Autor: Steve
Cavanagh
Tytuł: Trzynaście
Cykl: Eddie
Flynn, tom 4
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Data premiery: 12.02.2020
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 448
Gatunek: thriller
prawniczy
“Trzynaście” to wyjątkowy tytuł w dorobku
irlandzkiego autora thrillerów prawniczych Steve’a Cavanagha. Jest to czwarty
tom debiutanckiej i jak na razie jedynej serii w jego dorobku literackim,
pierwszy jaki ukazał się po otrzymaniu przez niego ważnej nagrody w gatunku
kryminalnym - Gold Dagger za “Kłamcę”. Na polskim rynku jego wyjątkowość
objawia się jeszcze w czymś innym - to od tego tytułu Wydawnictwo Albatros w
2020 roku zaczęło budować serię z Eddiem na polskim rynku książki - wcześniej w
roku 2016 ukazały się dwa pierwszy tomy serii pod opieką innego wydawnictwa,
rok wcześniej Albatros wydał osobny thriller autora. Po wydaniu “Trzynaście”
nastąpiła jednak ponownie przerwa, dopiero w 2023 wydawnictwo wydało tom
kolejny “Pół na pół”. Teraz, kolejne dwa lata później mamy w końcu serię z
Flynnem w komplecie - to znaczy pierwsze sześć jej tomów, gdyż na rynku
anglojęzycznym na ten moment tomów dostępnych jest już osiem.
Nowy Jork, styczeń. W mediach aż huczy - za
chwilę ma rozpocząć się proces stulecia, o którym mówi się, że będzie dla
amerykańskiego społeczeństwa jest bardziej znaczący od sprawy O.J. Simpsona.
Przed sądem stanąć ma Bobby Solomon, hollywoodzki aktor oskarżony o
zamordowanie swojej żony i ich ochroniarza. Tego samego wieczoru po zakończonej
rozprawie w sądzie Eddiego Flynna zaczepia znany, popularny prawnik - Rudy
Carp. Twierdzi, że słyszał o nim wiele dobrego i zaprasza go do dołączenia do
ekipy obrońców Bobby’ego. Dlaczego? Bo w sprawie istotne są zeznania
policjantów, a Eddie potrafi sobie z nimi radzić jak nikt inny. Zresztą, jeśli pójdą
one źle, to Carp będzie go mógł po prostu zwolnić i zwalić na niego winę.
Dziwna sytuacja? Co z tego, Eddie i tak nie zamierza przyjąć tej propozycji, bo
twierdzi, że Bobby jest winny. Zmienia się to po jego rozmowie z oskarżony, wtedy
Eddie faktycznie angażuje się w proces.
W tym czasie w ławie przysięgłych usilnie
stara się zasiąść Joshua Kane. Kim jest ten mężczyzna i dlaczego tak mu zależy?
Nikt tego nie wie, jasne jest tylko, że absolutnie nic nie jest w stanie stanąć
mu na drodze…
Książka rozpisana jest na prolog i pięć dni
akcji, z których każdy stanowi osobną część historii. W sumie składają się one
na 73 krótkie rozdziały, w których narrator naprzemiennie poświęca uwagę Eddiemu
i Kane’owi. Od części opisującej wydarzenia ze środy, niektóre rozdziały kończą
się dokumentem wystawionym dla kancelarii Carpa, w który opisana jest
charakterystyka i prawdopodobieństwo wydanego wyroku dotyczące po kolei każdego
z członków ławy przysięgłych. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu
przeszłego przez Flynna oraz w trzeciej osobie czasu przeszłego przez Kane’a.
Styl powieści pozornie jest prosty, dynamiczny, ale mimo wszystko uważny, a
zdarzają się momenty, w których nabiera delikatnie lirycznego charakteru. Jest
w nim miejsce zarówno na opis aktualnie toczących się wydarzeń, jak i parę
ciekawych refleksji. Język jest codzienny, raczej pozbawiony przekleństw.
“Rzucił monetą. Życie i śmierć obracały się w powietrzu. Esencja losu, czyli całkowitego przypadku.”
Na wstępie wspomniałam o wyjątkowości tego
tomu i nie świadczą o niej same nagrody. Książka jest po prostu inaczej
zbudowana niż poprzednie trzy historie z Eddiem. Po raz pierwszy autor
wprowadził równoległego bohatera, którego psychikę i zachowanie poznajemy tak
dobrze, jak Eddiego. To Kane, człowiek, który ewidentnie skrywa niecne zamiary,
który ma jakiś cel, nie wiemy jednak jaki. To doskonale zbudowana postać, autor
bardzo długo zachowuje jego intencje w tajemnicy, a jednak z rozdziału na
rozdział sprawia, że poznajemy go coraz lepiej. Kane to człowiek… wyjątkowy.
Tak mówiła mu jego mama, tak sam o sobie myśli. I jest w tym pewna prawda -
Kane nie czuje bólu, co w niektórych momentach robi z niego nadczłowieka. Nie
ma w tym jednak nic nadprzyrodzonego - faktycznie istnieje taka choroba, taka
wada genetyczna, która całkowicie wyłącza receptory bólu. Duży plus dla autora
za to, że w tak ciekawą pod względem fabularnym w gatunku thrillera cechę
zaopatrzył swojego bohatera. Jest to oczywiście postać dużo bardziej
skomplikowana pod względem psychologicznym, jednak spora frajda z lektury
polega właśnie na spokojnym odkrywaniu kolejnych tajemnic tej postaci, więc więcej
o nim nie zamierzam zdradzać.
Za to możemy pomówić trochę o Eddiem, który
mimo czwartego spotkania w przeciągu jednego miesiąca nadal mi się nie znudził,
ba! lubię go coraz mocniej. Bo Eddie to człowiek z prostym kręgosłupem moralnym
- nie będzie bronił tego, kogo uważa za winnego, a zrobi wszystko, naprawdę
wszystko, co może, by obronić tego, kogo uważa za niewinnego. Ma silne poczucie
misji, a może po prostu obowiązku? Uważa, że musi tym błędnie oskarżonym
pomagać. Przez co nie potrafi skleić swojego małżeństwa na nowo, przez to
ciągle naraża się na niebezpieczeństwo. Ale nie przestaje, ma swój własny
grzech z przeszłości do odkupienia. Eddie jest inteligentny, bystry i sprytny,
to były oszust, który chętnie swoje sztuki iluzji stosuje również na sali
sądowej. Postać pozornie prosta, bo przecież zwyczajnie dobra, a jednak ma w
sobie ten urok, który sprawia, że nie sposób go nie polubić!
“(...) nie zamierzam pomagać mordercy uniknąć kary, bez względu na to, jak jest sławny i ile ma pieniędzy.”
Reszta postaci to bohaterowie drugoplanowi.
Spotykamy i tych, których w serii znamy, i tych pojawiający się tylko w tym
tomie. Prokurator, 12 członków ławy przysięgłych, oskarżony i konsultant z
Eddiem współpracujący, znajomy sędzia Harry - to oni przewijają się w tle, i
choć ich portrety psychologiczne też wydają się wiarygodne, to jednak pozostają
mniej skomplikowane niż dwóch głównych bohaterów.
“Sztuka oszustwa i sztuka udanego przesłuchania to właściwie jedno i to samo. A ja znałem się na jednym i drugim.”
Kolejna wyjątkowość tego tomu: autor
praktycznie całkowicie zrezygnował ze scen akcji. Niewielka ich namiastka
przewija się pod koniec powieści, jednak przede wszystkim książka to thriller
prawniczy. Towarzyszymy prawnikom i oskarżonemu od pierwszych dni na sali
sądowej - od chwili wybierania ławy przysięgłych, by później uczestniczyć w
całym procesie. Autor doskonale zna się na tym jak uczestnictwo w procesie
wygląda od strony technicznej, każdej strony - bo przecież poznajemy zdarzenia
oczami Flynna i Kane'a, który usilnie stara się zasiąść w ławie przysięgłych. Z
tej drugiej strony jeszcze procesów, w których uczestniczy Eddie, nie
oglądaliśmy, jest to więc fascynujące i nowe doświadczenie. Szczególnie dla
polskiego czytelnika - w naszym kraju przecież procesy nie wyglądają tak, jak
te amerykańskie, może i mamy ławników, ale na pewno działających na innych
zasadach niż amerykańska ława przysięgłych. Ich forma jest dużo bardziej
medialna, fabularnie dużo bardziej ciekawa. I autor oddaje to doskonale.
“Obie strony starają się posadzić na ławie przysięgłych jak najwięcej swoich faworytów. Obrona chce myślicieli. Oskarżenie chce żołnierzy. W rzeczywistości jednak obie strony chcą przysięgłych, którzy potrafią samodzielnie podjąć decyzję na podstawie tego, co usłyszą od prawników i świadków. Ława przysięgłych ma się składać z wolnych umysłów, różnorodnych i reprezentujących mieszkańców danej okolicy.”
Mimo tego, że większa część historii toczy się
na sali sądowej, to emocje praktycznie przez całą lekturę sięgają zenitu.
Wydaje się to dziwne, przecież na sali sądowej akcja toczy się raczej rytmem
statycznym, a jednak autor prowadzi fabułę tak sprawnie, zachwyca mowami
prawników i przepytywaniem świadków, urozmaica solidnymi twistami fabularnymi,
jak i tym dziwnym spojrzeniem Kane’a, że od książki po prostu nie da się
oderwać - a jeśli fizycznie się da, to i tak nie psychicznie - myśli
nieustannie krążą wokół lektury, wokół tajemniczej postaci Kane’a i
potencjalnej niewinności, ale i tajemnicach Bobby'ego.
“Nic innego się nie liczyło, nikt nie miał tu wstępu. Starałem się zapomnieć na moment o publiczności, o oskarżycielu, o sędzi i przysięgłych. Tylko on i ja.”
W tym tomie nad wyraz wyraźne są też zagadnienia
społeczne, jakie historia porusza. Przede wszystkim jest to po prostu doskonała
wiwisekcja amerykańskiego systemu sądowniczego w sprawach karnych. Przyglądamy
się temu jak dwunastu zwyczajnych ludzi, wyrwanych ze swoich własnych domów, ma
osądzić kogoś innego - na tym przecież polega rola ławy przysięgłych. Czy to na
pewno dobry system? Autor przytacza statystyki skazań, tych błędnych, przez
które życie niewinnych ludzi zostaje złamane. Na tej cienkiej granicy pomiędzy
winą a niewinnością na sali sądowej skupiamy się tak naprawdę w całej tej
serii, jednak w tym tomie jest to wyjątkowo mocno wyraźne. System amerykański,
jak każdy, nie jest idealny, a autor przygląda się tym dziurom, przez które
wyroki nie zawsze zapadają sprawiedliwe.
Poprzez ten tytuł możemy spojrzeć jednak
jeszcze szerzej - po prostu na amerykańskie społeczeństwo. Kraj, w którym każdy
może stać się milionerem, kraj, w którym tak blisko siebie żyją prawdziwi
bogacze i ubodzy. Czy faktycznie Ameryka to kraj możliwości, czy jest to tylko
mit Amerykańskiego Snu, którego tak naprawdę nie da się wprowadzić w
rzeczywistość?
“Darrow uratował niejedno życie dzięki mocy swoich słów. Czasami to wszystko, na co może liczyć obrońca - swój głos.”
Książką “Trzynaście” Steve Cavanagh pokazał,
że potrafi stworzyć coś innego niż dotychczas. Nadal mamy sympatycznego,
dobrego i sprytnego prawnika Eddiego Flynna, nadal mamy rewelacyjną intrygę
pełną twistów fabularnych, scen na sali sądowej i tych wyraźnie sensacyjnych. A
jednak rozkład sił układa się tutaj inaczej - dzieli uwagę pomiędzy Flynna i
kogoś innego, kogoś, kogo intencji nie znamy, kogoś, kogo psychika, choć
pokręcona, oddana jest z prawdziwą precyzją. Książka to rasowy thriller
prawniczy, w którym poznajemy proces karny od podszewki - dla polskiego
czytelnika to dodatkowa atrakcja przyjrzeć się dokładnie jak działa amerykańska
ława przysięgłych. Autor doskonale utrzymuje ciekawość czytelnika na stałym,
wysokim poziomie, do tego dokłada też zagadnienia, które warto jest rozważyć -
o równości klasowej, o systemie sądownictwa, jego teoretycznej obiektywności.
Prawdopodobnie jest to najlepszy thriller prawniczy, jaki w swoim życiu
czytałam. Przede mną jeszcze dwa tomy tej serii, ale coś czuję, że poziomu tego
nie będą w stanie przebić!
“- Bo mogę. Bo muszę. (...) Ktoś musi robić to, co należy.- Ale nie zawsze tym kimś musisz być ty (...).- A gdyby każdy tak mówił? Jeśli wszyscy zakładaliby, że zrobi to za nich ktoś inny?”
Moja ocena: 8,5/10
Recenzja powstała w ramach #eddieflynnmaraton
we współpracy z Wydawnictwem Albatros.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz