października 02, 2024

"Znikąd pomocy" Yrsa Sigurđardóttir

Autor: Yrsa Sigurđardóttir
Tytuł: Znikąd pomocy
Cykl: Czarny lód, tom 1
Tłumaczenie: Paweł Cichawa
Data premiery: 25.09.2024
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 384
Gatunek: thriller kryminalny
 
 Dla fanów klimatycznych, nieco klaustrofobicznych, opierających się na zagadnieniu złu w ludzkiej postaci kryminałów, Yrsa Sigurđardóttir będzie wyborem idealnym! To islandzka autorka, która tworzy i wydaje od końcówki XX wieku. Na swoim koncie ma aktualnie dwa cykle kryminalne składające się po sześć części każdy i bodajże cztery osobne powieści. Oraz nowy cykl, który w Polsce otrzymał nazwę “Czarny lód” - na Islandii dostępne są trzy jego tomy, u nas właśnie pojawił się pierwszy - to właśnie “Znikąd pomocy”.
 
Zima, odludzia islandzkich fiordów, okolice miasteczka Akranes. Na jedną z tamtejszych farm sprowadziła się rodzina, która po latach nieobecności wróciła na Islandię. Matka, ojciec i dwie dziewczynki - jedna nastolatka, druga kilkuletnia - zamieszkali na starej farmie, do której dobudowali nowoczesny, funkcyjny dom. Teraz, drugi już raz w przeciągu kilku dni odwiedza ich sąsiad - Karl. Martwi się, gdyż od ponad tygodnia nie ma od nich żadnych wieści, co jest dziwne i niepokojące. Emocje te zostają spotęgowane, gdy wysiada ze swojego samochodu i słyszy, że psy zamknięte są w oborze - poprzednim razem na pewno były w domu. Coś jest nie tak. Dom okazuje się otwarty, a widok, jaki tam zastaje, wywołuje silne torsje…
Na miejsce zostaje wezwana lokalna policja oraz wsparcie z Rejkiawiku - część policjantów pracuje nad sprawą na odległość, w stolicy, a w okolicy farmy na czas śledztwa ma zamieszkać dwójka oddelegowana do fizycznego wsparcia lokalnej policji - Týr, młody mężczyzna, który dopiero niedawno wrócił ze Szwecji na Islandię oraz czarnoskóra Karólína. Dokąd doprowadzi ich to śledztwo? Jak odkryć na takim odludziu kto zamordował całą rodzinę, a zatem i nie pozostawił żadnego świadka, który mógłby nakierować policję na właściwy tor?
 
Książka rozpisana jest na 33 rozdziały, których akcja toczy się naprzemiennie - aktualnie, w czasie trwania śledztwa, które zajmuje równo tydzień: od środy do wtorku, oraz wcześniej - w momencie gdy do domu przyszłych ofiar wprowadziła się nowa pracownica, coś na kształt pomocy domowej/opiekunki do dzieci. Rozdziały są przeważnie kilkustronicowe, a jeśli dłuższe, to dzielone są na fragmenty, przez co książkę czyta się wygodnie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Týra w rozdziałach opisujących śledztwo oraz z perspektywy Sóldís, wspomnianej nowej pracownicy w rozdziałach z wcześniej. Styl powieści jest spokojny, jest czas na oddanie tego pustego, zimnego klimatu, jaki roztacza się zimą w tym rejonie wyspy. Dialogi prowadzone są bardzo sprawnie, a mimo trzecioosobowej narracji i tak zaglądamy w emocje postaci, które tutaj grają kluczową rolę.
“Odcinanie się od świata nie pomaga. Problemy zawsze nas znajdą.”
Bo tym, co w powieści dominuje, jest nastrój. Budowany jest przede wszystkim przez rozdziały toczące się wcześniej - historia już na starcie budzi niepokój (przecież wiemy, że los rodziny zakończy się tragicznie), a z każdą kolejną stroną napięcie się pogłębia, idzie dalej i dalej, aż czytelnik zaczyna odczuwać grozę. To cały czas thriller, ale tak doskonale zbudowany, że w pewnym momencie sama się zwyczajnie bałam. Wiemy, że coś się w tym domu dzieje, z każdej strony zaczynają pojawiać się sygnały ostrzegawcze, coraz bardziej niepokojące sytuacje, ale autorka intrygę prowadzi tak perfekcyjnie, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć skąd przyjdzie zagrożenie. Z idealnym wyczuciem podrzuca kolejne tropy, które zamiast rozjaśniać, powodują tylko coraz większy mętlik w głowie, aż uczucie osaczenia sprawia, że czytelnik odczuwa zwyczajny lęk. Perfekcyjnie zbudowany nastrój i właśnie dlatego książkę określam jako thriller kryminalny, a nie kryminał, mimo że przecież połowa tej historii to opowieść o śledztwie.
“Uważał, że ma dość obiektywne spojrzenie na społeczeństwo islandzkie, bo oglądał je okiem outsidera, i nie zauważył, by ludzi dzielono tu na lepszych i gorszych.”
Na właśnie, śledztwo w sprawie tego brutalnego morderstwa to druga sprawa - dobrym zabiegiem jest to, że pojawia się ono naprzemiennie z historią z wcześniej, gdyż są to momenty, gdzie nasza ciekawość zostaje zawieszona i mamy też chwilę, by emocje trochę ostudzić, a może właśnie dzięki temu przedłużyć. Nie znaczy to oczywiście, że fragmenty z teraz nie są ciekawe, są po prostu inne. Przyglądamy się kierunkowi, w którym idzie śledztwo, przyglądamy się dwójce policjantów, którzy są dosyć niscy stopniem, a zatem nie oni mają tutaj możliwość decydowania o kierunku, choć oczywiście swoje myślą. Dodatkowo zaczynamy tutaj też poznawać historię Týra, która sama w sobie też jest bardzo ciekawa - to dobrze, w końcu z nim będziemy pochylać się nad kolejnymi śledztwami z tej serii.
 
Oczywiście tego wszystkiego nie byłoby, gdyby nie samo miejsce akcji. Islandia to teren surowy i chłodny, na którym poza kilkoma punktami na mapie typu Rejkiawik, raczej zaludnienie jest malutkie. Przez niewielką ilość słońca lokalna ludność poświęca się raczej uprawie zwierząt i tak właśnie żyje większość sąsiadów rodziny z farmy Hvarf. Oni zresztą też mają kilka zwierząt, ale ich życie od tego nie zależy - to informatycy, którzy dorobili się dużych pieniędzy w Stanach Zjednoczonych. I tutaj mamy ten kontrast, który doskonale współgra z nastrojem powieści - mroczna Islandia i nowa technologia, niepasująca do Islandii wygoda, którą rodzina stworzyła sobie przy pomocy techniki w nowo dobudowanym domu. Mamy więc całkowite pustkowie, zimę i dom, w którym coś niepokojącego się dzieje…
“Ludziom się wydaje, że przeprowadzka na wieś rozwiąże ich problemy. To dość powszechne przekonanie. (...) Ale nie ma takiego miejsca, do którego można pojechać, żeby uciec przed samym sobą.”
Kreacja postaci, szczególnie tej dwójki z perspektywy której obserwujemy całą historię, dopracowane są w najmniejszym szczególe. Oczywiście i one nie są dla czytelnika otwartą księgą, raczej zamknięci w sobie, a ich prywatnej historii musimy dochodzić powoli. Autorka i w tym wypadku postawiła na powiew świeżości - śledczym nie jest stary, doświadczony facet, a młody chłopak, który jeszcze w życiu chyba nie do końca się odnalazł. Sóldís jest jeszcze kilka lat młodsza, a zatem jej postrzeganie świata jest dosyć niefrasobliwe, może i naiwne - ma dwadzieścia kilka lat, to przecież taki okres, w którym w teorii jest się już dorosłym, ale w środku siebie się jeszcze za takiego nie uważa. Dzięki temu jej czasami nie całkiem racjonalne zachowania wypadają bardzo naturalnie, podbudowują te uczucie niepokoju, a nie dają wrażenia sztuczności.
 
Nic by jednak z tego nie wyszło, gdy nie pytania o naturę człowieka, jakie autorka tu zadaje. Nie są to może one nowe, w końcu większość thrillerów opiera się na pytaniu: jak dobrze znasz bliską tobie osobę?, ale wątpliwości jakie w trakcie lektury podsuwa rozłożone są perfekcyjnie, dzięki czemu nie sposób się od lektury oderwać. Bazując na tym, co nam bliskie, na obawach, które sami w ciągu życia na pewno przeszliśmy, autorka buduje historię, która właśnie przez tę bliskość mrozi krew w żyłach. Temat, jaki porusza, tak brutalne morderstwa, napawa lękiem, ale równocześnie świadomość, że zagrożenie mogło przyjść z wewnątrz z tego lęku może stworzyć prawdziwy horror.  
“Większość przeżyłaby szok na wieść o zamordowaniu całej rodziny tuż za miedzą. Na tej samej zasadzie ludzi bardziej przerażają wypadki w ich własnym kraju niż te, do których doszło za granicą. Im bliżej coś się dzieje, tym bardziej ich dotyczy.”
Jestem pełna podziwu do tego, co Yrsa Sigurđardóttir w “Znikąd pomocy” pokazała. Thriller praktyczne perfekcyjny, tak trzymający w napięciu, że sama zwyczajnie oddałam się lekturze całkowicie ignorując świat zewnętrzny. Autorka doskonale uchwyciła balans dzięki dwutorowej narracji, która z jednej strony nie pozwoliła mi się przebodźcować emocjami, a z drugiej pozwoliła, by te emocje cały czas były na stałym, wysokim, jeszcze wyższym poziomie, dochodziły do granicy, gdzie da się je w ogóle znieść. I to wszystko dzieje się na poziomie psychologii tej historii, bo to, że zbrodnia jest makabryczna, to wiemy, ale nie jest to eksponowane. Tu tym, co niepokoi, co wzbudza przeogromny lęk, jest po prostu człowiek. Człowiek, który przecież jest nieobliczalny, co do którego nie da się przewidzieć jak daleko może się posunąć. Dlatego w tej historii wszyscy zdają się podejrzani, a my oglądamy ją podwójnie - na chwilę przed zbrodnią i na chwilę po. Jestem tą powieścią prawdziwie zachwycona i przyznam, że nie wiem co autorka zrobi dalej - doskoczyć do tak wysoko postawionej tą książką poprzeczki będzie naprawdę trudno!
 
Moja ocena: 8,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.


Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz