Autorka: Marta
Matyszczak
Tytuł: Przepraszam,
ja już nie żyję
Cykl: Zbrodnie
na podsłuchu
Data premiery: 09.04.2025
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 352
Gatunek: kryminał
cosy crime
Marta Matyszczak to polska autorka komedii
kryminalnych i kryminałów cosy crime, która dostarcza nam dobrej rozrywki od
ośmiu lat. Sama znam jej powieści niewiele krócej, a już od pięciu mam
przyjemność im patronować - i robię to z czystą radością, jest to jeden z moich
pewniaków na polskiej scenie powieści kryminalnych. Jednak i w ulubionych
twórczościach muszą zachodzić zmiany i u Marty Matyszczak takim rokiem był 2024
- to wtedy rozpoczęła nową serię nie komedii kryminalnych, z których była do
tej pory znana, a kryminałów cosy crime (jako jedna z pierwszych na polskim
rynku wykorzystała wątek podcastu kryminalnego w powieści!) - pierwszą bez
narratora zwierzęcego! - i zakończyła serię Kryminałów pod Psem, którą na rynku
debiutowała. “Przepraszam, ja już nie żyję” to pierwszy jej tytuł roku 2025,
drugi tom nowej serii Zbrodnie na podsłuchu, który można czytać niezależnie od
“Przepraszam, tu był trup” (recenzja - klik!), choć na pewno warto sięgnąć po
całość, by w pełni docenić zależności pomiędzy bohaterami serii.
Czasy współczesne, Hiszpania, sierpień. Rita
Braun wraz ze swoim bratem Radkiem i współtworzącym z nią pocast Zbrodnie na
podsłuchu Jackiem zatrudnili się na najbliższe pół roku na jednym z olbrzymich
wycieczkowców pływających po Morzu Śródziemnym. To dobry sposób na zarobek i
wakacje w jednym, choć celem Rity i Jacka jest tak naprawdę coś innego -
nagranie podcastu o szkodliwym wpływie takiego środka transportu na środowisko.
Jednak już wkrótce okazuje się, że ponownie w ich ekologiczną tematykę wplącze
się historia kryminalna… W wielkim dniu ślubu przyjaciółki Mai, która dzięki
temu wraz z chłopakiem Radka również znalazła się na pokładzie statku, ktoś
ląduje za burtą. Niestety ratunek nie przybywa na czas, a po wyłowieniu ciała
okazuje się, że to raczej nie było potknięcie… Kim jest ofiara i dlaczego
zginęła? I czy na pewno Rita i jej towarzysze są bezpieczni prowadząc śledztwo
na tym samym statku, na którym musi znajdować się morderca?
“Sama nie wiem, jak to się dzieje, ale wy może się już do tego przyzwyczailiście. Do tego, że obok śledztw proekologicznych zawsze nam na boku wpadnie jakaś zbrodnia. Prawdziwa. Na człowieku.”
Książka rozpisana jest na prolog, nienumerowane
rozdziały odliczające dni pobytu na statku oraz epilog. Z początku historia nie
do końca toczy się w porządku chronologicznym - zaczynamy na dzień przed
wyruszeniem statku z portu, by za chwilę przeskoczyć do dnia czwartego
wycieczki, do śledztwa, po czym cofamy się o rok do wydarzeń z Hiszpanii. Im
dalej w lekturę tym czas coraz bardziej zbiega się w jedno, a wydarzenia
zaczynają toczyć się w porządku chronologicznym, aż do czternastego, ostatniego
dnia wyprawy. Rozdziały, które wyróżniane są poprzez wskaźnik upływu dni
dzielone są na mniejsze fragmenty pisane z kilku perspektyw - oznaczone są
zarówno postacią przewodnią danego fragmentu oraz miejscem, w którym odbywa się
akurat akcja powieści - bo mimo tego, że większość toczy się na statku, to
jednak jest to taki kolos, że miejsc do rozłożenia akcji nie brakuje - cały
statek ma 20 pokładów! Narracja powieści prowadzona jest w trzeciej osobie
czasu przeszłego z perspektywy Rity, Radka, Jacka, Mai i policjanta, który
przylatuje na statek, by przeprowadzić śledztwo oraz w pierwszej osobie czasu
przeszłego przez panną młodą i świadka jej ślubu. Rozdziały osadzone rok
wcześniej są pisane z perspektywy zmiennej: raz ofiary, raz sprawcy, raz nie do
końca wiadomo kogo. Ponadto przez historię przewijają się również fragmenty
podcastu nagrywanego przez Ritę - te wyróżnione są nie tylko tytułem, ale
również pismem pochyłym. Styl powieści delikatnie dopasowany jest do każdego z
bohaterów, jest lekki i przyjemny, momentami nieco ironiczny, acz niezmiennie
doprawiony szczyptą humoru. Autorka sprawnie posługuje się językiem czerpiąc od
czasu do czasu ze slangu młodzieżowego czy żargonu znanego dla pracowników
wycieczkowców, co oczywiście jest w przypisach tłumaczone.
“Rita poczuła ogromną ulgę. Że to piekło jest już za nią. Należy do przeszłości. I za ten odmieniony stan rzeczy mogła podziękować tylko sobie. To ona sama stanęła w swojej własnej obronie. Sama siebie uratowała.”
Przewodnią postacią serii jest Rita Braun,
kobieta po dwudziestce, która po uwolnieniu się spod wpływu ojca i męża,
dopiero teraz zaczyna żyć na swój rachunek, tak jak chce. Pierwszy sezon
podcastu przyniósł jej już pewną rozpoznawalność, przed nią jednak jeszcze
długa droga do bezproblemowej samodzielności i zbudowania pewności siebie. To
bohaterka pozytywna, która dodaje nam kobietom siłą do działania, do walki o
same siebie. Jej historia do najłatwiejszych nie należy i czuć to w niektórych
momentach, jednak jej determinacja i swego rodzaju wścibstwo potrzebne do
prowadzenia śledztw, czy to ekologicznych, czy kryminalnych, są nieraz dobrym
pretekstem do humorystycznych sytuacji.
“Już sama sobą była zmęczona. Tym brakiem decyzyjności. Nieśmiałością. Zerową wiarą w siebie. Ojciec i mąż nieźle wyprali jej mózg przez te wszystkie lata. Jednak przecież już tyle osiągnęła na własną rękę. Wyrwała się z tego piekła w Zaściankach. Znalazła sobie mieszkanie i pracę w stolicy - wprawdzie gówniane po całości, ale dawała radę się utrzymać. Zdobyła też wiernych przyjaciół. Została podcasterką. Dlaczego więc, do diabła, miałaby nie spełnić swojego marzenia o zostaniu detektywką?”
W tym tomie jej brat Radek odgrywa podobnie
znaczącą rolę, co ona. To postać mocno komediowa, człowiek, który idzie gładko
przez życie - udaje, że coś robi, udaje, że pracuje, a jego symulowanie jest
tak dobre, że wszyscy mu wierzą. Tutaj szczególnie dużo nieporozumień budzi
jego problem z językami, bo jako lokalny patriota Radek zdecydowanie woli
rozmawiać po polsku… To taka postać dobrego lekkoducha - można się pośmiać z
jego wad, ale sympatia pozostaje.
“Radek się bał i tyle! Już swoje przeżył w tej cholernej Wiśle, a teraz historia się najwyraźniej powtarzała. Do tego nie było jak stąd zwiać, bo tkwili na pieprzonym morzu!”
Seria zbudowana jest tak, że każdy tom to
osoba zagadka kryminalna, a więc i związane z nią postacie. I tak tutaj mamy
przede wszystkim policjanta zajmującego się śledztwem, który jest istną
kopalnią humorystycznych sytuacji - nieporadny, funkcjonujący tak, jakby na
statek trafił w celach turystycznych, a nie śledczych. Co wyjątkowo zabawne, to
fakt, że ten bohater mimo iż mieszka na Bahamach, to płynie w nim krew polska,
w dzięki temu dochodzi do sporej liczby żartów językowych.
Poza niespecjalnie zdolnym śledczym
obserwujemy dwie rodziny, które podczas zaślubin miały połączyć się w jedną,
jak i kapitana statku, a każda z tych postaci ma w sobie jakąś cechę
prześmiewczą, jak i tajemnicę, którą mamy za zadanie odkryć.
“Wygląda mi na takiego, który prędzej wyciągnie nogi niż prawidłowe wnioski.”
Intryga kryminalna jest zbudowana solidnie,
sama tak naprawdę nawet nie wiedziałam kogo mam jako sprawcę podejrzewać.
Odpowiednio mocno mieszają w głowie fragmenty sprzed roku, które wydają się
całkowicie niezwiązane z tym, co teraz dzieje się na statku, ale skoro o nich
czytamy, to jednak muszą mieć znaczenie. Autorka długo trzyma nas w niepewności
zgrabnie przeplatając tropy kryminalne z sytuacjami komediowymi, a kilka
perspektyw zamiast rozjaśnić sytuację, zdaje się tylko ją jeszcze bardziej
gmatwać. Dobrą bazą na pewno jest wycieczkowiec wielkości małego miasta, który
mimo to jest przecież miejscem zamkniętym, a więc morderca od samego początku
może czaić się bardzo blisko…
“Pozostawało mieć nadzieję, że znajdzie się jakiś domorosły detektyw na pokładzie, który wytropi sprawcę mojego dramatycznego i jakże niespodziewanego końca. Mówię “domorosły”, bo wiarę w działania policji straciła dawno. A już na pewno po tych wydarzeniach sprzed roku. Pewnie przyślą tu jakiegoś gamonia, który z trudem trafia papierochem od własnych ust. Dlatego liczyła się inicjatywa prywatna.”
Wprowadzenie podcastu w serię kryminalną na
pewno też jest dobrym pomysłem - dodaje jej solidnego osadzenia w czasach
współczesnych, a dodatkowo wywołuje dreszczyk emocji - w końcu Rita i Jacek
próbują wyśledzić negatywne poczynania pracowników statków, ich negatywne wpływ
na środowisko, a przecież nikt z wycieczkowiczów nie chce wiedzieć, jak
pozornie nieszkodliwa wycieczka zamienia się w hutę produkującą
zanieczyszczenia powietrza i wody. Temat ekologii jest ważnym zagadnieniem, a
autorka opisuje go solidne - z fragmentów podcastu możemy dowiedzieć się naprawdę
ciekawych rzeczy! To dobry sposób na uświadomienie społeczeństwa - lekka i
przyjemna historia kryminalna podana tak, że nie da się uniknąć również
wzmianek o tym, jak negatywny wpływ statki mają realnie na środowisko.
„I może dlatego tak polubiła nagrywanie? Nareszcie w jej żyłach płynęła adrenalina. Po latach nudy i stagnacji wreszcie zaczęło się coś dziać.”
Tak jak w tomie pierwszym dominował
zimowo-górski klimat, tak tutaj panuje letnio-morski i to w całej okazałości -
praży słońce, trochę buja, a i możemy pozwiedzać sobie kolejne punkty na mapie
wycieczki m.in. Ateny, Santorini, Wenecję, Kretę. Nie tylko zatem doświadczamy ogromu
i przepychu wycieczkowca, luksusowych wakacji, które nie są tak idealne jak
opisywane na serwisach podróżniczych, ale też i blasków i cieni odwiedzanych
miejsc - bo choć miejsca same w sobie są piękne, to kiedy na ich brzegu nagle
pojawia się kilka tysięcy turystów, ten urok gdzieś znika. I to kolejny dobry
temat, który autorka tą powieścią porusza - problem tak zwanego overtourismu,
który zamiast działać korzystnie na gospodarkę danego miejsca, tak naprawdę to
miejsce wyniszcza.
“Może i był leniwy. Może i bywał łamagą. Może i nic mu się zazwyczaj nie chciało. Jednak czasem - zaznaczmy, tylko czasem, w chwilach największej próby - potrafił zaskoczyć. I to właśnie była ta chwila.”
“Przepraszam, ja już nie żyję” to powieść o
wielu warstwach. Komedia, powieść kryminalna, historia tworzenia podcastu,
opowieść o zależnościach i toksyczności niektórych rodzin, jak i uświadomienie
o skali zagrożeń ekologicznych, jakie ciągnie się za atrakcją podróży
wycieczkowcem, to główne, choć nie jedyne punkty tej powieści. To coś, co
dobrze sprawdzi się zarówno jako książka do poczytania w wakacje, jak i pod
kocykiem wiosną czy jesienią, kiedy brakuje nam dotyku słońca na skórze. To
dobra rozrywka, ale i książka wnosząca coś w naszą świadomość, a ja bardzo
sobie takie podwójne działania cenię. Zmiany perspektywy i czasu akcji
pobudzają czujność czytelnika, sprawiają, że trybiki w naszych głowach cały
czas się kręcą, a my szukamy właściwych miejsc dla podrzucanych nam przez
autorkę puzzli. Komu uda się złożyć je w całość? Ja musiałam poczekać aż Mata
Matyszczak zrobi to za mnie i bawiłam się przy tym doskonale!
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy
patronackiej z Wydawnictwem Dolnośląskim.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz