Autor: Linus
Geschke
Tytuł: Współlokator
Tłumaczenie: Danuta Fryzowska
Data premiery: 12.02.2025
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 344
Gatunek: thriller
psychologiczny / kryminał
“Współlokator” to pierwsza książka Linusa
Geschkego, która ukazała się w Polsce, a równocześnie pierwsza jego powieść,
która tworzy osobną, jednotomową, zamkniętą historię. Autor na niemieckim rynku
debiutował w roku 2014 pierwszym tomem kryminałów o Janie Römerze, który na ten
moment rozwinął się do czterech cześci i doczekał się swojej ekranizacji w
niemieckiej telewizji. Dorobek literacki autora jednak na tym się nie kończy -
stworzył jeszcze dwie inne serie kryminalne oraz drugi osobny thriller, który
na rynku rodzimym autora miał premierę w minionym roku.
Poza tworzeniem powieści, Linus Geschke jest
dziennikarzem, pracował dla znanych niemieckich magazynów, a za swoje reportaże
zdobył kilka nagród dziennikarskich.
Historia “Współlokatora” rozpoczyna się w
momencie aresztowana pary trzydziestokilkulatków: Sarah i Marca. W ich
apartamencie tego poranka sprzątaczka odkryła kuchnię skąpaną we krwi, nic więc
dziwnego, że od razu powiadomiła policję. Po szybkiej inspekcji okazuje się, że
mieszkanie było zamieszkiwane przez trzy osoby: parę Sarah i Marca oraz
przyjaciela mężczyzny Henninga, ale kiedy pierwsza dwójka zostaje szybko
zlokalizowana, z Henningiem nie ma ciągle kontaktu. Policjanci zakładają więc,
że to on jest ofiarą, a pierwsze dowody jasno wskazują, że mieszkająca z nim
para mogła mieć coś z tym wspólnego… Oboje zgodnie upierają się, że noc
spędzili razem w hotelu, ale czy to nie podejrzane, że akurat, kiedy nocowali
poza domem, ktoś brutalne zamordował ich współlokatora? Pora zacząć
przesłuchania, odkryć historię tej trójki… Tylko co, kiedy podejrzani
przedstawiają dwie różne jej wersje?
“Z czasem stworzyłeś własną prawdę. Ja też mam swoją, a najgroźniejsze kłamstwa to i tak te, które sami sobie opowiadamy.”
Książka rozpisana jest na pięć rozdziałów
poprzedzonych krótką notką, którą autor rzuca czytelnikowi wyzwanie rozwiązania
zagadki przed jej finałem - zabieg w sumie prosty, ale nad wyraz skuteczny,
gdyż od razu sprawia, że czytelnik inaczej, bardziej uważnie do lektury
podchodzi. Każdy z rozdziałów otwiera krótki fragment piosenki pochodzącej z
twórczości Voltaire i dzielony jest na krótkie, kilkustronicowe fragmenty
pisane z trzech różnych, naprzemiennych perspektyw: Sarah, Marca i policji.
Sarah i Marc opowiadają swoją historię w narracji pierwszoosobowej, fragmenty
opisujące to, co dzieje się w śledztwie, to narracja trzecioosobowa czasu
przeszłego. U Sarah i Marca czas jest płynny - siedząc w areszcie opowiadają
głównie o tym, co wydarzyło się wcześniej, a więc operują zarówno czasem
teraźniejszym, jak i przeszłym. Styl powieści jest uważny, spokojny, skupiony
na wewnętrznych przemyśleniach i wspomnieniach postaci. Oczywiście nie brak i
dialogów, szczególnie bogate są w nie fragmenty opisujące działania policji.
Również językowo książka jest wyważona, dosadniejsze słownictwo można zliczyć
na palcach jednej ręki, warto też podkreślić obecność feminatywów. Całość czyta
się naprawdę dobrze.
“Śmieszna sprawa z tą miłością, myślę. Nie da się za nią nic kupić ani nie leczy chorób, a mimo to wielokrotnie obalano przez nią królów i wszczynano wojny. Miłość potrafi zmienić ludzi w żałosne stworzenia (...).”
Dużym plusem tej powieści jest jej klimat,
nastrój, który wprowadza - to aura tajemnicy, niedomówień i nieufności, bo my
jako czytelnicy, ostrzeżeni wcześniej przez autora, nie ufamy jej narratorom. Z
początku odpowiada za to właśnie ten wstęp, później już same wypowiedzi
narratorów ciekawość i podejrzenia podsycają. Intryga nie jest oparta na
zaskakujących, dynamicznych, pojawiających się co chwilę twistach, a wręcz
odwrotnie - odkrywana jest przed nami powoli, opatrzona emocjami postaci i ich
odczuciami związanymi z opisywanymi wydarzeniami. Tylko czy przedstawiają nam
faktycznie to, co się wydarzyło, czy raczej to, w co chcą byśmy wierzyli? Z
biegiem lektury pojawiają się okruchy informacji pozwalające budować swoje
hipotezy, choć myślę, że autor we wstępie nie przestrzegał na wyrost - w mojej
ocenie finalny twist jest faktycznie zaskakujący! A co najważniejsze, logiczny,
więc w teorii faktycznie możliwy do samodzielnego odgadnięcia… Tylko czy komuś
się to uda?
“Ci, których kochamy, to zwykle też ci, którzy mogą nas najbardziej zranić, bo tylko ich wpuściliśmy do swojego serca.”
Jest to historia znajomości trójki osób: Sarah,
Marca i Henninga. Wszyscy są po trzydziestce, od jakiegoś czasu mieszkali
wspólnie, ale i bardzo wygodnie w jednym dużym apartamencie. Pozornie? Sytuacja
bezkonfliktowa, nikt nikomu w drogę na wchodził. Marc i Henning to przyjaciele
od lat dziecięcych, Sarah pojawiła się w ich życiu trzy lata temu. Z początku
poznajemy historię związku Sarah i Marca, powoli odkrywamy też coraz dokładniej
niuanse przyjaźni Marca z Henningiem, którzy wydają się bardzo od siebie różni,
a jednak przyjaźnią się tyle lat. Każdy z tej trójki przedstawia inny typ
człowieka - Sarah to kobieta, która chce być lubiana przez wszystkich, Marc tak
naprawdę nikim się nie przejmuje - nikim prócz Sarah, która jest jego oczkiem w
głowie. Henning to z kolei mocno rozrywkowy, imprezowy typ człowieka, którego
praktycznie nigdy nie ma w domu. Potencjalnie więc mógł się wplątać w
cokolwiek, co poskutkowałoby jego śmiercią, ale skoro autor zapowiedział, że
sami będziemy mogli rozwiązać zagadkę, to jednak grono podejrzanych jest
wąskie… Sarah i Marc to kreacje postaci, które poznajemy od wewnątrz, są
niesamowicie dobrze zbudowane, przemyślane. Autorowi doskonale udało się
zachować tajemnicę, poczucie niepewności - przez cały czas te kreacje sugerują
nam, że coś wiedzą, a przynajmniej muszą mieć coś ważnego w pamięci, tylko
co?
“Muszę dokonać sekcji naszego życia - rozkroić je jak zwłoki i szukać tak długo, aż znajdę przyczynę śmierci.”
Henning to postać, którą poznajemy oczami
innych, więc i wokół niego, w inny sposób, ale jednak, osnuta jest mgła
tajemnicy.
Poza tą trójką jest jeszcze zajmująca się
sprawą policja - przede wszystkim nadkomisarka Bianca Rakow, która dopiero co
została przeniesiona i awansowana w lokalnym komisariacie. Bianca też ma osobę,
z którą się ściera - to Höger, który miał awansować zamiast niej. Autor i
pomiędzy tą dwójką stworzył fajną dynamikę, choć oczywiście ze względu na trzecioosobową
narrację wiemy o nich dużo mniej, niż o zamieszanych w sprawę lokatorach. Jasne
jest jednak to, że Bianca to postać inteligentna i spostrzegawcza, która
pochopnie nie ocenia, a uważnie przygląda się zebranym dowodom.
“(...) osądzam czyn, nie sprawcę.”
Poza dobrym dreszczykiem emocji autor funduje
czytelnikom też sporo zagadnień do przemyślenia. Jak często zdarza nam się
okłamywać samych siebie? Czy są w naszym życiu osoby, dla których bylibyśmy się
w stanie poświęcić? Czy jednak człowiek to osoba na tyle egoistyczna, że jednak
zawsze, nawet nieświadomie, samego siebie będzie stawiał na pierwszym miejscu?
Zastanawiamy się też nad tym jak często zdarza się nam przymykać oko na
grzeszki innych, nie reagować, byle to sobie samemu zapewnić spokój, albo nie
przysporzyć sobie samemu kłopotów. Bardzo ciekawe zagadnienia, w których
granica pomiędzy tym co dobre, a co nie, wydaje się lekko rozmazana…
“(...) zła nie da się całkiem pokonać, bo stanowi ono nieodłączną część ludzkiej natury. Może być mniej lub bardziej widoczne i przejawiać się w najróżniejszy sposób, ale to nie zmienia faktu, że jest w każdym z nas; tak jak dokładnie takie same narządy obecne w każdym ludzkim ciele.”
Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się to, co
Linus Geschke we “Współlokatorze” zrobił. To mocno kameralna historia
znajomości pary z przyjacielem na dokładkę, która, co jest jasne od początku,
zakończyła się tragicznie. Pytanie brzmi czy pozostała dwójka miała w tym
tragizmie swój udział. Autor bardzo sprawnie wchodzi w głowy obydwu narratorów,
sprytnie meandruje pomiędzy gatunkiem thrillera psychologicznego i kryminału -
bo przecież przebieg śledztwa też odgrywa ważną rolę w tej opowieści. Intryga,
mimo iż prowadzona tempem bardzo spokojnym, jest zbudowana umiejętnie, tak, że
ciekawość czytelnika, niepewność zdarzeń cały czas zostaje utrzymana, a finalny
twist przekonuje, że mimo starań, czytelnik nigdy nie wpadłby na rozwiązanie
tej zagadki samodzielnie. Czy wpadłby? Musicie to sprawdzić sami, a ja mogę
sobie tylko życzyć, by kolejny thriller autora, był tak dobry jak ten - już
czekam na polskie tłumaczenie!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Marginesy.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz