marca 07, 2025

"Nieznajoma z portretu" Camille de Peretti

Autorka: Camille de Peretti
Tytuł: Nieznajoma z portretu
Tłumaczenie: Joanna Prądzyńska
Seria wydawnicza: seria butikowa
Data premiery: 26.02.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 352
Gatunek: literatura piękna / powieść obyczajowa / historyczna
 
Camille de Peretti to francuska autorka, która właśnie debiutuje na polskim rynku książki. W swoim rodzimym kraju tworzy od dwóch dekad, a już jej debiut został ciepło przyjęty i zdobył pierwsze nagrody. Peretti nie trzyma się określonych gatunków, pisze o tym, co akurat ją zainspiruje. W wypadku “Nieznajomej z portretu” był to artykuł z gazety, jaki podsunął jej znajomy - o przypadkowym odnalezieniu jednego z mniej znanych portretów autorstwa austriackiego malarza Gustava Klimta pt. “Portret damy”, który, jak się okazało, jest jednym jaki Klimt kiedykolwiek poprawił… Peretti długo przygotowywała się do wydania tej książki, w końcu na jej rynku ukazała się w 2024 roku i od razu zdobyła sporą liczbę nagród literackich. Na nasz rynek trafiła w minionym tygodniu w rewelacyjnie wydanej serii butikowej - w końcu opowieść, dla której kanwą jest dzieło sztuki, sama też powinna się godnie prezentować. Myślę, że Klimtowi spodobałyby się złocenia, jakimi została ozdobiona.
 
W Nowym Jorku młodziutki Isidor zajmuje się czyszczeniem butów biznesmenów, których skrupulatnie wypytuje o sytuację na giełdzie. W tym czasie zakochuje się w Lottie, córce właściciela fabryki pasty do zębów, tylko jak tak biedak jak on może zdobyć tak bogatą panienkę, jak ona?
W Austrii Martha walczy o przetrwanie - jest samotną matką z dzieckiem, a przez to kobietą uważaną za margines społeczeństwa. Jej dziecko to maluszek ciągle karmiony mlekiem matki, Martha jednak musi oddawać go każdego dnia w ręce opiekunki kilkorga takich maleństw, by móc od świtu do zmierzchu pracować na ich utrzymanie w fabryce.
W słonecznym Teksasie pewna prostytutka decyduje się na wystosowanie pozwu o ojcostwo - jest pewna, że wie, kto jest ojcem jej córki teraz właśnie udającej się na studia prawnicze. To przecież kosztuje, a jej biologicznym ojcem jest prawdziwy miliarder, pora więc, by dziewczyna skorzystała z pieniędzy ojca. Prawnik zapowiada precedens.
Austria ponownie. Pewien mężczyzna zjawia się w pracownik Gustava Klimta z jego obrazem. Prosi o poprawienie wizerunku widniejącej na nim kobiety…
Cztery opowieści, jedno połączenie: obraz, który chowa w sobie opowieść o miłości, marzeniach i okropnej zbrodni.
“Może ludzie, próbując zrozumieć obraz, starają się zrozumieć siebie?”
Książka podzielona jest na trzy części, a te na osobno numerowane rozdziały. Przed opowieścią właściwą znajduje się krótka notka o faktach dotyczących obrazu “portretu damy”, zakończeniem jest epilog. Rozdziały nie są długie, kilkustronicowe, a po początkowym rozpisaniu na kilka osób, historia się nieco bardziej stabilizuje, tak że czytelnik zaczyna odkrywać w jakim znajduje się czasie i kogo tak naprawdę obserwuje.
Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, z perspektywy wymienionych postaci, których poznajemy nie tylko poprzez ich losy, ale i emocje i myśli im towarzyszące. Język powieści jest nieznacznie dopasowany do czasów, o których opowiada, jest spokojny, w dużej mierze skupiony na prostocie, choć można w nim odnaleźć poetyckie opisy. Mnie sposób, w jakim jest ta książka pisana, kojarzy się z powieściami klasyki literatury typu Jane Austen - słowa są delikatne, stosowne do dawnych lat i obyczajów. Czyta się bardzo… niewinnie.
“Robotnicy z brudnymi rękami, którzy smarowali tłuszczem cienkie arkusze cyny przed wsunięciem ich w szlifierki. Klak! Klak! Klak! Dźwięki spawarki, skupisko mężczyzn, powtarzalność gestów, zgrany balet.”
We własnym opisie tej powieści specjalnie nie zawarłam dokładnych odniesień czasowych - sama na początku lektury mimo tego, że czułam lekkie zamieszanie związane z tym, że nie wiedziałam, kim są postacie, o których czytam, to wyniosłam wiele frajdy z próby samodzielnego dojścia do tego, który bohater w jakim czasie jest osadzony i jak wygląda linia czasowa całej powieści - są trzy pokolenia, historia osadzona w całym XX wieku, tylko kto z nich jest kim i kiedy żył? Te wypatrywania detali mogących wskazać czas akcji były dla mnie na początku lektury prawdziwą gratką, którą chciałabym zapewnić i Wam.
Bo choć autorka swoje podpowiedzi w stosunku do czasu akcji skrupulatnie dawkuje, to od początku dba o wiarygodność tła - tego jak w danych latach wyglądało życie, z jakimi problemami borykały się różne warstwy społeczne. Oddaje to nienachalnie, ale czuć, że powieść jest gdzieś konkretnie w czasie osadzona, a za opowieścią kryje się spory wysyłek autorki, jaki musiała włożyć, by tak swobodnie poruszać się w opisywanych czasach.
“(...) każdy strach niesie w sobie nadzieję, że kiedyś zniknie.”
Opowieść, jaką serwuje nam Peretti, jest w dużej mierze fikcyjna, choć punkt wyjścia jest jak najbardziej prawdziwy. To losy obrazu Klimta, który jak wspomniałam na wstępie, jest jedynym obrazem, który przed śmiercią przemalował. A to nie koniec jego niejasnych losów - pod koniec lat 90-tych XX wieku obraz został skradziony z galerii sztuki, a tajemniczo pojawił się z powrotem dwadzieścia lat później… Jest to więc obraz, który od początku do teraz kryje w sobie zagadkę, tajemnicę losów, a Peretti postanowiła te luki w sposób fikcyjny (choć z dobrym historycznym tłem!) zapełnić własnym wytworem wyobraźni. Obraz Klimta jest tutaj więc wyzwalaczem historii o człowieku, o porywach namiętności, które czasami popychają do czynów skrajnych…
“(...) żeby czegoś naprawdę zapragnąć, trzeba było w dzieciństwie być tego pozbawionym.”
Emocje, pragnienia, marzenia i obsesje mocno okraszone społecznymi konwenansami dawnych lat to podstawowe składniki tej historii. To opowieść, która zatacza koło, tak jak i obraz wędrując z rąk do rąk. Jest w niej miejsce na porywy miłości przekraczającej klasy społeczne, jest i sporo tragizmu, a nawet i zbrodni. Jest szczęście, ale chwilowe, zaraz zastąpione przez rozpacz. Z jednej strony postacie kreują swoje losy, z drugiej podlegają niezmiennym losom wszechświata, które wciągają je w wir mieszającej wszystko maszyny… Brzmi górnolotnie? Może trochę, ale doskonale pasuje do stylu tej powieści.
“Niektórzy filozofowie widzą życie jako zegar z wahadłem: w prawo, w lewo, w prawo, w lewo - radość, smutek, egzaltacja, nuda. Zgodnie z tym człowieka uspokaja myśl, że jeśli teraz coś idzie źle, są wiele szanse na polepszenie, a potem nieuchronnie znów będzie źle i znów dobrze, i tak dalej, w nieskończoność.”
Same kreacje postaci pod względem psychologicznym nie są mocno rozbudowane, ale wystarczające, by czytelnik nie był obojętny na ich losy, by potrafił wyczuć charaktery, a także poczuć sympatię, a czasem i współczucie.
“Jest osoba, którą jesteśmy, i osoba, którą chcielibyśmy być, i mają ze sobą tak niewiele wspólnego, że ta druga nie pozwala pierwszej osiągnąć zadowolenia z siebie.”
“Nieznajoma z portretu” to opowieść, która przenosi w czasie, z jednej strony upraszcza rzeczywistość, z drugiej oddaje jej największe namiętności, tragizm pokoleń i nieprzewidywalność losów, jakie człowiekowi może zgotować wszechświat. Skondensowana saga rodzinna z dobrym, ale nienachalnym tłem historycznym, osnuta na kanwie historii jednego obrazu… Mnie samą oczarowała i zaciekawiła. Doskonałe oderwanie od prozy do jakiej jesteśmy współcześnie przyzwyczajeni.
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz