Autor: Mariusz
Kanios
Tytuł: Pomroki
Cykl: prokurator
Michał Stróż, tom 1
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Piąte Marzenie
Liczba stron: 320
Gatunek: kryminał
Mariusz Kanios na rynku literackim pojawił się
niedawno. Zaledwie trzy lata temu pod szyldem świeżo założonego Wydawnictwa
Piąte Marzenie wydał kryminał “Uczynkiem i zaniedbaniem”, który był pierwszym
tomem trylogii z Zuzanną Nowacką. Od tego czasu publikuje stałym rytmem dwóch
książek rocznie, zatem na koncie ma jeszcze jedną trylogię, tym razem z Alicją Romską
oraz najnowszą powieść rozpoczynającą kolejny cykl - “Pomroki” z prokuratorem
Michałem Stróżem. Jak łatwo można zauważyć, to pierwsza jego książka z bohaterem
męskim jako postacią przewodnią, a choć nie mogę jej porównać z kreacji postaci
kobiecych, to bez zawahania przyznaję, że ta wypada naprawdę świetnie i z
pewnością będzie ciekawym przewodnikiem dla całej serii.
Jednak tworzenie opowieści, to nie jedyne
doświadczenie zawodowe Mariusza Kaniosa. Wcześniej przez dobrych kilka lat był
dyrektorem banku i to właśnie odejście z tej pracy było pchnięciem, które
spowodowało sięgnięcie po pióro. Jeszcze wcześniej poza ekonomią studiował też
archeologię, a pasjonują go wycieczki motocyklowe i ogólnie podróże. Jak sam
twierdzi, ostatnia zmiana zawodu przyniosła mu szczęście.
Historia “Pomroków” rozpoczyna się, gdy
prokurator Michał Stróż odbiera telefon od swojego przełożonego. Ten każe mu
szybko wracać do prokuratury okręgowej w Krakowie, gdzie ktoś na niego czeka -
dostał nową sprawę, ktoś prosił właśnie o niego. Michał, zaciekawiony, ale też
podchodzący do wezwania z dystansem, zjawia się na miejscu, gdzie okazuje się,
że czeka na niego ksiądz, wysłannik kurii krakowskiej. Michał ma przejąć po
innym prokuratorze sprawę pożaru domu w małej wsi Konary, w wypadku którego
zginęła starsza, niedołężna już kobieta. Zarówno ksiądz, jak i przełożony
Michała pomiędzy wierszami sugerują, że spodziewają się zamknięcia sprawy jako
wypadku. Jednak Michał od razu uczciwie zwierzchnikowi mówi - on nie robi tego,
co chcą inni, on szuka prawdy. A żeby ją odkryć, musimy cofnąć się do 1991
roku…
Książka rozpisana jest na prolog, 55
rozdziałów i epilog. Rozdziały są kilkustronicowe, często kończą się
cliffhangerami, a akcja toczy się naprzemiennie - raz współcześnie podąża za
prokuratorem, by zaraz cofnąć się do lat 90-tych i historii związanej z Barbarą
Ubryk. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez
narratora wszechwiedzącego, który zachowuje balans w przedstawianiu samych
wydarzeń, a emocji i myśli postaci. Styl powieści bardzo mi się podoba. Zdania
są proste, raczej pozbawione ozdobników, ale jakoś złożone tak, że całość dalej
bardzo dopracowane pod względem językowym wrażenie. Dialogi prowadzone są z
wyczuciem. Bardzo dobrze tę książkę się czyta, praktycznie nie ma w tekście
potknięć, nie ma też wulgaryzmów, co prywatnie sobie bardzo cenię.
“- Miałem w tym temacie telefon z samej góry.- Z nieba do ciebie dzwonili?”
Podoba mi się też kreacja głównego bohatera,
jaką autor stworzył na potrzeby całej nowej serii. Michał Stróż to wielki
mężczyzna - liczy około dwóch metrów wzrostu, jego sylwetka jest potężna, choć
błękitne oczy trochę łagodzą te wrażenie. Pod względem charakterologicznym to
człowiek spokojny, uważny, a przede wszystkim posiadający głębokie poczucie
moralności. Z tego względu po trzech latach służby duszpasterskiej, jeszcze
jako młody chłopak, odszedł z Kościoła i rozpoczął studia prawnicze. Teraz
pomaga ludziom w ten sposób - może i prowadzi śledztwa kryminalne, wystosowuje
akty oskarżenia i walczy w sądzie o sprawiedliwą karę, ale widzi też w ludziach
dobro - już w pierwszej scenie nam to pokazuje, gdy odwiedza w więzieniu
skazaną przez siebie kobietę. Taki współczesny Anioł Stróż. Jest to zatem
postać niebanalna, bogata pod względem psychologicznym, a równocześnie budząca
ciekawość, bo tak naprawdę po tomie pierwszym wiemy o niej niewiele. Jestem
pewna, że jest to bohater, który uciągnie całą serię.
“(...) nie obnosił się ze swoimi poglądami, bo z wiekiem w wydawaniu sądów stał się bardziej wstrzemięźliwy. Życie nauczyło go, że bycie przyzwoitym na tym świecie jest cholernie trudne.”
Ogólnie tym, na co autor kładzie nacisk, jest
wątek psychologiczny. Każda pojawiająca się postać, czy to z czasów
współczesnych czy z lat 90-tych ma w sobie coś, co przyciąga uwagę, ma też
solidnie zbudowany charakter, a przez to staje się dla czytelnika wiarygodna.
Nie znaczy to jednak, że każdy jest dla nas w pełni zrozumiały, bo są na
świecie takie uczynki, których osoby z względnie normalnym poczuciem
sprawiedliwości chyba nigdy nie będę w stanie zrozumieć…
I tak jest z bazą tej historii. Opiera się ona
na krzywdzie, potwornej krzywdzie, wyrządzonej przez osoby, które powinny nad
słabszymi roztaczać parasol bezpieczeństwa. A jednak wygrywają u nich własne
potrzeby, do zaspokojenia których posuną się do najgorszych zbrodni. Jedni mają
z tego powodu jakieś wyrzuty sumienia, inni nawet nie, ale co to zmienia, kiedy
krzywda została dokonana? Potworności jakie obserwujemy (nie są opisywane w
pełni dosłownie i dokładnie, autor nie czerpie przyjemności z brutalności, woli
zostawić domysły czytelnikowi) wprawiają w naprawdę dziwny nastrój - sama kończyłam
książkę z uczuciem wszechogarniającego smutku.
Najgorsze jest jednak to, że nie jest to
krzywda, której nikt nie widzi. Historia toczy się w małej wiosce, a z
założenia jest to miejsce, w którym wszyscy się znają, a plotka roznosi się z
prędkością jeszcze szybszą od światła. Dlaczego zatem nikt nie reaguje? Czy
faktycznie nie widzą?
“Ludzie na wsi myślą na skróty i są w osądach bezwzględni.”
Nie mogę też pominąć tematu, którzy wychodzi
już w opisie książki, który w sumie jest obecny przez całą lekturę. Chodzi o
wiarę, chodzi o Kościół. Autor bierze się w tej historii za temat, który od lat
jest wałkowany, grzechy Kościoła, o których mówiło się już chyba z każdej
strony. A jednak podczas lektury nie miałam poczucia, że jest to temat wtórny,
że przecież już o tym czytałam - bo autor uchwycił go poprzez emocje, poprzez
bardzo personalną, ale i bardzo realistyczną historię. Osadza w niej ludzi
zwyczajnych, takich, obok których sami moglibyśmy mieszkać. Tutaj nie ma
seryjnych morderców czy innych wynaturzeń - tutaj są pozornie (!) normalni
ludzie.
Przyznam, że książka Mariusza Kaniosa
zaskoczyła mnie głębią emocjonalną jaką sobą niesie. Jest to kryminał, która
porusza bardzo trudne, ale równocześnie bardzo nam bliskie tematy, bo osadzony
jest w zwyczajnym życiu, zwyczajnej normalności. Pozornie zwyczajnej, bo jednak
jest to historia pełna krzywd, zadawanych raz po raz, których nie sposób oddać,
przed którymi nie sposób się obronić. A przynajmniej nie potrafią tego
postacie, a ich zachowanie jest jak najbardziej zrozumiałe. Autor nie bał się
poruszyć tematów kontrowersyjnych - w końcu rozmowy o wierze to ciągle taki
temat, prawda? - i przedstawia je w sposób bardzo ludzki w postaci głównego
bohatera Michała, który wierzy w Boga, ale nie do końca w Kościół, ale też nie
oddaje się złudnym osądom - dlatego jest prokuratorem, dlatego szuka dowodów w
dojściu do prawdy. “Pomroki” to poruszająca kryminalna historia, z gatunku tych
spokojnych, zmuszających do refleksji, szokujących nie poprzez fizyczne opisy
krzywd, a psychologiczną warstwę i opis tego, do czego są w stanie posunąć się
zwyczajni ludzie. Jestem pod wrażeniem i już teraz czekam na tom drugi!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Piąte Marzenie.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz