marca 12, 2025

"Morderstwo w kaplicy" Merryn Allingham

Autorka: Merryn Allingham
Tytuł: Morderstwo w kaplicy
Cykl: Flora Steele, tom 5
Tłumaczenie: Ewa Ratajczyk
Data premiery: 26.02.2025
Wydawnictwo: Mando
Liczba stron: 320
Gatunek: kryminał cosy crime
 
Merryn Allingham po kilku latach szukania swojego gatunku chyba w końcu znalazła to, w czym czuje się dobrze. Pisała powieści historyczne, romantyczne, z tajemnicami w tle, ale to dopiero młoda Flora Steele, która dziedziczy księgarnię w małej angielskiej wiosce w latach 50-tych XX wieku, wydaje się być tym, czego autorka szukała. Flora na rynku angielskim pojawiała się w 2021, na polskim dwa lata później, dlatego też u nas właśnie pojawił się tom piąty, a rynek angielski cieszy się już dziesięcioma tomami i czeka na jedenasty. Gatunkowo seria zalicza się do lekkich kryminałów cosy crime, osadzona jest na klasycznych zagadkach tego gatunku - tu liczy się zagadka i przyjemny nastrój, a nie krwawość i brutalność zbrodni (recenzje serii - klik!).
 
Listopad 1956 rok, hrabstwo Sussex, mała wioska Abbeymead. Flora i Jack w końcu pogodzili się z tym, że łączy ich coś więcej niż tylko przyjaźń - właśnie wybierają się wspólnie do kina, choć przez ociąganie się Flory z zamknięciem księgarni już wydają się spóźnieni… Nagle słyszą jedno uderzenie dzwonu pobliskiego kościoła - to dziwne, jedno uderzenie? Próba dzwonników zaplanowana jest na późniejszą godzinę, nikt więc tam teraz nie powinien się kręcić… Pogodzeni już z tym, że na film na pewno nie zdążą, idą zbadać sytuację - okazuje się, że z dzwonnicy spadł wikary, młodziutki ksiądz, który dopiero co przyjechał na ich plebanię, by pomóc schorowanemu proboszczowi… Jak doszło do tego wypadku? I czy to na pewno był wypadek? Kartka o informacji ze spotkaniem, którą przy wikarym znaleźli, wcale na to nie wskazuje… Flora nie ufa w umiejętności policji po ich ostatnich wyczynach, jest więc zdeterminowana, by samodzielnie zbadać sprawę. No, z pomocą Jacka, w końcu do autor powieści kryminalnych!
 
Książka rozpisana jest na 32 rozdziały, a narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który skrupulatnie podąża za Florą i Jackiem. Styl powieści jest przyjemny, lekki, dialogi podszyte delikatnym humorem prowadzone są sprawnie, delikatnie nawiązują językiem do lat minionych. Całość w odbiorze jest nieskomplikowana i lekka.
 
Intryga kryminalna toczy się spokojnym rytmem opartym o klasyczne założenia - nasi domorośli detektywi muszą zasięgnąć języka, dowiedzieć się kim była ofiara i z kim miała na pieńku. Zagadka bazuje więc na tajemnicach, na rozmowach z potencjalnie zmieszanymi osobami i szukaniu informacji. A to odbywa się przecież całkiem inaczej niż teraz - mamy lata 50-te XX wieku, nie ma telefonów komórkowych, niewiele osób ma telefony stacjonarne, internet to odległa wizja przyszłości. Trzeba więc chodzić, pytać, dojeżdżać samochodem do innych wiosek bądź czekać na przesyłki pocztą. To wprowadza w lekko melancholijny nastrój, jest to przecież świat, który nam współczesnym wydaje się odległy, a przez to prostszy.
Sama zagadka jest tak naprawdę prosta, choć muszę się zgodzić z niektórymi czytelnikami - w tym tomie z niejasnego powodu nazwiska podejrzanych mają tendencję do mieszania się, polecam zatem się przy nich skupić. Po początkowym twiście fabularnym dalej rozwiązywanie idzie całkiem gładko, spokojnym, płynnym rytmem zmierzamy do wyjaśniającego wszystko finału.
 
W tym tomie dwójka głównych bohaterów zna się już bardzo dobrze, jednak ich rodzaj relacji właśnie ulega zmianie - czytelnicy zaczynający ich poznawać od tego tomu może stracą ich historię znajomości, ale przez tą zmianę nie będą tego raczej mocno odczuwać. Nowa relacja postaci jest przyjemnie niewinna, bez niecnych zamiarów, czy porywów namiętności - to dobrze rozumiejąca się dwójka ludzi, która powoli zacieśnia swoje więzi.
Warto jednak zwrócić uwagę, że w tym tomie pojawia się trochę nowych osób, nowych mieszkańców Abbeymead - młoda dziewczyna, która podobnie jak Flora, odziedziczyła po ciotce dom, zmarły teraz wikary, czy nowy właściciel pubu. Nie poruszamy się więc w całkowicie znanym środowisku, choć i tych postaci nie brakuje.
 
Przyznam szczerze, że w tym tomie wydaje mi się wszystkiego trochę mniej niż w tomach poprzednich. Przede wszystkim mniej było tych dawnych czasów - jasne, brak telefonów i stare samochody jasno dają do zrozumienia, że znajdujemy się w przeszłości, ale mam wrażenie, że w poprzednich tomach mocniej autorka podkreślała wpływ wojny na czasy, w których żyją postacie. W tym te problemy zdają się nie istnieć, a ówczesnych czasów możemy dopatrywać się np. we wzmiankach o pierwszych telewizorach. Tym, co było ciekawe, to wspomnienie o pogrzebie świeckim i to, jak lokalna społeczność na niego reaguje.
“Zaczynam myśleć, że w Abbeymead jest zbyt wiele mrocznych historii.”
Podsumowując, “Morderstwo w kaplicy” to przyjemna, niezobowiązująca historia kryminalna, a może nawet dokładniejszym określeniem będzie: detektywistyczna. Ci czytelnicy, którzy w tym momencie dołączają do serii znajdują tu i przyjemne, urocze na swój sposób postacie (Jacka walczącego z natchnieniem pisarskim!), klasyczną zagadkę i spokojne angielskie miasteczko w tle pełne zależności pomiędzy tym, co wypada, a co nie. Ja jednak, jako czytelniczka znająca Florę od tomu pierwszego, widzę, że trochę ten tom stał się powtarzalny, nie było w nim nic, czego nie było już w tomach poprzednich, a to, mimo przyjemnej zagadki, trochę ostudziło moje emocje związane z lekturą. Oczywiście nadal czerpałam z niej przyjemność, ale zabrakło mi czegoś, czym mogłabym się zachwycić, z czegoś ucieszyć - a to cecha, która jest w cosy crime jednak ważna. Ostatnie rozmowy bohaterów tego tomu dają jednak nadzieję, że w kolejnym autorka fabułę poprowadzi w innym kierunku, więc bardzo na to czekam!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Mando.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz