października 18, 2024

"Pomroki" Mariusz Kanios

Autor: Mariusz Kanios
Tytuł: Pomroki
Cykl: prokurator Michał Stróż, tom 1
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Piąte Marzenie
Liczba stron: 320
Gatunek: kryminał
 
Mariusz Kanios na rynku literackim pojawił się niedawno. Zaledwie trzy lata temu pod szyldem świeżo założonego Wydawnictwa Piąte Marzenie wydał kryminał “Uczynkiem i zaniedbaniem”, który był pierwszym tomem trylogii z Zuzanną Nowacką. Od tego czasu publikuje stałym rytmem dwóch książek rocznie, zatem na koncie ma jeszcze jedną trylogię, tym razem z Alicją Romską oraz najnowszą powieść rozpoczynającą kolejny cykl - “Pomroki” z prokuratorem Michałem Stróżem. Jak łatwo można zauważyć, to pierwsza jego książka z bohaterem męskim jako postacią przewodnią, a choć nie mogę jej porównać z kreacji postaci kobiecych, to bez zawahania przyznaję, że ta wypada naprawdę świetnie i z pewnością będzie ciekawym przewodnikiem dla całej serii.
Jednak tworzenie opowieści, to nie jedyne doświadczenie zawodowe Mariusza Kaniosa. Wcześniej przez dobrych kilka lat był dyrektorem banku i to właśnie odejście z tej pracy było pchnięciem, które spowodowało sięgnięcie po pióro. Jeszcze wcześniej poza ekonomią studiował też archeologię, a pasjonują go wycieczki motocyklowe i ogólnie podróże. Jak sam twierdzi, ostatnia zmiana zawodu przyniosła mu szczęście.
 
Historia “Pomroków” rozpoczyna się, gdy prokurator Michał Stróż odbiera telefon od swojego przełożonego. Ten każe mu szybko wracać do prokuratury okręgowej w Krakowie, gdzie ktoś na niego czeka - dostał nową sprawę, ktoś prosił właśnie o niego. Michał, zaciekawiony, ale też podchodzący do wezwania z dystansem, zjawia się na miejscu, gdzie okazuje się, że czeka na niego ksiądz, wysłannik kurii krakowskiej. Michał ma przejąć po innym prokuratorze sprawę pożaru domu w małej wsi Konary, w wypadku którego zginęła starsza, niedołężna już kobieta. Zarówno ksiądz, jak i przełożony Michała pomiędzy wierszami sugerują, że spodziewają się zamknięcia sprawy jako wypadku. Jednak Michał od razu uczciwie zwierzchnikowi mówi - on nie robi tego, co chcą inni, on szuka prawdy. A żeby ją odkryć, musimy cofnąć się do 1991 roku…
 
Książka rozpisana jest na prolog, 55 rozdziałów i epilog. Rozdziały są kilkustronicowe, często kończą się cliffhangerami, a akcja toczy się naprzemiennie - raz współcześnie podąża za prokuratorem, by zaraz cofnąć się do lat 90-tych i historii związanej z Barbarą Ubryk. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który zachowuje balans w przedstawianiu samych wydarzeń, a emocji i myśli postaci. Styl powieści bardzo mi się podoba. Zdania są proste, raczej pozbawione ozdobników, ale jakoś złożone tak, że całość dalej bardzo dopracowane pod względem językowym wrażenie. Dialogi prowadzone są z wyczuciem. Bardzo dobrze tę książkę się czyta, praktycznie nie ma w tekście potknięć, nie ma też wulgaryzmów, co prywatnie sobie bardzo cenię.
“- Miałem w tym temacie telefon z samej góry.
- Z nieba do ciebie dzwonili?”
Podoba mi się też kreacja głównego bohatera, jaką autor stworzył na potrzeby całej nowej serii. Michał Stróż to wielki mężczyzna - liczy około dwóch metrów wzrostu, jego sylwetka jest potężna, choć błękitne oczy trochę łagodzą te wrażenie. Pod względem charakterologicznym to człowiek spokojny, uważny, a przede wszystkim posiadający głębokie poczucie moralności. Z tego względu po trzech latach służby duszpasterskiej, jeszcze jako młody chłopak, odszedł z Kościoła i rozpoczął studia prawnicze. Teraz pomaga ludziom w ten sposób - może i prowadzi śledztwa kryminalne, wystosowuje akty oskarżenia i walczy w sądzie o sprawiedliwą karę, ale widzi też w ludziach dobro - już w pierwszej scenie nam to pokazuje, gdy odwiedza w więzieniu skazaną przez siebie kobietę. Taki współczesny Anioł Stróż. Jest to zatem postać niebanalna, bogata pod względem psychologicznym, a równocześnie budząca ciekawość, bo tak naprawdę po tomie pierwszym wiemy o niej niewiele. Jestem pewna, że jest to bohater, który uciągnie całą serię.
“(...) nie obnosił się ze swoimi poglądami, bo z wiekiem w wydawaniu sądów stał się bardziej wstrzemięźliwy. Życie nauczyło go, że bycie przyzwoitym na tym świecie jest cholernie trudne.”
Ogólnie tym, na co autor kładzie nacisk, jest wątek psychologiczny. Każda pojawiająca się postać, czy to z czasów współczesnych czy z lat 90-tych ma w sobie coś, co przyciąga uwagę, ma też solidnie zbudowany charakter, a przez to staje się dla czytelnika wiarygodna. Nie znaczy to jednak, że każdy jest dla nas w pełni zrozumiały, bo są na świecie takie uczynki, których osoby z względnie normalnym poczuciem sprawiedliwości chyba nigdy nie będę w stanie zrozumieć…
 
I tak jest z bazą tej historii. Opiera się ona na krzywdzie, potwornej krzywdzie, wyrządzonej przez osoby, które powinny nad słabszymi roztaczać parasol bezpieczeństwa. A jednak wygrywają u nich własne potrzeby, do zaspokojenia których posuną się do najgorszych zbrodni. Jedni mają z tego powodu jakieś wyrzuty sumienia, inni nawet nie, ale co to zmienia, kiedy krzywda została dokonana? Potworności jakie obserwujemy (nie są opisywane w pełni dosłownie i dokładnie, autor nie czerpie przyjemności z brutalności, woli zostawić domysły czytelnikowi) wprawiają w naprawdę dziwny nastrój - sama kończyłam książkę z uczuciem wszechogarniającego smutku.
 
Najgorsze jest jednak to, że nie jest to krzywda, której nikt nie widzi. Historia toczy się w małej wiosce, a z założenia jest to miejsce, w którym wszyscy się znają, a plotka roznosi się z prędkością jeszcze szybszą od światła. Dlaczego zatem nikt nie reaguje? Czy faktycznie nie widzą?
“Ludzie na wsi myślą na skróty i są w osądach bezwzględni.”
Nie mogę też pominąć tematu, którzy wychodzi już w opisie książki, który w sumie jest obecny przez całą lekturę. Chodzi o wiarę, chodzi o Kościół. Autor bierze się w tej historii za temat, który od lat jest wałkowany, grzechy Kościoła, o których mówiło się już chyba z każdej strony. A jednak podczas lektury nie miałam poczucia, że jest to temat wtórny, że przecież już o tym czytałam - bo autor uchwycił go poprzez emocje, poprzez bardzo personalną, ale i bardzo realistyczną historię. Osadza w niej ludzi zwyczajnych, takich, obok których sami moglibyśmy mieszkać. Tutaj nie ma seryjnych morderców czy innych wynaturzeń - tutaj są pozornie (!) normalni ludzie.
 
Przyznam, że książka Mariusza Kaniosa zaskoczyła mnie głębią emocjonalną jaką sobą niesie. Jest to kryminał, która porusza bardzo trudne, ale równocześnie bardzo nam bliskie tematy, bo osadzony jest w zwyczajnym życiu, zwyczajnej normalności. Pozornie zwyczajnej, bo jednak jest to historia pełna krzywd, zadawanych raz po raz, których nie sposób oddać, przed którymi nie sposób się obronić. A przynajmniej nie potrafią tego postacie, a ich zachowanie jest jak najbardziej zrozumiałe. Autor nie bał się poruszyć tematów kontrowersyjnych - w końcu rozmowy o wierze to ciągle taki temat, prawda? - i przedstawia je w sposób bardzo ludzki w postaci głównego bohatera Michała, który wierzy w Boga, ale nie do końca w Kościół, ale też nie oddaje się złudnym osądom - dlatego jest prokuratorem, dlatego szuka dowodów w dojściu do prawdy. “Pomroki” to poruszająca kryminalna historia, z gatunku tych spokojnych, zmuszających do refleksji, szokujących nie poprzez fizyczne opisy krzywd, a psychologiczną warstwę i opis tego, do czego są w stanie posunąć się zwyczajni ludzie. Jestem pod wrażeniem i już teraz czekam na tom drugi!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Piąte Marzenie.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz