Autor: Robert
Ziębiński
Tytuł: Medea
Cykl: Maks
“Diabeł” Achtelik, tom 2
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Harde
Liczba stron: 304
Gatunek: powieść
sensacyjna
Robert Ziębiński od zawsze związany był ze
słowem i popkulturą. Publikował w znanych polskich magazynach, tworzył audycje
radiowe, pełnił również funkcje kierownicze - był np. redaktorem “Playboya”. Na
rynku książki pojawił się w 2010 roku z „Dżentelmenem”, sklasyfikowanym jako
literatura kryminalna i przyznam, że czytając teraz opis tej książki, z chęcią
przyjrzałabym się jej bliżej. Zresztą twórczość autora od dawna obserwuję z
daleka, a jest co - na koncie ma dziesięć powieści beletrystycznych
skierowanych do dorosłego czytelnika, wśród nich są kryminały, powieści
sensacyjne i grozy. Dwie książki, których odbiorcami są młodsi czytelnicy, oraz
sześć publikacji z gatunku non-fiction. W roku poprzednim, w 2023, wydał
książkę “Diabeł” w ramach Empik self-publishing i jest to pierwsza książka
wydana w ten sposób, która została zekranizowana - będzie można ją już wkrótce
zobaczyć na ekranach kin z gwiazdami w rolach głównych takimi jak Eryk Lubos
czy Aleksandra Popławska. Ta książka to również początek historii Maksa zwanego
Diabłem, byłego wojskowego, któremu nieustannie towarzyszy wierna psia kompanka
- Suka. I tak na chwilę przed premierą ekranizacji tomu pierwszego, na rynek
książki trafia drugi tom ich przygód pt. “Medea”.
Czasy współczesne, Warszawa. Były wojskowy
Maks Achtelik chwilowo wynajmuje mieszkanie na jednym z warszawskich osiedli,
gdyż aktualnie toczy się postępowanie w sprawie z przeszłości, w której i on
brał udział - może zostać uznany winnym, może zostać oskarżony, mimo iż winy
nie ponosi. Jego dowódczyni zwana Łabędziem stara się mu pomóc jak tylko może,
więc wpada na pomysł, żeby pokazał się na głośnej premierze opery Medei, która
wkrótce ma zostać wystawiona na deskach Teatru Narodowego, a na której ma się
zjawić cała polityczna śmietanka wraz z premierem i prezydentem na czele. Kiedy
i Maksa tam zobaczą, to na pewno jego wizerunek zostanie ocieplony, a zatem ma
większą szansę, że komisja spojrzy na niego przychylnie. Tak więc Maks wbija
się w garnitur i idzie. Mimo że fanem opery nie jest, w ogóle się na niej nie
zna. Ale idzie. Wraz ze swoją psią towarzyszką Suką oczywiście. Na miejsce
zostawia ją w kanciapce ochroniarza, a sam spóźniony kieruje się na balkony.
Jednak tam nie dociera. Ktoś przeładowuje broń, ktoś w niego celuje. Suka jest
czujna, ratuje z go opresji. Tylko co to było? Zaraz okazuje się, że Teatr
został odcięty od świata przez zamach terrorystyczny - ktoś, kto nazywa siebie
Medeą ogłasza, że za 159 minut wszyscy zginą, o ile prezydent się do czegoś
publicznie nie przyzna…
“Jeśli zrobi to, co przyszło mu do głowy, rozpęta się piekło.Ale w sumie… mówią na niego Diabeł.”
Książka rozpisana jest na prolog, dwie części
i epilog. Części podzielone są na kilka rozdziałów, osobno numerowanych, a te
dzielą się na jeszcze mniejsze części - krótkie, liczące stronę lub kilka
numerowane podrozdziały. Akcja powieści toczy się w większości chronologicznie,
jednak są od tego wyjątki - kilka razy się cofamy, do roku, dwóch czy miesiąca
sprzed ataku - te rozdziały powoli wyjaśniają historię osoby, która za zamachem
stoi. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez
narratora wszechwiedzącego, który chętnie prezentuje nam to, co dzieje się w
głowie postaci. A tutaj przewodnimi bohaterami są oczywiście Maks i Suka, choć
nie tylko - mamy też relację od dziennikarki, od pary prezydenckiej czy mocno
postronnej młodej dziewczyny, której perspektywa otwiera i zamyka całą tę
historię. Jest też ktoś zwany cieniem, jest też pewno osoba z przeszłości… Styl
powieści jest dostosowany do gatunku - zdania są krótkie, oddają dynamizm
akcji, a język nie jest specjalnie wysublimowany - jest prosty, niepozbawiony
przekleństw czy innych wulgaryzmów. Dla mnie samej momentami język był za
dosłowny, ale też zdaję sobie sprawę, że bez takich zabiegów powieść sensacyjna
nie będzie kompletna - ma być przecież szybko, dosłownie, ma być seks i krew.
“Przecież nikt nie jest na tyle szalony, żeby przeprowadzić zamach. W Polsce? A co kogo obchodzi Polska? Mały pryszcz na dupie Europy. Ten tok myślenia nie zmienia się od dekad. Hitler? Kto to jest Hitler? Dajcie spokój, kto to widział, żeby wojnę…”
Sama akcja prowadzona jest dynamicznie, choć
nie tylko na niej się skupiamy - w tekst wplecionych jest sporo fragmentów
gawędziarskich, sporo nie mających związku z atakiem terrorystycznym
historyjek. Mamy historię o Suce goniącej kota, mamy ciągłe opowieści Maksa o
jego misjach na Bliskim Wschodzie. Każda taka opowieść lekko spowalnia, lekko
rozciąga akcję - każda też pewnie ma na celu wartość dodatkową powieści (jak
np. niezmienność niektórych rzeczy czy zobrazowanie codzienności żołnierzy na misji),
ale równocześnie odciąga uwagę od tego, co jest w niej najciekawsze - od istoty
ataku, od tego, co dzieje się z tłumem widzów zamkniętych w sali teatralnej.
“- Kto chciałby przeprowadzić zamach w teatrze operowym? (...)- Krytyk muzyczny (...).”
A autor bohaterów nie oszczędza. Na ich
przykładzie ukazuje bezwzględność terrorystów, tego, jak łatwo każde z żyć,
jakkolwiek cenne dla innych (osób, państwa) może zostać przerwane. Sytuacja
jest dynamiczna, choć dosyć prosta, jest przemoc, jest krew. Jednak za kotarami
skrada się Maks z Suką. Ich poczynania są zajmujące, emocjonujące, czytelnik z
jednej strony im kibicuje, z drugiej dostrzega kontrast w postrzeganiu - Maks
jest przecież wojskowym, który w niektórych momentach wydaje się zniesmaczony
naiwnością cywili. Z drugiej strony jednak nie jest to człowiek bez serca, co
nieraz udowadnia - choćby tym, że zamiast ratować siebie, robi wszystko, by
powstrzymać zamachowców.
Jednak tym najciekawszym ze wszystkich bohaterów
jest Suka. W tym tomie dostaje głos i jest to głos czysty, przyjemny i
przypominający o tym, co ważne. Suka jest wojowniczką, jest wyszkolona, by
radzić sobie na polu bitwy i to teraz ponownie wykorzystuje. Jest też wierną
towarzyszką Maksa, która, cokolwiek by nie zrobił, stanie za nim murem. Ta jej
wierność, jej przywiązanie i oddanie łapią ze serce, a jej proste spojrzenie na
sprawy po prostu takie, jakie są, przywraca trzeźwość myślenia, uświadamia, jak
ludzie niepotrzebnie wszystko komplikują.
“Cieszyło ją to, że tak się rozumieją. Mała rzecz. A tak ważna. Niezależnie, czy jest się psem, czy człowiekiem.”
No właśnie, a najmocniej wszystko komplikuje
polityka. Tam każdy każdemu rękę myje, tam każdy w taki czy inny sposób uskutecznia
przekręty. Jedni próbują się wzbogacić, inni wyżyć seksualnie, a jeszcze inni
myślą o sobie jak o władcach marionetek - to dobry motyw, by nie brać
odpowiedzialności na siebie. Układy, układziki, wyzysk, a gdy przychodzi kryzys
- zwalanie winy na kogoś innego - to ważne punkty tej historii. Fikcyjne, ale
jakże bliskie temu, co znamy z telewizji.
“Na tym polega polityka. Na niezauważaniu jednych i zwracaniu nadmiernej uwagi na innych.”
Zresztą telewizja też tutaj obrywa, poprzez
postać dziennikarki, która dla dobrego materiału (niekoniecznie prawdziwego)
zrobi dosłownie wszystko. Kogo zresztą to obchodzi czy mówi prawdę, czy może
nagina ją do swoich potrzeb? Ważne by wybrzmiało, ważne by się klikało, a co
później będzie trzeba prostować, to nie ma najmniejszego znaczenia. Nie ma też
absolutnie żadnej moralności, jest zwyczajna pogoń za sensacją. Smutne, ale
znowu - jakże prawdziwe.
“Jak powiedział ochroniarz, były sercem budynku. Gdyby był terrorystą, pierwszą rzeczą, jaką by zrobił, byłoby uzyskanie pełnej władzy nad sercem. Tylko tak da się zapanować nad światem. Masz serce, masz wszystko. Terroryzm był w pewnym stopniu wariacją na temat uwodzenia.”
Dużym atutem jest miejsce, jakie autor obrał
na akcję powieści. Teatr Narodowy, gmach wielopiętrowy, z ogromną ilością
zakamarków, kulis i innych dziwnych teatralnych wynalazków. Ostatnio w ręce
miałam “Upiora opery” i ta bieganina Maksa po różnych piętrach i balkonach
trochę mi tamto miejsce akcji przypomina.
Zresztą trzeba też wspomnieć o samej Medei, o
której opowiada tej opera. Medea to postać z mitologii, kobieta, która wiele
dla miłości poświęciła. Została jednak ostatecznie wzgardzona i odrzucona, a za
to okrutnie się zemściła. I taka jest ta powieść - tragiczna, bolesna i
brutalna.
“Tak się tworzy terrorystów. Sami ich tworzymy. Wystarczyło tylko znaleźć im cel.”
“Medea” to opowieść pełna brudu, pełna krzywdy
i ofiar postronnych, ofiar, którymi najczęściej padają zwyczajni ludzie.
Ludzie, którzy narazili się przez to, że chcieli dobrze. Nie wzięli jednak pod
uwagę, że nie mają władzy - a ci, co ją mają, dbają tylko o samych siebie,
interes innych, interes ogółu absolutnie ich nie obchodzi. Jedyne światełko
zapewnia tutaj psia bohaterka, której prostota, czystość uczuć daje
czytelnikowi inną perspektywę, upraszcza to, co sam człowiek komplikuje. Tak,
to cały czas powieść sensacyjna, mocno osadzona w ramach gatunkowych, co może
mnie samej nie zawsze się podobało (przede wszystkim w warstwie językowej), ale
która pod tą powłoką obnaża polskie społeczeństwo i hipokryzję ludzkich
zachowań. Szybka, dobra rozrywka, po której warto się na chwilę zatrzymać i
zastanowić nad tym, co ta opowieść sobą niesie.
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Hardym.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz