stycznia 28, 2025

"Ponury tygrys" Neige Sinno - recenzja przedpremierowa

Autor: Neige Sinno
Tytuł: Ponury tygrys
Tłumaczenie: Katarzyna Marczewska
Data premiery: 29.01.2025
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 288
Gatunek: literatura piękna / powieść autobiograficzna
 
“Ponury tygrys” to pierwsza książka Neige Sinno, która ukazała się w Polsce - na polski została przetłumaczona niecałe dwa lata od jej oryginalnego, francuskiego wydania, w tym czasie zdobyła wiele nagród i wyróżnień literackich, przede wszystkim Premio Strega Europeo, Prix Femina i Prix Goncourt des lycéens. Jej autorka to tłumaczka i literaturoznawczyni, Francuska, która od kilkunastu lat zamieszkuje w Meksyku, gdzie wykłada swoją literacką wiedzę. “Ponury tygrys” to nie jest jej pierwsza książka, ale jednak jest to powieść szczególna, bo autobiograficzna. Bezpretensjonalnie szczera w refleksji o tym, czego Neige Sinno jako dziecko doświadczyła.
 
Neige jako mała dziewczynka żyła w rodzinie patchworkowej - jej rodzice nie żyli razem, ojciec prowadził w odosobnieniu własne gospodarstwo, a matka znalazła nowego partnera. Obydwoje pasjonowali się turystyką górską, zamieszkali więc w małej górskiej miejscowości, gdzie trudnili się w tematyce ich interesującej. Neige, jej siostra, jak i dwójka przyrodniego rodzeństwa spędzili więc dzieciństwo w malutkiej, alpejskiej wiosce, jednak nie miało ono tej baśniowości, jaką widzi się od razu na hasło “mała alpejska wioska”. Wręcz odwrotnie - Neige jako mała, około 7- czy 8-letnia dziewczynka doświadczyła przemocy seksualnej ze strony swojego ojczyma. Przemocy, która eskalowała, która trwała przez lata, o której nikomu nie mówiła i o której nikt nie wiedział. Do czasu aż jako już osoba pełnoletnia opuściła dom, a po upływie kolejnych kilku lat złożyła zawiadomienie do prokuratury o przestępstwie… Mimo tego, że jej ojczym odbył karę więzienia, to Neige nie czuje, by jego czyn, a raczej to, jak jego działania wpłynęły na nią, zostało zrozumiane. Zatem sięga i ucieka się do tego, co zna najlepiej - do literatury, dzięki której może obraz osoby, której dzieciństwo było prawdziwym piekłem, zostanie przez społeczność w końcu lepiej zrozumiany.
“Jak się ma siedem lat tortur zadawanych dziecku do siedmiu lat spędzonych w zakładzie finansowanym przez podatników - we względnym niedostatku, we względnej samotności, w niesławie, zgoda, ale mimo wszystko co się tutaj uznaje za kryterium równoważności? I czy rzeczywiście chodzi nam o równoważność?”
Książka rozpisana jest na dwie części: Portrety i Duchy. Każda z nich złożona jest z kilkunastu krótkich tytułowanych rozdziałów, nieraz zawierających cytaty z literatury, skan listów i wycinki z gazet - wszystko to zawarte jest w bibliografii znajdującej się na samym końcu książki. W części pierwszej narratorka, która daje odczuć, że ona i autorka to jedno, przybliża czytelnikowi swoją historię, druga jest przede wszystkim refleksją na temat postrzegania ofiar i ich gwałcicieli przez współczesny świat. Książka pisana jest w pierwszej osobie w formie przypominającej pamiętnik, jest więc w niej miejsce na wspomnienia, na przytaczanie historii, refleksji i odwołania do literatury. Stylistycznie tekst jest prosty, pozornie nieuporządkowany, czytelnik ma wrażenie, jakby podążał za swobodnie toczącymi się myślami narratorki. Czuć w nim przede wszystkim szczerość i brak tematów tabu - narratorka nie boi się używać bezpośrednich słów, kiedy pisze o swoich przeżyciach z dzieciństwa, choć nie jest to zabieg, który ma na celu czytelnikiem wstrząsnąć - ona po prostu mówi, jak jest, mówi, jak było, bez ozdobników, bez upiększeń, totalnie i bez wątpliwości najbardziej szczerze jak tylko się da. Z początku zatem zderzenie określenia książki jako literatury pięknej a takiej formy prozy wydaje się nieco dziwne - sama musiałam trochę poczekać aż wpadłam w rytm narracji, aż “kliknęło”. I poczekać było warto, bo czegoś takiego, co dała mi ta lektura, nie dała mi żadna inna.
“Ukształtowałam siebie za pośrednictwem fikcji literackiej, a fikcja nie dostarcza odpowiedzi bezpośrednich, są to odpowiedzi nie na temat, oparte na nieistniejących przykładach.”
Bo jest to proza z gatunku tych, o których nie wiadomo, jak pisać. Przy których ma się wrażenie, że cokolwiek by się napisało, to i tak nie odda to esencji książki, tego, co ze sobą niesie. Wiem więc już teraz, że moja próba jej zrecenzowania, jest skazana na porażkę, nie powstrzyma mnie to jednak od starań. Zacznijmy od narratorki. Sama o swoim tekście mówi w formie literatury faktu, pamiętnika, autobiografii. Wystrzega się określenia jej jako spowiedzi, a raczej pojmuje ją jako luźny dziennik refleksji na temat wydarzeń, które mimo iż wydarzyły się kilkadziesiąt lat temu, nadal są w niej w każdym momencie, każdej chwili życia obecne. Jako literaturoznawczyni, dla której fikcja literacka, proza jest źródłem komunikacji, nieraz przywołuje innych autorów poruszających temat wykorzystywania seksualnego dzieci. Opisuje swoje wrażenia, swój ambiwalentny stosunek do takiej literatury. Swoją książkę z kolei próbuje utrzymać jak najbliżej powierzchni zwyczajności, mocno wzbrania się przed tym, by z tak koszmarnych doświadczeń stworzyć coś, czym można by się zachwycić. I przyznaję - jakkolwiek książka zaliczana jest do literatury pięknej, to jej piękno to jej brutalna bezpośredniość, szczerość w oddaniu krzywdy i bólu.
“(...) po raz pierwszy trafiłam do tej mrocznej krainy, zabłąkana, wytężałam wszystkie zmysły, czułam, jak kruche jest moje życie, zagrożone w swoim istnieniu, a zarazem jego wyjątkowość została mi objawiona w całym blasku.”
Sama narratorka nie opisuje nam we wszystkich szczegółach tego, co się z nią w dzieciństwie działo. Nie przemilcza jednak sprawy - wyznaje szczerze jak często, jak łatwo jej własny ojczym nadużywał swojej władzy i krzywdził ją w najgorszy z możliwych sposobów. Jest przy tym bezpośrednia, ale sam opis czynu nie jest tutaj ważny. Tak samo jak postać gwałciciela, który choć ciągle zaprząta głowę narratorki, to jednak nie jest tutaj podmiotem analizy i obserwacji. Bo jest to proza skupiona na ofiarach. Wydaje mi się, że ma na celu zobrazowanie czytelnikowi nie tylko skalę problemu przestępstw seksualnych wobec dzieci, ale również brzemię, z jakim wiąże się życie dalej, życie już po okresie wyrządzonych krzywd. Po okresie nawet i teoretycznego ukarania sprawcy - w końcu gwałciciel Neige został skazany, choć tak naprawdę chyba nigdy jego czyn, okropność tego czynu, nie wybrzmiała w społeczeństwie wystarczająco głośno. Narratorka obrazuje nam siebie, jako kobietę, która choć ma teraz pozornie normalne życie, która żyje w szczęśliwym związku, wychowuje córkę, to jednak nigdy nie pozbyła się obrazów, jakie narzuciło jej dzieciństwo. Dzieciństwo, czyli czas, kiedy kształtuje się osobowość, kiedy człowiek uczy się świata. Dzieciństwo, którego ona, jak i wszystkie dzieci, które doświadczyły przemocy seksualnej, zostały pozbawione. I choć te czasy dawno są już za nią, to nigdy tak naprawdę jej nie opuściły. I to czuć w tej narracji, czuć, jak wszystko kwestionuje, nie ma do niczego pewności. Jest to oczywiście oznaka inteligencji, ale równocześnie i tego, że w czasie, gdy kształtowała się jej tożsamość, nie miała w nikim prawdziwego oparcia, była skazana na siebie i własne milczenie. 
“Drogi Czytelniku, droga Czytelniczko, pokrewna duszo, Siostro, oto czynię wyznanie, które jestem Ci winna, bo nie chcę Cię zwodzić: przyjmuj moje słowa z rozwagą, ponieważ stale przybierają maskę. Nie bierz tego tekstu w całej rozciągłości za spowiedź. Nie istnieje dziennik intymny, nie ma szczerości, tak samo ja nie ma kłamstwa.”
Choć przeżycia narratorki są bazą tej powieści, to jednak sięga ona głębiej - obrazuje nasze kulawe, niechętne do poruszania trudnych tematów społeczeństwo. Społeczeństwo, które ignoruje problem, które o wykorzystywaniu seksualnym dzieci wie, ale ciągle uważa je za coś ekstremalnie rzadkiego. Narratorka pozbawia nas złudzeń, przytacza przerażające statystyki, mówi też o reakcji społeczności na proces jej ojczyma. Krytykuje klapki na oczach społeczeństwa, to, że wolimy umniejszać problemowi, że interesuje nas bardziej sam sprawca, a nie jego ofiara. Przytacza na to ogromną liczbę przykładów, i to zarówno tych, których sama doświadczyła, jak i tych pojawiających się w fikcji literackiej.
“(...) jest to nagminna praktyka, lecz mówi się o niej tak, jakby chodziło o rzecz niezwykle rzadką, potworne wynaturzenie, aberrację.”
Myślę, że na tym analizę “Ponurego tygrysa” zakończę, choć mam świadomość, że to, co tutaj napisałam, nawet w dziesięciu procentach nie oddaje tego, czym ta książka tak naprawdę jest. Jest to doświadczenie brutalne w swojej prostocie przekazu, doświadczenie poruszające i bolesne, bo opowiadające o tym, jak krzywda wyrządzona tym absolutnie bezbronnym, tym, którzy nie mają się nie tylko jak bronić, ale nawet jak o tym mówić, wpływa na całe dalsze życie. Jak reaguje na nią społeczeństwo, sztuka, literatura, bliscy i całkowicie obcy. Jak reaguje świat, a także sama osoba, która krzywdy doznała. Nie wiem jak mogę taką książkę ocenić, bo oceniając czuję się, jakbym oceniała krzywdę, której narratorka i jej podobni doświadczyli. Bez wątpienia jednak jest to proza wyjątkowa, niepowtarzalna, proza niełatwa, ale bez najmniejszych wątpliwości zasługująca na uwagę.
“(...) spychanie tego tematu do sfery prywatności jest jedną z przemocowych strategii, które nie pozwalają na otwartą dyskusję.”
Tym razem, przynajmniej na razie, zostawię ją bez oceny.
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Literackim.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz