kwietnia 07, 2025

"Góry śpiewają" Nguyễn Phan Quế Mai

Autorka: Nguyễn Phan Quế Mai
Tytuł: Góry śpiewają
Tłumaczenie: Izabela Matuszewska
Data premiery: 26.03.2025
Wydawnictwo: Albatros
Seria wydawnicza: Piąta Strona Świata
Liczba stron: 464
Gatunek: powieść historyczna
 
“Góry śpiewają” to debiut prozatorski napisany w języku angielskim wietnamskiej autorki i poetki Nguyễn Phan Quế Mai. Wcześniejsze swoje dzieła wydawała po wietnamsku, jednak przy tej powieści zdecydowała się na język angielski - język, którego zaczęła się uczyć stosunkowo późno, choć teraz posługuje się nim na tyle biegle, że książki tłumaczy. A jednak, jak sama przyznaje, towarzyszyły jej obawy, czy w języku, który nie jest jej rodzimym, znajdzie słowa wyrażające dokładnie to, co chce przekazać…
Wygląda na to, że to się jej udało - “Góry śpiewają” zostały obsypane ogromną liczbą nagród i zaszczytnych tytułów, jednym z nich, pewnie tym z najważniejszych jest określenie jej jako książki propagującej pokój i pojednanie, świat bez wojen. Bo właśnie o wojnach z perspektywy zwyczajnego człowieka autorka opowiada - o wojnach, które świat, a szczególnie Amerykanie znają tylko z jednej perspektywy. Teraz, w swoim języku, mogą w końcu poznać drugą.
“Ja też kiedyś nie lubiłam Amerykanów, ale czytając ich książki, ujrzałam tych ludzi od innej strony. Od strony ich człowieczeństwa. Nabrałam przekonania, że gdyby ludzie więcej o sobie czytali i ujrzeli światło innych kultur, na świecie nie byłoby wojen.”
Wietnam, rok 2012. Dorosła Hương paląc kadzidełka na ołtarzyku swojej babci wspomina jej osobę, kobietę, która sama w życiu przeszła niewyobrażalnie dużo, a jednak dała jej, swojej wnuczce, poczucie bezpieczeństwa i dostatku na tyle, ile było to możliwe. Hương oddaje więc jej głos, chce opowiedzieć jej historię. I tak cofamy się do pierwszej połowy lat XX i historii jej babci, która zaczyna się, gdy ta była jeszcze małą dziewczynką… Jednak sama Hương też ma coś do opowiedzenia, drugą część historii jej rodziny, kolejnego pokolenia, które doświadczyło konfliktu nazwanego II wojną indochińską, nad którym kryje się tragedia wielu rodzin podobnej do jej własnej… Jak udało im się przeżyć, w jakie rejony świata poprowadziła je wojna? I czy burzliwe losy pozwoliły im w końcu zjednoczyć rodzinę na nowo?
“Nie chciałam ci opowiadać o tym, jak umarł, ale obie naoglądałyśmy się dość śmierci i przemocy, by wiedzieć, że tylko w jeden sposób można rozmawiać o wojnie: szczerze. Tylko dzięki szczerości możemy poznać prawdę.”
Książkę otwierają trzy pojedyncze kartki: dedykacja, informacja, iż jest to opowieść fikcyjna z prawdziwym tłem historycznym i drzewo rodziny Trầnów, która jest jej bohaterem. Cała powieść dzielona jest na tytułowane, ale nienumerowane rozdziały różnej długości - w sumie jest ich 16 i w większości toczą się naprzemiennie: raz poznajemy historię wnuczki, by za chwilę wrócić do opowieści babci. Rozdziały dzielone są na krótsze scenki, więc czytanie jest wygodnie, nie nastręcza trudności. Tak samo styl - jest bardzo płynnie, delikatnie (bardzo delikatnie) liryczny, od czasu do czasu pojawiają się ładne, trafne porównania, jednak autorka przede wszystkim stawia na prostotę wypowiedzi - stara się przekazać historię tak, by to ona była w tej powieści najważniejsza. Język jest dobrany starannie, autorka aranżuje go na styl, jakim na co dzień Wietnamczycy się posługują - jak sama podkreśla, często używa się u nich przysłów czy przytacza słowa pieśni, modlitw, kołysanek. Całą opowieść poznajemy w narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego oprócz pierwszego i ostatniego rozdziału, które pisane są w czasie teraźniejszym. Każdy rozdział określa również miejsce i czas opisywanych wydarzeń.
“Kilkunastu żołnierzy z dwóch oddziałów rozmawiało ze sobą w języku, którego nie rozumiałam. Brzmiał łagodnie i lirycznie. Chyba ludzie, którzy obracają w ustach takie słowa, nie mogą być brutalni wobec innych?”
Autorka swoją opowieść przedstawia oczami kobiet, które na co dzień pełnią rolę matek, opiekunek, które w opisywanych czasach stawiane były w rodzinie na drugim miejscu, jako te podległe mężczyznom. A jednak w czasie wojny role się zmieniają - gdy mężczyźni idą walczyć z wrogiem, kobiety robią wszystko, by utrzymać rodzinę razem do czasu ich powrotu. U Nguyễn Phan Quế Mai bohaterki wcielają się w tym czasie w różne role: matka Hương sama rusza na wojnę, idzie oferować pomoc jako lekarka i w tym samym czasie szuka swojego męża. Babia Hương przejmuje na barki pilnowanie jej bezpieczeństwa, a żeby to uczynić musi podjąć decyzję, która w przyszłości przyniesie jej dużo wrogów. Ale to dla niej nie nowość - już jako młoda dziewczyna podczas reformy rolnej przechodziła coś podobnego, jej sąsiedzi zaczęli ją nienawidzić dlatego, że żyła w rodzinie dobrze sytuowanej, w końcu doprowadzając do tego, że musiała z małym dziećmi uciekać z miasta. To postać, która wywołuje ogromne emocje, kobieta postawiona przed wyborami, z których każdy jeden jest wyborem złym, wyborem niemożliwym, którego i tak musiała dokonać. Hương też wiele w życiu doświadczyła - urodziła się w czasie II wojny indochińskiej (inaczej wojny wietnamskiej), spędziła dzieciństwo rozdzielona wojną od rodziców, ciotek, wujków, unikając bombardowań i tracąc przyjaciół.
Poprzez wszystkie swoje bohaterki autorka dobrze oddaje kobiecą niezłomność, kobiecą siłę, która w sytuacji zagrożenia wyzwala w nas pokłady, których nie znamy i których tak naprawdę nigdy nie chciałybyśmy poznać. Jej kreacje są przedstawione z dużą zręcznością, ich dylematy bolą, choć nie dominują, czujemy je nie przez dokładny opis uczuć bohaterek, ale przez proste, a zarazem pełne spojrzenie na ich sytuacje.
“Płomienie trzaskały i ryczały mimo deszczu i wiatru. Ja również musiałam być takim ogniem, płonącym na przekór wszystkim przeciwnościom.”
Mimo tego, że autorka opowiada historię oczami kobiet, to jednak cała książka jest bardzo uniwersalna - to opowieść o człowieku rzucony w wir historii, jednostce, która traci swoją sprawczość przez decyzje zapadające gdzieś na górze. To historia everymana, ludzi chcących żyć dobrze i spokojnie, którym nie pozwala na to jednak historia. Poprzez konflikty na górze cierpią ci na dole, ci, którzy nigdy nie chcieli w wojnie uczestniczyć. To jedna z tych książek ukazująca bezradność człowieka w obliczu wielkiej historii, a zarazem pokazująca, że po każdej z dwóch stron barykady znajdują się ludzie, którzy tego nie chcą. Ludzie, którzy na rozkaz innych popełniają czyny straszne, czyny krzywdzące nie tylko tych walczących, ale wszystkich - ich rodziny, ich znajomych. Bo wojna nie rozgrywa się tylko na polach bitewnych, to codzienna walka w zwykłych domach. Domach, w których po obydwu stronach barykady ludzie cierpią.
“(...) kiedyś myślałam, że sami decydujemy o swoim losie, lecz w tamtych czasach nauczyłam się, że podczas wojny zwykli obywatele są niczym więcej niż liśćmi na drzewach o opadają tysiącami i milionami podczas jednej fali burzy.”
A jednak i w czasie wojny życie toczy się dalej. Dzieci rosną, uczą się, zakochują - dzięki temu poznajemy trzy pokolenia rodziny Trầnów. Mimo okropieństwa wojny bohaterki na swoich drogach spotykają również ludzi życzliwych, ludzi uczynnych, dzięki którym historia zdaje się rozświetlać promyczkami dobra i nadziei.
“(...) nieważne, jak krótko czy długo żyjemy. Liczy się to, ile światło wnieśliśmy do świata tych, których kochamy, i ilu ludzi obdzieliliśmy współczuciem.”
Muszę przyznać, że Nguyễn Phan Quế Mai znalazła dobry balans pomiędzy uniwersalnością historii a oddaniem charakteru Wietnamu. Ich kultura w powieści jest obecna, ale wypada bardzo naturalnie - jedzenie, gesty, sposób zwracania się do innych są w książce dobrze opisane, ale wydają się niewymuszone, nie czujemy się jak na lekcji historii, a jesteśmy po prostu zwyczajnymi obserwatorami zwyczajno-niezwyczajnego życia bohaterek. Poza kulturą pojawia się też historia kraju, ta niepowiązana z innymi jak np. Wielki Głód czy reforma rolna.
“Kiedyś uważałam, że krew zawsze mówi prawdę, ale krew również może się zmieniać. Nie wolno winić młodych ludzi za czyny ich przodków.”
“Góry śpiewają” to historia prowadzona bardzo naturalnie, a równocześnie bardzo bogata, a zatem analizować można ją naprawdę długo. Mam jednak nadzieję, że w recenzji udało mi się zawrzeć te najważniejsze dla polskiego czytelnika punkty - myślę, że skomplikowaną historię Wietnamu targanego zarówno zewnętrznymi, jak i krajowymi konfliktami jesteśmy w stanie bardzo dobrze zrozumieć. Zresztą Amerykanie na pewno też, przecież i ich podwórko spływało krwią przelaną w wojnach domowych… Historia jednostki ukazana na tle historii kraju porusza i budzi sprzeciw wobec takiej przemocy, która jest prawdziwie bezsensowna - i to autorka poprzez swoje niezłomne bohaterki oddaje. Dużo emocji, dużo trudnych zdarzeń i niesprawiedliwości losu, ale także siły i wiary, że możemy uczyć się na zdarzeniach, które już miały miejsce i próbować, by już nigdy się nie powtórzyły. Choćby dlatego warto po nią sięgnąć!
“Wyzwania, którym przez całe swoje dzieje stawiali czoło Wietnamczycy, są jak najwyższe góry. Jeśli staniesz zbyt blisko, nie zobaczysz szczytów. Aby uzyskać pełny obraz, musisz się cofnąć i spojrzeć na nie z dala od porywistych nurtów życia…”
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz