Autor:
Jo Nesbø
Tytuł: Zatruta
krew
Cykl: Królestwo,
tom 2
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Data premiery: 23.10.2024
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 400
Gatunek: powieść
kryminalna / thriller psychologiczny
Czytelnicy, którzy choć trochę liznęli
skandynawskiego kryminału, na pewno znają nazwisko Jo Nesbø. To czołowy
przedstawiciel nurtu nordic noir, czyli współczesnej odsłony gatunku kryminału,
która prócz intrygi często zapuszcza się w tematy społeczne i socjologiczne. Nesbø
to Norweg, którego książki tłumaczone są aktualnie na 50 języków i sprzedały
się w ponad 60 milionach egzemplarzy. Część z jego dzieł została zekranizowana,
zarówno na małym, jak i dużym ekranie. Pierwsze jego powieści pojawiły się jeszcze
w latach 90-tych, były to osobne książki oraz początek cyklu, który rozsławił
go na cały świat - cyklu z Harrym Hollem. Teraz liczy on 13 tomów, a historii
osobnych jest osiem. Nesbo jest także autorem książek dla dzieci, a od 2020
roku także nowej serii kryminalnej Królestwo. Na razie liczy ona zaledwie dwa
tomy, które dzieli aż cztery lata przerwy i czy powstanie kolejny? Kto wie,
częściowo historia została już zamknięta. Seria Królestwo jest czymś całkowicie
innym niż cykl z Harrym Hollem, to bardziej thriller psychologiczny, powieść,
która gdzieś tam można ma nawet aspiracje do literatury pięknej. Na pewno można
tak o niej powiedzieć pod kątem ilości przemyśleń, jakie sobą niesie. Zarówno
“Królestwo” (recenzja – klik!), jak i “Zatrutą krew” myślę, że da się czytać
oddzielnie - sama “Królestwa” po trzech latach przerwy już dokładnie nie
pamiętam (choć jednak trochę tak, w końcu była to wyjątkowa lektura), a na
pierwszych stronach “Zatrutej krwi” autor kluczowe wątki z tomu pierwszego
przypomina.
Norwegia, mała wioska Os położona w wysokich
górach. To tam bracie Opgardowie mają swoje królestwo - brat młodszy Carl
prowadzi hotel, spa, które całkiem nieźle sobie radzi, Roy, kiedyś prosty
mechanik samochodowy, teraz jest właścicielem stacji benzynowej i jeszcze kilku
innych miejsc codziennego użytku na mapie miasteczka. Jednak życie w Os do
łatwych nie należy, trzeba codziennie walczyć, by utrzymać się na powierzchni.
I tak Carl stara się o nowych inwestorów, by swój hotel rozbudować, a Roy
planuje stworzyć park rozrywki, w którym najważniejszym punktem będzie kolejka
górska. Jednak by ich plany doszły do skutku, a raczej - by były rentowne -
muszą zadbać, by nie wybudowano nowej drogi szybkiego ruchu, co odciągnęłoby
przyjezdnych od miasteczka. Ale i na to bracia Opgardowie znajdą sposób… Czy
jednak znajdą sposób, by w końcu ułożyć własne życie tak, by żadne grzechy
przeszłości nie nawiedzały ich w najmniej spodziewanych momentach?
“Bo miłość nie daje wolności. Ona więzi człowieka i odbiera mu wolę.”
Książka składa się z 46 kilkustronicowych
rozdziałów. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego przez
Roya, a zatem czytelnik poznaje świat jego oczami, nacechowany jego odbiorem,
jego dosyć spokojnym charakterem. Styl powieści jest więc równie co on
spokojny, skupiony na wnętrzu postaci, język prosty, dosadny, choć przekleństw
raczej w nim nie doświadczyłam. Jak to w językach skandynawskich bywa, w
rozmowach jest wiele wtrąceń angielskich, jednak każde jedno jest od razu
tłumaczone, więc czytelnik nie ma najmniejszego problemu, by w pełni wszystko
zrozumieć. Całość czyta się bardzo płynnie, gładko, szybko.
“Ten, kto się wkurza, już przegrał.”
Roy i Carl to bohaterowie skomplikowani. Łączy
ich krew, łączą ich grzechy przeszłości, choć wydaje się, że bracia nie mogliby
się od siebie bardziej różnić. Carl jest niefrasobliwy, typowy młodszy brat,
który zawsze wierzy, że ten starszy mu pomoże, ba, weźmie nawet winę na siebie.
Jego przekonanie jednak nie uderza w próżnię, Roy faktycznie tak robi, sprząta
raz po raz jego bałagan. Dlaczego? Przez poczucie winy, które tkwi w nim od
dzieciństwa. Ich relacja jest patologiczna, toksyczna, ale czyja w tym
miasteczku nie jest? W tym tomie przyglądamy się temu, jak długo Roy jest w
stanie znosić zachowanie brata, jak ciągle tak krew, te więzi rodzinne są tym,
co zawsze okazuje się najważniejsze. Czy jednak mogą być po raz kolejny
ważniejsze od własnego dobra, własnego szczęścia i spokoju?
“Dziwne, jak człowiek, z którym żyje się blisko przez tyle lat, nagle wygląda niczym ktoś obcy. Myślisz, że to musi być sprawa światła albo że jesteś zmęczony - że to twój młodszy brat, ktoś, kto nie potrafi niczego przed tobą ukryć. Dopóki nie uświadomisz sobie, że przecież, do jasnej cholery, nie masz pełnej wiedzy nawet o sobie samym.”
Zresztą spokój Roya jest zakłócany nie tylko
przez Carla. Nowe plany rozbudowy drogi powodują większe zainteresowanie
miasteczkiem, w końcu kotlina położona tuż obok domu braci, ma zostać
oczyszczona z wraków samochodów, które od dobrych kilkunastu lat tam w
wypadkach spadały. Nie jest to dobra informacja dla braci, wyciągnięcie wraków
może wywołać nowe niepożądane pytania… Może też pomóc urzeczywistnić obsesję
kogoś, z kim bracia od dawna mają na pieńku.
“Zawsze uważałem (...), że nie ma żadnych granic tego, co ludzie są skłonni zrobić… czy też w tym wypadku czego są skłonni nie zrobić… jeśli tylko odpowiednio im się zapłaci. W formie pieniędzy, sensu, narkotyków albo władzy i zaszczytów. Głównie tego ostatniego. Żadnych granic.”
Wspomniałam o patologii miasteczka, tego, że
wydaje się, że niewiele jest w nim bohaterów, których życie wygląda całkowicie
normalnie. Mamy tutaj przemoc, mamy wykorzystywania, zdrady i kłamstwa. Czy
jednak nie są to czyny i emocje, które moglibyśmy spotkać wszędzie? A przez
wielkość miasteczka i jego dosyć klaustrofobiczne odcięcie od reszty świata te
emocje zostają po prostu spotęgowane. Klimat miejsca, w którym wszyscy się
znają, które od lat wygląda tak samo, w którym po prostu żyje się w określony
sposób, jest bardzo wyraźnie oddany.
“(...) my tu, w górach, nie wyrzucamy rzeczy w pełni nadających się do użycia. (...) Nasza miłość jest równie pozbawiona sentymentalizmu jak przyroda i warunki, w których żyjemy. Kochasz kogoś, kogo tracisz, a potem - jeśli masz szczęście - kochasz kogoś innego.”
Jo Nesbø zdaje się stawić tutaj wiele
ciekawych egzystencjalnych pytań. Przede wszystkim pyta o zło - jak długo złe
czyny można usprawiedliwiać? Gdzie jest granica pomiędzy normalnym człowiekiem,
a zimnokrwistym mordercą? W bardzo naturalny sposób przyglądamy się psychice,
która ma wiele grzechów na swoim koncie. Ale grzechy te są przecież zawsze
solidnie usprawiedliwione, zawsze popełniane w imię jakiegoś dobra, prawda? Co
to znaczy? Czy zatem faktycznie można jest usprawiedliwić? Skasować? A może
posuwamy się za daleko, może w ten sposób można by usprawiedliwiać całe złe na
świecie.
“Przesuwamy jedynie granice tego, co nazywamy godnością, zmieniamy definicję, abyśmy mogli wytrzymać ze sobą.”
Tak jak i w “Królestwie”, tak i tutaj
przyglądamy się skomplikowanej więzi, jaka łączy członków rodziny. Więzi, w
której gromadzi się tyle różnych emocji, tyle przewin, których przy innych,
dobrowolnych znajomościach, nikt z nas nigdy by nie wybaczył. A jednak w
rodzinie emocje są inne - mimo krzywd, mimo naprawdę okropnych czynów, ta więź
pozostaje. Nawet mimo chęci nie da się jej zerwać, choć czasem tak bardzo by się
chciało. Nesbø pokazuje naprawdę paskudne oblicze tych więzi, ale pokazuje je w
taki sposób, że są dla nas logiczne, że jesteśmy w stanie je zrozumieć, mimo iż
w nas samych kipi gniew.
“(...) strasznie się przez to wściekam. Że człowiek, który nie zasługuje na ani jedną moją łzę, wywołuje u mnie płacz, bo jest mi go żal. Chciałabym go nienawidzić, rozumiesz? Mój mózg go nienawidzi, ale serce mnie zdradza.”
W serii Królestwo Jo Nesbø pokazuje się
czytelnikom z całkiem innej strony. Ze strony nie brutalnych zbrodni, choć tak
naprawdę i tych w niej nie brakuje, ale od strony emocji. Emocji trudnych,
emocji i uczuć, które popychają nas do okropnych czynów, a przez to są tematem,
nad którym warto się zastanowić. Czy sami bylibyśmy zdolni do tego co Roy? Jak
go ocenić? Gdybyśmy nie mogli doświadczyć tego, co myśli, co czuje, pewnie w
osadzie bylibyśmy surowi, jednak perspektywa się zmienia, gdy widzimy jego
wewnętrzne zmagania. W “Zatrutej krwi” Roy musi zdecydować kim jest, na czym mu
zależy. Czy to Carl będzie tym, który zostanie z nim do końca świata? Dobra i
nieszablonowa kryminalna historia, coś dla tych, którzy lubią skupiać się na
aspektach psychologicznych zbrodni i klimacie małych miasteczek.
“- (...) Czy to nie idiotyczne? Że martwisz się o osobę, której nienawidzisz ponad wszystko na świecie?- Owszem (...). Chociaż to jest chyba definicja najbliższej rodziny, no nie?”
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Dolnośląskim.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz