października 15, 2024

"Bursztynowa" Leszek Herman

Autor: Leszek Herman
Tytuł: Bursztynowa
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 608
Gatunek: powieść historyczno-sensacyjna
 
Leszek Herman to autor powieści sensacyjnych, który na rynku książki po raz pierwszy pojawił się w 2015 z “Sedinum”. Dziewięć lat po debiucie autor ma na koncie dziewięć książek, więc częstotliwość wydawania ma pewną i stałą - jedna książka na rok. Wszystkie te tytuły utrzymane są w jednym uniwersum, w jednym kręgu postaci, jednak zależnie od historii, jaką autor chce opowiedzieć, wybiera sobie tą, która będzie postacią przewodnią. Zatem każdą jego książkę bez problemu można czytać w oderwaniu od pozostałych, jednak nie ukrywam - fajnie byłoby znać losy postaci od samych ich początków. Jednak mimo że sama od dawna przyglądałam się twórczości autora, to nigdy wcześniej nie doszłam do etapu lektury - to właśnie najnowsza “Bursztynowa” jest moim pierwszym spotkaniem ze światem wykreowanym przez tego autora.
 
Anglia, czasy współczesne, już po wybuchu wojny w Ukrainie. Zbliżający się do czterdziestki Johann Carley, angielski arystokrata pracujący w agencji reklamowej swojej matki jako dyrektor kreatywny oraz współwłaściciel firmy eksploracyjnej, którą prowadzi wraz z dwójką Polaków: Igorem i Pauliną, przyjemnie wiosennego dnia zostaje zagadnięty przez prawnika rosyjskiego oligarchy. Z tym mężczyzną wiąże się niedawna przygoda, w efekcie której wraz z Igorem ukradli skrzynię pełną tajemnej, starej dokumentacji, a teraz oligarcha żąda, by dwa z tych dokumentów do niego wróciły. Nie jest to sprawa prosta, Johann znowu musi posunąć się do kradzieży - na Litwie trwa proces o to, kto ma prawa do tych materiałów, a wszystko to leży w domu rodziców Igora, w Polsce, gdzieś pod Szczecinem. Johann nie może odmówić - prawnik oligarchy go szantażuje, na szali kładąc reputację jego ojca, lorda, oraz matki, która właśnie stara się o dużego, ekskluzywnego klienta. Tylko co teraz - ma po prostu pojechać do Igora i bezczelnie okraść przyjaciela?
Dokumenty, które Johann ma wykraść sięgają wieki wstecz, ale sama historia sięga jeszcze dalej - aż do XVII wieku, do czasów wojny trzydziestoletniej i tego, co działo się wtedy z mieszkańcami wyspy Uznam…
 
Książka rozpisana jest na prolog, 29 rozdziałów i epilog oraz posłowie od autora. Każdy z rozdziałów jest dosyć długi, liczy kilkanaście stron, choć oczywiście nie jest to tekst ciągły - jest podział na nieco mniejsze fragmenty. Akcja toczy się naprzemiennie - jeden, dwa rozdziały opisują historię współczesną, kolejny przenosi nas do XVII wieku. Oczywiście jest to w tekście odpowiednio zaznaczone, rozdziały z przeszłości zaczynają się od “dawno, dawno temu na odludnej wyspie…”, a rozdziały współczesne są oznaczone różnie - albo imieniem postaci, którą narrator obserwuje (to Johann lub Igor), albo miejscem i czasem zdarzeń, albo w ogóle nie ma oznaczenia w chwili, gdy historia jest bliską kontynuacją tego, co opisywane było w rozdziale poprzednim. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator jest wszechwiedzący i stara się zachować bezstronność i przedstawić racje osoby, która jest aktualnie bohaterem pierwszoplanowym, oddając jej odczucia. Najwięcej jednak dowiadujemy się z opisów i dialogów postaci, nie jest to powieść, która skupiałaby się nadzwyczaj mocno na aspektach psychologicznych kreacji postaci - oczywiście i to jest, ale w stopniu odpowiednim dla powieści sensacyjnej, w której z założenia nacisk położony jest na intrygę, na sensację. Styl powieści dostosowany jest do czasów, które opisuje. Przy rozdziałach o XVII wieku język jest delikatnie stylizowany na dawny, są wstawki np. po łacinie (oczywiście wszystko tłumaczone jest od razu przypisami). Rozdziały współczesne bogate są w dialogi oraz informacje - polityczne, historyczne - zatem czytelnik musi być przy tej lekturze skupiony. Kiedy jednak akcja nabiera tempa, wtedy czuć tutaj taką brytyjską nutę, co po przeczytaniu posłowia, faktycznie mogę określić nawiązaniem do twórczości Jeffreya Archera, którego sam autor wtedy przywołuje.
 
Poprzez przedstawienie akcji współczesnej oczami angielskiego arystokraty, autor wprowadza nas w ciekawy świat, który brzmi dla nas, zwyczajnych osób, nieco baśniowo, a może i momentami satyrycznie. Przyglądamy się rozrywkom angielskich elit, odwiedzamy z Johannem ekskluzywne kluby, do których wstęp mają tylko członkowie, uczymy się szczegółów gry w polo. W tle przewija się cała arystokracja Anglii, nawet rodzina królewska. Mimo tego Johann jest dosyć normalną postacią (poza dziwną decyzją podyktowaną troską o reputację), może trochę nieporadną w solowych występach - zdecydowanie lepiej radzi sobie, kiedy obok siebie ma przyjaciół.
“Może tak właśnie ma być, że każdy musi popełniać własne błędy. Mimo że takie same jak innych i że mógłby się przecież uczyć na cudzych.”
W tle są postacie, które pewnie czytelnicy autora znają. Mnie do gustu przypadli rodzice Igora, którzy w bardzo kontrastowy sposób do siebie pasują, a ich przekomarzanki o chłopach i panach są rewelacyjną odskocznią od skomplikowanych meandrów zagadki sensacyjnej.
 
I właśnie na tej zagadce skupia się część współczesna. Mamy oligarchę, jego prawnika i sprawę, która każe odświeżyć półki historyczne, których nie używaliśmy od czasów szkolnych. Cofamy się do królów Szkocji, Danii, Niemiec, przeglądamy drzewa genealogiczne, które gdzieś po drodze wypływają. Dostajemy naprawdę dużo skondensowanej wiedzy podczas rozmów bohaterów i przyznaję, że te fragmenty są najtrudniejsze do przyswojenia - faktycznie trzeba się przy nich skupić. Na szczęście są one rozładowywane poprzez sceny akcji, które są dynamiczne, ale równocześnie przedstawione tak, że napawają dobrym humorem - nie są może pisane jak komedia, ale autor w jednym momencie gromadzi dużo dziwnych zbiegów okoliczności, które razem powodują nieco absurdalne, podszyte humorem sytuacje. A może to po prostu efekt tego, że postacie to nie są żadni superbohaterowie, a zwyczajni ludzie? Bez względu na to, co za ten efekt odpowiada, bardzo mi się te sceny akcji podobały, dobrze się przy nich bawiłam, a jednocześnie cały czas moja ciekawość pozostawała utrzymana na odpowiednim poziomie.
 
Poza tymi scenami, przez całą powieść czekałam na rozdziały osadzone w przeszłości. Doskonale oddają klimat i wierzenia ludzi z XVII wieku, obserwujemy kilka postaci, które borykają się z odpowiedzialnością za wioskę pogrążoną w okropnej biedzie i ciągle zagrożoną przez żołnierzy. Historia ta toczy się na wyspie Uznam, mamy więc bliskość morza, bliskość bursztynu, a wiek XVII to mieszanina wierzeń chrześcijańskich z pogańskimi - to wtedy miały miejsce polowania na czarownice, oskarżenie o czary nie było wtedy żartem, a czymś, za co można było zginąć śmiercią okrutną… Cała ta historia osadzona jest na czymś, co istnieje naprawdę - nie będę tego jednak zdradzać, sporo frajdy znalazłam w tym, że odkryłam to wraz z biegiem lektury, a i po jej zakończeniu, kiedy sama szukałam w sieci więcej informacji na ten temat.
“Lasu się nie boję, ojcze, ludzi obawiam się bardziej.”
Leszek Herman jest architektem, którego mocno interesuje historia. Wspominam o tym dlatego, iż w jego powieści co chwilę zwiedzamy jakieś zamki, jakieś stare budowle, które albo zachwycają kunsztem wykonania, albo smucą tym, jak mocno popadają w ruinę. Tym samym autor dowodzi też jak dobrze zna historię swojego terenu, okolic Szczecina - przyznam, że gdybym mieszkała bliżej, to mogłabym ruszyć teraz pooglądać na własne oczy wszystkie te zabytkowe budowle, w których rozgrywa się akcja “Bursztynowej”.
 
“Bursztynowa” to powieść, w której czuć ogrom wiedzy i ogrom pracy, jaką autor w nią włożył - budzi to mój szacunek i podziw, gdyż sama próbując opisać takie detale jakie opisuje Leszek Herman, na pewno bym się w tym wszystkim pogubiła. Może dlatego momentami te fragmenty stanowiły równocześnie dla mnie wyzwanie, jednak bardzo pozytywne, bo zmuszające mnie do chłonięcia wiedzy, która faktycznie jest ciekawa. Połączenie historii sprzed czterystu lat, pełnej legend, dziwnych wierzeń i ogólnie losu zwykłego ludu, z historią współczesną, nieco kontrastową w tej arystokratycznej postaci Johanna, a równocześnie dobrze zgrywającą się z tymi wszystkimi rodzinami królewskimi, których losy zostają tutaj przytoczone, jest naprawdę bardzo udane i dobrze utrzymuje czytelnika w stałej ciekawości. Sceny nieco bardziej dynamiczne rozluźniają atmosferę, wprowadzają nawiązania do starych powieści sensacyjnych, gdzie nie napięcie, a lekkie przymrużenie oka wywoływało entuzjazm czytelnika. Moje pierwsze spotkanie z piórem Leszka Hermana uważam za udane i przyznam, że chętnie poznałabym wcześniejsze losy pojawiających się we współczesnych fragmentach „Bursztynowej” postaci!
 
Moja ocena: 7,5/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Muza.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz