Autor: Małgorzata
Starosta
Tytuł: Morderstwo
odbyło się
Data premiery: 24.10.2024
Wydawnictwo: EmpikGo
Liczba stron: 260
Gatunek: powieść
detektywistyczna
Małgorzata Starosta na rynku książki jako
autorka dała się poznać w gatunku komedii kryminalnej. I jej trzymała się przez
pierwsze trzy lata swojej twórczości, choć już wtedy sygnalizowała, że kuszą ją
i inne gatunki - pojawiła się jej pierwsza powieść obyczajowa. Jednak to w
końcówce roku 2023 od “Wigilijnej zagadki” (recenzja - klik!) zaczęła
czytelników zaskakiwać i zaskakuje do tej pory! W roku 2024 nie tylko
różnorodnością, ale i ilością: ukazały się już cztery książki skierowane do
dorosłego czytelnika (w zapowiedziach jest jeszcze jedna), trzy książki dla
młodszego czytelnika oraz trzy bajki audio. Nie bez kozery wspomniałam też o
“Wigilijnej zagadce” - była to pierwsza książka autorki tak wyraźnie
nawiązująca do klasyki gatunku, do tych starych, brytyjskich powieści
detektywistycznych, które od razu kojarzą się z twórczością Agathy Christie. I
tak też jest w “Morderstwo odbyło się”, ba! nawiązania są nawet wyraźniejsze,
gdyż Christie przewija się przez całą tę powieść - nie tylko jako ukochana
autorki kilku postaci, ale też np. w tytułach rozdziałów tej książki - każdy z
nich to równocześnie tytuł innej książki Agathy Christie.
“Morderstwo odbyło się” jest jednak wyjątkowe
nie tylko, jako ukłon i hołd dla ukochanej autorki Małgorzaty Starosty, ale jest
też pierwszą jej książką, która została nagrania w audio jako superprodukcja,
słuchowisko z gwiazdami wśród lektorów. Wśród nich znajdują się takie nazwiska
jak: Wojciech Chorąży, Anna Szymańczyk, Filip Kosior, Janusz Zadura, Ewa Serwa,
Olga Sawicka, Marta Markowicz i inni. Już sama ich interpretacja postaci jest
genialna, do tego dochodzi jeszcze tło, muzyka, odgłosy - wszystko to tworzy
niesamowity show, sprawia, że zwyczajne przesłuchanie książki, to przeżycie
niepowtarzalne. Całość trwa 6 godzin i 53 minuty, odsłuchać można ją w
aplikacji EmpikGO.
Historia rozpoczyna się pewnego czwartkowego
wieczoru w willi położonej na warszawskiej Sadybie. Jak co tydzień zebrali się
tam gospodyni domu Janina Rampel, jej siostrzeniec Filip, sąsiadka Alicja i
znajomy Adam. Jak co tydzień grają w karty, jednak po skończonej grze, ciotka
Janina wyskakuje z czymś nieoczekiwanym - wraz z Adamem namawiają Filipa, który
kilka miesięcy temu przeszedł z pracy w policji na emeryturę, by przyjrzał się
podejrzanej śmierci - według nich podejrzanej. Kilka dni temu ze studia nagrań
na Wiejskiej skoczyła lektorka, która miała odgrywać jedną z ról w słuchowisku
książki Agathy Christie. Ciotka, która przez lata trudniła się uczeniem lektorów
prawidłowej wymowy, jest z tym środowiskiem mocno związana, zresztą zależy jej
też, by to słuchowisko powstało – jest niepoprawną fanką powieści Agathy
Christie. W każdym razie Janina twierdzi, że niemożliwym jest, by Marta sama z
okna skoczyła i podpuszcza Filipa, by powęszył, przyjrzał się sprawie i
udowodnił, że faktycznie nie ma racji - bo Filip jest o tym przekonany, w końcu
sprawę badała policja. Jako motywację ciotka stawia swój dom - jeśli Filip
faktycznie udowodni, że było to samobójstwo, to willa, ta piękna, stara willa,
stanie się jego własnością. Czy może być lepsza motywacja do działania? Zresztą
Janina zadbała nie tylko o to - wyłożyła też pieniądze, by produkcja
słuchowiska została wznowiona i Filipa mianowała detektywem agencji
ubezpieczeniowej. Zatem nie zostało nic, tylko węszyć…
“Jeśli ktoś mówi tak głośno, że druga osoba jest w stanie go usłyszeć, to znaczy, że mówi publicznie. A skoro mówi publicznie, to o podsłuchiwaniu nie ma mowy!”
Książka rozpisana jest na 28 tytułowanych
rozdziałów, jak już wspomniałam, każdy z nich to tytuł powieści Agathy
Christie. Całość otwarta jest spisem postaci w niej występujących, co również
jest klasycznym zabiegiem. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu
przeszłego przez Filipa, który skrupulatnie relacjonuje wydarzenia i swoje
przemyślenia ze sprawą związane. Styl powieści jest bardzo klasyczny, język
użyty z uwagą i poszanowaniem, nie ma przekleństw, wulgarności, jest dokładnie
taki, jaki powinien być w klasycznej powieści detektywistycznej. Cała opowieść
utrzymana jest właśnie w takiej konwencji, choć zdarzają się i momenty nieco
bardziej komediowe - są żarty sytuacyjne, są zabawne stwierdzenia postaci, coś
z czego chwilę można się pośmiać. Całość utrzymana jest w pozytywnym stylu, co
dobrze wpływa na nastrój czytelnika, choć zdarza się też jeden moment, który
trochę ten charakter całości zmienia… to spory plot twist, ale chwilę później
historia wraca na te przyjemnie klasyczne, lekkie tory.
“Wryło go, jakby ktoś mu wyjął baterie.- Jezusie. Maryjo i Józefie święty! Nie zatrzymuj się tak nagle, bo światło stopu ci nie działają.”
Małgorzata Starosta ma dar do kreowania
postaci bardzo charakterystycznych, przez co nawet, jeśli w powieści pojawia
się większe grono, to czytelnik raczej ich ze sobą mieszać nie będzie. Tak jest
też i tym razem - w końcu wkraczamy do studia nagrań, gdzie spotykamy się nie
tylko z sześcioma lektorami i lektorkami, ale też z obsługą, jaka potrzebna
jest by stworzyć dzieło finalne jakim jest np. audiobook czy słuchowisko.
Autorka jednak nie rzuca nas od razu na głęboką wodę, nowe postacie nie
pojawiają się wszystkie naraz, a są wprowadzane systematycznie - w końcu to
studio, przez które cały czas ktoś się przewija - ktoś przychodzi, ktoś
wychodzi. Dobrym zabiegiem jest też to, że główny bohater, narrator z każdym
jednym bohaterem musi kilka razy porozmawiać, zrobić takie nieformalne
przesłuchanie, by poznać wersję zdarzeń wypadku Marty. I tak systematycznie
poznajemy charaktery postaci, tego na kogo same się kreują (w końcu lektorzy to
też aktorzy!), tego, jak widzą ich inni. I szybko okazuje się, że nie jest to
przyjemny widok… Pod warstewką sympatii, kryje się obłuda i fałsz, dbanie o
własne interesy.
“Niezależnie od tego, czy swoją pozycję w show-biznesie celebryci zawdzięczali talentom, pieniądzom rodziców czy - co niestety zdarzało się nader często - właściwym kochankom, wszystkich ich łączyło jedno: ego. Rozbuchane, kapryśne, niedojrzałe i chimeryczne. A operacje plastyczne były jego najłagodniejszych przejawem.”
Przyjrzyjmy się jednak głównym bohaterom,
czyli Filipowi i Janinie. Jest to duet nieco kontrastowy - on spokojny, mimo
swojej profesji nie wydaje się znawcą ludzkich charakterów. Ona z kolei to
bardzo spostrzegawcza starsza pani z żelaznymi zasadami, których nie waha się
na każdym kroku podkreślać. Jako fanka powieści Christie jest trochę jak jej
bohaterowie - dociekliwa, sprytna, potrafi wyciągnąć z innych to, co chce
wiedzieć w taki sposób, że jej rozmówca się nawet nie zorientuje. Dla Janiny
środowisko ze studia nagrań to sami znajomi, którzy zawdzięczają jej wiele - w
końcu tych, którzy teraz są wielkimi gwiazdami tego biznesu, to ona uczyła jak
modelować, naginać głos do swojej woli. Z tego względu jest zarówno podziwiana,
jak i trochę nienawidzona - nic dziwnego, to w końcu dosyć wścibska babka. No
właśnie, nawet opis postaci zdominowała Janina - to właśnie taka bohaterka.
“Tu wyraźnie coś jest nie tak. Ty też to czujesz, przyznaj chłopcze. Jakbyśmy byli w domu zbrodni.”
Jednak i Filip budzi sympatię - on działa
bardziej metodycznie, spokojniej, ale i skrupulatnie, nie brak mu inteligencji
i umiejętności budowania napięcia - jako klasyczny detektyw sprawdza się znakomicie!
W scenach, gdy prowadzi grupowe przesłuchania, w scenach finałowych, gdzie
wszyscy są obecni, a sprawca ma zostać ujawniony, okazuje się naprawdę sprawnym
prowadzącym.
“O tempora, o mores! (...) Gdzie się podziały kultura i życzliwość? Wszędzie tylko zawiść, zazdrość i plugastwo.”
Intryga kryminalna zbudowana jest oczywiście
na klasycznych powieściach detektywistycznych. Mamy więc skupienie na dedukcji,
na zagadce, nie ma rozlewu krwi, w końcu ta mocno nieprzyjemna, „brudna” śmierć
dokonała się już przed startem akcji, poza planem. My skupiamy się na zagadce,
a tę można rozwiązać tylko poprzez rozmowy i dedukcję. Autorka sprytnie intrygę
prowadzi, bo choć trzyma się klasycznych założeń, to postacie buduje tak, że co
chwilę nas zaskakują, dzięki czemu ciekawość czytelnika zostaje utrzymana na
stałym poziomie. Raz nie podejrzewany nikogo, by za chwilę podejrzewać wszystkich,
a potem każdego jednego po kolei - im dalej w lekturę, tym na jaw wychodzi więcej
potencjalnych motywów. Finalnie zagadka wypada satysfakcjonująco - część z niej
oczywiście da się okryć samodzielnie, ale to raczej specjalny zabieg, tropy są
wyraźne, ale odkrywamy tylko to, co autorka chce, byśmy odkryli.
“- (...) Zachowujesz się jak naiwny żółtodziób. Czy ja niczego cię nie nauczyłam? Czy nie wpajałam ci do głowy, że zawsze należy zakładać najgorsze, bo lepiej się miło rozczarować, niż srodze zawieść?- (...) powinienem z gruntu założyć, że mam do czynienia ze zgrają morderców, wiarołomców i najgorszych kanalii?- Z pewnością o srogim zawodzie nie będzie wówczas mowy, czyż nie?”
Cała powieść pełna jest nawiązań do klasyki i
Christie, do tego, co znamy w kryminale od dawna. Jednak osadzenie akcji w
środowisku lektorów to całkowite novum, z takim kryminałem się jeszcze nie spotkałam.
To dodatkowa atrakcja dla czytelnika - może podglądać jak powstają audiobooki,
słuchowiska od wewnątrz, jak to wszystko wygląda od drugiej strony mikrofonu.
Oczywiście postacie, ich zachowania, są tu lekko przekoloryzowane, to charakter
tego rodzaju kryminału, który przecież ma na celu uwypuklenie ludzkich wad, ale
sam proces pracy w studiu nagrań przedstawiony jest ciekawie i wiarygodnie.
“Komuś zupełnie niewtajemniczonemu może wydawać się zaskakujące, że studio nagraniowe mieści się w lokalu mieszkalnym. Ja, dzięki ciotce, doskonale wiedziałem, że magia tworzenia dźwięku wygląda z zewnątrz niepozornie i do złudzenia przypomina świat mugoli, żeby trzymać się tej analogii.”
Przyznaję, że bardzo podoba mi się to, jak
Małgorzata Starosta wprowadza w czasy współczesne ten rodzaj kryminału, który
znamy jako klasyczny. Osadzając historię w bardzo współczesnym miejscu, w
którym przewijają się spora liczba osób, ba! artystów, postaci nie
prostolinijnych, a takich które potrafią grać, które potrafią wcielać się w
różne role, autorka daje sobie ogromne pole do popisu - i do budowania samej
zagadki, i do pokreślenia wad ludzkich, ale i ich tragedii, które mogą się
skrywać za tak dobrze budowaną maską pogody i dobrego humoru. Oczywiście jest
to książka nie tylko dla tych, co znają klasykę gatunku - wcale nie trzeba znać
książek Christie, by się przy tej powieści dobrze bawić. Jasne, znajomość
zapewni czytelnikowi dodatkowe smaczki, ale jej brak na pewno nie odbierze
przyjemności lektury. Zatem czy znacie klasykę czy nie - czytacie “Morderstwo
odbyło się”! Lub słuchajcie, ta forma przyniesie jeszcze inne czytelnicze
doznania!
“Słowa mają niezwykłą moc i po to człowiek ich tyle stworzył, żeby jasno wyrażać myśli.”
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Małgorzatą Starostą i EmpikGo.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz