Autor: Daniel Sweren-Becker
Tytuł: Kill Show
Tłumaczenie: Agnieszka Krasicka
Data premiery: 13.11.2024
Wydawnictwo: HarperCollins
Liczba stron: 304
Gatunek: powieść
kryminalna
Daniel Sweren-Becker to pisarz i scenarzysta,
a “Kill Show” to jego trzecia powieść, ale pierwsza w której nie pojawiają się
wątki z fantastyki. Na rynku anglojęzycznym wydana została w roku poprzednim.
W 2013 roku w amerykańskim miasteczku
Frederick doszło do zdarzenia, które wstrząsnęło nie tylko lokalną
społecznością, ale i całym krajem. Pewnego kwietniowego poranka 16-letnia Sara
Parcell zniknęła. Odłączyła się w szkole od koleżanek, wróciła się po
zostawiony w szkolnym autobusie plecak i od tej pory nikt jej nie widział. Jej
rodzice szybko zawiadomili policję, która na start aresztowała kierowcę
autobusu, jednak nic to nie dało, a tylko poinformowało lokalne media. Ojciec
oficjalnie przyznał się przed kamerami do kiepskiej sytuacji finansowej, ale i
tak obiecał nagrodę za pomoc w znalezieniu córki, po czym wrócił do domu, do
żony i syna, który niepostrzeżenie uchwycił intymny, smutny moment pomiędzy
rodzicami i zamieścił nagranie w sieci. A te wpadło w oko producentce reality
show, która wpadła na pomysł, by na żywo zrobić relację w odcinkach z
poszukiwań Sary…
I tak dziesięć lat później zostają
przeprowadzone wywiady z osobami w sprawę zamieszanymi, a my poznajemy po kolei
ich wersje zdarzeń powoli dochodząc do samego sedna… Co się stało z Sarą?
“Ta dwójka mimowolnie uwypukliła stojącą za sukcesem gatunku true crime odwieczną prawdę, że przemoc nas podnieca. (...) W naszym kraju zawsze brakowało poważnej dyskusji na temat odwiecznej prawdy (...), czyli na temat przemocy jako czynnika pobudzającego fizycznie i emocjonalnie. Wręcz przeciwnie, znormalizowaliśmy przemoc do tego stopnia, że stała się naszą najpopularniejszą formą rozrywki.”
Książka stylizowana jest na true crime, czyli
prawdziwą publikację o zdarzeniach, które naprawdę miały miejsce. Zatem
rozpoczyna się stylizowaną notką redakcyjną, z której dowiadujemy się m.in. że
upłynęła już dekada od tych zdarzeń, później dostajemy spis osób, z którymi
rozmawiano przy tworzeniu tej publikacji oraz tych, które rozmowy odmówiły, aż
w końcu przechodzimy do sedna - 17 tytułowanych rozdziałów i epilogu. Wszystkie
spisane są w formie wywiadów, ale raczej odpowiedzi przepytywanych - każdy
wypowiada się krótko, po kilka zdań, każdy fragment jest podpisany, dokładnie
tak, jak możemy nieraz oglądać na ekranie w serialach czy reportażach o zbrodniach
prawdziwych, tyle że tutaj mamy to wszystko na piśmie. Nie ma zatem żadnych
opisów, żadnych didaskaliów, nic, co miałoby świadczyć, że mamy do czynienia z
powieścią kryminalną. Oprócz samej historii oczywiście. Jest to bardzo ciekawe
podejście, bardzo na czasie - w końcu seriale i podcasty true crime, są aktualnie
bardzo popularne. Ciężko więc tutaj mówić o typowym stylu powieści, język,
jakim postacie się posługują, jest dosyć reporterski, raczej nie ma w nim
przekleństw, książkę czyta się szybko i płynnie.
“(...) przed kim odpowiadają twórcy treści opartych na prawdziwych zbrodniach, ci wszyscy producenci, podcasterzy i reżyserowie?”
Cała historia skupiona jest przede wszystkim
na programie telewizyjnym, który powstawał na podstawie potencjalnej zbrodni,
przez co śledzimy zarówno postępy w śledztwie, jak i równocześnie obserwujemy
zachowanie telewizji, a co za tym idzie - telewidzów. „Szukając Sary” to
program, który przyciągał przed ekrany ogromne rzesze społeczeństwa, zatem żył
nim cały kraj. I tak poznajemy historię z perspektywy rodziców i brata zaginionej,
jej znajomych, nauczycieli, sąsiadów, całej ekipy filmowej, śledczego,
prokuratorki oraz zarządu stacji telewizyjnej. Są eksperci, są prywatne osoby
obce dla rodziny zaginionej, które przez program zaangażowały się w aktywne
poszukiwania Sary. Grupa rozmówców jest duża, ale każdy jest podpisany, więc
czytelnik nie ma najmniejszych problemów z rozróżnieniem kto jest kim w tej
opowieści.
“Trudno dokładnie określić moment, w którym “Szukając Sary” stało się nieodzowną częścią kultury naszych czasów.”
Tematycznie zatem nie jest to typowa historia
kryminalna, a obraz tego, jak powstają i jakie oddziaływanie mają tego typu
programy kręcące się wokół zbrodni prawdziwej. Poprzez szerokie grono rozmówców
dostajemy dokładną analizę takich programów, szukamy odpowiedzi na pytanie o
ich popularność, przyglądamy się jak wszystko (mimo że teoretycznie oparte na
prawdzie) jest reżyserowane pod pewien klucz. Media rządzą się swoimi, mocno
bezwzględnymi prawami, gdzie najważniejsza zdaje się po prostu oglądalność, a
dopiero gdzieś w tle jest wszystko inne - dobro tych, którzy się w programie
wypowiadają, nawet dobro osoby w tym wypadku poszukiwanej. Producentka skusiła rodziców
Sary przede wszystkim argumentem, że dzięki programowi, będzie ich córki szukał
cały kraj, a to dla ich wydało się najważniejsze.
“Program miał zapewniać widzom rzekomo prawdziwe spojrzenie na trwające śledztwo, a ona manipulowała wydarzeniami, wrabiała niewinnych ludzi i zrobiłaby wszystko dla oglądalności.”
I faktycznie, popularność programu
zaangażowała masę ludzi, jak i w pewnych momentach ruszała śledztwo do przodu.
Ale czy tak to powinno wyglądać? Śledczy powinni się dowiadywać o dowodach z
telewizji? Pomijając kwestię tego, że sami do nich nie dotarli, to jednak czy
to nie oni pierwsi powinni się o nich dowiedzieć, a dopiero później reszta
społeczeństwa? Program telewizyjny przysporzył sprawie popularności, ale gdzie
popularność, tam i teorie spiskowe, i przeróżnego rodzaju osoby niepoczytalne.
Zatem czy na pewno rozgłos jest taki zero-jedynkowy?
“Im dłużej taki człowiek zagłębia się w teorie spiskowe, tym bardziej szalone się one stają i tym trudniej mu uświadomić, jak bardzo oderwany jest od rzeczywistości.”
Książka zadaje pytania o popularność seriali
true crime, ale przecież my dostajemy ją w formie literatury. Czy zatem nie
takie same pytania padają w stosunku do niej? To w końcu jedna i ta sama
fascynacja, tylko forma podania inna. Skąd ta potrzeba podglądania śledztw kryminalnych?
Można tłumaczyć sobie, że to w imię dobra i nauki, ale czy na pewno tak jest?
“Nie od dziś wiadomo, że przemoc fascynuje ludzi, a pokazanie jej w otoczce prawdy czyni ją jeszcze bardziej ekscytującą. Prawdziwe zbrodnie mają w sobie coś dużo straszniejszego od fikcyjnych. Mówią do widza: “Patrz! To mogło przydarzyć się tobie! Tak się nie stało, bo albo masz więcej szczęścia, albo jesteś mądrzejszy, albo bardziej na to zasługujesz. Gratulacje!”.
Oczywiście, nie zapominajmy, że “Kill Show” to
fikcja literacka. Sama intryga kryminalna prowadzona jest sprawnie, jest
zajmująca i raz po raz zaskakująca, przyznam, że choć jest dosyć prosta, to
jednak poprzez pokazanie jej z tak wielu różnych punktów widzenia dostajemy
bardzo bogaty obraz, z którego mnie samej trudno było domyślić się zakończenia.
Pytania, które ono zadaje, zostawię już do prywatnej analizy każdego czytelnika,
podkreślę tylko, że i one są istotne. Myślę, że forma podania ma tutaj bardzo
duże znaczenie dla fabuły, sprawia, że historia wydaje się dynamiczna, a
króciutkie fragmenty wypowiedzi sprawiają, że nie chce się od książki odrywać -
w końcu jak można poznać jedną stronę powieści, a drugą zostawić na później?
“Miałem zabłocone opony. Na podłodze naszego garażu też było trochę zaschniętego błota. Ale sposób, w jaki to pokazali w programie, jeszcze z tą cholerną muzyką w tle… Wyglądało, jakbym miał te opony poplamione krwią, a nie błotem.”
Poza fascynacją true crime, wpływem telewizji
i fikcyjną intrygą kryminalną, muszę też wspomnieć o miasteczku, tej
niewielkiej społeczności, w której rozgrywa się akcja powieści - w końcu i oni
się wypowiadają. Podobnie jak wszyscy widzowie, i oni chcą pomóc, jednak to oni
są najbliżej, to oni Sarę znali. Czy więc nie staną się przypadkowymi ofiarami
programu? W końcu producentka może kreować świat jak chce, z urywek zdań, z
krótkich nagrywek, budować coś, całkowicie innego od realności. A my
przyglądamy się jak subtelne insynuacje są w stanie zniszczyć życie - przecież
nikt nie osądza szybciej, niż społeczeństwo.
“Byliśmy tacy naiwni, wręcz głupi. Nie rozumieliśmy jeszcze potęgi Internetu. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co działo się w tym czasie tuż przed naszym domem. (...) Mój tata stał się głównym podejrzanym w najgłośniejszej sprawie w kraju. W oczach opinii publicznej właściwie został już oskarżony, osądzony i skazany, a to wszystko w czasie przerwy na reklamy.”
“Kill Show” to trochę takie szukanie
odpowiedzi na fascynację zbrodnią, ale też i jej krytyka. Dlatego dosyć dziwnie
jest mi pisać, że książka naprawdę mi się podobała, skoro to, czym jest, to
właśnie po części krytykuje. Ale może właśnie dlatego zrobiła na mnie duże
wrażenie - bo zadaje pytania o źródło fascynacji, a także pokazuje konsekwencji
źle poprowadzonej narracji, w której budująca napięcie historia jest ważniejsza
od prawdy. To opowieść o ambicjach, desperacji, o tym, że faktycznie czasami
dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane… To odpowiedź krytyczna na popularność
seriali i podcastów true crime, która zmusza do zastanowienia, co jest w takich
sytuacjach ważniejsze. Patrząc też na nią ze strony czysto literackiej, to też
powiew świeżości w literaturze kryminalnej, bo choć podcasty w powieściach
coraz częściej się pojawiają, to jeszcze z taką czystą formą wywiadów, samych
wypowiedzi przepytywanych, się nie spotkałam.
“Czy czerpanie zysków z prawdziwych tragedii jest moralnie akceptowalne? Czy to nadal rozrywka, czy już wykorzystywanie cudzego cierpienia?”
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem HarperCollins.
Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł
(z puntami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej)
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz