Autorka: Tess
Gerritsen
Tytuł: Lato
tajemnic
Cykl: Klub
Martini, tom 2
Tłumaczenie: Jan Kraśko
Data premiery: 26.03.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 384
Gatunek: powieść
kryminalna
“Lato tajemnic” to drugi tom najnowszej serii
kryminalno-szpiegowskiej Klub Martini autorstwa Tess Gerritsen. Polski
czytelnik ma to szczęście, iż nasze wydanie ukazuje się dosłownie kilka dni po
premierze światowej! Jesteśmy więc jednymi z pierwszych czytelników tej
powieści na świecie!
Cykl ten autorka zapoczątkowała jesienią 2023
(w nas w styczniu 2024) tomem “Wybrzeże szpiegów” (recenzja - klik!). Ten tom
gatunkowo przypisać można do powieści szpiegowskich, gdyż historia osadzona
była na ostatniej misji Maggie, po której zrezygnowała z pracy agentki
specjalnej i przeszła na emeryturę. Tom drugi jest całkiem inny - zdecydowanie
bardziej kryminalny, to nie przeszłość członków Klubu Martini wiedzie prym, a
zagadka kryminalna zapoczątkowana zaginięciem nastolatki… Sama autorka w
posłowiu tomu pierwszego zdradziła, iż pomysł na cały cykl o
emerytach-szpiegach, którzy na starość przenieśli się do małej wioski w stanie
Maine zaczerpnęła… z życia. Sama w takiej wiosce od 30 lat mieszka, gdzie
podejrzanie dużo osób nie zdradza nic więcej ze swojej przeszłości, niż to, że
kiedyś pracowali dla rządu…
Nadszedł czerwiec, małe miasteczko stanu Maine
o nazwie Purity szykuje się na sezon turystyczny - już zaczynają zjeżdżać się
letnicy, którzy mają postawione domki letniskowe na tych terenach, sporo z nich
mieszka w okolicy Dziewiczego Stawu. Jednak rodzina Conover w tym roku nie
zbiera się w całości - brakuje seniora rodu, który zmarł przed kilkoma
miesiącami, a teraz jego rodzina przyjechała na miejsce, by rozsypać jego
prochy. Jest wśród nich stateczna wdowa i jej dwóch dorosłych synów z rodzicami
- makler giełdowy i pisarz, który zaledwie przed dwoma laty się ożenił. Z
Susan, matką teraz już piętnastoletniej Zoe, nastolatki, utalentowanej
pływaczki. I to właśnie Zoe dzień po przyjeździe znika… Ostatni trop prowadzi
do dziewczynki, którą poznała przy jeziorze, a Jo Thibodeau, lokalna
policjantka, szybko rozpoznaje w niej Callie, czternastoletnią wnuczkę sąsiada
Maggie Bird, członkini Klubu Martini, byłą agentkę CIA. Podejrzenie szybko pada
więc na dziadka Callie, który prosi Maggie, by pomogła mi udowodnić, że nie
miał z tą sprawą nic wspólnego. A jakże Maggie mogłaby odmówić sąsiadowi, który
zaledwie pół roku temu uratował jej życie?
Książka rozpisana jest na 50 rozdziałów - pierwszy
toczy się w 1972 roku, pozostałe w czasach współczesnych. Rozdziały są
kilkustronicowe za zaznaczeniem bohatera, z perspektywy którego poznajemy
opisaną w nim sytuację - przede wszystkim są to Maggie, Jo i Susan. Narracja
powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora
wszechwiedzącego, który dzieli się z czytelnikiem zarówno myślami, emocjami
bohaterów, jak i wydarzeniami, w których uczestniczą. Styl powieści jest bardzo
przyjemny, język doskonale wyważony, elokwentny, ale w bardzo codziennym
wydaniu, bez przekleństw. Dialogi prowadzone są bezpretensjonalnie, z
lekkością, czasem nawet i lekkim humorem, gdy sytuacja na to pozwala. W tekście
czuć, że jest pisany z przyjemnością, nie jest to typowy cosy crime, ale to,
jak się lekturę odbiera, jak ją się czyta, jednak się z tym nurtem kojarzy -
dlatego, że daje podobną przyjemność lektury.
“Kiedy podnosisz kamień i widzisz gniazdo szpiegów, z miejsca zakładasz, że coś knują.”
W tym tomie nie skupiamy się tylko na
członkach Klubu Martini, choć odgrywają oni w fabule ważną rolę. Jednak równie
dużo miejsca zajmuje postaci Jo Thibodeau, rzetelnej policjantki, która do
zaangażowania się emerytów Klubu Martini w sprawę zaginięcia podchodzi
ostrożnie, ale ze zdroworozsądkowym podejściem. Obserwujemy ją w różnych rolach
- bo choć policjantką jest tak naprawdę cały czas, to jest również córką,
siostrą i dobrą znajomą.
“(...) człowiek lekceważony, jest niedostrzegalny. A kiedy nikt cię nie widzi, możesz dużo zdziałać.”
Przede wszystkim jednak jest miejscowa, co
stawia ją w kontrze do bogatych letników.
Bo to właśnie na tej różnicy, na tym
kontraście się ta powieść opiera. Jest wyraźny podział na mieszkańców
miasteczka i przyjezdnych, nawet jeśli ci przyjezdni to osoby pojawiające się
tam co roku, w swoich własnych domach. Dobrze widzimy to na przykładzie rodziny
Conoverów, których zarówno seniorka rodu, jak i najstarszy syn traktują policję
i mieszkańców bardzo lekceważąco i z szybkością karabinu oceniają po samym
wyglądzie. A mieszkańcy? Znoszą corocznych turystów, bo przecież to oni
zapewniają dochód miasteczka. Jednak ewidentnie czekają na koniec sezonu
turystycznego, by w końcu zapanował w Purity spokój.
“To jedynie smutne memento, że choć przyjeżdżamy tu od tylu lat, miejscowi zawsze będą nas uważali za obcych. Musimy z tym żyć, bo kto remontowałby nasze domy i naprawiał drogi?”
Poza głównym podziałem bohaterów, są jeszcze
postacie, które osobno chciałam wyróżnić - jest Reuben, mężczyzna mieszkający
na przeciwnym brzegu Dziewiczego Stawu w stosunku do domu Conoverów, człowiek
przez miasteczko wyklęty za grzechy swojego ojca. Człowiek, które od początku
budzi w czytelniku czujność.
No i jest też Susan, matka zaginionej, które
tyle co wżeniła się w tę bogatą rodzinę, która czuje się wśród nich obca. To
ona jest tym spojrzeniem na bogaczy z zewnątrz, ona dokładnie przedstawia nam
relacje wśród nich panujące… Tylko czy na pewno dobrze je odczytuje w chwili,
gdy przejęta jest strachem o życie i los własnej córki?
“Niektórych sekretów rodzinnych nie warto odgrzebywać.”
Intryga kryminalna prowadzona jest tempem
przyjemnie umiarkowanym i skręca w rejony bardzo zaskakujące! Historię
obserwujemy z perspektywy dwóch detektywek - Maggie i Jo, a zatem dostajemy rożny
ogląd sytuacji. Autorka miała doskonały pomysł na tę opowieść, bardzo długo
czytelnik nie jest w stanie stwierdzić o co w tym chodzi, choć może się
próbować domyśleć… czy jest to historia prywatna, rodzinna? A może jednak coś
całkiem innego? Doskonale utrzymane napięcie, perfekcyjne wyczucie w podsuwaniu
kolejnych tropów zapewniają, że czytelnik nie chce i nie może od lektury się
oderwać.
“(...) nauczono nas patrzeć na świat z szerszego punktu widzenia, dostrzegać jego pełniejszy obraz, zakładać, że istnieje coś większego, organizm z mackami sięgającymi w wielu kierunkach.”
Cała opowieść bogata jest w tajemnice
wszelkiego rodzaju, które podsuwają czytelnikowi tematy do własnych refleksji.
Przede wszystkim skupiamy się na jednostce rodziny, na tych zawiłych relacjach
i zależnościach w nich panujących. Oczywiście jest i obraz szerszy, całego
miasteczka podzielonego na dwa obozy, o którym już wspomniałam. Warto na pewno
też wspomnieć o Klubie Martini, o emerytach, którzy mimo wieku nie pozwalają,
by starość ich przytłoczyła - cieszą się wspólnym towarzystwem, dobrym
jedzeniem i ulubionymi alkoholami, wykorzystują też atuty jakie ten wiek im
niesie, choć nie brakuje też sytuacji, w których swoje możliwości przeceniają.
Ogólny wydźwięk jest jednak naprawdę pozytywny, pozwala czytelnikowi spojrzeć
na starość z tej pozytywnej strony.
“Pogodzili się już z tym, że mają mniej giętkie stawy i nie biegają tak szybko jak w młodości, ale zawsze mogli się dostosować do tych zmian fizycznych i poszukać czegoś, co by je zrekompensowało. Ale żeby robić to, co robili i pozostać tym, kim byli, musieli mieć bystry umysł, a poczucie, że zaczynają tracić swoje doprowadzone do perfekcji umiejętności, była śmiercią samą w sobie.”
“Lato tajemnic” to zaskakujący zwrot w serii
Klubu Martini. Jest całkiem inny niż tom pierwszy, nie tylko dlatego, że skupia
się na typowej zagadce kryminalnej, ale też dlatego, że jest zwyczajnie
bardziej kameralny - bo tu przyglądamy się rodzinie, przyjaciołom i miasteczku,
nie podróżujemy przez kraje i kultury, jak to miało miejsce w “Wybrzeżu szpiegów.
Intryga spleciona jest doskonale, napięcie idealnie dawkowane, a język w jakim cała
powieść pisana, jest bardzo niewymuszony, swobodny, dzięki czemu całościowo
książka jest naprawdę wyśmienitą lekturą. To w tym tomie pokochałam całym
sercem Klub Martini i Jo Thibodeau i już nie mogę się doczekać, kiedy ukaże się
tom trzeci tej serii! Polecam wszystkim, którzy lubią kameralne, kryminalne i
dość spokojne historie.
“Oto, co się działo z kimś, kto spędzał zbyt dużo czasu z członkami Klubu Martini: demoralizowały go ich podejrzane nawyki i przedni alkohol.”
Moja ocena: 8/10
PS. Tomy serii można czytać niezależnie od
siebie.
Recenzja powstała w ramach współpracy
patronackiej z Wydawnictwem Albatros.
Oprawa miękka:
Oprawa twarda (zgodna z serią Anatomia zbrodni):
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz