Autor: Jeffrey
Archer
Tytuł: Brama
Zdrajców
Cykl: detektyw
William Warwick, tom 6
Tłumaczenie: Maja Justyna
Data premiery: 08.10.2024
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 344
Gatunek: powieść
detektywistyczna / sensacyjna
Jeffrey Archer to autor, który może pochwalić
się nie lada popularnością na miarę światową. Jego książki publikowane są w
prawie stu krajach, tłumaczone na około pięćdziesiąt języków, a ilość
sprzedanych kopii podchodzi pod trzysta milionów. Debiutował w końcówce lat
70-tych XX wieku, teraz na koncie ma trzy cykle kryminalne, kilkanaście
osobnych powieści, zbiory opowiadań i dzienniki więzienne. Jego powieści
utrzymane są w starym, raczej bezkrwawym stylu, za to pełne ciekawostek z wielu
różnych dziedzin - sam autor ma bogatą bazę doświadczeń, a równie chętnie
korzysta z wiedzy swoich znajomych, specjalistów wielu ciekawych naukowych
dziedzin. Cykl z Williamem Warwickiem to jego najnowsze dzieło, od niedawna
wiadomo już, że będzie składać się z ośmiu tomów - premiera ostatniego na rynku
angielskim przewidziana jest na rok 2025. Jest to cykl, który polecam czytać w
kolejności chronologicznej wydania, gdyż jak sam autor w pierwszych tomach
podkreślał - jest to opowieść o detektywie, nie powieść detektywistyczna. Od
siebie dodam, że detektyw we wszystkich tomach uwikłany jest w grę ze
złodziejem dzieł sztuki, a jego żona to kustoszka londyńskiego muzeum, zatem
wątek sztuki jest w każdym z tomów mocno obecny.
Schyłek rok 1996. Żonie detektywa
Metropolitalnej Służby Policyjnej Williama, Beth, która była kiedyś kustoszką w
muzeum Fitzmolean, a teraz prowadzi własną firmę jako marszandka, właśnie
zaoferowano stanowisko dyrektorki jej dawnego miejsca pracy. W tym czasie z nią
i Williamem kontaktuje się ich dawny znajomy, aktualnie agent FBI, który
podejrzewa, że w Fitzmolean może wisieć falsyfikat obrazu Rubensa, a oryginał
wciąż znajduje się w mieszkaniu oszusta i złodzieja Milesa Faulknera. To Beth
przyjmowała ten obraz, więc teraz ewidentnie muszą coś z tym zrobić. A to w
konsekwencji skutkuje tym, że Faulkner decyduje się na ostateczne z nimi
rozliczenie - zamierza urządzić skok stulecia, coś o czym będzie mówić nie
tylko cała Anglia, ale i świat, a osobą, która będzie musiała przyznać, że to
jej zaniedbanie doprowadziło do możliwości popełniani zbrodni ma być oczywiście
William…
“Mam przeczucie, że ta historia będzie miała jeszcze kilka odsłon, nim poznamy jej zakończenie.”
Książka rozpisana jest na trzy części, każda z
nich opatrzona jest cytatem. W sumie składają się na 27 rozdziałów, te podzielone
są na mniejsze fragmenty, czasami liczące 2-3 strony, czasami zaledwie kilka
zdań - im bardziej dynamiczna akcja, tym fragmenty są krótsze, opisują akcję
naprzemiennie z kilku perspektyw, dzięki czemu czytelnik ma wrażenie, jakby
oglądał dynamiczny film akcji. Całość historii rozciąga się na dobrych kilka miesięcy,
choć kluczowe wydarzenie, które opisuje okładka książki faktycznie trwa niecałe
24 godziny. Narracja powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu
przeszłego, narrator raczej oddaje to, co widzi, nie zgłębia się w emocje
postaci, przez co też nie mamy wrażenia, że siedzimy w głowie którejś z nich.
Raczej jesteśmy obserwatorami przygód Beth, Williama, jego zastępcy Rossa,
Faulknera, jego byłej żony Christiny i prawnika Bootha Watsona - obserwujemy
ich życia naprzemiennie, co z jednej strony daje uczucie pełnego obrazu
sytuacji, z drugiej jednak narrator utrzymuje nas długo w niepewności poprzez
zasygnalizowanie tego, że postacie mają jakiś plan, ale nie zdradza nam jaki.
Styl powieści utrzymany jest w klasycznej formie, język jest pozbawiony przekleństw,
jest wyważony i dostosowany do czasów i manier postaci, które wypowiadają się
bardzo elokwentnie i uprzejmie nawet w momencie, gdy sobie dopiekają.
Warto też wspomnieć, że autor trochę
eksperymentuje z formą nie tylko poprzez krótkie fragmenty w dynamicznych
momentach akcji, ale i w pewnym momencie pojawia się coś zbudowanego na kształt
sztuki, czy opartego na zasadzie odliczania. Takie zmiany formy nadają lekturze
lekkości i oryginalności, a to dobry sposób na pobudzenie ciekawości czytelnika.
Na wstępie wspomniałam, że warto tomy tej
serii czytać w kolejności chronologicznej. A to z tego względu, iż
charakterystyka postaci nie jest tutaj tym, co wysuwałoby się na plan pierwszy,
autor poświęca jej mało miejsca oczekując od czytelnika, że on te postacie już
zna. Oczywiście najważniejsze zależności pomiędzy nimi są wspomniane, ale
bardzo ogólnikowo, więc czytelnikom, którzy mieliby sięgnąć tylko po ten tom
może być trudno wgryźć się w lekturę - nie twierdzę jednak, że jest to
niemożliwe.
A jak to w tej serii bywa, mamy dwa obozy
postaci: dobrych, czyli tych stojących na straży prawa i zasad moralnych oraz
tych, którzy są z tym na bakier. Czarne charaktery nie mają moralności, ich
działania podyktowane są chęcią zysku i własnym egocentryzmem. Nadzwyczajnie
mocno to w tym tomie odczułam, zastanawiałam się jak te postacie są w stanie
ciągle ze sobą współpracować, a co więcej, jak jedna z nich może być ciągle
uznawana za przyjaciółkę jednej z tych dobrych. To jednak nie są zarzuty do
kreacji postaci, tylko refleksja psychologiczno-społeczna, bo cóż, jasne jest,
że faktycznie w realnym świecie znajdziemy wiele ludzi zachowujących się
podobnie.
Postacie pozytywne z kolei, poza walką ze
złymi, żyją swoim życiem, przekazują swoje wartości młodszym pokoleniom. Dzieci
Williama i Beth zajmują sporo miejsca w tej historii, a dzięki nim poznajemy ciekawy
wycinek z angielskiej historii - opowieść o śmiałku, który kilka wieków temu
pokusił się o wykradzenie z twierdzy Tower klejnotów królewskich…
I właśnie ta opowieść jest źródłem ciekawostek
zawartych w tej powieści. Poza tym, co działo się w Anglii kiedyś, poznajemy
też całą historię tej twierdzy i zasady, jakie teraz nią rządzą. Dowiadujemy
się sporo również o tych wspomnianych klejnotach królewskich tj. mieczu i
koronie, które przez większą część roku są właśnie tam zamknięte i chronione.
Ponadto dostajemy też kolejne ciekawostki ze świata sztuki i kolekcjonerstwa -
tym razem do tematu malarstwa dochodzi też numizmatyka.
Sama intryga kryminalna podzielona jest na
kilka części. Na początku dostajemy historię związaną z dziełem sztuki, później
jest chwila na sali sądowej, a na końcu wielki finał, czyli ten planowany skok.
To są elementy, które budują tę serię, więc i w tym tomie porządek został
zachowany. Oczywiście każdy ten motyw się ze sobą wiąże, więc zagadka, choć
rozbudowana jest jedna, a plan skoku jest bardzo sprytnie opracowany - tak
szczegółowo, że sama chętnie skontaktowałabym się z jakimś londyńczykiem, by
ocenił, czy faktycznie taki plan jest tak realny jak na kartach powieści się
wydaje. Mimo że czytelnik w czasie lektury widzi i odczuwa te trzy części
historii, to każda jedna, choć różna od innych, jest ciekawa - przy snuciu
planów z uwagą śledzimy ile postacie nam z nich zdradzą, na sali sądowej
wszyscy, co lubią thrillery prawnicze będą z pewnością usatysfakcjonowani
słownymi potyczkami adwokatów, a już przy scenach dynamicznych jasne jest, że
nie da się od nich oderwać - bo dzieje się dużo i szybko. Wszystko jednak się
ze sobą dobrze zgrywa, więc czytelnik nie ma wątpliwości, że poznaje jedną
spójną historię.
“Brama Zdrajców” okazała się nieco inną
lekturą niż spodziewałam się po opisie wydawcy, niemniej jednak jestem nią
usatysfakcjonowana. Pod względem składników budowy powieści dostałam w niej to,
co z tej serii znam - motyw sztuki i związane z nią oszustwa, chwilę dla
prawników na sali sądowej i ciekawą, lekko sensacyjną historię związaną z
policyjną akcją. Do tego dowiedziałam się sporo ciekawostek o klejnotach
królewskich i związanych z nimi tradycjach, twierdzy Tower i samej historii
Anglii. Autor w bardzo ciekawy sposób połączył coś, co wydarzyło się wieki temu
i zastosował pewną klamrę, która równocześnie przełożyła te wydarzenie na
realia współczesne. No właśnie, bo cała opowieść prowadzona jest tak, że sama
nieraz zapominałam, że toczy się prawie trzydzieści lat temu, przypominało mi
się o tym tylko we fragmentach, gdy wychodził na jaw brak dostępności telefonów
komórkowych dla zwyczajnych obywateli czy brak internetu. Całość wypada bardzo
przyjemnie, to dobra powieść detektywistyczna z nutką sensacji w starym, dobrym
stylu. Już czekam na tom kolejny! I ubolewam, że już tylko dwa dzielą nas od
ostatecznego zakończenia!
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z Domem
Wydawniczym Rebis.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz