Autor: Nora
Roberts
Tytuł: Spuścizna
Cykl: Zaginione
narzeczone, tom 1
Tłumaczenie: Katarzyna Rosłan
Data premiery: 25.09.2024
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 608
Gatunek: powieść
obyczajowa / grozy
Nazwisko Nory Roberts z pewnością jest każdemu
czytelnikowi znane - czasami są to wspomnienia z dzieciństwa, z półek starszych
pokoleń, czasami z bibliotek. Przynajmniej ja tak miałam i kojarzyłam ją z
gatunkiem powieści romansowych. Jednak, jak się okazuje, Nora Roberts ma do
zaprezentowania dużo więcej niż ot, takie czytadła w postaci romansów. Sama
zaczęłam jej twórczość na nowo odkrywać dwa lata temu, kiedy to pierwszy raz
spotkałam się z jej stroną kryminalną - jako J.D. Robb Nora od ponad trzydziestu
lat wydaje książki z detektywką Eve Dallas. To dobre lektury na relaks, więc
przy tej serii zostałam. Teraz jednak przyszła pora posunąć się znowu krok
dalej - po raz pierwszy świadomie sięgnęłam po książkę Nory, którą wydała
właśnie pod szyldem Nory Roberts. Jest to jedna z jej najświeższych pozycji, na
rynku amerykańskim ukazała się rok temu, teraz czytelnicy anglojęzyczni
oczekują tom drugiego, a u nas właśnie się ukazała - jest to “Spuścizna”.
Pierwszy tom nowej trylogii, która zapowiada niesamowitą, osadzoną na gotyckim
klimacie historię….
Czasy współczesne, Boston. Sonya MacTavish
właśnie szykuje się do ślubu, który trochę wbrew jej woli, ale za to zgodnie z
wolą narzeczonego ma zostać wyprawiony z wielką pompą. Zmęczona ciągłymi
spotkaniami z kolejnymi ślubnymi ekspertami w końcu jedno z sobotnich ustaleń
odwołuje i wraca bez zapowiedzi do domu. A tam jej własny narzeczony zdradza ją
w jej własnym łóżku z jej własną kuzynką… Sonya to kobieta silna, która właśnie
przejrzała na oczy - wyrzuca byłego już narzeczonego z mieszkania i odwołuje
całe zamieszanie ze ślubem. Jednak rozstanie nie przebiega tak polubownie,
jakby sobie tego życzyła, więc ostatecznie decyduje się też odejść z firmy, w
której razem pracowali i spróbować sił jako freelancerka. I w tym momencie
życia puka do jej drzwi prawnik z Maine. Przychodzi z informacją, że jej wuj,
brat bliźniak jej ojca, o którym nikt z jej rodziny nie wiedział, niedawno
zmarł i zapisał jej rodzinną posiadłość. By Sonya mogła spadek dostać musi się
jednak zobowiązać, że będzie w rezydencji mieszkać przynajmniej trzy lata. Gdy
początkowy szok mija, Sonya za namową przyjaciółki i matki decyduje się na
wyjazd - na razie to wyprowadzka testowa, na trzy miesiące… Jednak od momentu
przekroczenia progu wie, że właśnie znalazła dom. Szybko się jednak okazuje, że
nie jest w nim sama, a jej towarzyszki, które tam mieszkają, mają związaną z
tym domem tragiczną przeszłość…
“Taki stary dom, dom o takiej historii kryje w sobie mnóstwo strzępów życia. I śmierci.”
Książka podzielona jest na trzy tytułowane,
opatrzone cytatami części (ładnie wydane, z grafiką klimatycznego starego domu
na wzgórzu) w sumie składające się na trzydzieści rozdziałów. Historia
rozpoczyna się prologiem, którego akcja toczy się w 1806 roku i później w
czasie lektury dotyczącej czasów współczesnych pojawiają się jeszcze cztery
bądź pięć fragmentów z przeszłości, a dzieli je między sobą około kolejnych
20-30 lat. Narracja tych fragmentów z przeszłości prowadzona jest w pierwszej
osobie czasu teraźniejszego, w czasach współczesnych w trzeciej osobie czasu
przeszłego w przeważającej mierze z perspektywy Sonyi, zaledwie kilka
fragmentów przedstawia historię z punktu widzenia kogoś innego blisko z nią
związanego. Styl powieści jest codzienny, użytkowy, z uwzględnieniem
feminatywów, nie ma za to w nim przekleństw ani szczególnie wydumanych słów,
choć z początku trafiłam na kilka dziwnych wyrazów, które mnie zastanowiły. To
jednak tylko z początku, później tekst płynie gładko, a ja dałam się porwać
lekturze.
Już w serii kryminalnej Nora dała mi odczuć z
jaką lekkością potrafi prowadzić akcję. I w “Spuściźnie” jest dokładnie tak
samo - książka, mimo że to opowieść o nawiedzonym domu, jest lekka, jest pisana
tak, że zdarzyło mi się kilka razy śmiać w głos. Dialogi, rozmowy postaci
prowadzone są z wyczuciem, wypadają naprawdę przyjemnie naturalnie, tak że
czytanie po prostu relaksuje, nie wymaga dużo od czytelnika, a przynosi
historię, od której trudno się oderwać…
Bo jest to powieść bardzo klimatyczna. Łączy w
sobie powieść obyczajową z delikatną nutką romansu oraz powieść grozy, powieść
gotycką o nawiedzonym domu, w którym straszy. Jest to więc motyw stary, znany,
bardzo klimatyczny i momentami ujęty tak, że sama faktycznie (szczególnie w
nocy) odczuwałam lęk (muszę jednak zaznaczyć, że jestem czytelnikiem
strachliwym). Jednak te momenty grozy są doskonale równoważone współczesną
lekką historią o kobiecie nowoczesnej, kobiecie, która zna swoją wartość i jest
naprawdę uparta. Przyznam, że jestem naprawdę zachwycona tym, jak autorka
połączyła stary gotycki motyw ze współczesnością, dając nam historię opartą na
znanym, ale i z powiewem świeżości.
“Nie pozwól, by to, co on zrobił i kim się okazał, wpłynęło na to, co robisz i kim jesteś.”
Wspomniałam już o głównej bohaterce, że jest
kobietą silną, pewną i samowystarczalną. To naprawdę udana kreacja, która wlewa
siłę w czytelnika - czasami budzi podziw swoją upartością i determinacją,
czasami zdarza jej się panikować, ale pamięta równocześnie, że to tylko emocje.
Czytelnik z uwagą przygląda się jej życiu, jej pracy (jest graficzką), podziwia
jej odwagę i sięganie po nowe, mimo że przecież każdego z nas zmiana napawa
lękiem. Jest to postać bardzo pozytywna, wesoła i zwyczajnie przyjazna.
“Bo magii ani się nie szuka, (...) ani się nie znajduje. Samemu ją się tworzy.”
Poza nią przez powieść przewijają się inne
kobiety - jest jej przyjaciółka (artystka, której chyba nie da się nie polubić,
więc mimo że drugoplanowa, to jednak genialna kreacja!), jest matka i inne
później już nowopoznane panie z miasteczka Poole's Bay i każda z nich
wykreowana jest z wyczuciem i pozytywnym zacięciem. Oczywiście i mężczyźni się w
tej historii pojawiają, w końcu jest też lekki wątek romansowy i są to kreacje,
które pasują do pań - też pozytywne, wzbudzające ciepłe emocje.
Oczywiście są i czarne charaktery, szczególnie
jeden, który wiąże się z tym, co dzieje się teraz w domu, a równocześnie z
historią z przeszłości…
A ta związana jest z rodem Poole'ów, do
którego i Sonya i jej wuj należą. To historia tragiczna, o pannach młodych,
których najszczęśliwszy dzień życia okazał się koszmarem. To ona jest tym
spoiwem, które rozłoży się na wszystkie trzy tomy, ale sama więcej zdradzać z
niej nie będę - zostawię Wam tę przyjemność jej odkrywania.
Jednak jest coś, o czym wspomnieć muszę, mianowicie
dom, rezydencja, jaką Sonya odziedzicza - to ten najważniejszy element, bez
którego tej książki by nie było. Dom jest ogromny, w starym wiktoriańskim
stylu, rezydencja rodu bogatego, szanowanego. To on z jednej strony zachwyca
swoją ponadczasowością, skarbami jakie w sobie kryje, z drugiej przeraża tym,
co może ukrywać w swoim wnętrzu. Jest zarówno ostoją, jak i może być
więzieniem. Zmusza do zadawania pytań czy jest dom, co znaczy te pojęcie i w
jak różny sposób można je rozpatrywać.
“Domy potrzebują ludzi, nie uważasz? Bez ludzi są tylko ścianami.”
Ale i okolica, w jakiej dom jest położony,
jest ważna. Najbliższe otoczenie domu jest odludne, jest morze, skały i
bliskość natury. Nieco dalej jest miasteczko, które założyli przodkowie rodziny
Sonyi - to mała ostoja, gdzie wszyscy się znają, malutka społeczność, w którą
teraz Sonya będzie musiała się wpasować.
Przyznam, że “Spuścizna” to jedno z
najbardziej pozytywnych literackich zaskoczeń, jakich w ostatnich miesiącach
doświadczyłam. Jest to historia urocza, naładowana pozytywną energią, która
daje czytelnikowi zwyczajnie odpocząć. Ale jest i ta groza, ten klimat gotycki,
który sprawia, że emocje w niespodziewanych momentach skaczą, która nadaje
historii szkielet, jakąś zagadkę, którą trzeba rozwikłać… Mimo tego, że sama
nieczęsto sięgam po powieści, w których nie wszystko jest realne, to w wypadku
tego tytułu nie miałam wrażenia dziwności - wszystko doskonale się ze sobą
zgrywa, dając historię przyjemnie nowoczesną, ale cały czas bazującą na
opowieści o duchach… Z niecierpliwością wypatruję tomu drugiego!
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Świat Książki.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz