kwietnia 02, 2025

Maraton czytelniczy z Eddiem Flynnem: "Obrona" Steve Cavanagh

Maraton czytelniczy z Eddiem Flynnem: "Obrona" Steve Cavanagh

Autor: Steve Cavanagh
Tytuł: Obrona
Cykl: Eddie Flynn, tom 1
Tłumaczenie: Jan Stanisław Zaus
Data premiery: 23.10.2024
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 384
Gatunek: thriller prawniczy
 
“Obrona” to debiut literacki irlandzkiego prawnika Steve’a Cavanagha, który na rynku angielskim pojawił się w 2015, na polskim rok później. Wtedy jednak niewielu czytelników o autorze usłyszało. Zmieniło się to w 2019 roku, gdy opiekę nad jego twórczością w Polsce przejęło Wydawnictwo Albatros, które zaczęło swoje publikacje od “Wkręconych” - jednej z aktualnie dwóch osobnych powieści jego autorstwa (w Polsce na razie tylko ta została wydana), a później rozpoczęło serię z Eddiem Flynnem od tomu czwartego pt. “Trzynaście”. I dlatego pod ich skrzydłami najpierw dostaliśmy tom czwarty, piąty i szósty, a dopiero później ponowne wydania pierwszych dwóch tomów. Ciągle brakuje jednak trzeciego pt. „Kłamca”, który już za dwa tygodnie, dołączy do kolekcji! W końcu będziemy mieli komplet! I właśnie z tej okazji wraz z wydawnictwem zorganizowałam maraton czytelniczy z Eddiem Flynnem, w ramach którego czytamy wszystkie tomy po kolei (szczegóły - klik!). W tym tygodniu zatem pora na debiut - “Obronę”.
 
Nowy Jork, knajpka u Jimmy’ego. To tam Eddie Flynn od dobrych kilku lat stołuje się w porze śniadaniowej, nie jest więc zaskoczony wyborem miejsca, kiedy ktoś przystawia mu lufę pistoletu do pleców - w końcu to jedyny pewniak na jego codziennej trasie po mieście. Człowiekiem, który stoi po drugiej stronie rewolweru jest Arturas, prawa ręka rosyjskiego gangstera Olega Wołczeka. Prowadzi go do limuzyny szefa, gdzie przedstawiają mu propozycję nie do odrzucenia - ma zostać prawnikiem Wołczeka i wnieść do sądu bombę… która we właściwym momencie wyeliminuje kluczowego dla nich świadka. Na szali jest życie 10-letniej córki Eddiego, którą gangsterzy mają w swoich rękach. Zaczyna się odliczanie - Eddie ma dokładnie 31 godzin, by uratować siebie i córkę.
 
Książka rozpisana jest na 72 krótkie, kilkustronicowe rozdziały pisane z perspektywy Eddiego w narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego. Świat przedstawiony poznajemy zatem jego oczami, a on pokazuje nam to, co chce, nieraz kończąc rozdziały cliffhangerami. Styl powieści ma od razu oddać czytelnikowi charakter bohatera - jest błyskotliwy i pomysłowy, elokwentny na sali sądowej, ale kiedy trzeba, nie przebiera w środkach. Język jest zatem soczysty, pozbawiony ozdobników, w pełni rozumiały dla zwyczajnego czytelnika, a gdy pojawia się jakiś przypis prawny, którego możemy nie zrozumieć, od razu pojawia się jego wyjaśnienie. Całość czyta się bardzo płynnie, naturalnie i sprawnie.
“Nigdy nie reprezentowałem kogoś, wiedząc, że jest winny, ponieważ nigdy nie pytałem żadnego klienta o to, czy jest winny. Nie pytałem, ponieważ zawsze istniała ta straszna możliwość, że mogą mi powiedzieć prawdę. A na prawdę nie ma miejsca w sali sądowej. Tu ważne jest tylko to, co może udowodnić oskarżenie.”
Eddie Flynn to bohater, który bez wątpienia będzie w stanie udźwignąć długą serię, gdyż jest postacią jedyną w swoim rodzaju. Dlaczego? Bo jest to prawnik, który do swojego zawodu podchodzi inaczej niż wszyscy, wykorzystuje w nim to, kim sam był wcześniej. A był oszustem, kanciarzem i to prawdziwie wytrawnym. Od najmłodszych lat uczył się sztuki iluzji, odciągania uwagi, jak i doskonalił swój naturalny spryt, przez co na sali sądowej nieraz obiera ścieżki, na które inni prawnicy nigdy by nie weszli. Jednak, mimo swojej szemranej przeszłości, to człowiek z właściwym kręgosłupem moralnym - jeśli w ten sposób można tak o prawniku powiedzieć.
“(...) wiedziałem, że po tym świecie chodzą naprawdę źli ludzie i dopóki odgrywam jakąś rolę w igrzyskach sprawiedliwości, muszę pamiętać, kim naprawdę jestem, i że ci źli ludzie nie mogą dostać drugiej szansy zrobienia komuś krzywdy.”
Eddie od niecałego roku nie pracował w zawodzie właśnie przez pewną sprawę, która skończyła się źle - a czytelnik musi trochę poczekać, by dowiedzieć się szczegółów tamtych wydarzeń. Wydarzeń, które nadadzą kierunek jego dalszym działaniom.
W tym tomie poznajemy go jednak nie tylko jako oszusta i prawnika, ale też jako ojca. Ojca, który zrobi dla swojej córeczki wszystko, który uznaje ją za jedyne dobro w swoim tak różnie toczącym się życiu. To ona trzyma go na powierzchni, więc teraz jest zdolny do największych poświęceń, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Eddie w powieści dominuje, to on nadaje jej charakter, jest to kreacja pełna, przyjazna czytelnikowi, mimo jego dawnych oszust, nie można go po prostu nie polubić.
 
Oczywiście nie funkcjonuje w tej powieści sam, wokół niego są i ludzie pomocni i te złe charaktery - te drugie to oczywiście Wołczek i jego świta, którzy przedstawieni są według znanych standardów, ale to po prostu świetnie pasuje do sensacyjnego wątku tej powieści. Wszystkie postacie prowadzone są zgrabnie, choć wszystkie prócz Eddiego trzymają się mocno na drugim planie.
“Jako inteligentny, racjonalny człowiek, zawsze usiłujesz dostrzec inny punkt widzenia, gdy w rzeczywistości nie ma żadnego. Racjonalizowałem, co sam bym zrobił na miejscu Benny'ego, podczas gdy prawda mogła być taka, że ten człowiek jest po prostu tępy i nie można racjonalizować jego decyzji.”
Gatunkowo historia jest połączeniem thrillera prawniczego z powieścią sensacyjną. Część historii rozgrywa się na sali sądowej, gdzie przyglądamy się procesowi, mowom obrony i oskarżycieli, zeznaniom i przepytaniom świadków. Autor doskonale utrzymuje w tych momentach ciekawość czytelnika, mamy wrażenie, że każde jedno słowo jest na wagę złota. To jednak tylko część historii, pozostała to dynamiczna akcja, ryzykowne decyzje i wymienianie ciosów - tym razem nie słownych, a fizycznych. Jednak tak jak sama z powieściami sensacyjnymi miewam problemy, tak tutaj bawiłam się świetnie - jasne, niektóre sceny są dość kaskaderskie, ale prowadzone tak dobrze, że w żadnym razie to nie przeszkadza, a napięcie, jakie budują, jest dobrze odczuwalne. Intryga, na jakiej oparta jest historia, jest zaskakująca, pełna twistów fabularnych, momentami wręcz jak na debiut brawurowa. Czuć, że autor doskonale nad nią panuje.
“(...) takie są prawa procesu. wejście na salę sądową jest jak podróż do Vegas i rzucenie kośćmi do gry - wszystko się może zdarzyć.”
Czy książka ma jakieś minusy? Mnie w oczy rzuciło się tylko kilka zbędnych powtórzeń, choć mają one swoje uzasadnienie - powtarzają się tematy, które uparcie siedzą w głowie Eddiego, a skoro to z jego perspektywy historię poznajemy, to jest to całkiem logiczne, że i czytelnik kilka razy o nich słyszy. Wspomniałam też o kaskaderskich scenach, ale i ich czepiać się nie będę - to prawa gatunku powieści sensacyjnej, które tutaj przestrzegane są w naprawdę dobrym stylu.
“Policjanci i agenci federalni łatwo dają się zrobić w konia. Znałem oszustów, który celowali wyłącznie w nich, ponieważ są bardziej ufni i skłonni do wypełniania poleceń. Starsze panie i gliniarze to łatwe cele.”
Przyznam szczerze, że po skończonej lekturze “Obrony” jeszcze raz sprawdzałam, czy na pewno jest to debiut autora. I choć trudno mi w to uwierzyć, to tak faktycznie jest. Świetnie wykreowany bohater, błyskotliwe sceny prawnicze, zaskakująca fabuła pełna twistów takich, że nieraz zbierałam szczękę z podłogi. Dzieje się dużo, ale nie ma w tym przesady, jest miejsce, by dobrze poznać głównego bohatera i jego motywacje wyborów. Bawiłam się doskonale i ogromnie się cieszę, że tym tytułem rozpoczynam półtora miesiąca z Flynnem!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach #eddieflynnmaraton, który organizuję we współpracy z Wydawnictwem Albatros.


Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

kwietnia 01, 2025

"Wszyscy grzesznicy krwawią" S.A. Cosby

"Wszyscy grzesznicy krwawią" S.A. Cosby

Autor: S.A. Cosby
Tytuł: Wszyscy grzesznicy krwawią
Tłumaczenie: Jan Kraśko
Data premiery: 26.03.2025
Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 408
Gatunek: powieść kryminalna
 
S.A. Cosby w ostatnich latach wręcz szturmem podbił amerykański rynek książki. Debiutował w 2019, a już jego druga książka “Asfaltowa pustynia” (recenzja - klik!) w roku kolejnym została zalana ogromną liczbą nominacji i nagród literackich - podobnie było z jego trzecią i czwartą powieścią: “Kolczastymi łzami” (recenzja - klik!) i “Wszyscy grzesznicy krwawią”. Aktualnie rynek amerykański odlicza dni to premiery piątej książki, a polski nadrabia zaległości - od zeszłego roku Wydawnictwo Agora zdołało dostarczyć nam trzy środkowe powieści. Teraz zatem czekamy jeszcze na tłumaczenie debiutu, jak i czerwcowej nowości!
Popularność tego autora nie jest nieuzasadniona. Pisze on w nurcie southern noir, w którym poprzez kryminalny punkt wyjścia tworzy powieści pełne odniesień do kultury Południa USA, przede wszystkim poruszając temat rasizmu, dyskryminacji, grzechów ojców, jak i w “Wszyscy grzesznicy krwawią” fanatyzmu religijnego.
 
Czasy współczesne, schyłek lata, Wirginia, hrabstwo Charon. Od roku funkcję szeryfa miasteczka pełni czarnoskóry 36-letni Titus Crown, który wcześniej zajmował się profilowaniem i przestępczością zorganizowaną w FBI. Teraz jednak żyje spokojnie, opiekuje się ojcem, ma stałą partnerkę i cel w życiu - chce, by prawo w jego hrabstwie było sprawiedliwe, równe wobec wszystkich, białych i czarnych, biednych i bogatych. Dzisiejszy dzień jednak nie zaczyna się dobrze - kiedy szykuje się do wyjścia dostaje wezwanie przez radio o strzelaninie w okolicznym liceum… Gdy dociera na miejsce wraz ze swoimi zastępcami, zastaje tam panikującą młodzież i strzelca, nastolatka, który w jednej ręce trzyma strzelbę, w drugiej maskę wilka… Wygląda na to, że zastrzelił tylko jednego nauczyciela, ale dlaczego? Niestety sprawca im tego nie powie, bo i on traci tego dnia życie. A to dopiero początek koszmaru, który zalegnie nad Charon, jak i samym Titusem…
“Charon jest moim sercem i domem, ale wiem, że ci twardzi ludzie nie zawsze są sprawiedliwi w stosowanie przemocy.”
Książka rozpisana jest na 31 numerowanych rozdziałów, które poprzedza, nienumerowany fragment zatytułowany “hrabstwo Charon”, w którym narrator oddaje zmieniający się klimat miasteczka - no właśnie “zmieniający się”, gdyż gdzieś w środku lektury przewija się jeszcze kilka tego typu wstawek. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Titusa, którego poznajemy nie tylko poczynania, ale i pragnienia, i emocje. Styl powieści jest bardzo esencjonalny, w czasie lektury miałam wrażenie, że każde spostrzeżenie, każde dręczące emocje postaci autor uchwycił w punkt. Nie boi się dopasowywać język do potrzeb - kiedy trzeba, można wyczuć w nim delikatną poetyckość, kiedy indziej prawdziwą bezpretensjonalną dosadność. Autor nie unika też przekleństw, ale i nimi posługuje się odpowiednio. Całość wypada szczerze, konkretnie, czuć, że dla autora język jest jak plastelina, a on kształtuje go dokładnie tak, by wyrazić to, co chce.
“Zło rzadko jest skomplikowane. Jest po prostu kurewsko zuchwałe.”
A tego co chce wyrazić, jest naprawdę dużo. Najpierw jednak przyjrzyjmy się klasycznym elementom budowy powieści kryminalnej, czyli postaciom i intrydze. Kreacja Titusa bazuje na znanej charakterystyce - to prawy człowiek, który pragnie równości i sprawiedliwości w społeczeństwie. Jak na detektywa przystało, w jego przeszłości znajdziemy kilka punktów z trudnymi wspomnieniami, przejściami, których żałuje i z którymi nie potrafi się pogodzić. A jednak Titus to nie kalka, to postać z krwi i kości, która prócz żywych i bardzo realnych emocji, niesie też coś jeszcze - ten konflikt rasy, który mocno widoczny jest na Południu. Jeszcze do niedawna w hrabstwie Charon jego czarnoskórzy mieszkańcy byli traktowani przez prawo gorzej od białych - to za sprawą starego szeryfa, który, jak większość białych z tych terenów, miał uprzedzenia rasowe. Titus wkroczył więc na bardzo niepewny grunt - biali złoszczą się, bo teraz w końcu nie są traktowani ulgowo, czarni są zdziwieni, że ich własny szeryf nie przymyka na ich występki oka. I tak Titus stoi pomiędzy, atakowany raz przez jednych, raz przed drugich, nazywany czarnym szeryfem i zdrajcą swojej rasy. To naprawdę trudne zadanie zapanować nad hrabstwem w takiej sytuacji.
“Z chwilą, kiedy ogłosił, że będzie kandydował, zdecydował się na życie na ziemi niczyjej, wśród ludzi, którzy w niego wierzyli, ludzi, którzy nienawidzili go za kolor skóry, i ludzi, którzy uważali go za zdrajcę swojej rasy.”
A sytuacja się pogarsza, gdyż w liceum dochodzi do strzelaniny. Zatem prócz kwestii dyskryminacji rasowej dochodzi kolejna amerykańska bolączka - łatwy dostęp do broni i młody człowiek, który pękł. I ten bolesny, szczególnie dla amerykańskiego społeczeństwa punkt wyjścia, jest początkiem intrygi kryminalnej, która toczy się rytmem spokojnym, ale bardzo skrupulatnie zaplanowanym. To kryminał o śledztwie w sprawie seryjnego mordercy, o brutalności i przemocy, jaką trudno nam sobie wyobrazić, który jest swoistą grą między szeryfem a mordercą - który okaże się sprytniejszy, który będzie w stanie posunąć się o krok dalej? Autor osadził swoją powieść na rasowym, mrocznym kryminale, który sięga do najczarniejszych obszarów znanych ludzkości…
“Dla nas jest po prostu “podejrzanym”. (...) Z doświadczenie wiem, że jeśli nadasz tym typom przydomek, stają się mitem. I tego właśnie chcą. Tego pragną. To ich rajcuje. Ale nie są mitem. Nie są Hannibalem Lecterem, Czerwonym Johnem czy Mastermindem. Są po prostu mordercami. Nikim więcej, nikim mniej.”
Ale właśnie też tej ludzkości nie traci dzięki pozytywnemu głównemu bohaterowi, który stoi na czele prawa. Dlatego ten brud, ten mrok nie oblepia nas całkowicie, mamy te światełko, tego prawego człowieka, który jest tym, co cały czas trzyma nas na powierzchni. Choć sam ma wiele wątpliwości, starych, ciągle niezabliźnionych ran związanych zarówno z jego karierą w FBI, jak i życiem prywatnym, śmiercią swojej matki. Przez to jednak bohater jest bardzo ludzki, bardzo normalny, na pewno nie sprawia wrażenia kryminalnej kalki.
“Gwiazda na piersi kazała mu brnąć przez brud i smród, lecz nie była kotwicą. Nie musiała pociągnąć go na dno, chyba żeby tego chciał.”
Jednak sam mroczny małomiasteczkowy klimat i zbrodnia to nie wszystko. Autor pomiędzy intrygą wplótł kilka solidnych tematów, które bolą południowe, amerykańskie społeczeństwo. Przede wszystkim historia rozpoczyna się na kilka dni przed świętem konfederatów, „ojców” też ziemi, przez co w mieście pomiędzy czarnymi a białymi aż huczy - wystarczy dosłownie maciupeńka iskra, by wszystko wybuchło. W tej powieści zresztą nieraz podkreślane jest inne podejście społeczeństwa i prawa do czarnych i białych, które choć wydawałoby się, że przecież we współczesnych czasach już nie powinno mieć miejsca, dalej jednak siedzi gdzieś w świadomości. Jest więc problem rasowy, jak również i alkoholizm, i uzależnienie od narkotyków. Ale jest też i temat fanatyzmu religijnego, w który tak łatwo popaść obydwu rasom, a który zdaje się nie różnić od innych nałogów. To ojciec Titusa zmienił alkohol na kościół, ale sam Titus jest niewierzący, choć jego relacja z kościołem jest skomplikowana, czego dostajemy wyraz w kilku mocno dosadnych scenach, gdzie autor grubą kreską oddziela zwyczajną wiarę od chciwości kościoła. W tym i Polacy mogą odnaleźć coś znajomego - autor określa to obłudnym chrześcijaństwem, kiedy wierzący popierają się źle interpretowaną wiarą, tak że zamiast skupiać się na pomocy bliźnim, tylko tym nie należącym do ich kliki wszystko utrudniają.
“Flanerry O’Connor napisała, że Południe jest nawiedzone przez Chrystusa. Bo rzeczywiście jest. Jest nawiedzone przez obłudne chrześcijaństwo.”
Ostatnim punktem, na który muszę zwrócić uwagę jest małomiasteczkowość południa - hrabstwo Charon jest niewielkie, tu każdy kojarzy się choćby z widzenia. Ale i tu działają i nam znane mechanizmy - kiedy coś się dzieje, nikt nic nie widzi, a choć pomocy brak, to panuje wrogość do władzy. I separacja mieszkańców od obcych, którzy tylko w takiej sytuacji są w stanie się zjednoczyć.
“Czarni mieszkańcy Charon wsparliby siostrę próbującą rozkręcić nowy interes, sęk w tym, że akurat ta młoda dama nie pochodziła stąd. Była przyjezdną, a miejscowi nie znosili obcych twarzy. Pod tym względem czarni i biali zawsze byli zjednoczeni.”
“Wszyscy grzesznicy krwawą” to najbardziej kryminalna powieść z trzech S.A. Cosby'ego, jakie do tej pory pojawiły się na rynku polskim - tu osią jest solidna, mroczna intryga kryminalna, zgłębianie się w odmęty zła, które sprawia, że ludzie są ludźmi tylko z nazwy. Autor dobrze osadził historię na rasowym szkielecie gatunku, jednak zrobił to tak umiejętnie, tak szczerze okraszając swoim charakterystycznym stylem i tematami społecznymi, które zawsze porusza, że nie ma mowy o kalce - jest po prostu bazowanie na tym, co znane, by opowiedzieć ważną historię, dać nam kawałek południowej Ameryki w pigułce. W tej powieści wszystko ma swoje miejsce - są relacje rodzinne, partnerskie, przyjacielskie, zawodowe, jest spojrzenie na całe społeczeństwo i na pojedynczego człowieka. Nic dodać, nic ująć (no, może poza dwa czy trzema literówkami 😉). Solidne rzemiosło, świetna warstwa trudnych tematów społecznych - takie kryminały chcę czytać! Czekam na polskie tłumaczenia pozostałych dwóch książek autora!
“(...) okrucieństwo gnieżdżące się w sercach niektórych stworzeń uchodzących za ludzi.”
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Agora.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!