listopada 15, 2024

"Smugi" Małgorzata Starosta - ambasadorska recenzja premierowa

Autor: Małgorzata Starosta
Tytuł: Smugi
Data premiery wersji cyfrowej: 15.11.2024
Data premiery wersji papierowej: 01.12.2024
Wydawnictwo: Labreto
Liczba stron: 296
Gatunek: powieść kryminalna
 
Małgorzata Starosta to autorka, która stosunkowo niedawno zaistniała na naszym rynku książki - debiutowała w roku 2020. To jednak, co w tym czasie zrobiła, jak wiele swoich umiejętności nam zaprezentowała, przechodzi moje pojęcie. Jest autorką komedii kryminalnych, powieści detektywistycznych, obyczajowych i książek dla dzieci. W tym roku nie dosyć, że zaprezentowała się nam w każdym z wymienionych gatunków (i to niejednokrotnie!), to aż dwie jej książki zostały nagrane w formie słuchowisk, ale (z tego co mi wiadomo) tylko jedna z nich została przygotowana w tak niezwykły sposób, kiedy cały zespół pracował równocześnie nad powstaniem produktu finalnego. Autorka pisała i na bieżąco przesyłała tekst do wydawcy i studia nagrań, gdzie już szykowano się do nagrywania słuchowiska. Tekst musiał być więc przygotowany niezwykle skrupulatnie, tak, byśmy mogli go zarówno czytać, jak i słuchać, tak, by każde jedno słowo się w obydwu formach zgrywało – musiał z tego powstać idealny synchrobook. I dzisiaj jest premiera tej książki, na razie premiera cyfrowa - mamy do dyspozycji synchrobook, czyli ebook i audiobook w formie superprodukcji, słuchowiska. Bez względu jednak na formę przyjęcia – efekt finalny robi piorunujące wrażenie!
 
Jesień, rok 2024. Janka Szawłowska spóźniona pędzi do pracy, do redakcji gazety, w której pracuje. Jej przyjaciółka Matylda nieustannie pisze na jej telefon, ewidentnie coś się stało, sprawa musi być bardzo pilna. I chyba tak jest - gdy tylko przekracza próg redakcji, przełożony prosi ją do gabinetu, zaciąga rolety, czego nigdy nie robi. O co chodzi? Janka podejrzana jest o udział w śmierci swojego wuja… Wuja, z którym nie utrzymywała żadnych kontaktów od dawien dawna, od lat trzydziestu, kiedy to wraz z rodzicami wyprowadziła się z Krzyżajn, małej podlaskiej wioski. Dlaczego zatem wuj miał w kieszeni kartkę z jej imieniem? Szybko okazuje się, że nie tylko on został teraz życia pozbawiony, a daleki kuzyn Janki, który prowadzi śledztwo w sprawie tych zbrodni, wiąże ją z przeszłością - to wtedy po raz pierwszy Krzyżajny przeżyły ogromną, okropną tragedię, po której wszyscy pozostali z głębokimi ranami, po której Janki nigdy nie nauczyła się normalnie żyć… Czy to możliwe, by tamta zbrodnia ponownie się o rozwiązanie dopominała? Dosłownie na miesiąc przed terminem przedawnienia sprawy?
 
Książka podzielona jest na trzy części i epilog oraz przedmowę, jak i notkę od autorki, w których zdradza, że jej powieść została zainspirowana zdarzeniami, które kiedyś faktycznie w podobnej wiosce miały miejsce, podkreślając jednak, że jest to tylko inspiracja, a jej książka jest fikcją fabularną. Każda jej część dzielona jest na rozdziały, w sumie jest ich 32. Pierwsza i trzecia część pisane są z perspektywy Janki, środkowa prowadzona jest przez jej ojca, ale każda pisana jest w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego. Mimo tego, że akcja powieści osadzona jest współcześnie, w roku 2024, to pojawiają się w niej również retrospekcje pod postacią wspomnień postaci oraz nagrań, którymi we współczesnej sprawie podpierają się śledczy. Zatem mimo że cały czas jesteśmy osadzeni w roku 2024, to równocześnie poznajemy dokładny przebieg zdarzeń sprzed trzydziestu lat.
“(...) przez długi czas nie mogłem się z tym pogodzić. Ale to jedyny sposób, żeby nie stracić sił do wstawania każdego dnia.”
Przy zapowiedzi tego tytułu, wspominałam już, że jest to coś, niezwykłego w twórczości Małgorzaty Starosty, gdyż autorka jeszcze nigdy wcześniej nie porwała się na tak mroczną opowieść kryminalną. Jednak mimo wszystko w tekście, w sposobie jego formułowania można nadal odnaleźć ten jej charakterystyczny styl. Czuć w nim, że autorka rozumie słowo pisane, że bardzo szanuje język polski i jego tradycje, ale i równocześnie czuje się w tym wszystkim bardzo swobodnie. Widać to przede wszystkim w dialogach, które w wymianie zdań osób sobie bliskich są nawet i momentami uszczypliwie-zabawne. Wiem jak to dziwnie brzmi, gdy mowa o kryminale poważnym i nie jestem w stanie wytłumaczyć tego, jak to działa - ale autorka tak potrafi, to się wszystko po prostu ze sobą doskonale zgrywa, a te świetnie prowadzone dialogi dają nam trochę wytchnienia od naprawdę trudnych emocji. Oczywiście ciągle odnoszą się od okropnych zdarzeń, ale poprzez lekkie przymrużenie oka, możemy przynajmniej na chwilę wypuścić z płuc powietrze.
“- To miał być sarkazm?
- Nie, zwykła ironia. Mam nabytą alergię na idiotyczne pytania, ale zamiast wysypki dostaję ataku złośliwości.”
W warstwie językowej muszę także podkreślić użycie regionalizmów - większa część historii toczy się w małej podlaskiej wiosce, gdzie od wieków ścierają się różne wpływy kulturowe, różne religie. I to da się też wyczuć w języku, mieszkańcy tamtych wiosek mówią gwarą. I ta gwara oddana jest w tekście znakomicie, a kiedy słucha się tego w interpretacji lektorów w słuchowisku, to już w ogóle jest to doświadczenie niezwykłe.
“Smugi… Czy dzisiaj ktokolwiek żywa jeszcze tego określenia? Po przyjeździe do Warszawy ani razu go nie słyszałam, nawet moi rodzice zastąpili je słowem ‘łąka’.”
Jednak nie tylko w języku czuć ten wpływ podlaskiej, mieszanej kultury. Autorka doskonale oddała klimat Podlasia i wyraża go w sumie we wszystkim. W jedzeniu, w zderzających się religiach, co jest widoczne w krzyżach i karawakach (krzyż morowy, z dwoma belkami w poziomie) na każdym kroku. W tamtym miejscu, w tamtych wioskach, żyje się inaczej, wydaje się, że czas zastygł i to po prostu czuć w tej powieści, wylewa się ten klimat z każdej jej jednej kartki. Nie dosyć jednak, że poznajemy się z tym, co na Podlasiu się je, jak się mówi i co wyznaje, to jeszcze dostajemy przenikliwe spojrzenie na życie w małej wiosce. W małej wiosce stojącej w obliczu tragedii. Autorka doskonale oddaje tę mentalność społeczną, to, że wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, ale jest to krąg zamknięty - nic nie wychodzi za granice miasteczka, wszystkie brudy, wszystkie tajemnice pozostają w środku. Doskonale widać to na przykładzie śledztwa z przeszłości - tam nieraz podkreślane jest, że mimo iż wioska ciągle pozostaje czujna, to dziwnym przypadkiem akurat nikt nie widział dzieci, które chwilę później zostały zamordowane, choć na pewno przez wioskę przejść musiały. Ot, paradoks, który dosadnie obrazuje mentalność małej społeczności, a może po prostu polskiej mentalności? Ludzkiej? Na ile trudnych spraw dziejących się tuż obok przymykamy oko, bo tak jest łatwiej niż reagować i wikłać się w potencjalne konflikty?
“Ludzie zapominają, że przede wszystkich trzeba być porządnym człowiekiem, a wtedy wszystko, co robimy, jest tego bezpośrednim wynikiem.”
No właśnie, przechodzimy do tego, co ta książka z czytelnikiem robi. Zadaje bardzo niewygodne, bardzo bolesne pytania, na które nie mamy odpowiedzi. Mówi nie tylko o małej społeczności i jej klaustrofobicznych tajemnicach, ale też zadaje pytania o karę, o sprawiedliwość, o winę i wyrzuty sumienia. W pewnym momencie autorka zwraca uwagę na kolejny paradoks, ten jednak odnosi się do prawa. Jest to temat, który burzy krew, który wywołuje niedowierzanie, ale nie mogę zdradzić co konkretnie te emocje wywołuje - nie chcę psuć Wam możliwość odkrycia i przeżycia tego samodzielnie. Podkreślam jednak, że jest to zagadnienie niezwykle istotne, niezwykle ważne i szukające rozwiązania.
“(...) oddychamy tak głośno, jakby słowa dziennikarza przygniotły nam piersi fizycznym ciężarem. Żadne z nas nie ma odwagi przerwać ciszy. Co tu powiedzieć? Jak skomentować tragedię? Pominąć milczeniem? Przecież nie wypada. Jak w kiepskiej komedii ratuje nas dzwonek telefonu.”
Wróćmy jednak to tych bardziej literackich rozważań, zajmujemy się na chwilę postaciami. Janka, to bohaterka pierwszoplanowa i narratorka, kobieta czterdziestoletnia, która jako dziecko przeżyła traumę. W wieku dziesięciu lat w przeciągu kilku godzin jej dzieciństwo się zakończyło i nie pomogło w tym to, że miała przy sobie kochających rodziców. Widzimy jak świadectwo zbrodni, bliskość okropnych czynów wpływa na rozwój dziecka, jak może zaważyć o całym dalszym życiu. Janka szczerze przyznaje, że funkcjonuje jako tako tylko dlatego, że od dawna korzysta z pomocy psychologa, leży się psychologicznie i chyba też psychiatrycznie, w końcu łyka leki uspokajające, psychotropowe. A mimo tego, mimo upływu trzydziestu lat, tak naprawdę nigdy nie pogodziła się z tym, co się wtedy stało. Czy to przez to ciągle ma napady lęków? Czy to dlatego nigdy nie zbudowała normalnego związku, innych relacji niż ta z jej przyjaciółką? To naprawdę dobrze oddana psychologiczna kreacja, z jednej strony kobieta silna, która walczy o siebie i o prawdę (czy nie dlatego została dziennikarką?), a z drugiej ciągle roztrzaskany na milion niesklejonych ponownie kawałków człowiek.
“- (...) czy naprawdę nie możesz odpuścić? To przeszłość, tu wszyscy się z nią pogodzili. Był syf, ale teraz już jest czysto i przejrzysto.
- Nie jest przejrzysto (..). Tu wszędzie, gdzie się nie obejrzę, są smugi, jakby ktoś niezdarnie ścierał brud. A ja brudu nie znoszę.”
Wspominałam już, że część druga przedstawiona jest z perspektywy jej ojca, którego w słuchowisku gra wspaniały Artur Dziurman. Ta kreacja balansuje pomiędzy dobrem a złem, nie wiemy tak naprawdę jakie są jego intencje i czy na pewno ma na myśli to, co nam pokazuje. Bo tak, jest to ojciec, który truchleje nad samopoczuciem, nad bezpieczeństwem córki, ale przy tym czuć, że ma gdzieś w tym wszystkim ukryty cel. Jaki on jest? Jaka była jego rola w zbrodni sprzed lat?
Oczywiście nie tylko te dwie kreacje zasługują na uwagę, tak naprawdę każdy, kto choćby na chwilę w fabule się pojawia, jest postacią ciekawą i doskonale oddaną - w tym momencie trochę zlewają mi się postaci z tekstu czytanego i słuchanego w naprawdę świetnych kreacjach lektorów, ale taka właśnie jest ta książka - można ją interpretować i odczytywać, rozważać na tak wiele sposobów…
“Zawsze wydawała się starsza, niż wskazywała jej metryka, ale teraz wyglądała, jakby przypadkiem przeoczyła własną śmierć i żyła dalej, kurcząc się i marszcząc jak jabłko.”
Cała historia bazuje na pewnych punktach wspólnych zbrodni prawdziwej popełnionej lata temu, ale osadzona jest mocno w fikcji literackiej. Cała współczesność to absolutny wymysł wyobraźni autorki, a to jest ta baza, ten szkielet, na których budowana jest jej fabuła. Autorka ma doskonałe wyczucie, gdzie wtrącić nie do końca poważne dialogi, a gdzie przytoczyć nagranie sprzed trzydziestu lat, tak że cała ta opowieść jest bardzo zajmująca, bardzo absorbująca uwagę, a mimo tych trudnych emocji, jakie sobą niesie, daje też przestrzeń na oddech. Fabuła bogata jest we wszelakie twisty, po których zbiera się szczękę z podłogi lub sięga po chusteczkę, autorka tak oddziałuje na emocje czytelnika, że książkę czuje się całym sobą. Bazując na tym, jak różnie pamiętają ludzie dawne wydarzenia, na tym, jak dziwnie funkcjonuje pamięć, otrzymujemy historię, która raz po raz odkrywa przed nami coś nowego, coś zaskakującego, coś szokującego. Aż do samego przejmującego i ponownie mieszającego w głowie finału.
“(...) niektórzy zatracają się w swoich instynktach.”
Myślę, że “Smugi” to jedna z tych książek, o których mogłabym pisać jeszcze naprawdę długo. Liczy niecałe trzysta stron, słuchowisko trwa siedem i pół godziny, a powoduje tyle emocji, zostawia z takim ładunkiem pytań, tematów do analizy, refleksji, przemyślenia, że co najmniej jeszcze raz tyle można by o niej rozmawiać. Co zaskakujące, jest to też książka tak bogata, że przy drugim, trzecim czytaniu nadal odkrywa się w niej coś nowego, jakieś elementy, następne tematy warte zauważenia, wspomnienia. Za mną jest jedno czytanie i jedno słuchanie i nie obiecuję, że na tym poprzestanę. Jestem wstrząśnięta tak do głębi, ale i pod ogromnym wrażeniem tego, jak autorka zdołała zbudować tak przejmującą, bogatą, tak doskonale grającą na emocjach powieść. I zrobiła to nie okrutnymi opisami, a głębią psychologiczną, co zawsze cenię sobie najmocniej.
“(...) to wciąż nie jest jednoznaczne z tym, że to on zamordował dzieci. Jeśli to był (...), to musimy znaleźć na to niezbity dowód. Po co? Żeby zamknąć sprawę ze świadomością, że żadna zbrodnia nie pozostaje bez kary. Nawet gdyby miało być nią tylko wpisanie nazwiska do akt.”
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy ambasadorskiej z Małgorzatą Starostą i Wydawnictwem Labreto.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz