Autor: Alix E. Harrow
Tytuł: Dom Starlingów
Tłumaczenie: Anna Hikiert-Bereza
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 448
Gatunek: powieść
gotycka / grozy
Alix E. Harrow to autorka powieści fantasy i
grozy, która na koncie aktualnie ma pięć nagradzanych powieści. Polski
czytelnik może znać ją z wydanych w 2020 roku “Dziesięć tysięcy drzwi”, które i
u nas cieszyło się sporą popularnością. Rok później ukazała się jej druga
książka pt. “Dawne i przyszłe wiedźmy”, a teraz, po trzech latach przerwy
autorka powróciła do nas z “Domem Starlingów”, który przypisywany jest do
powieści grozy, a dodatkową rekomendacją dla niego będzie fakt, że jest
polecany przez Reese's Book Club.
Aktualnie Harrow jest pełnoetatową pisarką,
zanim jednak nią się stała, imała się bardzo różnych zawodów. Pochodzi z
Kentucky, teraz mieszka w Wirginii, więc okolice, w który toczy się akcja “Domy
Starlingów” są jej dobrze znane.
Eden, małe miasteczko położone w Kentucky. To
w nim, na jego obrzeżach położony jest Dom Starlingów, duża posiadłość
oddzielona od reszty wysoką, kutą, rzeźbioną bramą, o której krążą w miasteczku
dziwne legendy. Kiedyś zamieszkiwała tam autorka książki dla dzieci o tytule
“Kraina Pod” Eleanor Starling. Nikt jednak nie wie co się z nią stało, a na jej
miejsce pojawiali się zawsze kolejni mieszkańcy. Wszyscy zawsze trzymają się na
uboczu, a jedynym o co tak naprawdę się troszczą to jej dom. Dom, który śni się
Opal, 26-letniej dziewczynie, mimo tego, że nigdy w nim nie była. Opal jednak
nie ma czasu roztrząsać tych snów, ma na głowie ważniejsze obowiązki - od
dziesięciu lat opiekuje się swoim chorym na astmę bratem, stara się zapewnić mu
lepszą przyszłość, a żeby to zrobić, łapie się każdej możliwej pracy. A jednak
Dom Starlingów ją przyciąga… Kiedy tak krąży wokół jego bramy pewnego wieczoru
przypadkowo kaleczy się jednym z rzeźbień w rękę. Nagle po drugiej stronie
pojawia się mężczyzna, kilka lat starszy od niej Arthur. To on teraz
zamieszkuje Dom Starlingów, to on jest głównym punktem plotek w miasteczku.
Opal nie daje mu poznać, że się boi i ten z niejasnych jej powodów oferuje jej
pracę sprzątaczki - no cóż, zarobki są dużo lepsze niż otrzymuje w aktualnej
pracy, więc nie ma co się zastanawiać - czy dom jest nawiedzony czy nie, Opal
pracę przyjmuje, bo dla niej najważniejszy jest zarobek, który przecież ma jej
zagwarantować wyrwanie Jaspera z tego przeklętego miasteczka… Tylko czy na
pewno Eden i Dom Starlingów da się opuścić?
Książka rozpisana jest na 32 rozdziały i
epilog. Rozdziały dzielone są na krótsze scenki, które oddają narrację z
perspektywy Opal i Arthura - jej fragmenty pisane są w narracji
pierwszoosobowej czasu teraźniejszego, jego - w trzeciej osobie czasu
teraźniejszego. Styl powieści jest lekko baśniowy, lekko gawędziarski - pełno w
nim opowieści, legend, które powtarzane są w wiosce Eden od wieków. W tekście
pojawiają się także fragmenty artykułów, dzienników czy książek, co mocno
osadza historię w rzeczywistości - rzeczywistości fikcyjnej, mamy świadomość
przecież, że jest to cały czas fikcja literacka, ale daje to wrażenie, że
stylizowana jest ona na coś w rodzaju dokumentu. Zresztą cała powieść zamknięta
jest fikcyjną bibliografią, a w tekście pojawiają się nieraz przypisy coś
wyjaśniające - wszystko to daje iluzję realności, czegoś na kształt paradokumentu.
Klimat powieści jest mroczny, niepokojący, ale
nie dlatego, że sama historia jest straszna. Nie ma w niej typowego dla
powieści grozy napięcia, czy nagłych zaskoczeń strachów wyskakujących z szafy.
Atmosfera niepewności, mrocznej baśniowości budowana przez przytaczane
opowieści o historii miasteczka Eden i historii mieszkańców Domu Starlingów.
Czytelnik towarzyszy Opal w odkrywaniu domu, w zbieraniu na jego temat, jego i
Arthura informacji. W tym czasie dziewczyna przypomina sobie, co słyszała od
mamy i mieszkańców miasteczka, więc ilość fantazji dotyczących miejsca, jest
naprawdę bogata. A wszystkie one oparte są na jakichś niepokojących
zdarzeniach, najczęściej na czyjej śmierci...
“Największe kłamstwa są zawsze zarezerwowane dla tych, których kocha się najbardziej. “Zaopiekuję się tobą”. “Wszystko będzie dobrze”. “Wszystko w porządku”."
W tym samym czasie poznajemy dom. Dom
Starlingów, który zdaje się żyć własnym życiem. Od razu czujemy, że Arthur go
nienawidzi, a Opal wręcz odwrotnie - im mocniej go odgruzowuje, im pokoje
wyglądają coraz bardziej schludnie i czysto, coraz mocniej się do tego miejsca
przywiązuje… na chyba że to tylko przywiązanie do pieniędzy?
“Tak naprawdę nigdy nie miałam okazji, by się nad sobą użalać. Użalanie się to luksus, na który nie możesz sobie pozwolić, jeśli masz trzydzieści dolarów na koncie i młodszego brata, który patrzy na ciebie jak na swoje osobiste słońce, która na pewno wzejdzie.”
Abyśmy właśnie tak myśleli, na pewno chce
Opal, w końcu to ona przedstawia nam swoją historię, a więc swoje motywacje
może opisać, jak tylko chce. Jest to kreacja ciekawa - to młodziutka
dziewczyna, która w wieku 15 lat musiała szybko stać się dorosłą, ale właśnie
przez to dorosłą nigdy się nie stała - jej nieco obsesyjne nastawienie na
szybki zarobek, jej podejście do życia - mieszkanie w motelu uparte
utrzymywanie w tajemnicy swoich starań o przyjęcie jej brata na prywatną
uczelnię i wiele innych sygnałów daje nam znać, że Opal tak naprawdę nie miała,
kiedy nabrać życiowego doświadczenia innego niż ciągłe siedzenie w pracy. Nic
więc dziwnego, że gdy w końcu wchodzi w relację z niewiele starszym mężczyzną,
który jest na językach całej wioski, jej emocje zaczynają wariować, sprawiają,
że dziewczyna zachowuje się jak niedoświadczona nastolatka - bo właśnie takim
kimś w tym momencie jest. Jednak mimo swojego zafiksowania na zarobku, na tym,
by wyrwać brata z tego miejsca, to człowiek dobry. Jasne - łamie zasady, ale
dlatego, bo wmówiła sobie, że musi. Nie okazuje tego, boi się to przyznać, ale
dba o ludzi wokół siebie i zależy jej na nich. Nigdy chyba nie przebolała
straty matki, nigdy się w niej nie zabliźniły rany, bo też nigdy nie miała
czasu, by się na nich skupić, by zabliźnić im się pozwolić.
“Patrząc na nie, czułam się, jakby wchodziła do głowy kogoś, kto wiedział to samo co ja: że za każdym uśmiechem kryją się ostre zęby, a pod piękną skórą świata są nagie kości.”
Arthur to bohater mocno tajemniczy, jak sam
dom, w którym mieszka. Mrukliwy, niekontaktowy, żyjący w ciągłym napięciu,
ciągłym strachu. Mężczyzna, o którym nikt nic nie wie, a plotek krąży sporo. A
jednak i jego wrażliwość z biegiem czasu poznajemy, jego upartość i jego obsesje…
“Myślę, że marzenia są jak bezpańskie koty, które stracą zainteresowanie i odejdą, jeśli przestanie się je karmić.”
Jak to w powieści gotyckiej bywa, kreacje
postaci są rysowane grubą kreską, dobrze wchodzą w te gatunkowe ramy - ona jest
naiwna, on burkliwy, a jednak coś się między nimi zaczyna dziać. Sam wątek
romansowy też potraktowany jest podobnie jak postacie, ale i w tym nie ma nic
dziwnego - to dalej ramy powieści gotyckiej. Ważne jest to, co dzieje się pod
spodem, te tematy, jakie gdzieś po drodze wychodzą. A są to zagadnienia i
uniwersalne, i zaskakująco współczesne, choć cały czas owiane mgłą tajemnicy.
Wiele jest tutaj o tym, co znaczy samo słowo “dom”, co znaczy rodzina. Jest
wiele krzywd i niezrozumienia, boli też obraz całej społeczności, która tak
skora jest do szerzenia głupich plotek, a w chwili, gdy trzeba komuś pomóc,
większość mieszkańców zwyczajnie odwraca wzrok. To na takich krzywdach historia
bazuje, równocześnie podkreślając, że większość nie znaczy wszystkich. Że
szkoda czasu na zemstę, na planowanie jak się odpłacić tym, którzy skrzywdzili,
że zdecydowanie lepiej, jest włożyć energię w rozwój samego siebie, w próbę
stania się lepszym człowiekiem.
Wiele jest tutaj też o lękach, które nieraz
nie dają spać po nocy. O tym, że bardzo często to my sami się na nich
fiksujemy, a wtedy przestajemy widzieć to, jak te lęki niewiele znaczą, jak są
małe. Kiedy to straci się z oczu, mogą szybko urosnąć to ogromnych rozmiarów,
rozmiarów, których przekroczenie zdaje się niemożliwe.
“To miasto, które odwraca się do wszystkiego, co niepokojące lub nieprzyjemne, od wszystkiego, co zagraża ich przekonaniu o nim jako o społeczności przyzwoitych, prawych ludzi (...).”
Na koniec warto wspomnieć też o nawiązaniach.
Jest tu sporo mitologii, jest ten biblijny Eden, który tak naprawdę może być
piekłem na ziemi - brudny, zanieczyszczony przez kopalnie, gdzie woda smakuje
rdzą, a Jasper astmatyk się po prostu dusi. To nie jest raj, a raczej koszmar,
w którym podnoszenie się mgły zwiastuje zdarzenia, których należy się lękać…
“Dom Starlingów” to ciekawa proza. Osadzona na
szkielecie powieści gotyckiej, a przez to w warstwie dosłownej zawierająca
wszystkie jej elementy. Warto jednak spojrzeć pod to, co kryje pierwsza
warstwa. To tam znajdziemy to, co ważne, tematy, refleksje, które poruszają do
głębi. Które odzierają ludzi ze złudzeń, które ukazują jak wiele w
społeczeństwie jest fałszu. Przez większą część powieści moją uwagę przyciągała
Opal, jej zachowanie, jej wybory, która trochę kojarzyła mi się z główną
bohaterką serialu “Sprzątaczka”. Tu jednak przemoc jest bardziej metaforyczna,
to krzywda wyrządzona przez innych. A może właśnie nas samych? Bo to nasze
własne lęki, nasze własne przekonanie o tym, co myślą o nas inni, może tej
krzywdy wyrządzić najwięcej.
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Mova.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz