listopada 04, 2024

"Dzieci lwa" Marcin Meller

Autor: Marcin Meller
Tytuł: Dzieci lwa
Data premiery: 23.10.2024
Wydawnictwo: WAB
Liczba stron: 320
Gatunek: thriller obyczajowy / historyczny
 
Marcin Meller to przede wszystkim polski dziennikarz. W latach 90-tych zdobył dyplom ze studiów historycznych, po czym rozpoczął pracę w redakcji magazynu Polityka, z którym związał się na kilkanaście lat. Pisał felietony dla Wprost i Newsweeka, był redaktorem naczelnym Playboya, jak i dyrektorem wydawniczym Grupy Wydawniczej Foksal. Związany był również z telewizją TVN, przez kilka lat można było spotkać go w towarzystwie Kingi Rusin w Dzień Dobry TVN. Udzielał się również w radiu, gdzie do dziś można usłyszeć jego głos, działał też na YouTube i internetowych portalach informacyjnych. Jego zainteresowania to zawsze były ziemie na wschód od Polski, jeździł tam jako reporteż, a kilka lat temu napisał razem ze swoją aktualną żoną Anną Dziewit-Meller książkę non-fiction o kulturze Gruzji. Do roku 2022 jego nazwisko na półkach księgarskich można było spotkać tylko w dziale non-fiction, później jednak autor pokusił się, by swoje dziennikarskie doświadczenia wykorzystać też w gatunku powieści beletrystycznych. I tak w 2022 roku na naszym rynku ukazał się jego debiut literacki pt. “Czerwona ziemia”, która przenosiła czytelników do Afryki. Teraz, dwa lata później, doczekaliśmy się jego drugiej powieści - “Dzieci lwa” zabierają nas w podróż do czasów PRL-u oraz Gruzji lat 90-tych XX wieku, kiedy to szalała tam wojna domowa…
 
Lata współczesne, wrzesień 2023 rok. Dziennikarz Wiktor Tilszer dostaje telefon od znajomego z redakcji, w której pracuje - ten informuje go, że na konkurencyjnym portalu został opublikowany film, który wywoła burzę skierowaną w Tilszera. O co chodzi? Wiktor co prawda kilka dni temu znowu udzielał wywiadu o sprawie sprzed 30 lat, opowiadał po raz kolejny o śmierci swojego przyjaciela, jednak powtarzał wtedy wszystko to, co już kiedyś ujawnił… Okazuje się, że film, który został opublikowany, to coś całkowicie nowego - nagrany został dosłownie na moment przed śmiercią Maksa, a Wiktor został na nim uwieczniony tak, że teraz, na kilka chwil po publikacji, pojawiają się poważne oskarżenia. Wiktor nie ma najmniejszego pojęcia skąd ten film wyciekł, ba!, nie wiedział nawet, że taki film został nagrany… Co zatem robić? Musi szybko odkryć, ktoo dopuścił się wycieku tego materiału, bo niemożliwym jest, by był to cały film. Tilszer musi ruszyć na poszukiwania, a my w czasie jego podróży zapoznajemy się z pełną historią jego znajomości z Maksem, która rozpoczęła się pod koniec lat 80-tych XX wieku…
“Dzieci lwa są zawsze lwami, czy to lew jest, czy też lwica.”
Książka rozpisana jest na rozdziały, których akcja toczy się naprzemiennie - we wrześniu i październiku roku 2023 oraz w latach 1987-1993. Rozdziały historii współczesnej są krótkie, zdecydowanie więcej miejsca w tej powieści zajmuje przeszłość. Im bliżej końca, tym rozdziały są krótsze. Każdy rozdział zaznaczony jest przez wskazania daty (najczęściej miesiąca i roku) wydarzeń, które opisuje. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora podążającego za Wiktorem. Jest wszechwiedzący, opisuje jego perspektywę, ale w oddawaniu uczuć postaci nie jest specjalnie wylewny. Styl powieści jest surowy, zdania proste, bez ozdobników, raczej krótkie. Język jest użytkowy, dopasowany do postaci, o których opowiada, szczególnie jest to widoczne w luźnych dialogach pomiędzy Wiktorem a Maksem, które mają zobrazować stopień ich zażyłości, oddać charakter ich przyjaźni. Ogólnie książkę czyta się bez problemów, zdarzyło się jednak z dwa razy, że związki frazeologiczne zostały lekko przekręcone, ale nie ma to wpływu na odbiór całości.
“(...) po jakiego grzyba pchałeś się w to miejsce i na tę wojnę, jakie idiotyczne wzdęcia dziennikarskiego ego kazały ci się znaleźć w tym błocie?”
Historia “Dzieci lwa” przez samego jej autora została określona jako powieść sensacyjno-przygodowa. Dla mnie jednak dużo trafniejszym określeniem jest thriller obyczajowo-historyczny, gdyż tym, na co autor kładzie nacisk, jest historia. Historia znajomości Wiktora i Maksa, historia ich przyjaźni i historia krajów, w których bohaterom przyszło żyć czy przez dłuższą chwilę przebywać. Mam też wrażenie, że wątek współczesny jest tylko pretekstem do opowieści o przyszłości, ale to ten wątek odpowiada za określenie książki mianem thrillera - w końcu mamy zagadkę, którą trzeba rozwiązać, gdzieś tam może jest delikatnie wyczuwalne napięcie wywołane tym, jak bardzo życie Wiktora posypało się po ujawnieniu filmiku, który ciągle jest dla czytelnika osnuty mgłą niejasności - nie wiemy co przedstawia, nie wiemy czy jest prawdziwy ani jak sam Wiktor się tak naprawdę do niego odnosi.
 
Wspomniałam, że jest to historia Wiktora i Maksa. Wiktora poznajemy zarówno jako młodego chłopaka, w chwili, gdy ma zaczynać studia historyczne i towarzyszymy mu przez kolejne pięć lat, kiedy rozpoczyna swoją pierwszą pracę w redakcji, dzięki czemu podróżuje do wspomnianej Gruzji. Jednak poznajemy go też jako dorosłego mężczyznę w okolicach pięćdziesiątki, poważnego dziennikarza, którego nagle życie zostaje zachwiane w posadach - i to nie tylko te zawodowe, bo przecież oskarżenia są tak poważne, że wpływają także na jego życie prywatne, na życie jego rodziny. Poprzez ten wątek autor porusza ciekawy temat działania współczesnych mediów, obiegu informacji, które nawet nie są jeszcze potwierdzone, a już mogą komuś przekreślić życie na zawsze.
“Wyroki sądów społecznych zapadają w sieci w trybie zupełnie innym niż tradycyjnych, a odwołania mają wartość jedynie symboliczną.”
Młodego Wiktora poznajemy w zderzeniu z Maksem - zderzeniu, gdyż ich przyjaźń oparta została na kontrastach. Łączy ich młody wiek, trudna sytuacja krajowa w jakiej żyją (ostatnie lata PRL-u) i kierunek studiów. Obydwoje chcą pożyć, poszaleć. Ale to Maks jest ten odważniejszy, ten, który w każdej sytuacji potrafi się odnaleźć. To on wyrywa wszystkie dziewczyny, kręci najlepsze imprezy, choć nie jest przedstawiony aż tak jednokierunkowo - przychodzi moment w jego życiu, który trochę zmienia jego ścieżki… Wiktor przez większą część historii z przeszłości trzyma się w cieniu Maksa. Obserwuje jak kolega zgarnia mu sprzed nosa dziewczyny, w których się kocha, dominuje rozmowy i nie traktuje niczego na poważnie. A Wiktor chce uznania, chce własnych zasług. Czy to właśnie dlatego porywa się na coś, do czego nikt z polskich dziennikarzy się nie garnie? Czy dlatego rusza do Gruzji ogarniętej szałem, tragedią i marazmem wojny domowej?
“Po prostu się stało. Nikt nikogo nie chciał skrzywdzić. A wszyscy są lub będą poranieni.”
Po kolei przechodzimy przez etapy przyjaźni chłopców, od pierwszego zachwytu, po pierwsze rozczarowania. Wszystko to toczy się na tle historycznym o mocnym zabarwieniu politycznym. Przyglądamy się akcjom zrywów solidarnościowych, w których bohaterowie w Polsce w czasach PRL-u uczestniczą, przyglądamy się temu, jak wygląda Gruzja w stanie wojny. Jest to przecież kraj tak ciekawy, z tak bardzo ciekawą kulturą, jednak prócz kilku wzmianek o jedzeniu i społecznych zwyczajach, w tej historii skupiamy się na czymś innym - na walkach, na tym kto z kim, na tym, jak mocno krajowa i międzynarodowa polityka wpływała na to, co wtedy się w tym kraju działo. Jest to kawał historii, której przyznam, że nie znałam, kawał tragedii, które rozegrały się w gruzińskich rodzinach. Autor oddaje to w dosyć reporterski sposób, raczej relacjonując, niż angażując w to wszystko emocje.
“Kiedyś takie obrazy oglądaliśmy w telewizji, to były relacje z dalekich krajów na odległych kontynentach. Nawet kiedy Ormianie zaczęli walczyć z Azerami, wydawało mi się, że na to nie dotyczy, że Sumgait, Baku, Karabach są daleko. A teraz widzę uciekinierów na ulicach Tbilisi, moja córka chodzi w mundurze, a ja umieram ze strachu każdego dnia.”
No właśnie, przyznam, że tych emocji mi tutaj trochę zabrało, tak jak doceniam całą bazę historyczną tej książki, tak zwyczajnie jej nie czułam. Czy odpowiada za to surowy styl? Reporterski sposób oddania zdarzeń? Skupienie na tym co się dzieje, a nie na wnętrzu postaci? To jednak czysto prywatne wrażenia, które … no cóż, są tylko moje, nie muszą się przenieść na to, ja inni będą tę książkę odbierać.
 
Myślę, że “Dzieci lwa” zasługują na uwagę ze względu na tło historyczne, którego na polskim rynku raczej brakuje. O Gruzji, o jej burzliwej historii Polacy raczej nie wiedzą za wiele, a dzięki tej książce możemy poznać wycinek tego, co dla tego kraju, tego rejonu świata ważne. Bo obserwujemy nie tylko same walki, ale też to jak ich uczestnicy się zachowują. A to już można odnieść bardziej uniwersalnie, bo wojna nigdy nie przychodzi zapowiedziana. Tak było u nich, tak było w historii innych krajów. Meller poprzez tę opowieść, poprzez historię swojego bohatera przekazuje też ciekawe dziennikarskie treści - każe się zastanowić nad obiegiem informacji i szybkimi osądami. To ciekawy miks historyczno-współczesny, szybka, choć ze względu na tragedię wojny, niełatwa lektura.
 
Moja ocena: 7/10 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem WAB.




Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz