Autor: Naomi
Alderman
Tytuł: Przyszłość
Tłumaczenie: Małgorzata Glasenapp
Data premiery: 22.01.2025
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 416
Gatunek: thriller
futurystyczny / dystopia
“Przyszłość” to trzecia powieść Naomi
Alderman, jaka ukazała się w Polsce. Już w roku jej debiutu, w 2006 roku polski
czytelnik mógł się z jej prozą zapoznać, później jednak nastąpiła ponad dekada
przerwy. Wróciliśmy do niej w 2018 roku, gdy nagradzana “Siła” została
przetłumaczona na język polski. I to właśnie te dwie powieści zostały
zekranizowane - “Siła” w formie serialu, a “Nieposłuszeństwo” w formie filmu z
gwiazdorską obsadą. Warto też wspomnieć, że autorka jest podopieczną Margaret
Atwood, bo przyznam, że w “Przyszłości” da się odnaleźć echa “Opowieści
podręcznej” - zresztą nie tylko, bo serial Czarne Lustro też znajdzie tu swoje
ładne odzwierciedlenie.
Naomi Alderman poza twórczością literacką
mocno interesuje się nowinkami ze świata technologicznego, jest autorką znanych
gier komputerowych jak Perplex City czy Zombies, run!
Niedaleka przyszłość. Działalność internetowa
została zmonopolizowana przez trzy wielkie firmy, z których jedna utrzymuje
prowadzenie, a pozostałe dwie nieustannie depczą jej po piętach. Ich dyrektorzy
to osoby nad wyraz majętne, które mają nieograniczone możliwości. Na tyle, że
nie tylko są w stanie stworzyć technologię zmieniającą pogodę, ale i dowiedzieć
się o końcu świata przed całą resztą ludzkości… I właśnie teraz otrzymali takie
powiadomienie.
Kilka miesięcy wcześniej na jednym z wydarzeń
branżowych poznały się: asystentka dyrektora prowadzącej firmy – Martha - i
internetowa ekspertka od przetrwania Lai Zhen. Co je łączy? Temat przetrwania,
bo, że Martha jako dziecko wychowała się w sekcie propagującej powrót do
korzeni, do życia w zgodzie z naturą. To całkiem nieźle ją na to przygotowało,
ale czy aż tak, by mogła sobie poradzić w momencie końca świata?
Książka rozpisana jest na sześć tytułowanych
części i coś na kształt epilogu, który właśnie odpowiada za moje skojarzenie z
książką Atwood. Każda z części jest tytułowana, każdą otwiera kilkustronicowy
fragment wpisów z portalu przetrwaniowego Sądny Dzień, który jest miejscem
dyskusji na temat religii sekty, w której żyła Martha - enochitów. Później
tekst rozpisany jest na numerowane i tytułowane krótkie, kilkustronicowe
rozdziały, czasami jest też wyróżniona osoba, która jest punktem centralnym tej
części opowieści. Zdarza się też, że części podzielone są na mniejsze części -
co jest zaznaczone podobnie jak części główne, tylko bez numeracji. Akcja
powieści toczy się teraz, w momencie końca świata i w przeszłości, która do tej
miejsca doprowadziła, czas nie jest w większości wypadków wyróżniony, więc
czytelnik musi zachować skupienie, by się w chronologii nie pogubić. Narracja
prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego najczęściej z perspektywy
jednej z głównych postaci, a tych jest kilka: aktualni dyrektorzy firm i jeden
odsunięty, członkowie ich rodziny, Martha i Zhen. Styl powieści jest przyjemny,
czuć lekkość pióra, we fragmentach kierowanych przez określone osoby, oddaniu
ich myśli czy rozmów często można wyłapać nieco ironicznego humoru zawartego w
spostrzeżeniach na temat zachowań ludzkich czy rzeczywistości. Mimo tematyki
opierającej się w jakimś stopniu na zaawansowanej technologii, autorka nie
zasypuje nas niezrozumiałym słownictwem - wszystko jest jasne dla zwyczajnego,
nawet nieinteresującego się specjalnie takim tematem czytelnika. Czyta się bardzo
przyjemnie, płynnie, szybko, bez przeszkód. Tekst ogólnie jest bardzo urozmaicony,
nieraz pojawiają się fragmenty rozmów czy artykułów internetowych.
“(...) można się starać przygotować na wszystkie ewentualności, ale nikt nie wie, co będzie dalej. Rzeczywistość to zbyt skomplikowany system. Cała ta sztuczna inteligencja, traktujemy ją jak boga, ale ona wcale nie jest prawdziwa. Nie ma sposobu, żeby znać przyszłość.”
Naomi Alderman w swojej książce porusza kilka
bardzo istotnych dla naszej aktualności tematów i robi to w sumie poprzez każdy
element świata przedstawionego. Zaczynamy dużym zaskoczeniem - w końcu
najbogatsi, najbardziej wpływowi ludzi świata dostają informację, że ten się
kończy, my zatem cały czas pozostajemy z zapytaniem: co dalej? I choć
fabularnie ta linia jest dość prosta do przewidzenia, to nie umniejsza ona
tematom, które sobą niesie, jak i zaciekawieniem czytelnika co do tego, co
lektura przed nami odsłoni. I tak pierwszym z ważnych zagadnień, wynikającym
już z samego opisu książki, jest internet, życie jakie wokół niego zbudowaliśmy.
Autorka z bezwzględną szczerością opisuje mechanizmy działania algorytmów,
zbieranie danych użytkowników, to, jak wszystko w sieci napędza odczucia i
podejście negatywne.
“Algorytmy nie mogą wszystkiego. Ale jeśli potrafią nas podzielić, rozzłościć i wzbudzić w nas nienawiść, na pewno potrafią też zrobić coś odwrotnego. Nie ma już ‘neutralności’. Nie da się przywrócić rzeczywistości do stanu ‘sprzed internetu’. Nasze umysły już nauczyły się, jak obcować z algorytmami, i musimy z tym żyć.”
Bardzo brutalnie uświadamia ogrom władzy, jaką
dajemy właścicielom tych firm, jasno obrazuje, jak dysproporcje pomiędzy tymi
najbogatszymi, a zwykłymi ludźmi się rozszerzają. Mimo to w książce znalazło
się też miejsce nie tylko na brutalne przedstawienie internetowej
rzeczywistości, ale i ciekawe pomysły, jak tę władzę ukierunkować inaczej, by
mogło wyniknąć z niej coś dobrego.
“‘Cokolwiek mi uczyniono, mogę uczynić innym ludziom; cokolwiek inni uczynili, może być im uczynione’. Tak dzisiaj wygląda internet.”
Drugim tematem jest zmieniający się klimat i
to, co to znaczy dla człowieka. W końcu historię zaczynamy od końca świata!
Końca świata ludzi, którzy nieustannie niszczą planetę, nie patrzą w
przyszłość, a myślą tylko o tym, by im samym żyło się dobrze. Autorka podkreśla,
że moment na działanie, by do tego powieściowego końca świata nie doszło, jest
teraz, teraz trzeba zmienić przyzwyczajenia, by nasi potomkowie ciągle mieli
szansę na tym świecie się pojawić, by gatunek ludzki mimo wszystko przetrwał i
żył tak, by swojej planety już tak mocno nie krzywdzić.
“- Mój przyjaciel też tak uważa. Że tylko ludzie od nowych technologii mogą coś zdziałać, bo są przyzwyczajeni do wprowadzania szybkich zmian.- Słusznie, bo musimy się spieszyć. Wiesz, katastrofa klimatyczna, degradacja środowiska… To kiedyś się unormuje. Ale może potrwać setki lat (...)”
Ciekawym wątkiem jest również religia. Mamy
historię sekty enochitów, mamy wiele ciekawych rozmów na portalu, które
interpretują historię opowiedzianą w Biblii na nowo, przekładają sporą część
Księgi Rodzaju na język mocno współczesny. To stąd królik i lis na okładce, a
przypowieść o nich świetnie wpisuje się w spojrzenie na cały gatunek ludzkości.
Brzmi enigmatycznie? I dobrze, bo nie chcę jasno wykładać tego wątku w recenzji
- to coś, co warto przemyśleć sobie samodzielnie.
“Jesteśmy tylko jednym gównianym gatunkiem, a gatunku powstają i giną. tak to jest. Nie będzie ostatecznego przesłuchania ani sądu, nie przyjdzie żaden zbawiciel, nikt nie zjawi się na koniec i nie powie, ile punktów zdobyliśmy i jaka będzie nagroda. Nikt nie będzie pamiętał o ludziach albo o USA czy San Francisco (...).”
Czwarty, ostatni punkt tematów w książce
zawartych. To człowiek, jego wrażliwość, jego emocje - zarówno te dobre, jak i
te złe. Autorka jest bystrą, uważna obserwatorką ludzkich zachowań, potrafi
uchwycić naszą naturę i obnażyć jej negatywne cechy. Pokazuje co robi władza,
chciwość i ciągłe pragnienie więcej, jak działa ludzka psychika pod tym kątem.
Przypomina też o prostocie życia, o tym, że czasami mniej, faktycznie znaczy
więcej. Warto starać się być najlepszą wersją siebie, być otwartym na innych,
zamiast skupiać się tylko na tym, co najgorsze.
“On nie ufał ludziom i nie lubił zbyt wielu, więc miał sporo niewykorzystanej lojalności i życzliwości dla tych, na których mu zależało.”
Myślę, że zarówno sama fabuła, jak i kreacje
postaci są po to, by te cztery zagadnienia unaocznić, choć oczywiście i sama
warstwa fabularna jest ciekawa, to przecież ona sprawia, że od historii jest
się trudno oderwać. Te przeskoki w czasie, poznawania losów postaci, ich
relacji i przeżyć nawet i z dzieciństwa, sprawia, że historia jest ciekawa,
pełna, zagadkowa, póki nie dotrzemy do jej końca. Autorka dobrze buduje
napięcie - nie jest może one tak mocno wyczuwalne, jak w typowych thrillerach,
ale jest, cały czas gdzieś z tyłu głowy kręcą się te pytania o los postaci i o
co chodzi z tym końcem świata…
“Ty i ja przyczyniliśmy się do zmiany na świecie. Wielkiej fali informacji, jakiej przedtem nie było. Tylko wynalezienie druku przez Gutenberga może się jej równać, a po nim nastąpiło czterysta lat krwawej wojny. Nagle ludzie mieli w zasięgu o wiele więcej wiadomości niż kiedykolwiek wcześniej. Nie znali metod radzenia sobie z nimi, nie wiedzieli, jak odróżniać prawdę od kłamstw. Byli oszołomieni. Teraz jesteśmy w podobnym momencie. Tylko, że ludzkość nie ma już czasu na czterysta lat krwawych wojen. Jest masa pilnych problemów do rozwiązania.”
Myślę, że Naomi Alderman stworzyła świetną
powieść na miarę naszych czasów, w której pod płaszczykiem historii opartej na
szkielecie thrillera, skrywa główne tematy, które powinny teraz nasze
społeczeństwo zaprzątać. Dzięki temu pokazuje nam czego faktycznie wkrótce
możemy doświadczyć i jak niewiele tak naprawdę trzeba, by do tego nie dopuścić.
Równocześnie przypomina o tym, jak kruchy i młody jest gatunek ludzki, a życie,
jakie teraz znamy, to nawet nie mgnienie oka w historii całego świata. Książka
daje perspektywę, przypomina o kierunku, jakiego zarówno sami, każda jednostka,
jak i całe społeczeństwo w dobie internetu i zmian klimatycznych powinniśmy się
trzymać. Bardzo dobra pozycja!
“Przyszłość nadejdzie tak czy siak, mimo naszych przewidywań. Chociaż bardzo się staramy, to my umrzemy, nie świat.”
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Marginesy.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz