stycznia 31, 2025

"Przyszłość" Naomi Alderman

"Przyszłość" Naomi Alderman
Autor: Naomi Alderman
Tytuł: Przyszłość
Tłumaczenie: Małgorzata Glasenapp
Data premiery: 22.01.2025
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 416
Gatunek: thriller futurystyczny / dystopia
 
“Przyszłość” to trzecia powieść Naomi Alderman, jaka ukazała się w Polsce. Już w roku jej debiutu, w 2006 roku polski czytelnik mógł się z jej prozą zapoznać, później jednak nastąpiła ponad dekada przerwy. Wróciliśmy do niej w 2018 roku, gdy nagradzana “Siła” została przetłumaczona na język polski. I to właśnie te dwie powieści zostały zekranizowane - “Siła” w formie serialu, a “Nieposłuszeństwo” w formie filmu z gwiazdorską obsadą. Warto też wspomnieć, że autorka jest podopieczną Margaret Atwood, bo przyznam, że w “Przyszłości” da się odnaleźć echa “Opowieści podręcznej” - zresztą nie tylko, bo serial Czarne Lustro też znajdzie tu swoje ładne odzwierciedlenie.
Naomi Alderman poza twórczością literacką mocno interesuje się nowinkami ze świata technologicznego, jest autorką znanych gier komputerowych jak Perplex City czy Zombies, run!
 
Niedaleka przyszłość. Działalność internetowa została zmonopolizowana przez trzy wielkie firmy, z których jedna utrzymuje prowadzenie, a pozostałe dwie nieustannie depczą jej po piętach. Ich dyrektorzy to osoby nad wyraz majętne, które mają nieograniczone możliwości. Na tyle, że nie tylko są w stanie stworzyć technologię zmieniającą pogodę, ale i dowiedzieć się o końcu świata przed całą resztą ludzkości… I właśnie teraz otrzymali takie powiadomienie.
Kilka miesięcy wcześniej na jednym z wydarzeń branżowych poznały się: asystentka dyrektora prowadzącej firmy – Martha - i internetowa ekspertka od przetrwania Lai Zhen. Co je łączy? Temat przetrwania, bo, że Martha jako dziecko wychowała się w sekcie propagującej powrót do korzeni, do życia w zgodzie z naturą. To całkiem nieźle ją na to przygotowało, ale czy aż tak, by mogła sobie poradzić w momencie końca świata?
 
Książka rozpisana jest na sześć tytułowanych części i coś na kształt epilogu, który właśnie odpowiada za moje skojarzenie z książką Atwood. Każda z części jest tytułowana, każdą otwiera kilkustronicowy fragment wpisów z portalu przetrwaniowego Sądny Dzień, który jest miejscem dyskusji na temat religii sekty, w której żyła Martha - enochitów. Później tekst rozpisany jest na numerowane i tytułowane krótkie, kilkustronicowe rozdziały, czasami jest też wyróżniona osoba, która jest punktem centralnym tej części opowieści. Zdarza się też, że części podzielone są na mniejsze części - co jest zaznaczone podobnie jak części główne, tylko bez numeracji. Akcja powieści toczy się teraz, w momencie końca świata i w przeszłości, która do tej miejsca doprowadziła, czas nie jest w większości wypadków wyróżniony, więc czytelnik musi zachować skupienie, by się w chronologii nie pogubić. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego najczęściej z perspektywy jednej z głównych postaci, a tych jest kilka: aktualni dyrektorzy firm i jeden odsunięty, członkowie ich rodziny, Martha i Zhen. Styl powieści jest przyjemny, czuć lekkość pióra, we fragmentach kierowanych przez określone osoby, oddaniu ich myśli czy rozmów często można wyłapać nieco ironicznego humoru zawartego w spostrzeżeniach na temat zachowań ludzkich czy rzeczywistości. Mimo tematyki opierającej się w jakimś stopniu na zaawansowanej technologii, autorka nie zasypuje nas niezrozumiałym słownictwem - wszystko jest jasne dla zwyczajnego, nawet nieinteresującego się specjalnie takim tematem czytelnika. Czyta się bardzo przyjemnie, płynnie, szybko, bez przeszkód. Tekst ogólnie jest bardzo urozmaicony, nieraz pojawiają się fragmenty rozmów czy artykułów internetowych.
“(...) można się starać przygotować na wszystkie ewentualności, ale nikt nie wie, co będzie dalej. Rzeczywistość to zbyt skomplikowany system. Cała ta sztuczna inteligencja, traktujemy ją jak boga, ale ona wcale nie jest prawdziwa. Nie ma sposobu, żeby znać przyszłość.”
Naomi Alderman w swojej książce porusza kilka bardzo istotnych dla naszej aktualności tematów i robi to w sumie poprzez każdy element świata przedstawionego. Zaczynamy dużym zaskoczeniem - w końcu najbogatsi, najbardziej wpływowi ludzi świata dostają informację, że ten się kończy, my zatem cały czas pozostajemy z zapytaniem: co dalej? I choć fabularnie ta linia jest dość prosta do przewidzenia, to nie umniejsza ona tematom, które sobą niesie, jak i zaciekawieniem czytelnika co do tego, co lektura przed nami odsłoni. I tak pierwszym z ważnych zagadnień, wynikającym już z samego opisu książki, jest internet, życie jakie wokół niego zbudowaliśmy. Autorka z bezwzględną szczerością opisuje mechanizmy działania algorytmów, zbieranie danych użytkowników, to, jak wszystko w sieci napędza odczucia i podejście negatywne.
“Algorytmy nie mogą wszystkiego. Ale jeśli potrafią nas podzielić, rozzłościć i wzbudzić w nas nienawiść, na pewno potrafią też zrobić coś odwrotnego. Nie ma już ‘neutralności’. Nie da się przywrócić rzeczywistości do stanu ‘sprzed internetu’. Nasze umysły już nauczyły się, jak obcować z algorytmami, i musimy z tym żyć.”
Bardzo brutalnie uświadamia ogrom władzy, jaką dajemy właścicielom tych firm, jasno obrazuje, jak dysproporcje pomiędzy tymi najbogatszymi, a zwykłymi ludźmi się rozszerzają. Mimo to w książce znalazło się też miejsce nie tylko na brutalne przedstawienie internetowej rzeczywistości, ale i ciekawe pomysły, jak tę władzę ukierunkować inaczej, by mogło wyniknąć z niej coś dobrego.
“‘Cokolwiek mi uczyniono, mogę uczynić innym ludziom; cokolwiek inni uczynili, może być im uczynione’. Tak dzisiaj wygląda internet.”
Drugim tematem jest zmieniający się klimat i to, co to znaczy dla człowieka. W końcu historię zaczynamy od końca świata! Końca świata ludzi, którzy nieustannie niszczą planetę, nie patrzą w przyszłość, a myślą tylko o tym, by im samym żyło się dobrze. Autorka podkreśla, że moment na działanie, by do tego powieściowego końca świata nie doszło, jest teraz, teraz trzeba zmienić przyzwyczajenia, by nasi potomkowie ciągle mieli szansę na tym świecie się pojawić, by gatunek ludzki mimo wszystko przetrwał i żył tak, by swojej planety już tak mocno nie krzywdzić.
“- Mój przyjaciel też tak uważa. Że tylko ludzie od nowych technologii mogą coś zdziałać, bo są przyzwyczajeni do wprowadzania szybkich zmian.
- Słusznie, bo musimy się spieszyć. Wiesz, katastrofa klimatyczna, degradacja środowiska… To kiedyś się unormuje. Ale może potrwać setki lat (...)”
Ciekawym wątkiem jest również religia. Mamy historię sekty enochitów, mamy wiele ciekawych rozmów na portalu, które interpretują historię opowiedzianą w Biblii na nowo, przekładają sporą część Księgi Rodzaju na język mocno współczesny. To stąd królik i lis na okładce, a przypowieść o nich świetnie wpisuje się w spojrzenie na cały gatunek ludzkości. Brzmi enigmatycznie? I dobrze, bo nie chcę jasno wykładać tego wątku w recenzji - to coś, co warto przemyśleć sobie samodzielnie.
“Jesteśmy tylko jednym gównianym gatunkiem, a gatunku powstają i giną. tak to jest. Nie będzie ostatecznego przesłuchania ani sądu, nie przyjdzie żaden zbawiciel, nikt nie zjawi się na koniec i nie powie, ile punktów zdobyliśmy i jaka będzie nagroda. Nikt nie będzie pamiętał o ludziach albo o USA czy San Francisco (...).”
Czwarty, ostatni punkt tematów w książce zawartych. To człowiek, jego wrażliwość, jego emocje - zarówno te dobre, jak i te złe. Autorka jest bystrą, uważna obserwatorką ludzkich zachowań, potrafi uchwycić naszą naturę i obnażyć jej negatywne cechy. Pokazuje co robi władza, chciwość i ciągłe pragnienie więcej, jak działa ludzka psychika pod tym kątem. Przypomina też o prostocie życia, o tym, że czasami mniej, faktycznie znaczy więcej. Warto starać się być najlepszą wersją siebie, być otwartym na innych, zamiast skupiać się tylko na tym, co najgorsze.
“On nie ufał ludziom i nie lubił zbyt wielu, więc miał sporo niewykorzystanej lojalności i życzliwości dla tych, na których mu zależało.”
Myślę, że zarówno sama fabuła, jak i kreacje postaci są po to, by te cztery zagadnienia unaocznić, choć oczywiście i sama warstwa fabularna jest ciekawa, to przecież ona sprawia, że od historii jest się trudno oderwać. Te przeskoki w czasie, poznawania losów postaci, ich relacji i przeżyć nawet i z dzieciństwa, sprawia, że historia jest ciekawa, pełna, zagadkowa, póki nie dotrzemy do jej końca. Autorka dobrze buduje napięcie - nie jest może one tak mocno wyczuwalne, jak w typowych thrillerach, ale jest, cały czas gdzieś z tyłu głowy kręcą się te pytania o los postaci i o co chodzi z tym końcem świata…
“Ty i ja przyczyniliśmy się do zmiany na świecie. Wielkiej fali informacji, jakiej przedtem nie było. Tylko wynalezienie druku przez Gutenberga może się jej równać, a po nim nastąpiło czterysta lat krwawej wojny. Nagle ludzie mieli w zasięgu o wiele więcej wiadomości niż kiedykolwiek wcześniej. Nie znali metod radzenia sobie z nimi, nie wiedzieli, jak odróżniać prawdę od kłamstw. Byli oszołomieni. Teraz jesteśmy w podobnym momencie. Tylko, że ludzkość nie ma już czasu na czterysta lat krwawych wojen. Jest masa pilnych problemów do rozwiązania.”
Myślę, że Naomi Alderman stworzyła świetną powieść na miarę naszych czasów, w której pod płaszczykiem historii opartej na szkielecie thrillera, skrywa główne tematy, które powinny teraz nasze społeczeństwo zaprzątać. Dzięki temu pokazuje nam czego faktycznie wkrótce możemy doświadczyć i jak niewiele tak naprawdę trzeba, by do tego nie dopuścić. Równocześnie przypomina o tym, jak kruchy i młody jest gatunek ludzki, a życie, jakie teraz znamy, to nawet nie mgnienie oka w historii całego świata. Książka daje perspektywę, przypomina o kierunku, jakiego zarówno sami, każda jednostka, jak i całe społeczeństwo w dobie internetu i zmian klimatycznych powinniśmy się trzymać. Bardzo dobra pozycja!
“Przyszłość nadejdzie tak czy siak, mimo naszych przewidywań. Chociaż bardzo się staramy, to my umrzemy, nie świat.”
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Marginesy.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

stycznia 29, 2025

"Zbrodnia i śmierć z miłości" Renata Kuryłowicz - recenzja premierowa

"Zbrodnia i śmierć z miłości" Renata Kuryłowicz - recenzja premierowa

Autor: Renata Kuryłowicz
Tytuł: Zbrodnia i śmierć z miłości
Data premiery: 29.01.2025
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 288
Gatunek: literatura faktu / true crime
 
“Zbrodnia i śmierć z miłości” to pierwsza książka napisana przez autorkę podcastu Zbrodnie bez cenzury Renatę Kuryłowicz, znaną też jako Renatą z Worka Kości - Worek Kości to jej coctail-bar w Warszawie, który działa już dobrych kilka lat, a w którym łączą się pasje jego właścicielki: są książki, tematy true crime i burleska. W Worku Kości autorka organizuje spotkania z osobami zajmującymi się kryminologią, sama też od pewnego czasu ma swoje wykłady, które cieszą się popularnością. Zatem temat zbrodni, ich szeroka gama, jak i próby dojścia do tego, dlaczego w ogóle do takich zdarzeń dochodzi, są dla niej tak zwanym chlebem powszednim.
Zanim zajęła się prowadzeniem baru i nagrywaniem podcastów, przez dobrych kilka lat pracowała w wydawnictwach, zajmowała się nabywaniem praw do powieści m.in. Stephena Kinga, którego fani na pewno już zauważyli zbieżność tytułu jego książki z nazwą baru autorki - tak, to hołd dla jej ulubionego autora.
 
Umrzeć z miłości - to sformułowanie, które z pewnością jest znane każdemu z nas, jest od zawsze obecne w popkulturze. Niektórzy jednak biorą te słowa za dosłownie…  Są w stanie nie tylko sami umrzeć, ale i pozbawić życia innych w imię szeroko (i źle) pojmowanej miłości. I tak Renata Kuryłowicz przygląda się zbrodniom na przestrzeni lat wyłuskując te popełniane w akcie namiętności. Namiętności, która czasami wcale nie gaśnie wraz ze śmiercią…
 
Książka rozpisana jest na wstęp, dziesięć tytułowanych rozdziałów, z czego ostatni nie jest numerowany, zakończenia i oczywiście bibliografii. Każdy rozdział to inny rodzaj zbrodni, każdy otwiera zbiór informacji o nim ogólnych, po czym przechodzimy do studium przypadków, które składa się najczęściej na kilka (około trzech) przykładowych historii - pojawiają się tu zbrodniarze, których zna cały świat, jak i ci, o których wielu z nas jeszcze nie słyszało. Książka rozpisana jest przejrzyście, zarówno rozdziały, jak i osobne historie są w tekście wyraźnie zaznaczone. Gatunkowo jest to literatura faktu, pewnego typu reportaż, w którym autorce zdarza się zwracać bezpośrednio do swoich czytelników. Język, jakim się posługuje jest prosty i klarowny, mimo czasami naprawdę brutalnych opisów morderstw, autorka nie czerpie z nich przyjemności, a po prostu rzetelnie przedstawia przebieg zdarzeń. Czy ocenia? Raczej nie, raczej szuka w biografiach zbrodniarzy powodów, dla którego zbrodni się dopuścili, choć zdarza też jej się czasem wspomnieć o swoich odczuciach w stosunku do ofiar bądź sprawców. Warto też wspomnieć, że mimo trudnego tematu, w książce czuć lekkość pióra - książkę czyta się przyjemnie, od czasu do czasu można wychwycić trochę czarnego humoru.
“Czy można mieć na kogoś apetyt? Dosłownie i w przenośni?”
Publikacja złożona jest z dziesięciu części, a każda z nich to osobny rodzaj zbrodni, która prowadzi do czyjej śmierci. W końcu miłość i namiętność można pojmować na wiele sposobów, prawda? Mamy tutaj zatem zbrodnie popełniane pod wpływem chwili, mamy też i te skrupulatnie zaplanowane. Są zbrodnie popełniane we dwoje, w pojedynkę w imię “miłości” czy na życzenie drugiej połówki. Są i te naprawdę makabryczne jak nekrofilia czy kanibalizm - te rozdziały są zdecydowanie najbrutalniejsze, choć brutalność wynika po prostu rodzaju zbrodni, nie ze sposobu jej opisywania. Każdy rodzaj spośród tych dziesięciu jest rzeczowo opisany, czuć, że autorka badaniem zbrodni zajmuje się od dawna, podchodzi do nich z tak zwaną chłodną głową.
“Statystyka oczywiście dowodzi, że zabójcami są przede wszystkim mężczyźni, ale to historie morderczyń bywają o wiele bardziej zaskakujące, a ich motywacje znacznie bardziej skomplikowane i niepoddające się łatwej ocenie.”
Opisując każdy rodzaj zbrodni Renata Kuryłowicz traktuje go szeroko - przytacza statystyki, obrazuje problem na przestrzeni lat, na przestrzeni kultury. Nic dziwnego, w końcu nie da się ukryć, jak wiele filmów i seriali o zbrodniach z miłości powstało, ba! najsłynniejsze dzieła romantyzmu przecież poruszają ten temat. Autorka szuka ogólnych stwierdzeń co do osób popełniających dane zbrodnie, opiera się na wiedzy kryminologicznej i psychiatrycznej.
“By zrozumieć choć w minimalnym stopniu, co kierowało sprawcą, za każdym razem, bez wyjątku, sięgam do jego biografii. W niej znajduję odpowiedzi na przynajmniej część z nasuwających się pytań.”
Po analizie ogólniej przychodzi czas na studium przypadku. Jak wspomniałam, najczęściej jest to około trzech przykładów, ze względu na specyfikę książki opisanych raczej krótko - nie zagłębiamy się więc w najdalsze obręby biografii sprawców i ofiar, autorka opisuje to, co jest niezbędne do jasnego opisu i “uzasadnienia” zbrodni. Jej przykłady bazują głównie na XX i XXI wieku, choć są też przypadki, gdy sięgamy nieco dalej w historię. Opisane zbrodnie to najczęściej sprawy zagraniczne, choć i polskie wątki też się pojawiają. Przede wszystkim przykłady pochodzą ze Stanów Zjednoczonych i Anglii, choć nie brakuje zbrodni z innych rejonów świata jak np. Rosji, Szwajcarii, Australii. Niektórzy sprawcy zmarli dawno temu, inni zaledwie kilka lat, a jeszcze inni ciągle siedzą w więzieniu. Bo oczywiście autorka nie opisuje samej zbrodni i ich motywacji, ale także ich konsekwencje.
“To nie pierwsza historia, w której dzieci płacą życiem za urojenia religijne rodziców. Byłoby o wiele lepiej na tym świecie, gdyby zamiast pielęgnować nienawiść do sprawców, skupiono się na tropieniu pierwszych oznak szaleństwa i izolowaniu niebezpiecznych mesjaszy, wybawicieli, wybrańców.”
Warto na koniec wspomnieć też o tym, że autorka dba o komfort czytelnika. Jeśli coś wydaje jej się, że może być niezrozumiałe - tłumaczy. Jeśli jakieś przykłady mogą być za mocno “inspirujące”, szuka innego sposobu, by o danym rodzaju zbrodni opowiedzieć. Zwraca się do czytelnika wielką literą, dba o feminatywy - w tym tekście czuć, że jest on spójny, przemyślany i dopracowany, stworzony z poszanowaniem dla niej odbiorców.
“Wiele osób doświadczyło trudnych sytuacji w dzieciństwie, może nawet traum, liczy się to, jak sobie z nimi poradziły i jakie schematy zachowań utrwaliły się w ich psychice. Zaniedbanie w okresie dziecięcym nie może w pełni usprawiedliwiać czynów, jakie popełnia się w dorosłości.”
Podsumowując, “Zbrodnia i śmierć z miłości” to ciekawa publikacja na rynku literatury true crime. Jest to kompaktowy, rzetelny zbiór różnych historii skupionych wokół jednego tematu - śmierci, która wyniknęła z różnie pojmowanej namiętności poczynając od historii lekko romantycznych aż po te naprawdę makabryczne. Ważne jest jednak to, że autorka zachowuje profesjonalizm, podchodzi do swoich opowieści rzeczowo i z dużą dawką wiedzy teoretycznej, nie gloryfikuje zbrodni, a szuka jej powodów. Nie usprawiedliwia, ale przedstawia konsekwencje. Sięgając po książkę należy pamiętać, że nie jest to analiza jednej zbrodni, a wielu jej rodzajów, zatem studium przypadku to kilka szybkich historii, a nie złożona analiza jednej psychiki. Z takim podejściem lektura z pewnością zadowoli!
 
Moja ocena: 7,5/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Literackim.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

stycznia 29, 2025

Wygraj "Zimne serce"! Konkurs patronacki (rozwiązany)

Wygraj "Zimne serce"! Konkurs patronacki (rozwiązany)
Styczeń roku 2025 pod względem literackim jest naprawdę wybitny! Dzisiaj świętujemy premiery kolejnych zachwycających nowości, jednak nie znaczy to, że przestaliśmy doceniać to, co już na rynku od chwili mamy, prawda? Dzisiaj zatem chciałam uraczyć Wam nowością sprzed dwóch tygodni, nowym tomem serii kryminalnej z detektywką Josię Quinn pt. "Zimne serce" autorstwa Lisy Regan! Jest to tom o tyle wyjątkowy, że to właśnie tym tytułem otworzyliśmy patronaty Kryminału na talerzu roku 2025!

Książkę oczywiście można czytać niezależnie od pozostałych tomów serii, jest to osobna zagadka kryminalna. Która zaczyna się od niepokojącego odkrycia w pensylwańskich lasach - przy wygaszonym ognisku znalezione zostają ciała młodego małżeństwa, które nawet pośmiertnie trzyma się za ręce... O książce więcej znajdziecie w mojej recenzji (klik!), a teraz nawiązując do startu historii...


Co trzeba zrobić, by wziąć udział w konkursie?
Kończymy już styczeń, zaraz luty, a w lutym co? Walentynki! A skoro tytuł książki jest tak wymowny, to szkoda byłoby tematu nie wykorzystać, zatem...
opisz w kilku zdaniach historię walentynkową, która będzie mrozić serce! 
Może być to historia z życia wzięta, a jeśli takiej nie masz, to oczywiście po prostu uruchom wyobraźnię! 


Zgłoszenia możecie zamieszczać w dowolnej formie, ich ciekawiej, zabawniej – tym lepiej!

Konkurs organizuję na moich wszystkich profilach, więc swoje zgłoszenia można zamieszczać tutaj w komentarzu pod postem lub pod konkursowymi postami na FB i IG - zgłosić można się tylko raz!

  1. Konkurs trwa od 29 stycznia do 1 lutego, wyniki ogłoszę w tym poście, na FB i IG do 5 lutego.
  2. Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę trzy, które moim zdaniem będą najciekawsze. Przy ich wyborze pod uwagę będę brała również aktywność uczestników na profilach Kryminału na talerzu.
  3. Wysyłka tylko na terenie Polski.
  4. Udzielając odpowiedzi na pytanie konkursowe uczestnik równocześnie oświadcza, że zapoznał się z regulaminem konkursu zamieszczonym na tej stronie  – klik!

Zachęcam też do polubienia profilu wydawnictwa na IG (klik!) i FB oraz moich własnych (IG klik! FB klik!), a także do dołączenia do obserwatorów mojego bloga. Będzie mi też bardzo miło jeśli na swoich profilach udostępnicie informację o tym konkursie (możecie po prostu podać dalej mój post o konkursie, który zamieściłam na IG i FB) i zaprosicie do zabawy znajomych. 


Serdecznie zachęcam do udziału i życzę wszystkich uczestnikom powodzenia!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

05.02. aktualizacja - wyniki konkursu:
Z przyjemnością czytałam Wasze zgłoszenia - okazuje się, że wokół Kryminału na talerzu zebrane jest spore grono utalentowanych literacko ludzi! Trochę prozy, trochę wierszy, jest w czym wybierać! Pomysłów na pewno też nie brakuje - widzę w zgłoszeniach nawet kilka takich, które można by rozwinąć w pełnoprawny powieściowy kryminał! Ale jak zawsze zgłoszenia to jednak nie wszystko, więc biorąc też pod uwagę aktywność uczestników konkursu na profilach Kryminału na talerzu postanawiam, że dzisiaj nowym tomem z Josie wyróżnione zostają:

Facebook:
1) Lucyna Kmiecik
W taki dzień jak Walentynki
miłość puka niemal do każdej serca skrzynki.
Bo wiedzą to zakochani,
że w miłości ludzie bywają nieobliczalni.
I tak też działo się w tej historii,
w której akcja krew w żyłach mrozi.
Spotkali się całkiem przypadkiem
kiedy spacerowali nad morza brzegiem.
Było co prawdo zimno i mroźnie,
ale co tam...im nie było strasznie.
I tak sobie szli zamyśleni
aż w końcu stuknęli się ramionami.
Zdziwieni i jakby ze snu obudzeni
zostali ni z tego ni z owego strzałą Amora trafieni.
Nie byłoby w tym nic dziwnego,
bo to w końcu obraz spotkania zwyczajnego,
ale oboje byli seryjnymi mordercami
i każde oglądało się już za nowymi ofiarami.
Nie wiadomo czy to przypadek sprawił
czy to ślepy los chybił,
ale tych dwoje się na jednej ścieżce znalazło
i w sobie po śmierć zakochało.
A ich "zimne serca" roztopniały
i miłością ich życie ukoloryzowały,
bo ten nadmorski spacer zmienił wszystko
kiedy znaleźli się obok siebie tak blisko.
No i mordercze instynkty poszły w zapomnienie
a oni znaleźli bezpieczne w swoich ramionach schronienie.

2) Eugenia Jaroszuk
Miłość między Laurą a Tomasz coraz bardziej się rozwijała. Kiedy Tomasz zaprosił dziewczynę do małego, ukrytego w lesie domku, by spędzić tam Walentynki, Laura spodziewała się pierścionka zaręczynowego. Przy uroczystej kolacji Tomasz wyznał jej wyrazy miłości i powiedział, że chciałby mieć jej serce. Laura była zachwycona. Wtedy mężczyzna poprosił ją do drugiego pokoju, a tam zobaczyli zestaw noży rzeźniczych i przygotowany stół do sekcji zwłok. Laura zemdlała. Tak, Tomasz weźmie sobie jej serce...


Instagram:
3) @milosniczka.kavy
 A więc sprawa wygląda tak, że dwoje zakochanych w sobie ludzi ma się spotkać na umówionej kolacji. Jednak dziewczyna nie dociera do restauracji i na dodatek nie ma po niej śladu.
Okazuje się, że została porwana przez zazdrosnego przyjaciela (wspólnego znajomego), zabita i zamurowana w ścianie (ten porywacz to budowlaniec). Po latach chłopak (ten od tej zabitej) kupuje mieszkanie, oczywiście z Zaginioną narzeczoną w ścianie 🤣 postanawia zrobić mały remont no i w Walentynki odnajdują zwłoki dziewczyny 🤭

Gratulacje!
Czekam na Wasze dane adresowe wraz z numerem telefonu dla kuriera.
Wszystkim uczestnikom dziękuję za zgłoszenia i zachęcam do stałej aktywności, komentowania postów na moich profilach, jak i próbowania swoich sił w kolejnych konkursach!

stycznia 28, 2025

"Ponury tygrys" Neige Sinno - recenzja przedpremierowa

"Ponury tygrys" Neige Sinno - recenzja przedpremierowa

Autor: Neige Sinno
Tytuł: Ponury tygrys
Tłumaczenie: Katarzyna Marczewska
Data premiery: 29.01.2025
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 288
Gatunek: literatura piękna / powieść autobiograficzna
 
“Ponury tygrys” to pierwsza książka Neige Sinno, która ukazała się w Polsce - na polski została przetłumaczona niecałe dwa lata od jej oryginalnego, francuskiego wydania, w tym czasie zdobyła wiele nagród i wyróżnień literackich, przede wszystkim Premio Strega Europeo, Prix Femina i Prix Goncourt des lycéens. Jej autorka to tłumaczka i literaturoznawczyni, Francuska, która od kilkunastu lat zamieszkuje w Meksyku, gdzie wykłada swoją literacką wiedzę. “Ponury tygrys” to nie jest jej pierwsza książka, ale jednak jest to powieść szczególna, bo autobiograficzna. Bezpretensjonalnie szczera w refleksji o tym, czego Neige Sinno jako dziecko doświadczyła.
 
Neige jako mała dziewczynka żyła w rodzinie patchworkowej - jej rodzice nie żyli razem, ojciec prowadził w odosobnieniu własne gospodarstwo, a matka znalazła nowego partnera. Obydwoje pasjonowali się turystyką górską, zamieszkali więc w małej górskiej miejscowości, gdzie trudnili się w tematyce ich interesującej. Neige, jej siostra, jak i dwójka przyrodniego rodzeństwa spędzili więc dzieciństwo w malutkiej, alpejskiej wiosce, jednak nie miało ono tej baśniowości, jaką widzi się od razu na hasło “mała alpejska wioska”. Wręcz odwrotnie - Neige jako mała, około 7- czy 8-letnia dziewczynka doświadczyła przemocy seksualnej ze strony swojego ojczyma. Przemocy, która eskalowała, która trwała przez lata, o której nikomu nie mówiła i o której nikt nie wiedział. Do czasu aż jako już osoba pełnoletnia opuściła dom, a po upływie kolejnych kilku lat złożyła zawiadomienie do prokuratury o przestępstwie… Mimo tego, że jej ojczym odbył karę więzienia, to Neige nie czuje, by jego czyn, a raczej to, jak jego działania wpłynęły na nią, zostało zrozumiane. Zatem sięga i ucieka się do tego, co zna najlepiej - do literatury, dzięki której może obraz osoby, której dzieciństwo było prawdziwym piekłem, zostanie przez społeczność w końcu lepiej zrozumiany.
“Jak się ma siedem lat tortur zadawanych dziecku do siedmiu lat spędzonych w zakładzie finansowanym przez podatników - we względnym niedostatku, we względnej samotności, w niesławie, zgoda, ale mimo wszystko co się tutaj uznaje za kryterium równoważności? I czy rzeczywiście chodzi nam o równoważność?”
Książka rozpisana jest na dwie części: Portrety i Duchy. Każda z nich złożona jest z kilkunastu krótkich tytułowanych rozdziałów, nieraz zawierających cytaty z literatury, skan listów i wycinki z gazet - wszystko to zawarte jest w bibliografii znajdującej się na samym końcu książki. W części pierwszej narratorka, która daje odczuć, że ona i autorka to jedno, przybliża czytelnikowi swoją historię, druga jest przede wszystkim refleksją na temat postrzegania ofiar i ich gwałcicieli przez współczesny świat. Książka pisana jest w pierwszej osobie w formie przypominającej pamiętnik, jest więc w niej miejsce na wspomnienia, na przytaczanie historii, refleksji i odwołania do literatury. Stylistycznie tekst jest prosty, pozornie nieuporządkowany, czytelnik ma wrażenie, jakby podążał za swobodnie toczącymi się myślami narratorki. Czuć w nim przede wszystkim szczerość i brak tematów tabu - narratorka nie boi się używać bezpośrednich słów, kiedy pisze o swoich przeżyciach z dzieciństwa, choć nie jest to zabieg, który ma na celu czytelnikiem wstrząsnąć - ona po prostu mówi, jak jest, mówi, jak było, bez ozdobników, bez upiększeń, totalnie i bez wątpliwości najbardziej szczerze jak tylko się da. Z początku zatem zderzenie określenia książki jako literatury pięknej a takiej formy prozy wydaje się nieco dziwne - sama musiałam trochę poczekać aż wpadłam w rytm narracji, aż “kliknęło”. I poczekać było warto, bo czegoś takiego, co dała mi ta lektura, nie dała mi żadna inna.
“Ukształtowałam siebie za pośrednictwem fikcji literackiej, a fikcja nie dostarcza odpowiedzi bezpośrednich, są to odpowiedzi nie na temat, oparte na nieistniejących przykładach.”
Bo jest to proza z gatunku tych, o których nie wiadomo, jak pisać. Przy których ma się wrażenie, że cokolwiek by się napisało, to i tak nie odda to esencji książki, tego, co ze sobą niesie. Wiem więc już teraz, że moja próba jej zrecenzowania, jest skazana na porażkę, nie powstrzyma mnie to jednak od starań. Zacznijmy od narratorki. Sama o swoim tekście mówi w formie literatury faktu, pamiętnika, autobiografii. Wystrzega się określenia jej jako spowiedzi, a raczej pojmuje ją jako luźny dziennik refleksji na temat wydarzeń, które mimo iż wydarzyły się kilkadziesiąt lat temu, nadal są w niej w każdym momencie, każdej chwili życia obecne. Jako literaturoznawczyni, dla której fikcja literacka, proza jest źródłem komunikacji, nieraz przywołuje innych autorów poruszających temat wykorzystywania seksualnego dzieci. Opisuje swoje wrażenia, swój ambiwalentny stosunek do takiej literatury. Swoją książkę z kolei próbuje utrzymać jak najbliżej powierzchni zwyczajności, mocno wzbrania się przed tym, by z tak koszmarnych doświadczeń stworzyć coś, czym można by się zachwycić. I przyznaję - jakkolwiek książka zaliczana jest do literatury pięknej, to jej piękno to jej brutalna bezpośredniość, szczerość w oddaniu krzywdy i bólu.
“(...) po raz pierwszy trafiłam do tej mrocznej krainy, zabłąkana, wytężałam wszystkie zmysły, czułam, jak kruche jest moje życie, zagrożone w swoim istnieniu, a zarazem jego wyjątkowość została mi objawiona w całym blasku.”
Sama narratorka nie opisuje nam we wszystkich szczegółach tego, co się z nią w dzieciństwie działo. Nie przemilcza jednak sprawy - wyznaje szczerze jak często, jak łatwo jej własny ojczym nadużywał swojej władzy i krzywdził ją w najgorszy z możliwych sposobów. Jest przy tym bezpośrednia, ale sam opis czynu nie jest tutaj ważny. Tak samo jak postać gwałciciela, który choć ciągle zaprząta głowę narratorki, to jednak nie jest tutaj podmiotem analizy i obserwacji. Bo jest to proza skupiona na ofiarach. Wydaje mi się, że ma na celu zobrazowanie czytelnikowi nie tylko skalę problemu przestępstw seksualnych wobec dzieci, ale również brzemię, z jakim wiąże się życie dalej, życie już po okresie wyrządzonych krzywd. Po okresie nawet i teoretycznego ukarania sprawcy - w końcu gwałciciel Neige został skazany, choć tak naprawdę chyba nigdy jego czyn, okropność tego czynu, nie wybrzmiała w społeczeństwie wystarczająco głośno. Narratorka obrazuje nam siebie, jako kobietę, która choć ma teraz pozornie normalne życie, która żyje w szczęśliwym związku, wychowuje córkę, to jednak nigdy nie pozbyła się obrazów, jakie narzuciło jej dzieciństwo. Dzieciństwo, czyli czas, kiedy kształtuje się osobowość, kiedy człowiek uczy się świata. Dzieciństwo, którego ona, jak i wszystkie dzieci, które doświadczyły przemocy seksualnej, zostały pozbawione. I choć te czasy dawno są już za nią, to nigdy tak naprawdę jej nie opuściły. I to czuć w tej narracji, czuć, jak wszystko kwestionuje, nie ma do niczego pewności. Jest to oczywiście oznaka inteligencji, ale równocześnie i tego, że w czasie, gdy kształtowała się jej tożsamość, nie miała w nikim prawdziwego oparcia, była skazana na siebie i własne milczenie. 
“Drogi Czytelniku, droga Czytelniczko, pokrewna duszo, Siostro, oto czynię wyznanie, które jestem Ci winna, bo nie chcę Cię zwodzić: przyjmuj moje słowa z rozwagą, ponieważ stale przybierają maskę. Nie bierz tego tekstu w całej rozciągłości za spowiedź. Nie istnieje dziennik intymny, nie ma szczerości, tak samo ja nie ma kłamstwa.”
Choć przeżycia narratorki są bazą tej powieści, to jednak sięga ona głębiej - obrazuje nasze kulawe, niechętne do poruszania trudnych tematów społeczeństwo. Społeczeństwo, które ignoruje problem, które o wykorzystywaniu seksualnym dzieci wie, ale ciągle uważa je za coś ekstremalnie rzadkiego. Narratorka pozbawia nas złudzeń, przytacza przerażające statystyki, mówi też o reakcji społeczności na proces jej ojczyma. Krytykuje klapki na oczach społeczeństwa, to, że wolimy umniejszać problemowi, że interesuje nas bardziej sam sprawca, a nie jego ofiara. Przytacza na to ogromną liczbę przykładów, i to zarówno tych, których sama doświadczyła, jak i tych pojawiających się w fikcji literackiej.
“(...) jest to nagminna praktyka, lecz mówi się o niej tak, jakby chodziło o rzecz niezwykle rzadką, potworne wynaturzenie, aberrację.”
Myślę, że na tym analizę “Ponurego tygrysa” zakończę, choć mam świadomość, że to, co tutaj napisałam, nawet w dziesięciu procentach nie oddaje tego, czym ta książka tak naprawdę jest. Jest to doświadczenie brutalne w swojej prostocie przekazu, doświadczenie poruszające i bolesne, bo opowiadające o tym, jak krzywda wyrządzona tym absolutnie bezbronnym, tym, którzy nie mają się nie tylko jak bronić, ale nawet jak o tym mówić, wpływa na całe dalsze życie. Jak reaguje na nią społeczeństwo, sztuka, literatura, bliscy i całkowicie obcy. Jak reaguje świat, a także sama osoba, która krzywdy doznała. Nie wiem jak mogę taką książkę ocenić, bo oceniając czuję się, jakbym oceniała krzywdę, której narratorka i jej podobni doświadczyli. Bez wątpienia jednak jest to proza wyjątkowa, niepowtarzalna, proza niełatwa, ale bez najmniejszych wątpliwości zasługująca na uwagę.
“(...) spychanie tego tematu do sfery prywatności jest jedną z przemocowych strategii, które nie pozwalają na otwartą dyskusję.”
Tym razem, przynajmniej na razie, zostawię ją bez oceny.
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Literackim.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

stycznia 27, 2025

"Detektywka w podróży. Wyprawa przez Atlantyk" Nicki Greenberg - patronacka recenzja przedpremierowa

"Detektywka w podróży. Wyprawa przez Atlantyk" Nicki Greenberg - patronacka recenzja przedpremierowa

Autor: Nicki Greenberg
Tytuł: Wyprawa przez Atlantyk
Cykl: Detektywka w podróży, tom 1
Tłumaczenie: Monika Wiśniewska
Ilustracje: Sylvia Morris
Data premiery: 29.01.2025
Wydawnictwo: Kropka
Liczba stron: 320
Gatunek: powieść detektywistyczna
Wiek: 9+
 
Pierwszy tom serii Detektywka w podróży o tytule “Wyprawa przez Atlantyk” to   pierwsza książka Nicki Greenberg, jaka ukazała się w Polsce, choć nie jest to jej debiut literacki - książki tworzy w sumie od zawsze, pierwszą wydała w wieku 15 lat! I już ten debiut okazał się sukcesem - sprzedał się w prawie 400 tysięcy egzemplarzy! Od tego czasu Nicki Greenberg pisze książki dla dzieci i tworzy komiksy, choć nie jest to jej jedyny zawód - na co dzień jest prawniczką, a prywatnie żoną i matką. Detektywka w podróży na rynku anglojęzycznym liczy już trzy tomy, pierwszy ukazał się w 2021 roku. Książka przeznaczona jest dla czytelników od lat 9.
 
Rok 1927, Anglia. Pepper, a dokładniej Patricia Stark to 13-letnia charyzmatyczna nastolatka, która nie ustaje w próbach osiągnięcia tego, co chce: a jest to wyprawa statkiem przez Atlantyk. Niestety jej ojciec, który jest kapitanem transatlantyku RMS Aquitania, uparcie jej tego odmawia - kiedy Pepper była niemowlakiem na statku zginęła jej matka, więc lęk jej ojca, choć nielogiczny, jest uzasadniony. W końcu jednak Pepper za wstawiennictwem współpracowników ojca osiąga swój cel - dostaje bilet na rejs transatlantykiem do Nowego Jorku! Towarzyszyć ma jej guwernantka panna Quacken, lecz nawet sztywność jej konwenansów nie jest w stanie powstrzymać radości dziewczyny! Tuż po wypłynięciu z portu Pepper zaczyna zwiedzać statek i nawiązywać przyjaźnie, a kiedy podczas jednej z zabaw pierwszej klasy dochodzi do zaginięcia drogocennego brylantu, wraz z przyjaciółmi zamierza rozwiązać tę zagadkę - w końcu na szali leży honor jej ojca!
“Kim uczyniłaby Kapitana, gdyby zapytał ją o to Toby? Adwokatem? Próżniaczym dżentelmenem spędzającym popołudnia w ulubionym klubie? Treserem lwów? Na cokolwiek by się zdecydowała, wiedziała, że przy tym kłamstwie by się zająknęła. Kapitan był zbyt potężną postacią, aby dało się go wykreślić i napisać od nowa.”
“Detektywka w podróży. Wyprawa przez Atlantyk” to książka skierowana do młodszego czytelnika, przyjrzyjmy się więc jej najpierw od strony wizualnej. Twarda oprawa, solidne wydanie, jasno i przejrzyście wyróżnione rozdziały i krótsze scenki, jak i przyjemnej wielkości czcionka ze sporymi interliniami sprawiają, że pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne, a lektura wygodna. Jako że jest to historia skierowana już raczej do nieco starszych dzieci, do nastolatków, to też nie ma w niej wiele ilustracji - tak naprawdę jest tylko jedna, otwierająca tę historię - grafika Aquitanii wraz podpisami wszystkich widocznych elementów statku. Później już skupiamy się po prostu na historii… Na samym końcu książki znajduje się notka historyczna, w której autorka wskazuje jakie elementy świata przedstawionego miały odzwierciedlenie w rzeczywistości, jej podziękowania, krótka notka biograficzna, jak i słowniczek nazw francuskich, które w powieści się przewijają - są to pojedyncze słowa, wtrącenia, którymi najczęściej posługuje się francuski szef wypieków na statku.
“Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale wolałem pływać Aquitanią podczas wojny. Statkiem szpitalnym z setkami rannych na pokładzie, z których żaden się nie awanturował tak, jak pasażer pierwszej klasy, jeśli woda w wannie okazuje się niewystarczająco gorąca!”
Cała historia tego tomu zamknięta jest w 36 kilkustronicowych rozdziałach oraz trzech listach, które ją zamykają. Rozdziały dzielone są na krótsze scenki, wszystko pisane jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Pepper. Narrator skupia się na emocjach bohaterki, przez co czytelnik nie ma problemu, by zrozumieć jej zachowanie. Styl powieści jest staranny, utrzymany w tonie powieści klasycznej - słownictwo nie jest trudne, ale też nie czułam, żeby było jakoś specjalnie pod kątem dzieci uproszczone - nic dziwnego, w końcu książka skierowana jest do nastolatków, którzy z pewnością lubią sięgać po lektury brzmiące dorośle. I Detektywka w podróży właśnie taka jest, czuć w niej dbałość o stronę językową i lekką stylizację na czasy dawne. Czyta się płynnie, bez najmniejszych problemów, przyjemnie.
“Po raz pierwszy myślała o setkach - może nawet tysiącach - członków załogi, harujących w tym gigantycznym mrowisku, jakim jest statek, a których praca pozostaje niezauważona. Stolarze, hydraulicy i palacze; doświadczeni marynarze i majtkowie; kucharze, sklepikarze, stewardzi, boye i pokojówki… Ci rozpuszczeni pasażerowie pierwszej klasy byli jedynie górną warstwą życia statku, kompletnie nieświadomą tych, którzy są pod nimi.”
Fabularnie “Wyprawa przez Atlantyk” utrzymana jest w tonie klasycznej powieści detektywistycznej, choć sama zagadka pojawia się dość późno - gdzieś w okolicy setnej strony, wcześniej zaznajamiamy się z Pepper i samym statkiem. Od początku jednak nie ma czasu na nudę, wszystko, co historia przedstawia, jest naprawdę fascynujące - Pepper to ciekawa kreacja, nastolatka rezolutna, która gdzieś tam czasem zrobi głupstwo, bądź zatai część prawdy… To jednak nadaje jej realności, a i sprawia, że na pewno będzie bliska młodszym czytelnikom - jej ciekawość świata jest tym, dzięki czemu ta historia jest tak zajmująca!
“Przypomniały jej się słowa madame Zigguratskiej: możliwe, że coś go uwolni. Cóż, nie zamierzała czekać bezczynnie na to coś. Zamierzała stać się tym czymś.”
Pepper jednak niesie sobą też trudne tematy - jako niemowlę straciła matkę, jej ojciec jest ciągle nieobecny i choć dziewczyna rozumie jego zawód, to jednak nieustannie za nim tęskni, pragnie rodzicielskiej bliskości. Poprzez tę historię poruszany jest wątek trudnych relacji z rodzicami, jak i wątek żałoby, poczucia straty doświadczonej w młodym wieku.
“Pod tym całym wyrafinowaniem temu chłopakowi doskwierało równie wielkie poczucie straty jak jej. A może nawet większe: czy ból jest większy, jeśli pamięta się to, co zostało ci odebrane? Czuła z tym chłopcem silną więź. W końcu miała kogoś, kto z pewnością rozumie, co ona przeżywa.”
Poza samą Pepper, uwagę czytelnika od początku przyciąga sam statek - co ważne, jest to statek, który istniał naprawdę! A my mamy przyjemność spacerować po jego pokładach, uczestniczyć w kolacjach i rozrywkach pierwszej klasy. Autorka doskonale oddaje ducha przeszłości, charakter i urok statku. Dla młodszych czytelników jednak z pewnością większą atrakcją będą postacie, jakie podróżują wraz z Pepper - to zbiór niesamowitości! Mamy tu i zabawne i groźne postacie, i głośne, i mrukliwe. Są bliźniaczki parające się showbiznesem, jest znana aktorka, której towarzyszy lampart na smyczy. Jest człowiek-guma, dżokej, jak i kilka innych podejrzanych osobliwości… Oczywiście Pepper szybko zaznajamia się z młodszymi podróżnikami, nawiązuje przyjaźnie z trójką dzieciaków pełnych pasji z różnych klas. Nie będę ukrywać - jedno z nich przejawia bliską moim zainteresowaniom pasję do dobrego jedzenia, przez co opis menu pierwszej klasy tej wprawy jest zbadany dokładnie.
“Croissanty na każdym rogu. Ciasta z kremem, o których nigdy nawet nie marzyłem. Są wszędzie, tak jak u nas hot dogi. Powiem ci prawdę: kiedy musieliśmy opuścić Paryż, mało brakowało, a rozbeczałbym się jak dzieciak.”
Intryga kryminalna toczy się tempem przyjemnie spokojnym, bazuje na czynnościach dostępnych każdemu - obserwacji, rozmowom, a także pewnym prowokacjom… Nie ma w niej jednak żadnej brutalności, jest klasyczna zagadka zaginięcia przedmiotu, w której liczy się dobra dedukcja. Sam finał jest dość dynamiczny, dużo się dzieje, sceny są nieco bardziej dosadne, emocje i zamieszanie wśród pasażerów spore. Nie radziłabym więc ten lektury dzieciom młodszym, niż jest to przez wydawnictwo wskazane. Sama przyznam też, że w czasie lektury bawiłam się wyśmienicie, a na rozwiązanie zagadki nie wpadłam, więc żywię przekonanie, że nie tylko młodzież, ale i dorośli będą się przy tej lekturze bawić naprawdę dobrze.
“Zabrały go te tancerki, bliźniaczki, ma to pan pewne jak w banku. To naprawdę podejrzane, że dwie osoby są do siebie aż tak podobne.”
Podsumowując, “Detektywka w podróży. Wyprawa przez Atlantyk” to świetny start serii powieści detektywistycznych dla każdego - dorosłego, jak i nieco młodszego czytelnika. Wydana jest tak, że podejście do lektury problemów nie sprawi, a historia jest bogata zarówno w ciekawostki historyczne, jak i ciekawe relacje międzyludzkie - jest tu sporo o niełatwej relacji z rodzicami, o nawiązywaniu przyjaźni. Autorka nie przedstawia świata w cukierkowych barwach, choć plejada bohaterów, jaka się na statku pojawia, jest lekko cyrkowa. A jednak świat, w którym żyje Pepper, mimo że dzieli go prawie sto lat od naszego, jest nam bardzo bliski - znajdują się w nim osoby o niespecjalnie kryształowych intencjach, są kłamstwa i niedopowiedzenia. Ale wszystko to opisane jest jasno i klarownie, więc młodszy czytelnik będzie tym zaciekawiony, ale na pewno nie straci poczucia kompasu moralnego. Ja Pepper pokochałam od pierwszych stron i już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła poznać jej dalsze przygody! Umówimy się więc, że jest to książka, która ma dolne ograniczenia wiekowe (nie mniej niż 9 lat), ale górnych już nie ma - dorośli fani klasycznych powieści detektywistycznych będą równie mocno co młodzież tą lekturą oczarowani!
“Nagle dotarło do niej, jak perfekcyjnie zaprojektowany został ten statek - chodziło o to, aby klasy się nie mieszały.”
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Kropka.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

stycznia 24, 2025

"Obsesja terapeutki" Vi Keeland

"Obsesja terapeutki" Vi Keeland

Autor: Vi Keeland
Tytuł: Obsesja terapeutki
Tłumaczenie: Karolina Bochenek
Data premiery: 15.01.2025
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 352
Gatunek: thriller psychologiczny
 
Vi Keeland to amerykańska bestsellerowa autorka kilkudziesięciu powieści. Jednak na tym blogu pojawia się po raz pierwszy - z tego względu, że “Obsesja terapeutki” to jej pierwsza książka sklasyfikowana jako thriller. W 2012 roku zmuszona koniecznością opuszczenia swojego domu przez Huragan Sandy, by zająć czymś głowę, napisała swoją pierwszą książkę, która na rynku pojawiła się w roku kolejnym. Od tego czasu trzymając się gatunków powieści romansowych i erotycznych, zdobyła literackie wyróżnienia, a jej książki sprzedały się w milionach egzemplarzy na terenie całego świata. Na rynku anglojęzycznym “Obsesja terapeutki” wydana została rok temu, na ten rok zapowiedziana jest już premiera kolejnego thrillera. Ale czy są to faktycznie thrillery czy nadal erotyki z nutką napięcia kryminalnego? Na szczęście to pierwsze, bo choć wątek romansowy na chwilę faktycznie przejmuje nad fabułą kontrolę, to jednak jest to dodatek do intrygi kryminalnej, a nie odwrotnie.
 
Nowy Jork, Manhattan. Meredith McCall od ponad roku nie ma co ze sobą zrobić, włóczy się po mieście… Kiedyś miała szczęśliwy dom, kochającego męża, z którym właśnie planowali potomstwo, jak i własną rozwijającą się psychiatryczną praktykę. Teraz nie ma nic, jest tylko odrętwienie i żal. I zawieszenie, bo pracy nie straciła na zawsze, ale jeszcze trochę potrwa, zanim będzie mogła do zawodu wrócić. Więc kiedy pewnego dnia przypadkiem na ulicy zauważa mężczyznę, który jest związany z jej osobistą tragedią, który powinien być jeszcze mocniej załamany od niej, a który stoi niedaleko z wielkim uśmiechem na twarzy, czuje impuls - musi go śledzić, musi dowiedzieć się, czy faktycznie po takiej tragedii można jeszcze być szczęśliwym? Impuls jednak niepostrzeżenie zaczyna przeradzać się w niebezpieczną obsesję…
 
Książka rozpisana jest na 44 krótkie rozdziały, które podzielone są na ‘wtedy’ i ‘teraz’. Te pierwsze opowiadają o życiu Meredith sprzed tragedii, te drugie to czasy aktualne, ponad rok po niej. Z początku czasy przeplatają się naprzemiennie, później przeważają czasy aktualne. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego we “wtedy” oraz czasu teraźniejszego w “teraz”. Narratorką jest Meredith, która czasami w rozdziałach aktualnych zwraca się bezpośrednio do swojego męża. Styl powieści jest codzienny, niewymuszony, w momentach, gdy w strefie fizycznej robi się nieco goręcej, użyte jest bardziej dosadne słownictwo, jednak całościowo książka wypada bardzo naturalnie, czyta się łatwo i przyjemnie, jak typowy thriller psychologiczny nastawiony na dostarczenie czytelnikowi rozrywki.
“Chyba nie jest ze mną aż tak źle, skoro wypijam zaledwie półtora butelki wina dziennie z eleganckiego kieliszka?”
Bo przede wszystkim tak warto do tego tytułu podejść - jak do dobrej rozrywki, która gdzieś na obrzeżach porusza ciekawie psychologicznie tematy, ale przede wszystkim ma czytelnika zaciekawić i wciągnąć w grę, w której nie wiemy gdzie leży prawda. W końcu historię poznajemy tylko z perspektywy Meredith, prawda? Meredith pogrążonej w głębokiej żałobie, depresji i ogromnym poczuciu winy. Pod tym względem kreacja postaci jest naprawdę ciekawa, przyglądamy się bohaterce, która obwinia się za to, co się stało, zapominając, że to nie ona podjęła decyzję, tylko jej mąż. To dobrze obrazuje tendencje kobiet, które bardzo często mają gdzieś tam podskórnie zakorzenione, że zawsze można zrobić coś, by kogoś uratować. Ale czy na pewno zawsze?
“Czy to aby na pewno zwykłe zbiegi okoliczności? Ile razy coś takiego musiałoby się powtórzyć, aby uznać, że to nie jest jedynie przypadek? Trzy? Sześć? A może nie istnieje żadna konkretna liczba, dopóki nie wydarzy się coś naprawdę złego…”
Zatem punktem wyjścia historii jest niestabilność emocjonalna bohaterki - zrozumiała, usprawiedliwiona, jednak nie zmienia to faktu, że nie jesteśmy pewni czy możemy jej ufać. Zresztą sama nie kryje się, że przez ostatni rok głównie żywiła się winem, co dodatkowo podważa jej wiarygodność, ale równocześnie uwiarygadnia aktualne zachowanie. Bo Meredith podejmuje dziwne decyzje: jako kobieta jest w rozsypce, ale ciągle też jest lekarzem, ciągle czuje potrzebę pomagania innym. Czy da się to rozgraniczyć? Czy będąc w takim stanie, faktycznie może komukolwiek pomóc?
“Żal przypomina kotwicę, której łańcuch owija się wokół serca i ciągnie je w dół.”
Tematycznie książka zaczepia o znane, choć ciągle fascynujące psychologicznie tematy. Przede wszystkim obserwujemy różne stadia obsesji, która z przypadkowego spotkania przeradza się w rasowy stalking. Widzimy jak działa umysł osoby ogarniętej obsesją, jak walczy ze świadomością, że jej postępowanie może być nie całkiem w porządku. Co dzieje się, kiedy człowiek pozwoli sobie na utratę kontroli, na to, by to obsesja przejęła lejce? Meredith jest kreacją o tyle ciekawą, bo walczy w niej także jej duch psychiatry, który ma wiedzę teoretyczną, ma w głowie cały czas zasady, których złamanie grozi możliwością utraty praw do wykonywania zawodu. Czy ten głos, głos zawodowy pozwoli jej z obsesji się wyplątać?
“Za dużo myślenia i nadmiar stresu mogą przyczyniać się do odkładania w korze przedczołowej toksycznych substancji. Setki razy wyjaśniałam to swoim pacjentom z paranoją.”
Wspomniałam już też o temacie żałoby i poczuciu winy, które niekoniecznie zawsze słusznie się w nas osadza. Dzięki temu, że poznajemy historię z przeszłości, tego, co doprowadziło do tragedii, jesteśmy też sami w stanie ocenić, czy obwinianie się Meredith jest uzasadnione czy nie. Z pewnością każdy osądzi ją inaczej, jej odbiór zależny będzie od prywatnych doświadczeń czytelnika, jednak nie zmienia to faktu, że jej poza, jej kreacja jest jak najbardziej prawdopodobna - osoba psychicznie pogubiona, osłabiona, jest bardziej podatna na różnego rodzaju obsesje, a może nawet i psychozę.
“Macie państwo interesujące sposoby na przeżywanie żałoby.”
Gatunkowo oczywiście jest to thriller psychologiczny z niewielkim dodatkiem wątku romansowo-erotycznego. Dodatek ten pojawia się dosyć późno i dosyć szybko się rozmywa. Od początku lektury jednak czujemy napięcie, tę ciekawość i niepewność charakterystyczną dla thrillera. Autorka może i bazuje na znanych motywach i znanych zagraniach fabularnych, jednak robi to w taki sposób, że i tak finalnie całkiem nieźle zaskakuje - choć w pewnym momencie po wątku erotycznym miałam wrażenie, że skieruje się w stronę banalności, na szczęście tego błędu uniknęła, zaskoczyła, dzięki czemu do końca mogłam delektować się dobrą rozrywką. Sama intryga zbudowana jest dobrze, jest spójna, w pewnym momencie może wydawać się nieco za mocno pokręcona, ale finalnie okazuje się przemyślana i logiczna. Akcja nie toczy się szybko, rozłożona jest na kilka dobrych miesięcy, napięcie wywołane jest raczej niewiadomą i ciągłą podejrzliwością, niż nagromadzeniem wydarzeń czy tempem akcji.
“Dokonałam tego: wstrząsnęłam doskonale opanowanym doktorem Alexandrem.”
Jeśli “Obsesja terapeutki” faktycznie jest całkowicie pierwszą próbą autorki w gatunku thrillera (nie jestem znawczynią jej twórczości, nigdy wcześniej opinii o jej książkach nie śledziłam, więc nie jestem w stanie powiedzieć czy wcześniej gdzieś motywy tego gatunku się pojawiały), to muszę przyznać, że jest ona zaskakująco udana. Autorka co prawda nie odcięła się całkowicie od tak dobrze znanego jej gatunku romansu, ale też nie dała mu fabuły zdominować, co jak nieraz przekonałam się na podobnych thrillerach, faktycznie musi być dużym wyzwaniem dla twórczyni. Warto też docenić poruszanie ciekawych psychologicznie tematów, tematów niełatwych, bo przecież poczucie winy tak przygniatające, że człowiek nie ma siły normalnie funkcjonować, do łatwych zagadnień nie należy, a i z tym autorka poradziła sobie naprawdę wiarygodnie. “Obsesja terapeutki” to thriller oparty na motywach znanych, raczej nikt nie uzna go za innowacyjny, ale też raczej nie aspiruje on do tego miana - to przede wszystkim dobra, zajmująca i pochłaniająca rozrywka. Sama jestem zaskoczona jak dobrze czytało mi się tę książkę i myślę, że przy kolejnym thrillerze autorki nie będę miała już wątpliwości czy jest to lektura dla mnie. Mam więc nadzieję, że polski wydawca nie będzie zwlekał z jej wydaniem!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Kobiecym. 

Dostępna jest też w abonamencie 



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

stycznia 22, 2025

"Ciemne słońce" Éric-Emmanuel Schmitt

"Ciemne słońce" Éric-Emmanuel Schmitt

Autor: Éric-Emmanuel Schmitt
Tytuł: Ciemne słońce
Cykl: Podróż przez czas, tom 3
Tłumaczenie: Łukasz Müller
Data premiery: 15.01.2025
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 472
Gatunek: literatura piękna
 
Éric-Emmanuel Schmitt to jeden z najpopularniejszych współczesnych pisarzy i dramaturgów francuskich. W początkowych latach swojej kariery równocześnie tworzył i wykładał filozofię, szybko jednak zdecydował poświęcić się tylko pisaniu. Na rynku książki obecny od lat 90-tych, w Polsce zaczął pojawiać się niewiele później. Jego proza charakteryzuje się esencjonalnością, są to teksty krótkie, czasem bardziej przypominają opowiadania, których w jego twórczości też nie brakuje. Dlatego dzieło, które tworzy ostatnich kilka lat, jest tak wyjątkowe, tak inne. Jak można wyczytać w notce każdego tomu cyklu Podróż przez czas, jest to monumentalny projekt, który głowę autora zaprzątał od trzydziestu lat. Projekt, w którym łączy wiele obszarów z nauk humanistycznych i nie tylko, splatając je w jedną opowieść o historii świata… I tak “Raje utracone” (recenzja - klik!) czyli tom pierwszy wydany u nas w  2022 roku opowiadał o czasach neolitu i wielkim potopie, tom drugi pt. “Brama do nieba” (recenzja – klik!), który pojawił się półtora roku później, przenosi nas do Mezopotamii i przypowieści o wieży Babel… Choć oczywiście obydwa tomy nie opierały się tylko na przypowieściach biblijnych, to jednak są to czasy tak odległe, że sami o nich wiemy niewiele. Z tomem trzecim następuje mała zmiana - zaczynamy okres starożytności, okres, na którego temat poprzez choćby lekcje w szkole, wiemy już co nieco. Dodatkowo autor, by w pełni oddać monumentalność, ogrom tego przedsięwzięcia, zrezygnował z charakterystycznego dla niego esencjonalizmu - tutaj swobodnie przytacza dłuższe myśli, snuje pełną, bogatą opowieść….
Wszystkie tomy łączą się poprzez dwie główne nieśmiertelne postacie - Noama i Nurę, parę, która to gubi się, to odnajduje na nowo. Ich opowieść to historia ciągła, ale każdy tom opowiada o innym okresie historii, a kluczowe prywatne wątki postaci są w każdym z nich przypomniane, więc da się je również czytać od siebie niezależnie.
 
Opowieść “Ciemnego słońca” rozpoczyna się w momencie, gdy wieży Babel już nie ma, a Noam i Nura po raz kolejny się spotykają i ruszają we wspólną wędrówkę. Ich przewodnikiem jest Nil, a z ich wyprawy powstaje mit o Ozyrysie i Izydzie… W końcu jednak znowu przychodzi czas rozstania: Nura znika, a Noam zjawia się w Egipcie w czasach jego starożytnej świetności. Miasto huczy od ludności, ale i podziałów - społeczeństwo żyje na zasadzie piramidy, gdzie faraon jest na samej górze, a chłopi, rolnicy na samym dole… Noam chce wpleść się w warstwę wysoko postawionych przedstawicieli społeczności, gdyż ma w tym swój cel - musi znaleźć przyrodniego brata, który jest powodem porzucenia, opuszczenia go przez Nurę... Zatem, by połączyć się na nowo z ukochaną kobietą, Noam musi mieć pewność, że brat im nie zagraża. Czy uda mu się ją uzyskać?
“Co nazywa się ‘tragedią’? Połączenie dwóch dramatów. Tragedia następuje wtedy, gdy w obliczu jednego problemu nasuwają się dwa rozwiązania, a żadne z nich nie jest ani dobre, ani złe. Nie mają wartości absolutnej, lecz względną.”
Książka podzielona jest na pięć tytułowanych części, a każda z nich (poza częścią pierwszą) składa się z otwierającego ją rozdziału nazwanego Intermezzo opisującego czasy współczesne oraz kilku kolejnych numerowanych już rozdziałów, które przenoszą nas w czasy starożytne. Rozdziały są dość długie, ale dzielone są na krótsze, kilkustronicowe scenki, dzięki czemu książkę czyta się całkiem wygodnie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego przez narratora podążającego za Noamem w rozdziałach nazwanych Intermezzo, a historię ze starożytności poznajemy w pierwszej osobie czasu przeszłego z perspektywy Noama - to on spisuje swoją historię. Styl powieści jest spokojny, elokwentny, co da się wyczuć w zastosowanym słownictwie, jednak nie sili się on specjalnie na poetyckość, sprawiając, że jest to tekst przystępny tak naprawdę dla wszystkich. Bardzo ciekawym zabiegiem są też przypisy, które pojawiają się z historii ze starożytności - są to przypisy stworzone przez Noama, który tłumaczy różnice pomiędzy nazwami stosowanymi w starożytności, czy samym postrzeganiem opisywanego tematu na przestrzeni wieków. Przytacza też przykłady z wieków późniejszych niż starożytne, co nie tylko sprawia, że historia daje wrażenie wiarygodnej, ale też obiecuje czytelnikowi, że jeszcze wiele tomów Podróży przez czas przed nami…
“Pisać, żeby zrozumieć. Pisać, by wyjaśnić zawiłości historii. Pisać, by odkryć sens przed innymi, przed samym sobą.”
Na razie jednak znajdujemy się w starożytności i wkraczamy w świat Egipcjan. Poprzez wiecznie podróżującego i poszukującego Noama, autor łączy jego fikcyjną historię z historią świata i jej przypowieściami. W “Ciemnym słońcu” wyraźnie widać te połączenie historii i religii - poznajemy dokładnie jak wyglądało życie Egipcjan na różnych szczeblach, poznajemy ich zwyczaje, ich wierzenia, solidnie przyglądamy się roli faraona i całej jego rodziny, jak i pochówkom zmarłych, czyli mumifikacji… Ta wiedza, jaką autor zawarł, budzi respekt przede wszystkim tym, że jest tak swobodna - to powieść, nie lekcja historii, ale powieść bogata w szczegóły, dzięki czemu świat jaki przedstawia, daje wrażenie, jakbyśmy sami się do niego przenieśli. A jednocześnie przybliża nam te jakże odległe czasy, przekonuje, że przecież i wtedy wierzący w różnych bogów Egipcjanie, to ciągle byli po prostu ludzie z pragnieniami i wadami takimi jakie sami i teraz dobrze znamy…
“Każdy z nas nosi w sobie kilka istot. To, że ukazujemy tylko jedną twarz, jedno ciało, jedno imię, sprzyja nieporozumieniu: wewnątrz tej jednej powłoki musi mieszkać tylko jedna osoba. Błąd! Składa się na nas zbyt wiele sprzecznych napięć, kształtuje nas zbyt wiele rozbieżnych zdarzeń, mieszka w nas zbyt wiele wykluczający się wzajemnie wartości i przeciwstawnych pragnień, żebyśmy się sprowadzali do jednego monolitycznego bytu.”
No właśnie, postacie to jeden z kolejnych rewelacyjnych elementów świata przedstawionego. Poza główną parą, czyli Noamem i Nurą, którzy przewodzą całemu cyklowi, w niespodziewanych momentach pojawiają się znajome już nam postacie, ale przede wszystkim postacie charaktyrystyczne tylko dla tego tomu. Jest wiele kreacji fikcyjnych, które mają na celu przedstawienie nam zależności ówczesnego świata, oddanie kolorytu społeczności i wykonywanych zawodów (jest harfistka z dworu faraona, jest też i pan do towarzystwa…), ale są i postacie historyczne (rodzina faraona), jak i biblijne (Mojżesz). Zaskakujące jest to, jak autor buduje ich kreacje - opierając się na źródłach o nich, buduje pełne kreacje postaci, tworzy osoby z krwi i kości, które są po prostu ludzkie. Jedni są źli, inni dobrzy, ale najwięcej jest tych pomiędzy - którzy mają w sobie obydwie te cechy. Autor bazując na tym co wie, tworzy coś pełnego, coś, w co dużo łatwiej jest uwierzyć, coś, co daje wrażenie, że wszystkie te biblijne czy historyczne przekazy prostuje. A co ciekawe i chyba najważniejsze, z dwóch źródeł, które nigdy wcześniej nie wydawały się łączyć, tworzy jeden świat - sacrum i profanum funkcjonujące obok siebie, które razem dają pełnię.
“Czym jest szczęście? Brakiem pytań.”
Oczywiście poza bazą zaczerpniętą z religii i historii, jest też i opowieść fikcyjna, która porusza tematy uniwersalne. Tematy takie jak miłość, przemijanie, jak czas, który zdaje się zataczać kręgi. Wszystko przemija i wszystko się powtarza, a my obserwując opowieść ze starożytności i czasów współczesnych, dokładnie takie odnosimy wrażenie. O czasach współczesnych też warto wspomnieć, bo w nich kryje się wątek nieco bardziej kryminalny - jest pewien zamach, pewna intryga… i choć te intermezzo to faktycznie tylko przerywniki, ot cztery fragmenty, to dobrze wprowadzają w powieść element niepewności, jak i są historią, która ciągnie się przez wszystkie tomy… głównie ze względu na zaskoczenie,z jakim autor nas pod koniec zostawia, bardzo chciałabym mieć od razu pod ręką tom czwarty!
“Wszystko się powtarza? Wszystko obraca się we własną karykaturę.”
Éric-Emmanuel Schmitt w cyklu Podróż przez czas robi coś naprawdę niesamowitego. Ożywia historię, łączy wszystko, co dała ludzkość, by zbudować jedną spójną opowieść. Dlatego tak dobrze pasuje tutaj określenie ‘monumentalna’ - bo kiedy w pierwszych tomach to ciągle było bazowanie głównie na przypowieściach, niejakie wprowadzenie, tak teraz zaczyna się łączenie, które faktycznie każdy z nas dostrzeże i doceni. Mamy więc niesamowicie zajmującą, żywą lekcję historii z lekcją filozofii i piękną opowieścią o miłości i przemijaniu, a także wątki lekko kryminalne, które pobudzają czytelnika, dają ten mały dreszczyk emocji. Poza tym “Ciemne słońce” wzbudza po prostu mój podziw - ta wiedza, jaką autor zawarł w powieści, jak przekształcił ją na piękną, porywającą, pełną emocji i ciekawych życiowych prawd powieść, naprawdę robi ogromne wrażenie. Nie mogę się już doczekać co przyniesie i gdzie przeniesie nas tom czwarty!
“Ja na całe szczęście nie odczuwałem tęsknoty za krajem ojczystym. Chociaż z przyjemnością wspominam pewne miejsca z przeszłości, które zniknęły, i chociaż nadal we mnie mieszkają, wcale nie pragnę do nich wrócić, ponieważ widzę w tym ślepy zaułek: żeby do nich dotrzeć, należałoby przemierzyć nie tylko przestrzeń, ale i czas.”
Moja ocena: 8/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Znak Literanova.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!