marca 24, 2025

"Lato tajemnic" Tess Gerritsen - patronacka recenzja przedpremierowa

Autorka: Tess Gerritsen
Tytuł: Lato tajemnic
Cykl: Klub Martini, tom 2
Tłumaczenie: Jan Kraśko
Data premiery: 26.03.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 384
Gatunek: powieść kryminalna
 
“Lato tajemnic” to drugi tom najnowszej serii kryminalno-szpiegowskiej Klub Martini autorstwa Tess Gerritsen. Polski czytelnik ma to szczęście, iż nasze wydanie ukazuje się dosłownie kilka dni po premierze światowej! Jesteśmy więc jednymi z pierwszych czytelników tej powieści na świecie!
Cykl ten autorka zapoczątkowała jesienią 2023 (w nas w styczniu 2024) tomem “Wybrzeże szpiegów” (recenzja - klik!). Ten tom gatunkowo przypisać można do powieści szpiegowskich, gdyż historia osadzona była na ostatniej misji Maggie, po której zrezygnowała z pracy agentki specjalnej i przeszła na emeryturę. Tom drugi jest całkiem inny - zdecydowanie bardziej kryminalny, to nie przeszłość członków Klubu Martini wiedzie prym, a zagadka kryminalna zapoczątkowana zaginięciem nastolatki… Sama autorka w posłowiu tomu pierwszego zdradziła, iż pomysł na cały cykl o emerytach-szpiegach, którzy na starość przenieśli się do małej wioski w stanie Maine zaczerpnęła… z życia. Sama w takiej wiosce od 30 lat mieszka, gdzie podejrzanie dużo osób nie zdradza nic więcej ze swojej przeszłości, niż to, że kiedyś pracowali dla rządu…
 
Nadszedł czerwiec, małe miasteczko stanu Maine o nazwie Purity szykuje się na sezon turystyczny - już zaczynają zjeżdżać się letnicy, którzy mają postawione domki letniskowe na tych terenach, sporo z nich mieszka w okolicy Dziewiczego Stawu. Jednak rodzina Conover w tym roku nie zbiera się w całości - brakuje seniora rodu, który zmarł przed kilkoma miesiącami, a teraz jego rodzina przyjechała na miejsce, by rozsypać jego prochy. Jest wśród nich stateczna wdowa i jej dwóch dorosłych synów z rodzicami - makler giełdowy i pisarz, który zaledwie przed dwoma laty się ożenił. Z Susan, matką teraz już piętnastoletniej Zoe, nastolatki, utalentowanej pływaczki. I to właśnie Zoe dzień po przyjeździe znika… Ostatni trop prowadzi do dziewczynki, którą poznała przy jeziorze, a Jo Thibodeau, lokalna policjantka, szybko rozpoznaje w niej Callie, czternastoletnią wnuczkę sąsiada Maggie Bird, członkini Klubu Martini, byłą agentkę CIA. Podejrzenie szybko pada więc na dziadka Callie, który prosi Maggie, by pomogła mi udowodnić, że nie miał z tą sprawą nic wspólnego. A jakże Maggie mogłaby odmówić sąsiadowi, który zaledwie pół roku temu uratował jej życie?
 
Książka rozpisana jest na 50 rozdziałów - pierwszy toczy się w 1972 roku, pozostałe w czasach współczesnych. Rozdziały są kilkustronicowe za zaznaczeniem bohatera, z perspektywy którego poznajemy opisaną w nim sytuację - przede wszystkim są to Maggie, Jo i Susan. Narracja powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który dzieli się z czytelnikiem zarówno myślami, emocjami bohaterów, jak i wydarzeniami, w których uczestniczą. Styl powieści jest bardzo przyjemny, język doskonale wyważony, elokwentny, ale w bardzo codziennym wydaniu, bez przekleństw. Dialogi prowadzone są bezpretensjonalnie, z lekkością, czasem nawet i lekkim humorem, gdy sytuacja na to pozwala. W tekście czuć, że jest pisany z przyjemnością, nie jest to typowy cosy crime, ale to, jak się lekturę odbiera, jak ją się czyta, jednak się z tym nurtem kojarzy - dlatego, że daje podobną przyjemność lektury.
“Kiedy podnosisz kamień i widzisz gniazdo szpiegów, z miejsca zakładasz, że coś knują.”
W tym tomie nie skupiamy się tylko na członkach Klubu Martini, choć odgrywają oni w fabule ważną rolę. Jednak równie dużo miejsca zajmuje postaci Jo Thibodeau, rzetelnej policjantki, która do zaangażowania się emerytów Klubu Martini w sprawę zaginięcia podchodzi ostrożnie, ale ze zdroworozsądkowym podejściem. Obserwujemy ją w różnych rolach - bo choć policjantką jest tak naprawdę cały czas, to jest również córką, siostrą i dobrą znajomą.
“(...) człowiek lekceważony, jest niedostrzegalny. A kiedy nikt cię nie widzi, możesz dużo zdziałać.”
Przede wszystkim jednak jest miejscowa, co stawia ją w kontrze do bogatych letników.
Bo to właśnie na tej różnicy, na tym kontraście się ta powieść opiera. Jest wyraźny podział na mieszkańców miasteczka i przyjezdnych, nawet jeśli ci przyjezdni to osoby pojawiające się tam co roku, w swoich własnych domach. Dobrze widzimy to na przykładzie rodziny Conoverów, których zarówno seniorka rodu, jak i najstarszy syn traktują policję i mieszkańców bardzo lekceważąco i z szybkością karabinu oceniają po samym wyglądzie. A mieszkańcy? Znoszą corocznych turystów, bo przecież to oni zapewniają dochód miasteczka. Jednak ewidentnie czekają na koniec sezonu turystycznego, by w końcu zapanował w Purity spokój.
“To jedynie smutne memento, że choć przyjeżdżamy tu od tylu lat, miejscowi zawsze będą nas uważali za obcych. Musimy z tym żyć, bo kto remontowałby nasze domy i naprawiał drogi?”
Poza głównym podziałem bohaterów, są jeszcze postacie, które osobno chciałam wyróżnić - jest Reuben, mężczyzna mieszkający na przeciwnym brzegu Dziewiczego Stawu w stosunku do domu Conoverów, człowiek przez miasteczko wyklęty za grzechy swojego ojca. Człowiek, które od początku budzi w czytelniku czujność.
No i jest też Susan, matka zaginionej, które tyle co wżeniła się w tę bogatą rodzinę, która czuje się wśród nich obca. To ona jest tym spojrzeniem na bogaczy z zewnątrz, ona dokładnie przedstawia nam relacje wśród nich panujące… Tylko czy na pewno dobrze je odczytuje w chwili, gdy przejęta jest strachem o życie i los własnej córki?
“Niektórych sekretów rodzinnych nie warto odgrzebywać.”
Intryga kryminalna prowadzona jest tempem przyjemnie umiarkowanym i skręca w rejony bardzo zaskakujące! Historię obserwujemy z perspektywy dwóch detektywek - Maggie i Jo, a zatem dostajemy rożny ogląd sytuacji. Autorka miała doskonały pomysł na tę opowieść, bardzo długo czytelnik nie jest w stanie stwierdzić o co w tym chodzi, choć może się próbować domyśleć… czy jest to historia prywatna, rodzinna? A może jednak coś całkiem innego? Doskonale utrzymane napięcie, perfekcyjne wyczucie w podsuwaniu kolejnych tropów zapewniają, że czytelnik nie chce i nie może od lektury się oderwać.
“(...) nauczono nas patrzeć na świat z szerszego punktu widzenia, dostrzegać jego pełniejszy obraz, zakładać, że istnieje coś większego, organizm z mackami sięgającymi w wielu kierunkach.”
Cała opowieść bogata jest w tajemnice wszelkiego rodzaju, które podsuwają czytelnikowi tematy do własnych refleksji. Przede wszystkim skupiamy się na jednostce rodziny, na tych zawiłych relacjach i zależnościach w nich panujących. Oczywiście jest i obraz szerszy, całego miasteczka podzielonego na dwa obozy, o którym już wspomniałam. Warto na pewno też wspomnieć o Klubie Martini, o emerytach, którzy mimo wieku nie pozwalają, by starość ich przytłoczyła - cieszą się wspólnym towarzystwem, dobrym jedzeniem i ulubionymi alkoholami, wykorzystują też atuty jakie ten wiek im niesie, choć nie brakuje też sytuacji, w których swoje możliwości przeceniają. Ogólny wydźwięk jest jednak naprawdę pozytywny, pozwala czytelnikowi spojrzeć na starość z tej pozytywnej strony.
“Pogodzili się już z tym, że mają mniej giętkie stawy i nie biegają tak szybko jak w młodości, ale zawsze mogli się dostosować do tych zmian fizycznych i poszukać czegoś, co by je zrekompensowało. Ale żeby robić to, co robili i pozostać tym, kim byli, musieli mieć bystry umysł, a poczucie, że zaczynają tracić swoje doprowadzone do perfekcji umiejętności, była śmiercią samą w sobie.”
“Lato tajemnic” to zaskakujący zwrot w serii Klubu Martini. Jest całkiem inny niż tom pierwszy, nie tylko dlatego, że skupia się na typowej zagadce kryminalnej, ale też dlatego, że jest zwyczajnie bardziej kameralny - bo tu przyglądamy się rodzinie, przyjaciołom i miasteczku, nie podróżujemy przez kraje i kultury, jak to miało miejsce w “Wybrzeżu szpiegów. Intryga spleciona jest doskonale, napięcie idealnie dawkowane, a język w jakim cała powieść pisana, jest bardzo niewymuszony, swobodny, dzięki czemu całościowo książka jest naprawdę wyśmienitą lekturą. To w tym tomie pokochałam całym sercem Klub Martini i Jo Thibodeau i już nie mogę się doczekać, kiedy ukaże się tom trzeci tej serii! Polecam wszystkim, którzy lubią kameralne, kryminalne i dość spokojne historie.
“Oto, co się działo z kimś, kto spędzał zbyt dużo czasu z członkami Klubu Martini: demoralizowały go ich podejrzane nawyki i przedni alkohol.”
Moja ocena: 8/10
 
PS. Tomy serii można czytać niezależnie od siebie.
 
Recenzja powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Albatros.

Oprawa miękka:

Oprawa twarda (zgodna z serią Anatomia zbrodni):


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz