kwietnia 08, 2025

"Przepraszam, ja już nie żyję" Marta Matyszczak - patronacka recenzja przedpremierowa

Autorka: Marta Matyszczak
Tytuł: Przepraszam, ja już nie żyję
Cykl: Zbrodnie na podsłuchu
Data premiery: 09.04.2025
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 352
Gatunek: kryminał cosy crime
 
Marta Matyszczak to polska autorka komedii kryminalnych i kryminałów cosy crime, która dostarcza nam dobrej rozrywki od ośmiu lat. Sama znam jej powieści niewiele krócej, a już od pięciu mam przyjemność im patronować - i robię to z czystą radością, jest to jeden z moich pewniaków na polskiej scenie powieści kryminalnych. Jednak i w ulubionych twórczościach muszą zachodzić zmiany i u Marty Matyszczak takim rokiem był 2024 - to wtedy rozpoczęła nową serię nie komedii kryminalnych, z których była do tej pory znana, a kryminałów cosy crime (jako jedna z pierwszych na polskim rynku wykorzystała wątek podcastu kryminalnego w powieści!) - pierwszą bez narratora zwierzęcego! - i zakończyła serię Kryminałów pod Psem, którą na rynku debiutowała. “Przepraszam, ja już nie żyję” to pierwszy jej tytuł roku 2025, drugi tom nowej serii Zbrodnie na podsłuchu, który można czytać niezależnie od “Przepraszam, tu był trup” (recenzja - klik!), choć na pewno warto sięgnąć po całość, by w pełni docenić zależności pomiędzy bohaterami serii.
 
Czasy współczesne, Hiszpania, sierpień. Rita Braun wraz ze swoim bratem Radkiem i współtworzącym z nią pocast Zbrodnie na podsłuchu Jackiem zatrudnili się na najbliższe pół roku na jednym z olbrzymich wycieczkowców pływających po Morzu Śródziemnym. To dobry sposób na zarobek i wakacje w jednym, choć celem Rity i Jacka jest tak naprawdę coś innego - nagranie podcastu o szkodliwym wpływie takiego środka transportu na środowisko. Jednak już wkrótce okazuje się, że ponownie w ich ekologiczną tematykę wplącze się historia kryminalna… W wielkim dniu ślubu przyjaciółki Mai, która dzięki temu wraz z chłopakiem Radka również znalazła się na pokładzie statku, ktoś ląduje za burtą. Niestety ratunek nie przybywa na czas, a po wyłowieniu ciała okazuje się, że to raczej nie było potknięcie… Kim jest ofiara i dlaczego zginęła? I czy na pewno Rita i jej towarzysze są bezpieczni prowadząc śledztwo na tym samym statku, na którym musi znajdować się morderca?
“Sama nie wiem, jak to się dzieje, ale wy może się już do tego przyzwyczailiście. Do tego, że obok śledztw proekologicznych zawsze nam na boku wpadnie jakaś zbrodnia. Prawdziwa. Na człowieku.”
Książka rozpisana jest na prolog, nienumerowane rozdziały odliczające dni pobytu na statku oraz epilog. Z początku historia nie do końca toczy się w porządku chronologicznym - zaczynamy na dzień przed wyruszeniem statku z portu, by za chwilę przeskoczyć do dnia czwartego wycieczki, do śledztwa, po czym cofamy się o rok do wydarzeń z Hiszpanii. Im dalej w lekturę tym czas coraz bardziej zbiega się w jedno, a wydarzenia zaczynają toczyć się w porządku chronologicznym, aż do czternastego, ostatniego dnia wyprawy. Rozdziały, które wyróżniane są poprzez wskaźnik upływu dni dzielone są na mniejsze fragmenty pisane z kilku perspektyw - oznaczone są zarówno postacią przewodnią danego fragmentu oraz miejscem, w którym odbywa się akurat akcja powieści - bo mimo tego, że większość toczy się na statku, to jednak jest to taki kolos, że miejsc do rozłożenia akcji nie brakuje - cały statek ma 20 pokładów! Narracja powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Rity, Radka, Jacka, Mai i policjanta, który przylatuje na statek, by przeprowadzić śledztwo oraz w pierwszej osobie czasu przeszłego przez panną młodą i świadka jej ślubu. Rozdziały osadzone rok wcześniej są pisane z perspektywy zmiennej: raz ofiary, raz sprawcy, raz nie do końca wiadomo kogo. Ponadto przez historię przewijają się również fragmenty podcastu nagrywanego przez Ritę - te wyróżnione są nie tylko tytułem, ale również pismem pochyłym. Styl powieści delikatnie dopasowany jest do każdego z bohaterów, jest lekki i przyjemny, momentami nieco ironiczny, acz niezmiennie doprawiony szczyptą humoru. Autorka sprawnie posługuje się językiem czerpiąc od czasu do czasu ze slangu młodzieżowego czy żargonu znanego dla pracowników wycieczkowców, co oczywiście jest w przypisach tłumaczone.
“Rita poczuła ogromną ulgę. Że to piekło jest już za nią. Należy do przeszłości. I za ten odmieniony stan rzeczy mogła podziękować tylko sobie. To ona sama stanęła w swojej własnej obronie. Sama siebie uratowała.”
Przewodnią postacią serii jest Rita Braun, kobieta po dwudziestce, która po uwolnieniu się spod wpływu ojca i męża, dopiero teraz zaczyna żyć na swój rachunek, tak jak chce. Pierwszy sezon podcastu przyniósł jej już pewną rozpoznawalność, przed nią jednak jeszcze długa droga do bezproblemowej samodzielności i zbudowania pewności siebie. To bohaterka pozytywna, która dodaje nam kobietom siłą do działania, do walki o same siebie. Jej historia do najłatwiejszych nie należy i czuć to w niektórych momentach, jednak jej determinacja i swego rodzaju wścibstwo potrzebne do prowadzenia śledztw, czy to ekologicznych, czy kryminalnych, są nieraz dobrym pretekstem do humorystycznych sytuacji.
“Już sama sobą była zmęczona. Tym brakiem decyzyjności. Nieśmiałością. Zerową wiarą w siebie. Ojciec i mąż nieźle wyprali jej mózg przez te wszystkie lata. Jednak przecież już tyle osiągnęła na własną rękę. Wyrwała się z tego piekła w Zaściankach. Znalazła sobie mieszkanie i pracę w stolicy - wprawdzie gówniane po całości, ale dawała radę się utrzymać. Zdobyła też wiernych przyjaciół. Została podcasterką. Dlaczego więc, do diabła, miałaby nie spełnić swojego marzenia o zostaniu detektywką?”
W tym tomie jej brat Radek odgrywa podobnie znaczącą rolę, co ona. To postać mocno komediowa, człowiek, który idzie gładko przez życie - udaje, że coś robi, udaje, że pracuje, a jego symulowanie jest tak dobre, że wszyscy mu wierzą. Tutaj szczególnie dużo nieporozumień budzi jego problem z językami, bo jako lokalny patriota Radek zdecydowanie woli rozmawiać po polsku… To taka postać dobrego lekkoducha - można się pośmiać z jego wad, ale sympatia pozostaje.
“Radek się bał i tyle! Już swoje przeżył w tej cholernej Wiśle, a teraz historia się najwyraźniej powtarzała. Do tego nie było jak stąd zwiać, bo tkwili na pieprzonym morzu!”
Seria zbudowana jest tak, że każdy tom to osoba zagadka kryminalna, a więc i związane z nią postacie. I tak tutaj mamy przede wszystkim policjanta zajmującego się śledztwem, który jest istną kopalnią humorystycznych sytuacji - nieporadny, funkcjonujący tak, jakby na statek trafił w celach turystycznych, a nie śledczych. Co wyjątkowo zabawne, to fakt, że ten bohater mimo iż mieszka na Bahamach, to płynie w nim krew polska, w dzięki temu dochodzi do sporej liczby żartów językowych.
Poza niespecjalnie zdolnym śledczym obserwujemy dwie rodziny, które podczas zaślubin miały połączyć się w jedną, jak i kapitana statku, a każda z tych postaci ma w sobie jakąś cechę prześmiewczą, jak i tajemnicę, którą mamy za zadanie odkryć.
“Wygląda mi na takiego, który prędzej wyciągnie nogi niż prawidłowe wnioski.”
Intryga kryminalna jest zbudowana solidnie, sama tak naprawdę nawet nie wiedziałam kogo mam jako sprawcę podejrzewać. Odpowiednio mocno mieszają w głowie fragmenty sprzed roku, które wydają się całkowicie niezwiązane z tym, co teraz dzieje się na statku, ale skoro o nich czytamy, to jednak muszą mieć znaczenie. Autorka długo trzyma nas w niepewności zgrabnie przeplatając tropy kryminalne z sytuacjami komediowymi, a kilka perspektyw zamiast rozjaśnić sytuację, zdaje się tylko ją jeszcze bardziej gmatwać. Dobrą bazą na pewno jest wycieczkowiec wielkości małego miasta, który mimo to jest przecież miejscem zamkniętym, a więc morderca od samego początku może czaić się bardzo blisko…
“Pozostawało mieć nadzieję, że znajdzie się jakiś domorosły detektyw na pokładzie, który wytropi sprawcę mojego dramatycznego i jakże niespodziewanego końca. Mówię “domorosły”, bo wiarę w działania policji straciła dawno. A już na pewno po tych wydarzeniach sprzed roku. Pewnie przyślą tu jakiegoś gamonia, który z trudem trafia papierochem od własnych ust. Dlatego liczyła się inicjatywa prywatna.”
Wprowadzenie podcastu w serię kryminalną na pewno też jest dobrym pomysłem - dodaje jej solidnego osadzenia w czasach współczesnych, a dodatkowo wywołuje dreszczyk emocji - w końcu Rita i Jacek próbują wyśledzić negatywne poczynania pracowników statków, ich negatywne wpływ na środowisko, a przecież nikt z wycieczkowiczów nie chce wiedzieć, jak pozornie nieszkodliwa wycieczka zamienia się w hutę produkującą zanieczyszczenia powietrza i wody. Temat ekologii jest ważnym zagadnieniem, a autorka opisuje go solidne - z fragmentów podcastu możemy dowiedzieć się naprawdę ciekawych rzeczy! To dobry sposób na uświadomienie społeczeństwa - lekka i przyjemna historia kryminalna podana tak, że nie da się uniknąć również wzmianek o tym, jak negatywny wpływ statki mają realnie na środowisko.
I może dlatego tak polubiła nagrywanie? Nareszcie w jej żyłach płynęła adrenalina. Po latach nudy i stagnacji wreszcie zaczęło się coś dziać.”
Tak jak w tomie pierwszym dominował zimowo-górski klimat, tak tutaj panuje letnio-morski i to w całej okazałości - praży słońce, trochę buja, a i możemy pozwiedzać sobie kolejne punkty na mapie wycieczki m.in. Ateny, Santorini, Wenecję, Kretę. Nie tylko zatem doświadczamy ogromu i przepychu wycieczkowca, luksusowych wakacji, które nie są tak idealne jak opisywane na serwisach podróżniczych, ale też i blasków i cieni odwiedzanych miejsc - bo choć miejsca same w sobie są piękne, to kiedy na ich brzegu nagle pojawia się kilka tysięcy turystów, ten urok gdzieś znika. I to kolejny dobry temat, który autorka tą powieścią porusza - problem tak zwanego overtourismu, który zamiast działać korzystnie na gospodarkę danego miejsca, tak naprawdę to miejsce wyniszcza.
“Może i był leniwy. Może i bywał łamagą. Może i nic mu się zazwyczaj nie chciało. Jednak czasem - zaznaczmy, tylko czasem, w chwilach największej próby - potrafił zaskoczyć. I to właśnie była ta chwila.”
“Przepraszam, ja już nie żyję” to powieść o wielu warstwach. Komedia, powieść kryminalna, historia tworzenia podcastu, opowieść o zależnościach i toksyczności niektórych rodzin, jak i uświadomienie o skali zagrożeń ekologicznych, jakie ciągnie się za atrakcją podróży wycieczkowcem, to główne, choć nie jedyne punkty tej powieści. To coś, co dobrze sprawdzi się zarówno jako książka do poczytania w wakacje, jak i pod kocykiem wiosną czy jesienią, kiedy brakuje nam dotyku słońca na skórze. To dobra rozrywka, ale i książka wnosząca coś w naszą świadomość, a ja bardzo sobie takie podwójne działania cenię. Zmiany perspektywy i czasu akcji pobudzają czujność czytelnika, sprawiają, że trybiki w naszych głowach cały czas się kręcą, a my szukamy właściwych miejsc dla podrzucanych nam przez autorkę puzzli. Komu uda się złożyć je w całość? Ja musiałam poczekać aż Mata Matyszczak zrobi to za mnie i bawiłam się przy tym doskonale!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Dolnośląskim.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz