listopada 07, 2024

"Error" Krzysztof Domaradzki

Autor: Krzysztof Domaradzki
Tytuł: Error
Data premiery: 23.10.2024
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 504
Gatunek: thriller / cyberthriller / political fiction
 
Krzysztof Domaradzki to dziennikarz i autor powieści kryminalnych. Od ponad dekady związany jest z magazynem Forbes, w którym zajmuje się tematyką sportową, biznesową i start-upami. Te zainteresowania przenosi także na książki - jest autorem trzech książek biznesowych, non-fiction. Jednak my, czytelnicy literatury kryminalnej, też dobrze znamy jego nazwisko - od 2018 roku i nam dostarcza dawkę solidnych historii. Debiutował pierwszym tomem łódzkiej trylogii pt. “Detoks”, do tej pory wydał siedem powieści. Z czego najnowsza pt. “Error” jest wyjątkowa. Dlaczego? Gdyż pierwotnie powstała jako serial audio w ramach licytacji dla WOŚP, którą wygrał współtwórca i prezes jednej z największych firm informatycznych w Polsce, niewiele przebijając Audiotekę. I tak zrodził się pomysł, by siły połączyć - zrobić coś, co będzie mówiło o cyberbezpieczeństwie w rozrywkowej formie audio. Serial ten premierę miał w roku 2023, wykonany był z dużym rozmachem, z gwiazdami polskiego kina takimi jak Leszek Lichota, Borys Szyc czy Piotr Adamczyk. Szybko zyskał rozgłos, zdobył nagrody. A autorowi uniwersum, w którym stworzył tę historię, tak przypadło do gustu, że na tej bazie stworzył rozszerzenie - powieść, która właśnie trafiła w ręce czytelników. Czy był to dobry pomysł? Jak najbardziej, mam nadzieję, że powstanie jego kontynuacja!
 
Czasy współczesne, Warszawa. Młody programista Jacek Blajer wpakował się w finansowe tarapaty, próbując rozkręcić własną firmę, zdecydował się pożyczyć pieniądze od niewłaściwych ludzi. Musi szybko oddać dużą sumę, z tymi pożyczkodawcami nie ma żartów, zatem swoje umiejętności postanawia wykorzystać w nie do końca legalny sposób… Zgadza się przyjąć zlecenie, hakuje stronę sprzedającą bilety na mecz piłki nożnej Polska - Niemcy. W sumie, poza oskubaniem kilku tysięcy fanów piłki nożnej, krzywda nikomu się nie stanie, prawda? A jednak. Problem z miejscami na stadionie to dopiero zapowiedź tego, co nadejdzie. Nagle stadion staje się celem ataku hakerskiego, jak wiele innych instytucji w kraju, a co najgorsze, ludzie dostają alert o ataku nuklearnym. To wywołuje ogromną panikę, są ofiary. Polski rząd, na czele którego stoi Mariusz Malinowski musi szybko sprawę załagodzić, a sam Jacek musi stawić czoła temu, że przyczynił się do wydarzeń ze stadionu… Równocześnie zdaje sobie sprawę, że teraz sam może znajdować się w niebezpieczeństwie.
“(...) tamte ataki to był dopiero początek.”
Książka rozpisana jest na prolog, 24 rozdziały i epilog, a otwiera ją mała, ale przerażająca dawka statystyki z tematy cyberprzestępczości. Każdy rozdział podzielony jest na mniejsze fragmenty, które naprzemiennie opisują historię z kilku punktów widzenia w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego. Styl powieści jest dobrze osadzony w środowisku, które opisuje - przede wszystkim mam na myśli środowisko polityczne. Te brudne gierki, nieprzebieranie w słowach, autor wszystko to oddaje doskonale, a jednocześnie nie epatuje specjalnie wulgarnym słownictwem. Czyta się to dobrze, choć poprzez nagromadzenie akcji i wątków politycznych książka wymaga skupienia.
“(...) postanowił zasypać go statystykami. Zaśmiecić jego mózg. Sprawić, aby zajął czymś myśli, aby przestał martwić się tym, co mogło, choć nie musiało się wydarzyć. Tak jak podobno dziewięćdziesiąt procent rzeczy, którymi się stresujemy, a które nigdy się nam nie przytrafiają.”
Wspomniałam, iż historię poznajemy z kilku punktów widzenia - mamy Jacka, który jest programistą, mamy dziennikarkę z ambicjami, speca od cyberbezpieczeństwa, mamy też wspomnianego już premiera Malinowskiego. Ich narracje pojawiają się najczęściej, to one się ze sobą przeplatają. Historia Jacka jest prosta - ot, przypadkowo, przez przerost własnych ambicji, albo po prostu zosiosamosizm wpakował się w tarapaty. Jednak jest to człowiek z sercem we właściwym miejscu, więc chce sytuacje wyjaśnić, odkryć, przez kogo wpakował się w tą wielką, krajową aferę. A więc bohater, który jest samotnikiem, człowiekiem bardzo inteligentnym, ale jednak spędzającym życie raczej w sieci niż w realności, nagle pozbawiony zostaje tego, co tak dobrze zna - w końcu skoro staje naprzeciw hakerom, nie może wykorzystywać do walki tego, co oni zdają się znać lepiej od niego… Mam jednak wrażenie, że to Mariusz Malinowski i wszystko, co wokół niego się dzieje, trochę powieść zdominowało, przez co od początku podkreślam, że widzę w tej powieści political fiction. Przyglądamy się tej postaci uważnie, zarówno w życiu zawodowym i prywatnym i jest to kreacja naprawdę ciekawa. Człowiek zdeterminowany, pewny siebie, sprytny, który wie, jak osiągnąć to, czego chce, choć też nie zdaje się grać mniej czysto niż jego pozostali koledzy z branży… Czytelnik więc miewa momenty wahania - czy mu wierzyć czy nie, czy może jednak jest bohaterem, który nie zasługuje na potępienie? Pojawiają się też spec od cyberbezpieczeństwa ze swoimi pomocnikiem, który w środkach nie przebiera. Jest i dziennikarka, ambitna kobieta, która powoli pnie się w górę, choć chciałaby to robić zdecydowanie szybciej. Teraz ma okazję. Ale czy wykorzystując ją nie postąpi głupio? Jej wątek nie jest aż tak pogłębiony, czego trochę żałuję, bo jest to postać z dużym potencjałem.
“Cyfryzacja może nas uszczęśliwić, zabawić, rozkojarzyć, omotać. Ale nie uratuje nas przed nami samymi. Przed naszymi błędnymi decyzjami. Przed dniem sądu ostatecznego.”
Cała historia opiera się na temacie cyberbezpieczeństwa, to od niego wszystko się zaczyna. A raczej inaczej - zaczyna się dlatego, gdyż społeczeństwo nie jest świadome zagrożeń, jakie sieć niesie. Mimo tego, że o pilnowaniu się w sieci huczy od dobrych kilku lat, to ciągle niewiele z użytkowników internetu i najnowszych technologii bezpieczeństwa przestrzega. I poprzez tę powieść przyglądamy się skutkom, temu, jak łatwo jest zmanipulować zwykłego użytkownika, jak łatwo przejąć nad jego kontami kontrolę. Ba! Autor obrazuje jak wiele mamy teraz urządzeń wokół siebie, które można przejąć, zhakować. Tutaj to właśnie technologia, manipulowanie nią, jest tym na czy bazuje cała intryga kryminalna.
“(...) nie wierzył w zbiegi okoliczności. Wierzył w dane, w statystykę, w rachunek prawdopodobieństwa.”
A intryga jest przyjemnie sensacyjna. Dużo się dzieje, czytelnik nie ma czasu na nudę, a skrupulatne rozwiązywanie zagadki utrzymuje skutecznie w zaciekawieniu. Co rzadko spotykane, autor dosyć szybko sugeruje nam, kto może stać za tym atakiem, jednak spokojnie, to nie jest koniec zaskoczeń - twistów fabularnych ma w zapasie dużo, tak naprawdę zaskakuje nas do samego końca. Tempo jest dynamiczne, jak to w polityce i sieci - cały czas coś się dzieje.
“(...) nie lubię się powtarzać. Każde powtórzenie generuje stratę czasu, a to jedyny zasób, którego nie jesteśmy w stanie zastąpić ani odbudować.”
Mimo nowoczesnych środków przekazu, jest to tak naprawdę historia o tym, co dobrze znamy. O władzy, o potrzebie wygrywania za wszelką cenę, o kłamstwach i manipulacjach po to, by przynieść sobie korzyści. Autor ma wiele ciekawych spostrzeżeń dotyczących polityków, tego, jacy ludzie nami rządzą, rządzili i będą rządzić. Ale to też nie wszystko. To także historie everymana, który staje naprzeciw wielkiej machinie. Czy będzie w stanie ją powstrzymać? Czy sama inteligencja do tego wystarczy? Wiele ciekawych odniesień można znaleźć w tej książce, znaleźć trochę tematów, nad którymi warto się zastanowić, mimo tego, że przecież jest w tempie mocno sensacyjna.
“(...) nauczyłem się, że świat nie jest miejscem dla mądrych ludzi. To nie profesorowie nami rządzą, tylko chamy. Skurwysyny z twardymi pięściami. Ludzie, którzy nie znają pięciu języków programowania, ale za to do perfekcji opanowali język ulicy. Ci, co potrafią dostrzegać u innych słabości.”
Muszę przyznać, że nie dziwię się autorowi, że spodobało mu się te uniwersum, które stworzył na potrzeby serialu - mnie też! Było to coś innego niż myślałam - myślałam, że będziemy obserwować tylko hakera, że tylko na jego działaniach się skupimy, a dostaliśmy przecież przede wszystko political fiction z wątkami hakerskimi - ale mimo wszystko się nie rozczarowałam. Krzysztof Domaradzki dobrze wie o czym pisze, widać, że ma sporą wiedzę, którą osnuwa w mocno sensacyjną otoczkę, w akcję, od której trudno się oderwać. Do tego opisuje ją bardzo plastycznym, dopasowanym do kreacji postaci językiem, dzięki czemu mamy wrażenie realności. Podobało mi się, mam nadzieję, że to nie koniec przygód tych postaci!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz