marca 23, 2025

Kilka pytań do... Alasdaira Beckett-Kinga, autora serii Montgomery Bonbon

Czy kryminały to na pewno odpowiedni gatunek dla dzieci i czym tak naprawdę różni się pisanie dla nich książek od komediowych występów na scenie, skąd się wzięła wyspa Cud, czy dorośli również  powinni sięgnąć serię z Bonbonem, co z kolejnymi tomami i co autor aktualni pichci w swojej własnej kuchni?

Zapraszam na rozmowę z Alasdairem Beckett-Kingiem!

fot. Edward Moore
Alasdair Beckett-King notka biograficzna:
jest wielokrotnie nagradzanym komikiem i pisarzem. Ze swoimi głośnymi stand-upami, wychwalanymi przez krytyków, występował na Festiwalu Fringe w Edynburgu, w radiu BBC oraz w telewizji, jest też współautorem wielokrotnie nagradzanej gry wideo, a jego dostępne w sieci skecze bawią i irytują ludzi na całym świecie. Pierwsza powieść Alasdaira o Montgomerym Bonbonie "Morderstwo w muzeum" została Książką Miesiąca w glosowaniu niezależnych księgarni w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. 


Kryminał na talerzu: Jak to się stało, że znany komik wziął się za tworzenie serii książek dla dzieci?

Alasdair Beckett-King: To już niemalże banał, że każdy komik uważa, że napisanie książki dla dzieci będzie naprawdę łatwe. Ale muszę przyznać – ja nigdy tak nie myślałem! Pierwszą książkę z serii o Montgomerym Bonbonie napisałem w czasie lockdownu, gdy nie było pewności, kiedy znów będzie można występować na scenie. Było to ekscytujące, ale jednocześnie onieśmielające doświadczenie. Jako komik natychmiast otrzymuję reakcję publiczności, która prowadzi mnie przez występ. Natomiast jako pisarz muszę zaufać sobie i stworzyć coś, co sam chciałbym przeczytać. To wymaga sporej pewności siebie!


W swojej serii z detektywem Montgomery Bonbonem wprowadzasz młodszego czytelnika w świat… zbrodni. Ale czy nie powinniśmy trzymać dzieci jak najdalej od takich tematów?

Dzieci uwielbiają zbrodnie! Fascynują je przestępstwa, złoczyńcy, a ich wyobraźnia potrafi podsuwać naprawdę makabryczne sposoby na pozbycie się wrogów. Może nam się to nie podobać, ale dzieci reagują na mroczny i bezczelny humor. Sam byłem taki w dzieciństwie! Jednak kryminały, a dokładniej powieści detektywistyczne, to w gruncie rzeczy bardzo spokojny i uporządkowany gatunek. Moja młoda detektywka, Bonnie Montgomery (alias Montgomery Bonbon), ma u boku lojalnego dziadka Banksa, który zawsze czuwa nad jej bezpieczeństwem. 


Dorosły czytelnik od razu zauważy, że w każdym tomie z Bonbonem roi się od nawiązań do klasyki gatunku, do Agathy Christie. Rozumiem, że to celowy zabieg?

Jestem wielkim fanem kryminałów złotej ery, zwłaszcza tych, które opierają się na pozornie nierozwiązywalnych zagadkach, takich jak „zamknięty pokój”. Moje książki są hołdem dla Agathy Christie, Christianny Brand, Johna Dicksona Carra i wielu innych mistrzów gatunku. Piszę zarówno dla dzieci, które być może nigdy wcześniej nie czytały kryminałów, jak i dla dorosłych, którzy znają wszystkie klasyczne triki. Staram się zaskoczyć i rozbawić jednych i drugich, dając im szansę na samodzielne rozwiązanie zagadek.


A czy dorośli w ogóle powinni sięgać po Twoje książki?

Oczywiście! Uważam, że wszyscy dorośli powinni przeczytać moje książki, a potem kupić dodatkowe egzemplarze dla swoich przyjaciół (śmiech).


Swoją główną bohaterką uczyniłeś 10-letnią dziewczynkę Bonnie, która w momencie, gdy pojawia się przestępstwo wymagające śledztwa, przykleja wąsy, ubiera płaszcz i w ten sposób przemienia się w znanego na cały kraj detektywa Montgomery’ego Bonbona niewyjaśnionego pochodzenia. I tak w sumie jest, bo czytelnicy ciągle nie wiedzą, skąd wziął się ten Bonbon. Poznamy kiedyś historię jego powstania? Kiedy Bonnie wymyślała Bonbona?

Te pytanie nasuwa mi na myśl Marty'ego McFlya i Doca Browna z „Powrotu do przyszłości”. Jak właściwie zostali przyjaciółmi? Nastolatek i ekscentryczny wynalazca? Jak do tego doszło? To mało prawdopodobne, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Ważne jest, że tworzą świetny duet. Podobnie jest z Bonnie i jej dziadkiem Banksem!


W tomie drugim „Śmierć w latarni morskiej”, który właśnie pojawił się na polskim rynku, Bonnie z dziadkiem wybierają się na małe wakacje nad morze, na Wyspę Cud. Czy ma ona swój pierwowzór w rzeczywistości? Oczywiście jako miejsce pod względem krajobrazu, nie zasad na niej panujących. 

Niedaleko mojego rodzinnego miasta w północnej Anglii znajduje się wyspa Lindisfarne (znana również jako Holy Island). Nie przypomina ona Wyspy Cud pod względem wyglądu czy panujących zasad, ale jest połączona z lądem groblą, którą zalewa przypływ. Izolacja wyspy wydała mi się idealnym motywem do stworzenia pełnej napięcia historii.


Wspominam o zasadach, gdyż na Wyspie panuje zakaz, którego każdy mieszkaniec i przyjezdny musi się trzymać – na Wyspę Cud nie można wwozić cebuli. A z tego powodu tak naprawdę jej w historii pełno. Czy to Twój sposób na przekonanie dzieciaków do tego specjału?

Mógłbym powiedzieć, że chodziło o grę słów, której nie da się przetłumaczyć (onion ring vs smuggling ring), ale prawda jest taka, że po prostu uznałem ten pomysł za zabawny! Chciałbym móc powiedzieć, że finansuje mnie lobby cebulowe, ale niestety tak nie jest. Jeśli jacyś bogaci magnaci cebulowi chcą się ze mną skontaktować, zapraszam! (śmiech)


Czy to właśnie cebula była tą pierwszą myślą, z której powstał ten tom, czy może pierwszą inspiracją było coś innego?

Wszystko zaczęło się od wizji osoby spadającej z latarni morskiej podczas burzy. Pomyślałem, że to dramatyczna, gotycka scena, na której można zbudować całą historię.


Na Wyspie Cud Bonnie spotyka plejadę barwnych postaci, zarówno dobrych, jak i tych o nieco bardziej niecnych zamiarach. Który bohater tego tomu zdobył Twoją największą sympatię?

Bardzo lubię mordercę. Był fascynującą postacią do stworzenia, ale nie mogę zdradzić szczegółów, by nie zepsuć zakończenia. Na Wyspie Cud obowiązują dziwne zasady, a ja zawsze mam słabość do tych, którzy je łamią.


A czego Bonnie uczy się podczas tej przygody?

Bonnie nie rozwiąże tej zagadki bez zaufania swojej przyjaciółce, Danie Hornville – jedynej osobie poza dziadkiem Banksem, która odkryła, że Montgomery Bonbon i Bonnie Montgomery to ta sama osoba. Bonnie zawsze odkrywała tajemnice innych, ale nigdy nie dzieliła się własnymi. To dla niej duże wyzwanie.


Z pewnością dobrze się bawisz wymyślając jej przygody? Jak długo zajmuje Ci praca nad jednym tomem serii?

Pomysły przychodzą łatwo, ale pisanie to zupełnie inna sprawa! Piszę bardzo powoli i zawsze boję się, że cała historia się rozsypie. Pierwszy szkic zajmuje mi dwa-trzy miesiące i zawsze jest pełen błędów oraz fabularnych dziur, przez które można by przejechać autobusem. Potem następują poprawki i ilustracje Claire Powell, które niczym magiczny pył nadają całości ostateczny szlif.


A co lubisz sam najbardziej lubisz w tej serii?

Uwielbiam dostawiać wiadomości donoszące o tym, że rodzice i dzieci czytają moje książki razem, rozwiązując zagadki i dobrze się bawiąc. Bo właśnie takie książki chciałem pisać!


Seria z Bonbonem to jednak nie tylko Twój tekst, ale i przepiękne ilustracje Claire Powell (o czym już wspomniałeś). Możesz nam opowiedzieć jak wygląda Wasza współpraca, czy Claire konsultuje z Tobą np. wygląd postaci?

Claire to bardzo utalentowana ilustratorka, która ma irytującą zdolność do robienia wszystkiego dobrze za pierwszym razem! (śmiech). Kiedy wysyła mi szkice postaci do nowej książki, zawsze są one świetne, zabawne i dokładnie w sam raz przesadzone. Kiedy jednak zdarza mi się prosić o malutkie poprawki, to Claire świetnie się do nich dopasowuje. Ale czasami tak bardzo podoba mi się to, co stworzyła, że zmieniam tekst, by do tego pasował.


Na rynku anglojęzycznym dostępne są już trzy tomy serii i podejrzewam, że na tym się nie zatrzymasz. Masz już jakieś sprecyzowane plany na dalsze tomy – ile ich będzie, a może pomysły na fabułę?

Czwarta książka Bonbon o nazwie Sabotage at Sea (na pol. Sabotaż na morzu) wkrótce trafi do czytelników anglojęzycznych, a ja obecnie pracuję nad piątą książką z serii. O której nie powinien w ogóle mówić, a pisać ją właśnie w tym momencie! 


W jaki sposób chciałbyś zachęcić polskiego czytelnika do sięgnięcia po Twoje książki?

To, co uwielbiam w historiach kryminalnych, to fakt, że można się doskonale bawić podczas ich lektury. Możesz sam oceniać i typować podejrzanych, jak i próbować rozwiązać całą zagadkę, zanim zrobi to powieściowy detektyw. Jeśli się uda – to świetnie! Czujesz się wtedy super-mądry. Ale sam równie mocno lubię, gdy zagadka zaskakuje mnie sprytnym zwrotem akcji. Mam nadzieję, że polscy czytelnicy Bonbona podejmą wraz z nim wspólne śledztwo, będą zbierać wskazówki i – miejmy nadzieję – śmiać się z serwowanych żartów.


A co sam lubisz czytać, jakie książki goszczą w Twojej biblioteczce?

Obecnie czytam książkę Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, która jest fascynującą powieścią kryminalną. Podoba mi się wyjątkowo mocno, gdyż czerpie z twórczości Williama Blake’a, który jest moim ulubionym angielskim poetą. Poza autorami kryminałów, uwielbiam sci-fi i fantasy, takich autorów jak Ursula Le Guin, Mervyn Peake, Susanna Clarke i Iain M. Banks. Uwielbiam również zabawnych autorów, jak Terry Pratchett, i tych bardziej poważnych, jak Dostojewski.


W „Śmierci w latarni morskiej” przewija się temat jedzenia, na moim blogu także, zatem na koniec powiedz nam co najbardziej lubisz jeść, jakie jest Twoje ulubione danie?

Ostatnio eksperymentuję z wegańskimi pierogami. Nie wiem, czy to zjedna mi polskich czytelników, czy ich zirytuje, ale robię postępy! Ciasto wychodzi mi coraz lepiej, już nie rozpada się na patelni, jednak nie jestem pewny, jak bardzo odbiegają już od oryginalnego przepisu! (śmiech)



Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów na scenie – i tej literackiej, i komediowej 😊


Tekst przetłumaczony przez Kryminał na talerzu z pomocą AI.

We współpracy patronackiej z Wydawnictwem Kropka.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz