Szpieg w literaturze - kim jest? Na jakiego bohatera jest
kierowany? Czy zawsze jest to pewny siebie macho z najnowszymi gadżetami na
wyciągnięcie ręki? A może jednak jest bliższy zwyczajnemu człowiekowi? Dzisiaj
sprawdzimy to na przykładzie powieści trzech polskich współczesnych twórców
tego gatunku - co ciekawe, cała trójka to także byli pracownicy agencji
wywiadu...
Literatura szpiegowska sięga XIX wieku, jednak jej prawdziwy
rozkwit rozpoczął się dopiero z początkiem XX wieku. Większość twórców miała
własne doświadczenia związane z pracą szpiega, a swoje powieści starali się
utrzymać jak najbliżej realności - zarówno w kreacjach samych bohaterów, jak i
poruszanych w książkach tematów, przede wszystkim politycznych. Po II wojnie
światowej gatunek ten wszedł na nowe tory - pojawił się Ian Fleming, który
stworzył postać Jamesa Bonda, postać kultową, która mocno osadziła literaturę szpiegowską
w szybkiej sensacji. Co ciekawe, James Bond miał swój pierwowzór w
rzeczywistości – Fleming zainspirował się Serbem Dušanem Popovem, który był swego
czasu podwójnym agentem oraz znanym playboyem. I tak Bond odziedziczył po nim
tę cechę – zawsze stanu wolnego, zawsze w otoczeniu pięknych kobiet. Bogaty,
wykształcony, z wiedzą tak szeroką, że wydaje się, jakby wiedział wszystko. Jeździ
świetnymi samochodami, pije zawsze martini z wódką i prezentuje naprawdę dobre
maniery. Nie da się więc ukryć – jest to bohater wyidealizowany, ktoś, kogo w
prawdziwym życiu nigdy nie spotkamy, nawet w roli szpiega… A jednak Bond stał
się postacią tak kultową, że po śmierci Flaminga seria ta była nadal
kontynuowana, a wszystkie jej ekranizacje biły rekordy popularności. Ta popularność,
ten fakt, że pewnie nie ma na Ziemi osoby, która nie znała by jego sposobu
przedstawiania się („Bond. James Bond”) sprawia, że kreacja szpiega w
literaturze kojarzy się z nadczłowiekiem, kimś, do kogo my sami nigdy nie
dorównamy, a która sprawia, że praca szpiega staje się czymś dla zwykłych ludzi
całkowicie niedostępnym.
Równocześnie obok serii z Bondem powstawały nadal powieści
jak najbliższe realności, tworzyli je między innymi John le Carré czy Ken Follet.
Ten pierwszy jest ojcem serii z Georgem Smiley’em, choć wydaje mi się, że to
jednak jego osobne powieści są bardziej popularne, jak np. „Szpieg doskonały”, „Krawiec
z Panamy” czy „Bardzo poszukiwany człowiek”. Nich niego szpieg jest człowiekiem
rozważnym, spokojnym, na pewno nie nieomylnym, ale polegającym na swojej
zwyczajnej, ludzkiej inteligencji, mający gdzieś tam w tle, albo dopiero w
perspektywie jakieś normalne życie.
I tak płynnie przechodzimy do tego, co dzieje się
współcześnie. Nadal obowiązuje podział na dwa rodzaje powieści szpiegowskich
zapoczątkowanych w latach 50-tych XX wieku, ba! nawet podział się rozrasta – np.
Mick Herron wprowadził postać szpiega-nieudacznika. Zebrał grono postaci
szpiegów, którym gdzieś w karierze coś nie wyszło i wsadził ich do Slough House,
tworząc bardzo popularną serię powieści szpiegowskich podszytych humorem.
A jak wygląda to na rynku polskim?
Tutaj informacji na ten temat znalazłam mniej. Na pewno w
czasach PRL-u pojawiały się typowo rozrywkowe powieści szpiegowskie, których
tekst kontrolowany był przez cenzurę, zatem ciężko było mówić szczerze o
sytuacji politycznej… Po upadku komuny wydaje się, że gatunek przeżył spadek,
dopiero od kilku ostatnich lat możemy zaobserwować ponowny jego rozkwit. Choć jak
sami współcześnie tworzący autorzy mówią, ciągle tych powieści jest niewiele.
Jeszcze mniej jest byłych agentów parających się teraz zawodem pisarza, twórcy
literatury beletrystycznej. Ja mam jednak to szczęście, że w ostatnich latach
mogłam się trochę z tym tematem zaznajomić i poznać pióro trzech polskich
twórców tego gatunku, którzy dobrze wiedzą o czym piszą. I teraz kreacją ich
bohaterów, ich szpiegów się przyjrzyjmy.
Robert Michniewicz i jego „Dolina szpiegów”
Robert Michniewicz na polskim rynku książki pojawił się
dopiero w roku 2023. Na ten moment jest autorem trzech powieści, z czego dwie „Partnerzy.
Początek” i „Partnerzy. Zemsta” toczą się w czasach współczesnych, a „Dolina
szpiegów” to powieść osadzona w przeszłości, w czasach II wojny światowej. I tą
ostatnią się teraz zajmijmy.
W „Dolinie szpiegów” poznajemy blisko dwóch podwójnych
agentów. Niemca Carl von Wedla działającego na rzecz Polski oraz Lothara, który
pozornie pracuje w Anglii, jednak tak naprawdę jest niemieckim szpiegiem. Autor
niesamowicie dokładnie skupia się na oddaniu realiów ich pracy – towarzyszymy im
podczas tajnych spotkań, podczas przekazywania informacji, akcji mających na
celu zdobycie nowych materiałów, jednak wszystko to u nich jest wynikiem zwyczajnej
inteligencji, sprytu i po prostu wyuczenia się fachu szpiegowskiego. Mimo
pozornych podobieństw, te dwie postacie stają w stosunku do siebie po przeciwnych
stronach barykady, i to nie tylko pod względem państwa, któremu tak faktycznie
służą, ale przede wszystkich w ocenie kompasu moralnego. Carl to postać mocno
pozytywna, nawet w momencie, gdy nawiązuje romans z kobietą, od której może
wyciągać informacje potrzebne Polsce, to nie traktuje jej przedmiotowo, a
faktycznie zaczyna tworzyć z nią związek, dba o nią, o jej bezpieczeństwo i nie
ma w tym nic w formie ochrony aktywów. Carl również dostarcza czytelnikowi
wielu ciekawych przemyśleń dotyczących moralności szpiega – zastanawia się nad
pojęciem zdrady, wierności, służby w imię większego dobra. To zwyczajny, bardzo
ludzki, obarczony bardzo zrozumiałymi dylematami mężczyzna.
“(...) obaj przyczynili się do śmierci i nieszczęść wielu ludzi. Czy takie analizy miały jakikolwiek sens? Człowiek nawet jeśli ma cel obiektywnie pozytywny, to zawsze będąc szpiegiem, dopuszcza się zdrady: ojczyzny, narodu, przyjaciół, również tych, których kocha.”
Z kolei Lothar działa w imię własnego dobra, z pobudek czysto
egoistycznych. Jego praca wygląda tak samo jak Carla, również wiąże się z
kobietą w celu zdobycia dodatkowych informacji, jednak on przedstawia tu
bohatera negatywnego, tego mocno narcystycznego, mocno skupionego tylko na
sobie mężczyznę. Jego cel? Wzbogacenie, może sława? Niestety i ta postać jest
bardzo bliska psychologiczne osobom, które faktycznie można spotkać na swojej
własnej drodze…
A co sam Michniewicz mówi o szpiegach?
„Ocena agenta, inaczej szpiega, nie zależy od jego motywacji czy jak my mówimy od podstawy współpracy. On ma być po prostu skuteczny. I czy robi to dla pieniędzy czy z przekonania lub z ideologicznych pobudek, to nie ma znaczenia. W końcu są również agenci pracujący tylko dlatego, że mamy na nich materiały kompromitujące. Czyli są to moralnie źli ludzie, ale z punktu widzenia służb wywiadowczych, jeżeli dostarczają dobrych i wiarygodnych informacji, to reszta nie ma znaczenia.”
Zatem mimo iż Michniewicz zabiera nas w całkiem inny świat,
przenosi nie tylko w przeszłość, ale w rzeczywistość całkowicie inną, wojenną,
to jednak jego kreacje postaci są bardzo bliskie realności, spójne
psychologicznie, stanowiące swoje lustrzane odbicie. Szpieg jest sprytny, jest
inteligentny i uważny, potrafi wykorzystywać okazje, ale pozostaje w tym bardzo
ludzki.
Vincent V. Severski i seria „Sekcja”
Vincent V. Severski to autor, który trzyma się przede
wszystkim czasów współczesnych. Debiutował w roku 2011 pierwszą częścią serii „Nielegalni”,
która doczekała się ekranizacji. Aktualnie na koncie ma dziesięć powieści, z
czego sama miałam przyjemność poznać jego drugą serię szpiegowską Sekcja, która
czytaliśmy w poprzednim roku w ramach maratonu #miesiączamętu. Seria składa się
z czterech tomów: „Zamęt”, „Odwet”, „Nabór” Dystopia”, jej akcja osadzona jest
w czasach współczesnych, toczy się w Polsce i na Wschodzie, a bohaterów-szpiegów
mamy całe grono! Są więc i postacie męskie, i kobiece, o bardzo różnych
charakterach, o bardzo różnych biografiach, ale łączy je jedno – wszystkie te
kreacje są wiarygodne – do teraz pamiętam, jak w czasie lektury „Zamętu”
uderzyły mnie emocje szpiega, który po raz pierwszy miał do kogoś strzelić, i na
pewno nie było to podniecenie, a wątpliwości i lęk. Autor mimo tego, że jego
postacie są nośnikiem historii, to jednak są i momenty, kiedy to ich biografie
grają pierwsze skrzypce, a choć często dzieciństwo szpiegów nie przebiegało
całkowicie normalnie (dzięki czemu mają różne kontakty), to jednak są to
ludzie, którzy poza pracą szpiega, żyją normalnie, czują normalne emocje –
zakochują się, przywiązują. Cała Sekcja tworzy tak naprawdę rodzinę, a w
ostatnim tomie autor dosyć wyraźnie oddaje głos kobietom. Bardzo ciekawą
kreację jest też Roman, który jest takim ojcem agentów Sekcji – on czuwa, on
się nimi opiekuje, dba o ich bezpieczeństwo, o stały kontakt. Oczywiście poza
ukazaniem bardzo ludzkich emocji postaci i typowych, szybkich akcji
szpiegowskich w powieści nie brakuje, ale znowu – tu nie działa żadna
nadprzyrodzona siła, a spryt, szukanie dobrych okazji, w tym wypadku także
praca zespołowa! I zwyczajne przygotowanie do zawodu.
„Są dwa rodzaje szpiegów, uważał. Tacy, którym wydaje się, że są najlepsi, i tacy, którzy myślą, że im się uda. Jedni i drudzy się mylą, bo obu gubi to samo – arogancja.”
Marcin Faliński i „Obietnica zdrady”
Marcin Faliński w porównaniu do działalności pisarskiej
poprzednich dwóch autorów, stoi w środku – tworzy od 2019 roku, na swoim koncie
na siedem powieści, z czego pięć napisanych w duecie – trzy z Markiem
Kazubalem, dwie z Rafałem Barnasiem. Czas akcji jego powieści osadzony jest różnie,
najczęściej są to dwa czasy przeplatające się – sięga aż do czasów II wojny
światowej, ale także do jak najbardziej aktualnej rzeczywistości. W zależności od
książki nacisk na bohaterów jest różny, czasami jest to grupa, czasami jeden
bohater, jednak jest postać, która przewija się przez wszystkie te siedem powieści
– to Marcin Łodyna, którego poznajemy od czasów młodości, aż do teraz, do jego
emerytury. W najnowszej książce autora „Obietnica zdrady” to właśnie Łodyna gra
pierwsze skrzypce i jest to postać całkowicie, chyba najbardziej z wszystkich opisywanych
tutaj postaci, zwyczajnie ludzka. Marcin polega przede wszystkim na
spostrzegawczości, intuicji i kontaktach, dobrze dedukuje, ale też potrafi wpakować
się w kłopoty. Najczęściej ratuje go po prostu szybka reakcja, refleks. Łodyna
to człowiek, który nie boi się interweniować i jest dobrym aktorem, na
poczekaniu wymyśla dobre bajeczki, który pozwalają mu zrealizować misję. Czytelnik
go obserwujący widzi jednak jego rozterki, widzi, że nieraz sam nie wie czy np.
jest śledzony czy nie, czy ma gdzieś za kimś pójść czy lepiej nie, co sprawia,
że jest to bohater nam bardzo bliski, bardzo prosty do zrozumienia, bo mimo
zawodu, dręczony takimi samymi pytaniami, z jakimi i my się mierzymy. To po
prostu normalny człowiek, może trochę pracoholik, bo i na emeryturze nie może
sobie działań odmówić 😉
“Ja myślę, że nie możesz żyć bez adrenaliny.”
Zatem jakie cechy posiada dobry polski szpieg?
Biorąc pod uwagę
powyżej wymienione, wygląda na to, że polski szpieg we współczesnej literaturze
ostatnich lat to zwyczajny człowiek borykający się z tym, z czym i my się borykamy.
Może ma fundusze Agencji na podróże po krajach, ale nie zatraca się w swojej
wyjątkowości, w tym, jak wiele ma do dyspozycji dzięki swojej pracy (no, może
prócz negatywnej kreacji Lothara). Są to ludzie po prostu sprytni, inteligentni
i uważni, chętni do nauki, posiadający mały talent aktorski, bo przecież nieraz
po przykrywką muszą wcielać się w kogoś innego. Jednak mimo różnych akcji nie
sprawiają wrażenia nadludzi jak to jest w przypadku Bonda, są tu i teraz, a ich
praca, to owszem, ważna część ich życia, ale jednak nie jedyna, gdyż związki prywatne,
emocjonalne też są w ich życiu obecne. Wszystko to sprawia, że czytelnik jest
je w stanie zrozumieć, a dzięki temu zrozumieniu, wraz z nimi współodczuwać. A
czy nie takich emocji w literaturze szukamy?
Artykuł powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz