być problemów. Ja już na pamiętałam przygód Agnieszki i Bartka z „Raz, dwa, trzy… giniesz ty!”, ale nie miało to wpływu na mój odbiór powieści.
 
To co lubię u Alka to częste nawiązywanie i do tematów związanych z popkulturą i do aktualnej polskiej rzeczywistości. Choć autor zarzeka się, że wszystko jest wytworem jego wyobraźni, nie da się nie dostrzec też pewnych powiązań postaci z książki do prawdziwych sław z show-biznesu. To wszystko sprawia, że czytelnik jest uważny, czuły na wyłapywanie takich nawiązań. To dobry zabieg, nie tylko humorystyczny, ale i prześmiewczy, szczególnie jeśli chodzi o tę naszą polską rzeczywistość… Przy jednym takim nawiązaniu tyczącym się akurat pewnych decyzji politycznych partii u władzy praktycznie popłakałam się ze śmiechu. Czy był to śmiech przez łzy? Może trochę, mam nadzieję, że jednak przewidywania Alka się nie sprawdzą 😉
 
Muszę przyznać, że przy „Po trupach do celu” bawiłam się naprawdę dobrze. Czy dlatego, że fabuła dotyczyła moich dwóch ulubionych tematów, zainteresowań, jak film i książki? Może, ale podobało mi się też, że mimo utartych już ścieżek Alek szuka gdzieś jakiejś innej dróżki, która odróżnia jedną książkę od drugiej. Tu na pewno warto zwrócić uwagę na zakończenie. Myślę, że całościowo może to być jednak z lepszych książek autora, czas upłynął mi przy niej ekspresowo!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała na życzenie mojej Patronki Pauliny Korek (@zaczytana_panna)
Chcesz dołączyć do grona moich Patronów? Zapraszam na patronite.pl/kryminalnatalerzu!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

stycznia 26, 2022

Zostań Patronem Kryminału na talerzu! Czyli trochę o Patronite - co to i dlaczego?

Zostań Patronem Kryminału na talerzu! Czyli trochę o Patronite - co to i dlaczego?

 

Niecałe trzy lata temu, dokładnie 9 lutego 2019 roku powstał Kryminał na talerzu. To była sobota, a że nie zdarzało mi się w tamtym czasie mieć wolnych sobót, to tą jedną postanowiłam maksymalnie wykorzystać. W ciągu jednego dnia od podstaw stworzyłam blog i towarzyszące mu profile na Facebooku i Instagramie, które tak dobrze teraz znacie. I tak wszystko się zaczęło.
Blog i profile społecznościowe bardzo szybko zyskały konkretną liczbę obserwatorów, którzy aktywnie komentowali wszystko to, o czym chciałam dla Was pisać. Z każdym miesiącem rozwój Kryminału na talerzu był coraz większy, zaczęły się też współprace z wydawnictwami i nie tylko. Wszystko to było dla mnie ogromnym powodem do radości, bo przecież czy może być coś lepszego niż dzielenie się ze światem swoją pasją? Jednak im więcej współprac, im więcej obserwatorów, tym praca nad blogiem zaczęłam wymagać więcej czasu...
Już rok temu, w dwuletnim podsumowaniu działalności bloga, pisałam Wam, że coś się musi zmienić - już wtedy czułam się wykończona pracą, jaką wkładałam w funkcjonowanie tych profili. Nie zadziałałam jednak wtedy w żaden konkretny sposób, a rok 2021 przyniósł wszystkiego więcej. Więcej współprac, więcej patronatów, więcej obserwatorów. Okazało się, że Kryminał na talerzu wymaga jeszcze więcej pracy niż wcześniej, a mnie już po prostu zabrakło na to sił. We wrześniu po Warszawskich Targach Książki byłam już tak wykończona, że poskutkowało to największym w mojej karierze kryzysem recenzenckim - recenzji na blogu praktycznie nie było. Teraz powoli z tego wychodzę, jednak konieczne są zmiany, by Kryminał na talerzu dalej istniał w takiej formie, na jaką zasługujecie.

I dlatego właśnie zdecydowałam się na założenie profilu na patronite.pl. Do jego założenia znowu przysiadłam w sobotę, jednak okazało się, że stworzenie tam swojego miejsca, jest trudniejsze i bardziej czasochłonne niż powstanie samego bloga. Dlatego dopiero dzisiaj mogę do Was przyjść z ogłoszeniem: Kryminał na talerzu szuka Patronów! (klik!)



Co to jest ten Patronite? 
W skrócie jest to portal umożliwiający finansowe wsparcie twórców. Nie jest to zbiórka, a stałe wsparcie, działające na zasadzie comiesięcznej wpłaty. Wpłaty są dobrowolne, w wybranej przez Was kwocie (u mnie wsparcie zaczyna się od symbolicznych 5zł) i w każdym momencie możecie z niego zrezygnować. 

By zostać Patronem, musicie założyć na tym portalu swój profil, co jest naprawdę łatwe - możecie po prostu zalogować się przez Google czy Facebooka, albo możecie też klasycznie zarejestrować się od podstaw. Wtedy wystarczy, że wejdziecie na mój profil na patronite.pl (klik!) i wybierzecie próg wsparcia, który jesteście w stanie zaoferować. Każdy próg finansowy jest tam dokładnie opisany, bo oczywiście nie tylko Wy coś dajecie, ale i ja oferuję Wam w zamian atrakcje, które normalnie dla obserwatorów Kryminału na talerzu nie są dostępne. Czyli tak naprawdę w ten sposób stworzymy tajemną grupę, w której będę się dzielić z Wami funkcjonowaniem bloga od tak zwanej kuchni. Oczywiście im większe wsparcie, tym i możecie mieć większy udział i większy wpływ na to, jak wygląda Kryminał na talerzu, a i oczywiście większe korzyści. 

A jak wygląda proces płatności? Do wyboru macie trzy. kartę płatniczą, przelew i PayPal. Ja zachęcam do skorzystania z tych dwóch pierwszych, bo są i prostsze i pobierają mniejszą prowizję z wpłacanej kwoty, czyli z tego co wpłacacie, więcej niż w przypadku PayPala, dociera do mnie. Przy płatności przelewem możecie wybrać wpłatę na kilka miesięcy z góry, a po upływie tego czasu znowu zrobić przelew. Z kartą nie ma takiego problemu, tu automatycznie co miesiąc, póki nie zdecydujecie inaczej, będzie z tej karty pobierana określona kwota. Przez PayPal działa to na podobnej zasadzie, co z kartą. 



A tak naprawdę dlaczego w ogóle proszę Was o wsparcie?
Chyba już wiecie, że nie lubię robić nic na pół-gwizdka. Jak już piszę recenzję, to długą i rzetelną, jak czytam, to uważnie, jak decyduję się na patronat, to robię co tylko mogę, by jak najwięcej czytelników zachęcić do sięgnięcia po książkę, jak organizuję akcję czytelniczą, to wkładam w nią całe serce. Wszystko to jednak zajmuje masę czasu, a jak wiemy czas to pieniądz. By robić to dobrze, na wysokim poziomie, na jaki zasługujecie i nie paść z przemęczenia, muszę obrać kierunek, by z Kryminału na talerzu zrobić blog zawodowy. Jednak by to zrobić, muszę nad kilkoma rzeczami popracować, uczynić najpierw blog bardziej profesjonalnym, a dopiero później rozwijać go dalej. I tu proszę Was w tym o pomoc. Jeśli lubicie to, co robię, jeśli chcecie, by Kryminał na talerzu dalej się rozwijał, dostarczał Wam wielu ciekawych czytelniczych propozycji, informacji co dzieje się na rynku książki i wszystkim, co się z tym wiąże, to wejdźcie na ten profil na patronite.pl/kryminalnatalerzu i zobaczcie, co w zamian za wsparcie mogę Wam zaoferować. Myślę, że przygotowałam atrakcyjne nagrody, które mogą Wam przypaść do gustu. Na tym profilu opisałam też konkretnie co chcę w najbliższym czasie, dzięki Waszemu wsparciu osiągnąć i jaka jest moja wizja dalszego rozwoju Kryminału na talerzu. Mam nadzieję, że znajdziecie chwilkę czasu, by się z tym zapoznać 😊 Już za to Wam dziękuję!

Na samym blogu stworzyłam też specjalną zakładkę 'patronite' (klik!), w którym znajdziecie link do mojego profilu i do artykułu-instrukcji jak zostać Patronem. W tej zakładce przeznaczam też specjalne miejsce na wymienienie Patronów Kryminału na talerzu z nazwiska (chyba, że nie będziecie sobie tego życzyć) - bo przecież za pomoc należy się Wam wyróżnienie! Specjalne miejsce widoczne na każdej podstronie bloga będą też mieli Mecenasi Kryminału na talerzu - o tym już dokładniej poczytacie na moim profilu na patronite. 


Oczywiście Kryminał na talerzu - blog i profile na IG i FB będą istnieć nadal i nadal będą ogólnie dostępne, nie musicie się martwić, nie wymuszam na Was wpłaty 😊 Chcę tylko Wam pokazać, że przy nawet niewielkiej pomocy, będę mogła zrobić więcej! Myślę, że my wszyscy miłośnicy literatury na tym skorzystamy. Udowodnijmy, że w czasach kultury obrazkowej, słowo nadal ma moc!