listopada 25, 2024

"Srebrna kość" Andrij Kurkow

Autor: Andrij Kurkow
Tytuł: Srebrna kość
Cykl: Tajemnice Kijowa, tom 1
Tłumaczenie: Agnieszka Matkowska
Data premiery: 06.11.2024
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Liczba stron: 280
Gatunek: powieść kryminalna / historyczna / groteska
 
Andrij Kurkow to ukraiński pisarz i scenarzysta filmowy cieszący się sporą sławą nie tylko na swoim rodzimym rynku, ale także na Zachodzie - jego proza ceniona jest m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii. Tworzy od początku lat 90tych ubiegłego wieku, na koncie ma sporą liczbę powieści, z których najbardziej znane są “Kryptonim ‘Pingwin’”, “Jimi Hendrix we Lwowie” i “Srebrna kość” (obydwie z nominacjami do Nagrody Bookera) oraz “Szare pszczoły” (z nominacją do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus). Tłumaczony jest na ponad dwadzieścia języków, aż osiem jego książek doczekało się ekranizacji. W Polsce jego publikacje wydawana są już od dwóch dekad, przetłumaczonych zostało dziesięć tytułów, z czego “Srebrna kość” to jego powieść najnowsza, pierwszy tom cyklu kryminalnego Tajemnice Kijowa, który równocześnie jest moją pierwszą stycznością z jego piórem.
 
Marzec 1919 rok, Kijów, bardzo niespokojny politycznie czas. Chwilę temu zakończyła się I wojna światowa, teraz trwa rewolucja bolszewicka - na ulicach pełno jest kozaków, czerwonoarmistów i innych zabijających się nawzajem i przypadkowych ludzi. Taką uboczną ofiarą pada ojciec Samsona Kołaczki, który w ostatnim heroicznym czynie odepchnął syna na tyle, by ten mógł ujść z życiem, szabla ledwo go dotknęła, odcięła mi prawe ucho. I tak Samson, młody chłopak, został sam. Po otrząśnięciu się z szoku, schowaniu odciętego ucha i skorzystaniu z pomocy lekarza wraca do domu, gdzie w przeciągu kilku kolejnych dni nachodzą go czerwonoarmiści, w końcu się do niego wprowadzając. Przecież komunistycznie rzecz ujmując, jeden człowiek nie może mieszkać w tak wielkim mieszkaniu sam, prawda? Samson przez kolejny splot wypadków dostaje zatrudnienie w milicji, a nabierając doświadczenia w sprawach kryminalnych, zaczyna baczniej obserwować swoich lokatorów… Czy oni czegoś przypadkiem nie knują?
 
Książka rozpisana jest na 43 rozdziały i epilog, całość zamknięta jest mapką ówczesnego Kijowa, dzięki czemu czytelnik może podróżować po mieście mając przed oczami jego dokładny rozkład. Rozdziały są kilkustronicowe, czasem dzielone również na mniejsze fragmenty. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Samsona, jednak narrator skupia się raczej na tym, by relacjonować to, co się dzieje, nie na emocjach postaci. Styl powieści jest ciekawy, głównie pod tym kątem, że postacie mówią… wykrzyknikami! Daje to bardzo dziwny efekt, sama miałam wrażenie, że bohaterowie cały czas do siebie krzyczą, więc ich rozmowy, przez sam jeden powtarzalny znak interpunkcyjny robią się mocno ekspresyjne. Trzeba też chwili, by się do tego przyzwyczaić, bo jednak nie jest to zapis normalny, później jednak zaczyna to działać dość komicznie. Książkę czyta się bardzo sprawnie, a lekki, ironiczny styl autora, sprawia, że trudna sytuacja społeczno-polityczna ówczesnych lat nie wpływa na czytelnika przytłaczająco.
“(...) czy całkiem niedawna przeszłość naprawdę może wydawać się aż tak odległa, jakby z przeczytanych książek, a nie własna?”
To może właśnie na tym na początku się skupmy - na tej sytuacji społeczno-historycznej, politycznej, bo tak naprawdę wszystko to, co dzieje się w trakcie trwania tej historii w tle, ma dla niej kolosalne znaczenie - dlatego sama, przy określeniu gatunkowym dorzuciłam powieść historyczną. Jeszcze niedawno w kraju rządził car, po czym przyszła wojna, teraz rewolucja, a to sprawiło, że bardzo różne ugrupowania zaczęły ze sobą walczyć. W jednym krótkim momencie władza zmieniała się kilka razy, za każdym razem, jak to na wojnach bywa, dając mocno oberwać tym, którzy żyli sobie nikomu nie wadząc. I tak teraz mamy Samsona, który jeszcze niedawno żył sobie w dobrze sytuowanej rodzinie, z ojcem księgowym, który się o wszystko troszczył. Samson uczył się na elektryka, ale przyszła wojna i świat stanął na głowie. Nagle z młodego nietroszczącego się o nic chłopaka, niemającego w niczym doświadczenia (nie wspominając nawet o tak “babskich” sprawach jak pranie i gotowanie!), staje się głównym i jedynym członkiem swojej rodziny. I autor mocno te jego oderwanie od rzeczywistości podkreśla już na samych pierwszych stronach powieści - dopiero po jakimś czasie od śmierci ojca, zapytany przez sąsiadkę, uświadamia sobie, że przecież musi zacząć skądś brać pieniądze… I właśnie na zasadzie absurdu, autor bardzo dosadne oddaje koszmar życia w tamtym okresie. W tle głód, morderstwa, kradzieże, grabienie mienia, a na linii pierwszej - Samson, który kompletnie nie rozumie zależności politycznych, więc po prostu leci z tym, co mu życie przynosi…
“- A pan, Samsonie, czym się zajmuje?
- No właśnie, przeżywam nieszczęścia, które się na mnie zwaliły (...).”
I właśnie na przypadku się ta historia opiera. Samson, tak jak jego imiennik biblijny, dostaje pewną siłę, której brakuje innym śmiertelnikom, choć nie jest ona tak dosłowna, a sam Samson tak zaradny… I właśnie przez tę, nazwijmy to umiejętnością, zaczyna drążyć pewien trop kryminalny - bo co innego miałby robić? Pracy jako elektryk nie dostanie, a że przypadkiem trafił do milicji, w której też nie dostaje żadnego konkretnego polecenia, to co mu szkodzi trochę potropić? Intryga kryminalna toczy się tempem spokojnym, bo też nie ona jest tu najważniejsza, tu króluje absurd codzienności, a śledztwo to po prostu jego kolejny przejaw i kolejna okazja do oddania ówczesnego kolorytu Kijowa. Sama zagadka ma w sobie ciekawe momenty, a jej rozwiązanie doskonale pasuje do całościowego klimatu powieści.
“A ja zasadniczo jestem specjalistą od elektryczności, a nie od morderstw, ale tak się jakoś złożyło…”
Żeby powieść była pełna, to dostajemy też w niej subtelny wątek miłosny - Samson poznaje (znowu nie sam o to zabiega) dziewczynę i trzeba mu przyznać - tę znajomość podtrzymuje, ba, nawet chyba stara się ją rozwijać. I tutaj mamy nieco komizmu, bo przecież Samson i w sprawach romantycznych kompletnie się nie orientuje, ale wątek ten wprowadza taki ciepły, zwyczajny element - z Samsona robi zwyczajnego, ale i pełnego kultury młodego człowieka, a to dalej nadzieję, że jeszcze kiedyś wyjdzie na ludzi...
“Wydaje mi się, że ważne jest, aby przechować jakieś historie rodzinne! Aby ciepło pozostawało w duszy.”
Podsumowując, “Srebrna kość” na rynku powieści kryminalnej jest czymś rzadko spotykanym. To historia pełna groteski i absurdu, ale czy o tak chorych sytuacjach, jak ta z Kijowa z 1919 da się mówić inaczej? Da się, ale byłoby bardzo smutno, a czasami chore sytuacje chyba lepiej jest po prostu wyśmiać. I tak robi Andrij Kurkow bawiąc się głównym bohaterem - nadaje mu lekko nadprzyrodzone cechy, które robią z niego dobry materiał na śledczego. Cóż kiedy on jednak jest elektrykiem, a nie śledczym? Taka rzeczywistość - trzeba się przestawić. Zatem podążamy tropem zbrodni, uparcie, i po wybojach, po omacku, no bo przecież Samson kompletnie nie wie co robić - to nie czasy, gdzie każdy dzięki powieściom kryminalnym i serialom jest już trochę detektywem…. I choć autor nie skupia się specjalnie na psychologii postaci, sama intryga kryminalna też nie jest na pierwszym miejscu, to jakoś tak operuje tą uwagą czytelnika, że lektura zajmuje, a po jej zakończeniu chce się więcej. To kiedy te drugie śledztwo Samsona?
“-(...) nagle zdał sobie sprawę, że czasem myślenie przeszkadza, Można zrobić coś ważnego tylko dokładnie wtedy, kiedy nie myślisz!”
Moja ocena: 7/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Oficyną Literacką Noir sur Blanc.



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz