czwartek, 31 października 2024

"Morderstwo odbyło się" Małgorzata Starosta

Autor: Małgorzata Starosta
Tytuł: Morderstwo odbyło się
Data premiery: 24.10.2024
Wydawnictwo: EmpikGo
Liczba stron: 260
Gatunek: powieść detektywistyczna
 
Małgorzata Starosta na rynku książki jako autorka dała się poznać w gatunku komedii kryminalnej. I jej trzymała się przez pierwsze trzy lata swojej twórczości, choć już wtedy sygnalizowała, że kuszą ją i inne gatunki - pojawiła się jej pierwsza powieść obyczajowa. Jednak to w końcówce roku 2023 od “Wigilijnej zagadki” (recenzja - klik!) zaczęła czytelników zaskakiwać i zaskakuje do tej pory! W roku 2024 nie tylko różnorodnością, ale i ilością: ukazały się już cztery książki skierowane do dorosłego czytelnika (w zapowiedziach jest jeszcze jedna), trzy książki dla młodszego czytelnika oraz trzy bajki audio. Nie bez kozery wspomniałam też o “Wigilijnej zagadce” - była to pierwsza książka autorki tak wyraźnie nawiązująca do klasyki gatunku, do tych starych, brytyjskich powieści detektywistycznych, które od razu kojarzą się z twórczością Agathy Christie. I tak też jest w “Morderstwo odbyło się”, ba! nawiązania są nawet wyraźniejsze, gdyż Christie przewija się przez całą tę powieść - nie tylko jako ukochana autorki kilku postaci, ale też np. w tytułach rozdziałów tej książki - każdy z nich to równocześnie tytuł innej książki Agathy Christie.
“Morderstwo odbyło się” jest jednak wyjątkowe nie tylko, jako ukłon i hołd dla ukochanej autorki Małgorzaty Starosty, ale jest też pierwszą jej książką, która została nagrania w audio jako superprodukcja, słuchowisko z gwiazdami wśród lektorów. Wśród nich znajdują się takie nazwiska jak: Wojciech Chorąży, Anna Szymańczyk, Filip Kosior, Janusz Zadura, Ewa Serwa, Olga Sawicka, Marta Markowicz i inni. Już sama ich interpretacja postaci jest genialna, do tego dochodzi jeszcze tło, muzyka, odgłosy - wszystko to tworzy niesamowity show, sprawia, że zwyczajne przesłuchanie książki, to przeżycie niepowtarzalne. Całość trwa 6 godzin i 53 minuty, odsłuchać można ją w aplikacji EmpikGO.
 
Historia rozpoczyna się pewnego czwartkowego wieczoru w willi położonej na warszawskiej Sadybie. Jak co tydzień zebrali się tam gospodyni domu Janina Rampel, jej siostrzeniec Filip, sąsiadka Alicja i znajomy Adam. Jak co tydzień grają w karty, jednak po skończonej grze, ciotka Janina wyskakuje z czymś nieoczekiwanym - wraz z Adamem namawiają Filipa, który kilka miesięcy temu przeszedł z pracy w policji na emeryturę, by przyjrzał się podejrzanej śmierci - według nich podejrzanej. Kilka dni temu ze studia nagrań na Wiejskiej skoczyła lektorka, która miała odgrywać jedną z ról w słuchowisku książki Agathy Christie. Ciotka, która przez lata trudniła się uczeniem lektorów prawidłowej wymowy, jest z tym środowiskiem mocno związana, zresztą zależy jej też, by to słuchowisko powstało – jest niepoprawną fanką powieści Agathy Christie. W każdym razie Janina twierdzi, że niemożliwym jest, by Marta sama z okna skoczyła i podpuszcza Filipa, by powęszył, przyjrzał się sprawie i udowodnił, że faktycznie nie ma racji - bo Filip jest o tym przekonany, w końcu sprawę badała policja. Jako motywację ciotka stawia swój dom - jeśli Filip faktycznie udowodni, że było to samobójstwo, to willa, ta piękna, stara willa, stanie się jego własnością. Czy może być lepsza motywacja do działania? Zresztą Janina zadbała nie tylko o to - wyłożyła też pieniądze, by produkcja słuchowiska została wznowiona i Filipa mianowała detektywem agencji ubezpieczeniowej. Zatem nie zostało nic, tylko węszyć…
“Jeśli ktoś mówi tak głośno, że druga osoba jest w stanie go usłyszeć, to znaczy, że mówi publicznie. A skoro mówi publicznie, to o podsłuchiwaniu nie ma mowy!”
Książka rozpisana jest na 28 tytułowanych rozdziałów, jak już wspomniałam, każdy z nich to tytuł powieści Agathy Christie. Całość otwarta jest spisem postaci w niej występujących, co również jest klasycznym zabiegiem. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego przez Filipa, który skrupulatnie relacjonuje wydarzenia i swoje przemyślenia ze sprawą związane. Styl powieści jest bardzo klasyczny, język użyty z uwagą i poszanowaniem, nie ma przekleństw, wulgarności, jest dokładnie taki, jaki powinien być w klasycznej powieści detektywistycznej. Cała opowieść utrzymana jest właśnie w takiej konwencji, choć zdarzają się i momenty nieco bardziej komediowe - są żarty sytuacyjne, są zabawne stwierdzenia postaci, coś z czego chwilę można się pośmiać. Całość utrzymana jest w pozytywnym stylu, co dobrze wpływa na nastrój czytelnika, choć zdarza się też jeden moment, który trochę ten charakter całości zmienia… to spory plot twist, ale chwilę później historia wraca na te przyjemnie klasyczne, lekkie tory.
“Wryło go, jakby ktoś mu wyjął baterie.
- Jezusie. Maryjo i Józefie święty! Nie zatrzymuj się tak nagle, bo światło stopu ci nie działają.”
Małgorzata Starosta ma dar do kreowania postaci bardzo charakterystycznych, przez co nawet, jeśli w powieści pojawia się większe grono, to czytelnik raczej ich ze sobą mieszać nie będzie. Tak jest też i tym razem - w końcu wkraczamy do studia nagrań, gdzie spotykamy się nie tylko z sześcioma lektorami i lektorkami, ale też z obsługą, jaka potrzebna jest by stworzyć dzieło finalne jakim jest np. audiobook czy słuchowisko. Autorka jednak nie rzuca nas od razu na głęboką wodę, nowe postacie nie pojawiają się wszystkie naraz, a są wprowadzane systematycznie - w końcu to studio, przez które cały czas ktoś się przewija - ktoś przychodzi, ktoś wychodzi. Dobrym zabiegiem jest też to, że główny bohater, narrator z każdym jednym bohaterem musi kilka razy porozmawiać, zrobić takie nieformalne przesłuchanie, by poznać wersję zdarzeń wypadku Marty. I tak systematycznie poznajemy charaktery postaci, tego na kogo same się kreują (w końcu lektorzy to też aktorzy!), tego, jak widzą ich inni. I szybko okazuje się, że nie jest to przyjemny widok… Pod warstewką sympatii, kryje się obłuda i fałsz, dbanie o własne interesy.
“Niezależnie od tego, czy swoją pozycję w show-biznesie celebryci zawdzięczali talentom, pieniądzom rodziców czy - co niestety zdarzało się nader często - właściwym kochankom, wszystkich ich łączyło jedno: ego. Rozbuchane, kapryśne, niedojrzałe i chimeryczne. A operacje plastyczne były jego najłagodniejszych przejawem.”
Przyjrzyjmy się jednak głównym bohaterom, czyli Filipowi i Janinie. Jest to duet nieco kontrastowy - on spokojny, mimo swojej profesji nie wydaje się znawcą ludzkich charakterów. Ona z kolei to bardzo spostrzegawcza starsza pani z żelaznymi zasadami, których nie waha się na każdym kroku podkreślać. Jako fanka powieści Christie jest trochę jak jej bohaterowie - dociekliwa, sprytna, potrafi wyciągnąć z innych to, co chce wiedzieć w taki sposób, że jej rozmówca się nawet nie zorientuje. Dla Janiny środowisko ze studia nagrań to sami znajomi, którzy zawdzięczają jej wiele - w końcu tych, którzy teraz są wielkimi gwiazdami tego biznesu, to ona uczyła jak modelować, naginać głos do swojej woli. Z tego względu jest zarówno podziwiana, jak i trochę nienawidzona - nic dziwnego, to w końcu dosyć wścibska babka. No właśnie, nawet opis postaci zdominowała Janina - to właśnie taka bohaterka.
“Tu wyraźnie coś jest nie tak. Ty też to czujesz, przyznaj chłopcze. Jakbyśmy byli w domu zbrodni.”
Jednak i Filip budzi sympatię - on działa bardziej metodycznie, spokojniej, ale i skrupulatnie, nie brak mu inteligencji i umiejętności budowania napięcia - jako klasyczny detektyw sprawdza się znakomicie! W scenach, gdy prowadzi grupowe przesłuchania, w scenach finałowych, gdzie wszyscy są obecni, a sprawca ma zostać ujawniony, okazuje się naprawdę sprawnym prowadzącym.
“O tempora, o mores! (...) Gdzie się podziały kultura i życzliwość? Wszędzie tylko zawiść, zazdrość i plugastwo.”
Intryga kryminalna zbudowana jest oczywiście na klasycznych powieściach detektywistycznych. Mamy więc skupienie na dedukcji, na zagadce, nie ma rozlewu krwi, w końcu ta mocno nieprzyjemna, „brudna” śmierć dokonała się już przed startem akcji, poza planem. My skupiamy się na zagadce, a tę można rozwiązać tylko poprzez rozmowy i dedukcję. Autorka sprytnie intrygę prowadzi, bo choć trzyma się klasycznych założeń, to postacie buduje tak, że co chwilę nas zaskakują, dzięki czemu ciekawość czytelnika zostaje utrzymana na stałym poziomie. Raz nie podejrzewany nikogo, by za chwilę podejrzewać wszystkich, a potem każdego jednego po kolei - im dalej w lekturę, tym na jaw wychodzi więcej potencjalnych motywów. Finalnie zagadka wypada satysfakcjonująco - część z niej oczywiście da się okryć samodzielnie, ale to raczej specjalny zabieg, tropy są wyraźne, ale odkrywamy tylko to, co autorka chce, byśmy odkryli.
“- (...) Zachowujesz się jak naiwny żółtodziób. Czy ja niczego cię nie nauczyłam? Czy nie wpajałam ci do głowy, że zawsze należy zakładać najgorsze, bo lepiej się miło rozczarować, niż srodze zawieść?
- (...) powinienem z gruntu założyć, że mam do czynienia ze zgrają morderców, wiarołomców i najgorszych kanalii?
- Z pewnością o srogim zawodzie nie będzie wówczas mowy, czyż nie?”
Cała powieść pełna jest nawiązań do klasyki i Christie, do tego, co znamy w kryminale od dawna. Jednak osadzenie akcji w środowisku lektorów to całkowite novum, z takim kryminałem się jeszcze nie spotkałam. To dodatkowa atrakcja dla czytelnika - może podglądać jak powstają audiobooki, słuchowiska od wewnątrz, jak to wszystko wygląda od drugiej strony mikrofonu. Oczywiście postacie, ich zachowania, są tu lekko przekoloryzowane, to charakter tego rodzaju kryminału, który przecież ma na celu uwypuklenie ludzkich wad, ale sam proces pracy w studiu nagrań przedstawiony jest ciekawie i wiarygodnie.
“Komuś zupełnie niewtajemniczonemu może wydawać się zaskakujące, że studio nagraniowe mieści się w lokalu mieszkalnym. Ja, dzięki ciotce, doskonale wiedziałem, że magia tworzenia dźwięku wygląda z zewnątrz niepozornie i do złudzenia przypomina świat mugoli, żeby trzymać się tej analogii.”
Przyznaję, że bardzo podoba mi się to, jak Małgorzata Starosta wprowadza w czasy współczesne ten rodzaj kryminału, który znamy jako klasyczny. Osadzając historię w bardzo współczesnym miejscu, w którym przewijają się spora liczba osób, ba! artystów, postaci nie prostolinijnych, a takich które potrafią grać, które potrafią wcielać się w różne role, autorka daje sobie ogromne pole do popisu - i do budowania samej zagadki, i do pokreślenia wad ludzkich, ale i ich tragedii, które mogą się skrywać za tak dobrze budowaną maską pogody i dobrego humoru. Oczywiście jest to książka nie tylko dla tych, co znają klasykę gatunku - wcale nie trzeba znać książek Christie, by się przy tej powieści dobrze bawić. Jasne, znajomość zapewni czytelnikowi dodatkowe smaczki, ale jej brak na pewno nie odbierze przyjemności lektury. Zatem czy znacie klasykę czy nie - czytacie “Morderstwo odbyło się”! Lub słuchajcie, ta forma przyniesie jeszcze inne czytelnicze doznania!
“Słowa mają niezwykłą moc i po to człowiek ich tyle stworzył, żeby jasno wyrażać myśli.”
Moja ocena: 8/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Małgorzatą Starostą i EmpikGo.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

środa, 30 października 2024

"Pieśń prorocza" Paul Lynch

Autor: Paul Lynch
Tytuł: Pieśń prorocza
Tłumaczenie: Kaja Gucio
Data premiery: 23.10.2024
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 288
Gatunek: literatura piękna
 
Paul Lynch to irlandzki autor, którego książki do samego początku były nagradzane, a jednak tę światową sławę przyniosła mu dopiero piąta powieść, ta, która ukazała się dekadę po debiucie. To “Pieśń prorocza”, książka, która otrzymała Nagrodę Bookera i morze innych wyróżnień literackich. Okrzyknięta jedną z najlepszych powieści roku przez znane magazyny, w końcu wprowadziła prozę Lyncha na rynek polski. A teraz nie pozostaje nic innego, jak zapytać - kiedy polski czytelnik doczeka się jego poprzednich czterech tytułów?!
 
“Pieśń prorocza” toczy się w Irlandii w czasach współczesnych. Eilish Stack prowadzi spokojne życie naukowczyni wraz z mężem nauczycielem i czwórką dzieci - trójką nastolatków i jednym maluchem - pomiędzy tym zajmuje się ojcem, u którego powoli zaczyna dostrzegać oznaki demencji. W kraju sytuacja polityczna się zagęszcza, a ludzie wychodzą na ulice. Czytelnik poznaje historię w momencie, gdy to nauczyciele wyrażają sprzeciw, a ten jest po cichu tłumiony. Na razie. Znikają niektórzy nauczyciele, idą na urlopy albo gorzej - zabiera ich policja. Pewnego wieczoru pukają do drzwi Eilish, pytają o męża, który ma mieć informacje o kimś innym… Eilish namawia męża, bo im pomógł, by zapewnił tym im spokój. Niestety, mąż po wizycie na policji znika. Eilish nie może się do niego dostać, nie może uzyskać żadnej informacji, podobno go aresztowali, podobno wywieźli do obozu więźniów politycznych. To jednak dopiero początek, atmosfera gęstnieje, coraz więcej ludzi wychodzi na ulicę, ich protesty są coraz agresywniej tłumione. Część Irlandczyków zaczyna myśleć o wyjeździe, ale nie Eilish - jak mogłaby wyjechać, kiedy mąż może w każdej chwili wrócić, a ojciec nie nadaje się do przeprowadzki? Zatem żyją nadal, starają się nie wychylać. Ale czy to na pewno dobre podejście?
“(...) teraz wszystko się zmieniło, nie rozumiesz? Nie ma już odwrotu.”
Książka rozpisana jest na dziewięć rozdziałów, te dzielone są na mniejsze fragmenty najczęściej jedno-, dwu-, kilkustronicowe. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego, narrator przedstawia historię z punktu widzenia Eilish. Tym jednak, co książkę wyróżnia, co sprawia, że jej przesłanie jest jeszcze mocniejsze, jest pewne odstępstwo od zasad interpunkcyjnych. Mianowicie, tekst pisany jest jednym ciągiem - nie ma zdań zaczynanych od nowej linijki, nie ma zaznaczonych myślnikami dialogów, a same zdania są często długie - bo tam, gdzie byłby myślnik, jest przecinek. Może się to wydawać dziwne, przynajmniej tak na sucho w opisie, jednak nadaje to książce rytmu, rytmu modlitwy, rytmu wprowadzającego w pewien rodzaju trans, a to pogłębia wszystkie emocje, jakie ta lektura wywołuje - a tych jest naprawdę dużo. Prosty zabieg, wydawałoby się wręcz, że taki, który utrudnia odbiór lektury, a jest odwrotnie - odbiór dzięki temu jest pogłębiony.
Sam styl autora jest delikatnie liryczny, pojawiają się gdzieś przenośnie czy metafory, ale to zabiegi bardzo subtelne i doskonale pasujące do całości, język dobrany jest znakomicie.
“(...) zrozumiałam, co oni z nami robią, geniusz tego procederu, zabierają ci coś i zastępują to ciszą, a ty napotykasz tę ciszę przez cały czas i nie umiesz żyć, przestajesz być sobą i stajesz się czymś sprzed tej ciszy, czymś co już tylko czeka, aż ta cisza się skończy, czymś, co na kolanach błaga i szepcze do niej całe noce i dnie, czymś, co czeka, aż to, co ci zabrano, zostanie zwrócone i dopiero wtedy będziesz mogła zacząć żyć na nowo, ale cisza się nie kończy (...).”
Paul Lynch obrał sobie za temat sytuację, którą znamy, zarówno z historii, jak i współcześnie, gdyż wydarzyła się zaledwie chwilę temu tuż obok nas. To sytuacja, w której polityka wchodzi z butami w życie normalnych ludzi, która zmienia ich życia, która je sobie zawłaszcza. To sytuacja, w której ustrój niepostrzeżenie z demokratycznego zmienia się w totalitarny. I autor oddaje to doskonale, dokładnie tak, jak to się dzieje - niepostrzeżenie. Ilu jest ludzi takich jak Eilish, którzy dla spokoju swojej rodziny przymykają oko, nie chcą się mieszać, liczą, że wszystko się ułożyć, a nagle okazuje się, że nie, że już jest za późno, że reagować było trzeba wcześniej. I tak obserwujemy, jak władza totalitarna się rozszerza, jak zwyczajny człowiek traci swój głos, swoją wolność, swoje poczucie bezpieczeństwa.
“(...) teraz widzę, że to, co brałam za wolność, było tak naprawdę tylko walką i że od początku nie było żadnej wolności (...).”
A jest to tym bardziej poruszające, bo obserwujemy to na przykładzie jednostki, na przykładzie matki czwórki dzieci, kobiety, która stara się zapewnić dzieciom bezpieczeństwo, a jednocześnie kocha swój dom, swoje życie, swojego męża i nie chce tego opuszczać.
“(...) historia to niemy rejestr ludzi, którzy nie wiedzieli, kiedy wyjechać.”
Przyglądamy się codziennym decyzjom Eilish, jej dylematom, jej próbie ogarniania dzień po dniu tego, co się dzieje, mimo że tak trudno w to uwierzyć. Eilish nie jest superbohaterką, jest zwyczajnym człowiekiem i postępuje tak, jak wielu z nas w takiej sytuacji pewnie by postąpiło. A my przyglądamy się konsekwencjom jej wyborów, doświadczamy wraz z nią wszystkich emocji - najpierw nadziei, niedowierzania, bagatelizowania, później coraz głębszej rozpaczy, której przecież okazywać nie może, bo ma dzieci, o które musi zadbać, o których bezpieczeństwo musi się troszczyć. Tylko czy to co robi, na pewno im to zapewni? Gdyby tak dało się to przewidzieć…
“(...) myślisz, że nic nie robię, że po prostu siedzę i czekam na powrót twojego ojca, ale to dzięki mnie ta rodzina jest w komplecie, ponieważ w tej chwili to najtrudniejsza rzecz na świecie, który najwyraźniej chce nas rozdzielić (...)”
Przyznam, że nie wiem, jak o tej książce pisać. Porusza ona tyle czułych strun, tyle tematów opisuje w samo sedno, że ilość cytatów jakie z niej wypisałam, wystarczyłoby na drugą taką recenzję. Mówimy przecież tutaj i o poczuciu obowiązku w rodzinie, w kraju, i o poczuciu wolności, a raczej jej odbieraniu. Przyglądamy się sytuacji poprzez jednostkę, ale na jej podstawie, jej losów dostajemy pełny obraz tego, co się dzieje. Obraz tak dobrze znany nie tylko z historii, ale i z telewizji.
“(...) jej życie zostało pochłonięte przez jakieś prawo silniejszego, które rządzi wszystkim, a ona jest niczym, tylko drobiną pyłu, maleńką plamką trwania (...).”
Jest to proza, która bezbłędnie oddaje emocje, ale są to emocje smutne, emocje rozszarpujące człowieka na strzępy. Emocje tak przerażające, bo oddające z bezwzględnością to, co cały czas wydarza się gdzieś na świecie, gdzieś, daleko czy trochę bliżej nas. Ale dopóki nie zdarza się to nam samym, to zwyczajnie to bagatelizujemy, ba! Bagatelizujemy, nawet kiedy zaczyna się to zdarzać nam...
“(...) PSN próbuje zmienić to, co ty i ja nazywamy rzeczywistością, chcą ja zamulić jak wodę, jeśli stwierdzisz, że jakaś rzecz jest inną rzeczą, i powtarzasz to dostatecznie wiele razy, to musi tak być, a jeśli powtarzasz to w kółko, ludzie przyjmują to za prawdę, sama idea jest już oczywiście stara, to naprawdę nic nowego, ale ty obserwujesz, jak rozgrywa się to w twoich czasach, a nie w książce.”
O “Pieśni proroczej” mówi się, że to nowy Orwell, ja jednak widzę tutaj też “Opowieść podręcznej” przełożoną na to, co może wydarzyć się tak naprawdę w każdej chwili. Mam wrażenie, że nawet w Polsce przez chwilę się to działo - przecież już byliśmy na ulicach. Na szczęście w naszym wypadku udało się kryzys zażegnać albo przynajmniej delikatnie go wyciszyć. A gdyby tak wydarzyło się inaczej? Czy doświadczyliśmy tego, co doświadczyła Eilish? Czym jest wolność, czym jest państwo, czym jest bezpieczeństwo - czy to faktycznie jest, czy jest to tylko iluzja, w której trwamy? Czym jest jednostka w obliczu państwa, w obliczu polityki, w obliczu ustroju? Paul Lynch pochyla się nad tymi problemami ukazując nam wizję świata tak bardzo realną, wizję końca świata dla tych, którzy grają pierwsze skrzypce jego powieści. Bo przecież innego końca świata nie będzie…
“(...) koniec świata to zawsze wydarzenie lokalne, które przybywa do twojego kraju, odwiedza twoje miasto i puka do drzwi twojego domu, dla innych zaś staje się jedynie odległym ostrzeżeniem, krótkim przekazem w wiadomościach, echem zdarzeń, które przeszły do ludowych podań (...).”
“Pieśń prorocza” to proza niezwykła, coś absolutnie niepowtarzalnego zarówno pod względem samego sposobu budowy powieści, jak i emocji, przemyśleń jakie wywołuje. Tu wszystko jest w punkt, tu wszystko trafia centralnie w sam środek jestestwa. Nie mam takiej skali, takiego zasobu słów, by wyrazić emocje, jakie we mnie wzbudziła, jak mocno mną wstrząsnęła!
“(...) widzi swoje dzieci sprowadzone na świat oddania i miłości, i widzi je skazane na świat grozy, pragnie, by taki świat się skończył, pragnie, by świat został unicestwiony, patrzy na swojego małego synka, wciąż niewinne dziecko, i zauważa, że sama łamie własne zasady, i jest przerażona, widząc, że z grozy rodzi się litość, a z litości rodzi się miłość, a miłość może ponownie odkupić świat, i widzi, że świat się nie kończy, że to próżność myśleć, że świat skończy się za twojego życia w jakimś nagłym wydarzeniu że to, co się kończy, to twoje życie i tylko twoje życie (...).”
Moja ocena: 10/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Marginesy.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

wtorek, 29 października 2024

"Las Birnamski" Eleanor Catton

Autor: Eleanor Catton
Tytuł: Las Birnamski
Tłumaczenie: Maciej Świerkocki
Data premiery: 23.10.2024
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 496
Gatunek: literatura piękna / thriller
 
Eleanor Catton na swoim koncie ma trzy powieści, a “Las Birnamski” to najnowsza z nich, a zarazem powieść, na którą czytelnicy czekali aż dekadę! To też jej pierwsze działo po otrzymaniu Nagrody Bookera za “Wszystko, co lśni”, która zrobiła z niej jej najmłodszą laureatkę tej. Otrzymała ją w roku 2013, a na rynku książki pojawiła się pięć lat wcześniej z debiutem “Próba”, która równocześnie była jej pracą dyplomową. U nas jej debiut ukazał się w drugiej kolejności, dopiero w roku 2015. Aktualnie autorka żyje w Nowej Zelandii i uczy kreatywnego pisania.
 
Historia rozpoczyna się pod koniec lata roku 2017. W Nowej Zelandii, na przełęczy Korowai osunęła się ziemia w wyniku wstrząsów sejsmicznych. Przez to wydarzenie kiedyś dosyć turystyczne miasteczko Thorndike stało się ślepym zaułkiem, a przez to wyludniło się. A to zainteresowało Mirę Bunting, aktywistkę i założycielkę grupy zwanej Las Birnamski, ogrodniczego kolektywu, który na celu ma wprowadzenie zmian społecznych dotyczących ziemi - chce uświadomić społeczność, jak wiele żyznej ziemi się marnuje i jak bez sensu jest jej przynależność do kogokolwiek, dlatego też sadzą warzywa i owoce na skwerkach, działkach i innych podobnych miejscach, które mogą znaleźć - nie zawsze w pełni legalnie. Niestety ich organizacja nigdy nie zyskała rozgłosu, dlatego cały czas borykają się z problemami finansowymi. Mira wiec wpadła na pomysł, jak to rozwiązać - wkroczą do Thorndike, na ziemię Owena Darvisha, o którym kraj usłyszał niedawno w związku z jego nowym tytułem szlacheckim, a który właśnie tam ma wiele nieużytkowanych teraz przez nikogo hektarów. Dlaczego więc by z nich nie skorzystać? Jednak szybko okazuje się, że dokładnie ta sama działka wzbudziła zainteresowanie amerykańskiego miliardera, właściciela firmy z dronami Roberta Lemoine’a. On jednak dostrzega pewną okazję w planach Miry i oferuje jej współpracę. Gdzie jest haczyk? Czy jest to umowa, dzięki której obydwoje zyskają, czy wręcz odwrotnie?
“(...) jego apetyt na ryzyko zaostrzał się jednak dzięki nieprzewidzianym katastrofom. Śmierć innych ludzi stanowiła dla niego wyzwanie, dawała mu szansę na to, by poddać sprawdzianowi własną śmiertelność i wygrać.”
Książka podzielona jest na cztery części, nie ma podziału na rozdziały, a raczej na kilku, a może i kilkunastostronicowe fragmenty pisane naprzemiennie z kilku perspektyw: Miry, Roberta, Owena i jego żony, Shelley, która jest jedną z najstarszych członkiń Lasu Birnamskiego oraz Tony’ego, który po latach nieobecności chce do organizacji wrócić, a równocześnie przejawia dziennikarskie zapędy. Narracja każdego z nich prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator jest wszechwiedzący i uważnie oddaje historie i przemyślenia postaci, z perspektywy której w danym momencie relacjonuje. Akcja toczy się linearnie, jednak z tego względu, że fragmenty każdej z postaci są dosyć długie, to jednak zdarzają się przeskoki w czasie - jeden bohater kończy relacjonować i wtedy musimy się cofnąć w czasie, by inny bohater mógł opowiedzieć co wtedy działo się u niego. Styl powieści jest ciekawy. Język jest elokwentny, przemowy bohaterów płomienne - mają tendencje i przy dyskusjach, i przy wyrażaniu własnych myśli do długich natchnionych wywodów, co dobrze oddaje ich charaktery, ich przekonania co do wartości i poglądów, jakie głoszą - a dialogi obrazujące zwyczajną rozmowę, zwyczajną wymianę zdań wypadają bardzo wiarygodnie, gdyż każdy z bohaterów mówi nieco inaczej, używa innego zasobu słów. Ciekawe jest też to, że autorka oddaje rytm historii poprzez długość zdań - kiedy się sporo dzieje, zdania są raczej krótkie, kiedy postacie opowiadają o swoich poglądach zdania są długie, zawiłe, trzeba się przy nich skupić. A mimo to całość czyta się płynnie, jest coś takiego w rytmie tej prozy, że mimo iż czasami postaciom zdarza się popłynąć, czytelnik od początku śledzi historię z zainteresowaniem.
“(...) chcecie zrobić z tej planety burdel, a potem odmawiacie wzięcia na siebie odpowiedzialności za sprzątanie, więc zamiast robić porządki, budujecie sobie małe fortece, żeby, gdy szambo naprawdę już wybije, mieć dokąd uciec i gdzie się schować, bo wtedy nikt nie będzie mógł was rozliczyć za nic, co nawywijaliście.”
Sama opowieść zawiązywana jest powoli - przez pierwszą połowę poznajemy jej bohaterów, ich relacje, skupiamy się na ich doświadczeniach i ideach, o które walczą. Mamy kolektyw, który działa na zasadzie równości - decyzje podejmują wspólnie, wszystko jest od wszystkich, nikt nie stoi od innych wyżej, przynajmniej w warstwie założeń, bo jednak widać, iż Mira traktowana jest jako ta założycielka, a zatem wydaje się, że jej słowo ma większe przebicie. To jednak nie na samym kolektywie się skupiamy, a raczej na poszczególnych członkach - poznajemy historię życia Miry, Shelley i Tony’ego, poznajemy to, co myślą o sobie sami i to, na jakich kreują się w otoczeniu. Jest też miliarder Robert, który jest postacią najbardziej tajemniczą, nie znamy jego aspiracji, nie wiemy jaki jest jego cel działań, choć i on, chcąc nie chcąc, z biegiem lektury musi się przed nami nieco odsłaniać. Za to w kontraście do tej czwórki postaci stoi Owen z żoną, którzy żyją w przyjemnej, rodzinnej, pełnej zgody atmosferze, którzy w porównaniu do zapalonych ideologistów wydają się być lekkoduchami.
W tej części, gdy poznajemy postacie dostajemy sporo tematów do refleksji - o relacjach międzyludzkich, przyjaźniach, związkach, wychowaniu. O szczerości z innymi i samym sobą, a raczej częstej jej braku. O nierówności społecznej, o różnicach kulturowych, o naszych czasach - o tym jak bardzo nasza kultura skupia się teraz na kultywowaniu jednostki, odrębności i czy czasem nie posuwamy się już w tym za daleko. Są też tematy związane z technologią, z dostępem do niej, który zapewniają pieniądze. Oczywiście są też i większe tematy, te ideologiczne, jak spojrzenie na życie jako potrzebę konsumpcyjną. Tematów jest naprawdę dużo, a każdy warty jest przemyślenia, szczególnie, że niektóre przedstawione są w bardzo filozoficzny sposób.
“(...) leży absolutnie w waszej mocy naprawić świat. Wiesz, jeszcze nigdy w historii ludzkości nie było grupy ludzi jakby lepiej przegotowanych do tego, żeby uniknąć katastrofy, niż dzisiejsi miliarderzy. Technologia, do której macie dostęp, bogactwa naturalne, pieniądze, wpływy, znajomości… Dosłownie nikt w dziejach świata nie miał większej władzy. Nigdy.”
W drugiej połowie powieści zaczynamy odczuwać, że intryga sensacyjna wychodzi na pierwszy plan. Bohaterowie w większości zebrani są w jednym miejscu, obserwujemy ich zachowanie i ukryte motywy - bo każdy jakieś ma, każdy inne. Jedne znamy, innych nie, a co się stanie, kiedy wszystkie wyjdą na jaw? Akcja zaczyna przyspieszać, pojawiają się zaskakujące twisty, tak że napięcie zaczyna się coraz bardziej podnosić. Pojawiają się wątki kryminalne, może i lekko szpiegowskie, całość nabiera tego charakteru specyficznego dla thrillera, choć nie jest on traktowany w sposób oczywisty. Samo zakończenie również takie nie jest.
“(...) zwykle nikt nie przyciąga większej uwagi niż człowiek usiłujący wtopić się w otoczenie. O wiele lepszą formą kamuflażu jest wybrać strój zgodny z jakimś krzykliwym stereotypem i nosić go otwarcie, celowo prowokując ludzi do cen, narażając się na ich stronniczość i dorabiając się w końcu jakiejś obiegowej opinii. Potem można już właściwie zachowywać się tak, jak się chce, bo chociaż ludzie szybko dochodzą do własnego zdania, zmieniają je powoli, a nikt (...) nie jest równie ślepy, jak ten, kto już wcześniej zdecydował, co naprawdę zobaczył.”
“Las Birnamski” to moje pierwsze spotkanie z piórem Eleanor Catton, po którym mogę przyznać - jest to autorka warta uwagi. Choć początek historii czasami wydawał mi się przerostem formy nad treścią, to gdy już wraz z bohaterami ruszyłam do wioski Thorndike, wrażenie to uległo rozmyciu, a sama z uwagą śledziłam wszystkie integracje pomiędzy postaciami, które nieustannie ulegały zmianie, gdzie postacie swoim zachowaniem, które wydawałoby się, że po tak dokładnym zapoznaniu z początku możemy przewidzieć, raz po raz podejmowanymi decyzjami zaskakują. A jednak mimo tego powieść pozostaje spójna pod względem psychologicznym i stylistycznym. To było ciekawe doświadczenie literackie, czasami wymagające, ale równocześnie bardzo oryginalne i zaskakujące. Myślę, że w historii odnajdą się ci, który równie chętnie sięgają po kryminały, jak i literaturę piękną.
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Literackim.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Book tour ze "Złym"!


Od premiery "Złego" Piotra Kościelnego minął już miesiąc. I był to miesiąc naprawdę intensywny! W tym czasie donosiliście mi, że czytacie, obserwowałam też opinie recenzentów  i jedno jest pewne - książka budzi emocje! A czy nie tego od książek chcemy? Żeby na nas oddziaływały? Dzisiaj przychodzę z pomocą tym, którzy jeszcze po ten tytuł sięgnąć nie zdążyli i oferuję book tour! Chętni? 😊

Dla kogo jest to książka? Dla tych, którzy nie boją się nieszablonowego podejścia do kryminału, gdyż ta historia zaczyna się tym, że poznajemy kim jest morderca... Zatem odpada nam zagadka, kto za zbrodnią stoi! Za to możemy skupić się na innych rzeczach - warstwie psychologicznej, codzienności postaci, świetnie oddanym czasom i zależnością społecznym PRL-u, bo przecież wtedy toczy się akcja powieści. I oczywiście pytaniu - czy milicja dojdzie do tego, co my wiemy od początku? Jest to kryminał, który czyta się łatwo, bo też i styl ma prosty, ale który uderza jak obuchem tematyką, przemyśleniami jakie wywołuje. Lubicie takie? Ja bardzo, ale teraz już będę czekać na Wasze opinie!

A jeśli chcielibyście o książce dowiedzieć się przed lekturą więcej, sprawdzić, czy to na pewno coś dla Was, to zapraszam na moją recenzję - klik! oraz mini-wywiad z autorem - klik!


Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB, profil autora książki oraz Wydawnictwa Czarna Owca w swoim poście, wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu, a jeśli platforma, na której publikujecie, na to nie pozwala, to po prostu wspomnijcie, że jest to książka czytana w ramach book touru organizowanego przez kryminalnatalerzu.pl.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać (doradzam, by używać czegoś wyraźniejszego niż ołówek), zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Do wysyłanej paczki dorzućcie coś od siebie (herbatkę, coś słodkiego czy tym podobne przyjemności), tak by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w środę.
Książka ruszy w podróż w środę rano, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili autora książki, wydawnictwa i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Lista uczestników:
1. @zaczytanaksiegowa 
2. @jpryczek 
3. @zaczytana_kobitka 
4. @czytelnia.osobista 
5. @allbooksinmylife 
6. @annasamekbugno 
7. @czujeiczytuje (książka jest to od 05.02)
8. @zafascynowana.ksiazkami_
9. @zaczytana_panna
10. @danutabobrowicz
11. @_za.czytana.bella_
12. @just_to_books
13. @sylwiaaa
14. @z_ksiazka_mi_po_drodze
15. @po_prostu_o_ksiazkach
16. @annadyczko_mczas
17. @mirkowo3
18. @monikaormanin
19. @mamazaczytana
20. Anna Mucha (FB)
21. @zblogowanabiblioteczka
22. @allbooksismylife
23. @izabelawatola
24. @oczytane_skrzaty
25. @czytanietojestto
26. @meridaikniga

poniedziałek, 28 października 2024

"Pierwsze śledztwo Montalbana" Andrea Camilleri

Autor: Andrea Camilleri
Tytuł: Pierwsze śledztwo Montalbana
Cykl: Sycylia komisarza Montalbano, dodatek
Tłumaczenie: Lucyna Rodziewicz-Doktór
Data premiery: 16.10.2024
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Liczba stron: 312
Gatunek: opowiadania kryminalne
 
Andrea Camilleri uznawany jest za jednego z największych włoskich pisarzy XX i XXI wieku. To Sycylijczyk, od lat 50-tych związany z włoską telewizją, po czasie zaczął tworzyć również powieści. I choć pisać zaczął już w późnych latach 70-tych, to dopiero w 1994 roku wydał to, co ostatecznie przyniosło mu największą sławę - “Kształt wody”, pierwszy tom cyklu z sycylijskim komisarzem Montalbanem, który liczy 28 tomów, choć w Polsce mamy jeszcze kilka braków - u nas licznik wskazuje 22 tomy, choć tak naprawdę jest ich trochę więcej - po drodze ukazało się kilka uzupełnień serii, jak dodatkowe powieści czy, jak w wypadku “Pierwszego śledztwa Montalbana”, dodatkowe opowiadania. Na rodzimym rynku autora zbiór ten wydany został w 2008 roku, u nas dopiero teraz, pięć lat po śmierci autora, ukazał się po raz pierwszy. Można go traktować zarówno jako uzupełnienie serii, jak i dobry początek przygody z komisarzem Montalbanem, można też czytać całkowicie niezależnie od serii.
 
Zbiór “Pierwsze śledztwo Montalbana” zawiera w sobie trzy opowiadania: “Siedem poniedziałków”, “Pierwsze śledztwo komisarza Montalbana” oraz “Powrót do początków”. Poza tą publikacją opowiadania te nie były nigdzie publikowane, tylko jedno z nich powstało na bazie historii, która ukazała się w jednym z włoskich magazynów. Każde z tych trzech opowiadań się od siebie różni, każde opisuje inny czas kariery komisarza, łączy je jedno - nie są krwawe, w dwóch z trzech nie zostaje popełnione żadne morderstwo.
“W pewnym momencie, zmagając się z ogromem biurokracji, zaczął się w porywie desperacji zastanawiać, czy jeszcze kiedyś będzie miał ochotę kogokolwiek aresztować.”
Historia “Siedmiu poniedziałków” rozpoczyna się w przedostatni poniedziałek września. Wtedy to na komisariat w Vigacie wpływa zgłoszenie - ktoś w pobliskiej restauracji słynącej z podawania bardzo świeżych ryb (klienci sami łowią ryby z akwarium) zastrzelił… mugila, rybę słodkowodną. Do zbrodni doszło w nocy, sprawca włamał się do restauracji, a pod zastrzeloną rybą zostawił kartkę. Niestety wskutek wody i krwi cały napis zamókł, więc policja nie jest w stanie rozszyfrować, co sprawca chciał im przekazać. Nadchodzi kolejny poniedziałek, na komisariat wpływa kolejne zgłoszenie - tym razem ofiarą padł kurczak z okolicznego gospodarstwa… czy naprawdę ktoś chodzi po Vigacie i zabija zwierzęta, ale tylko jedna co każdą poniedziałkową noc? O co w tym wszystkim chodzi? I czy w ogóle jest to sprawa dla policji?
“Pierwsze śledztwo komisarza Montalbano” toczy się wcześniej. Montalbano dopiero oczekuje na awans na komisarza - teraz służbę pełni gdzie indziej, w górskim małym miasteczku, którego szczerze nie cierpi. Awans przynosi zmianę stopnia i miejsca służby, choć nie rozpoczyna się szczęśliwie - Montalbano już na starcie jest świadkiem dziwnej samochodowej stłuczki. Po przeprowadzce zostaje wezwany do sądu, by w tej sprawie zeznawać, jednak tam jego uwagę przyciąga co innego - młoda, dziwnie zachowująca się dziewczyna. Jaka jest jej historia?
W ostatnim opowiadaniu “Powrót do początków” podczas świąt Wielkanocy dochodzi do zaginięcia kilkuletniej dziewczynki - Montalbano poinformowany o tym przez swojego pracownika zjawia się na miejscu, jednak już wtedy dziewczynka się znajduje. A jednak komisarzowi coś nie pasuje. Coś jest bardzo nie tak - tylko co?
“(...) co takiego mielibyśmy zrobić? Zbudować arkę jak Noe, zapakować na nią wszystkie zwierzęta i czekać, aż facet przyjdzie po jedno z nich?”
Każde z opowiadań podzielone jest na numerowane rozdziały, które liczą po kilka stron każdy. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, a wszechwiedzący narrator historię opisuje z perspektywy Montalbana - w pierwszym opowiadaniu są od tego wyjątki, kilka razy podglądamy samego sprawcę. Styl opowiadań jest spójny, choć znowu delikatnie pierwsze się wyróżnia - jest bardziej konkretne, a przez to może trochę mroczne, o samym Montalbanie niewiele się z niego dowiadujemy. Pozostałe dwa są utrzymane w spokojnym, małomiasteczkowym stylu, w którym jest miejsce również na chwilę odpoczynku nad morzem, czy posmakowanie pysznych sycylijskich przysmaków.
“Niektórzy już tak mają, że pytanie o lekturę jakiejś książki odbierają jako bardziej obraźliwe niż posądzenie o zażyłą przyjaźń z Kubą Rozpruwaczem.”
No właśnie, zanim przejdziemy do omówienia kreacji postaci i intryg kryminalnych (bo choć to opowiadania, to jednak rozbudowane!), to przystańmy na chwilę przy tym sycylijskim małomiasteczkowym klimacie. Historia tych opowiadań w większości toczy się w nadmorskim miasteczko Vigata, które było inspirowane rodzinną miejscowością autora. I jego klimat podczas lektury czułam całą sobą! Chodzimy z Montalbanem wąskimi uliczkami, zahaczamy o ulubioną restauracji i kawiarnie, spacerujemy plażą i ach! siedzimy na werandzie z widokiem na cudowne, relaksujące morze. Spokój, cisza… no chyba, że jest to niedziela wielkanocna 😉 Więc mimo że czytamy o zbrodniach, to klimat daje odprężenie, jakiś taki wewnętrzny spokój, który czerpie się z samotnej wizyty na plaży - dokładnie taki efekt daje ta lektura.
“Spał jak suseł, obudził się w dobrym humorze, a do komisariatu dotarł gotowy kochać bliźniego przynajmniej tak, jak siebie samego.”
Pewnie jest w tym też zasługa kreacji komisarza Montalbana i nic w tym dziwnego, bo bez postaci kochającej morski klimat trudno byłoby taki efekt uzyskać. Montalbano czerpie siłę z morza, z samotnej kontemplacji, choć nie jest to raczej człowiek specjalnie unikający ludzi - w większości występuje tu samotnie, ale jednak w tle są współpracownicy, zawsze jakaś mieszkająca gdzie indziej partnerka. Komisarz to człowiek uważny, patrzący na sprawy nieszablonowo - może to robić dzięki swojemu uwielbieniu do książek, dzięki którym nabiera na świat szerszej perspektywy. Co zabawne, nie jest on służbistą, ba, zdarza mu się działać niezgodnie z prawem - jednak i tutaj nie znajdziemy specjalnie mrocznego anturażu, wręcz odwrotnie, wszystko to daje jakieś takie pozytywne wrażenie. Kreacja Montalbana, która rysuje mi się na podstawie tych opowiadań, przypomina trochę postacie z cosy crime - sprytny, ale dobry, sympatyczny, ale bywa uszczypliwy, z wadami, ale przedstawionymi tak, że i za te wady się go lubi. Jedyne co wzbudza moją lekką konsternację, to jego relacje z kobietami, ale niewiele jednak można o nich wywnioskować na podstawie tych trzech historii, jest to temat, któremu przyjrzę się, ja uda mi się kiedyś po serię sięgnąć!
“Mówię to bez złych intencji, ale któregoś dnia skończy komisarz w pierdlu. I nie jest powiedziane, że to nie ja będę musiał pana zakuć w kajdanki.”
A jak z intrygami kryminalnymi? Wspominałam już, że pierwsza ma najmroczniejszy z wszystkich trzech klimat - nic dziwnego, to jedyna, w których dochodzi do morderstw. Co prawda nad zwierzętami, a policjanci raczej nie traktują ich na równi z morderstwami popełnianymi na ludziach, ale jednak ta śmierć i starta (inwentarzu hodowców, ale jednak!) jest obecna. Zagadka jest ciekawa i zdaje się nawiązywać do jednego z początkowych tomów serii poprzez pojawiającą się tam postać, porusza też temat bardzo poważny społecznie temat - nie zdradzę jednak jaki, by nie naprowadzić nikogo na jej rozwiązanie, gdyż w tym opowiadaniu to ona jest najważniejsza.
“- Salvo, to się będzie rozrastać.
- Nie rozumiem, Mimὶ.
- Chodzi mi o rozmiar… - i tu zrobił pauzę, bo nie chciał posłużyć się słowem “ofiary” - … zwierząt.”
W pozostałych dwóch historiach dla mnie samej poza intrygą kryminalną ważny był po prostu ten klimat opowieści, choć oczywiście i zagadki były niczego sobie. Oryginalne, dosyć zagmatwane. W obydwu w tle przewija się ta sławna sycylijska mafia, ale spokojnie - nawet jeśli nie lubi się tego tematu, to nie trzeba się bać - jest on tylko w tle i potraktowany bardzo ludzko. Jedna z intryg skupiona jest na zagadce dziewczyny, druga na zagadce zaginięcia, obydwie są jednak trudne do rozwiązania i nie wydaje mi się, by czytelnik był w stanie sam domyśleć się rozwiązania. Autor sprytnie myli tropy, zwodzi czytelnika i tak! robi to na zaledwie stu stronach opowieści. Obydwie intrygi potraktowane są nieszablonowo, podskórnie czujemy, że komisarz ma rację twierdząc, że coś jest nie tak, ale co? Ta tajemnica, która mimo podrzucanych tropów pozostaje długo nieuchwytna, jest tym, co przyciąga do lektury jak magnes.
“Fanatyzm motywuje do rzeczy karkołomnych, daje siłę, jakiej nigdy byś się nie spodziewał, odwagę, o jakiej nie śnisz.”
Mimo tego, że “Pierwsze śledztwo Montalbana” nie jest faktycznym opisem pierwszych śledztw tego bohatera, czego spodziewałam się sięgając po tę książkę, to i tak nie stanowi żadnego problemu dla czytelnika, który postaci komisarza nie zna. A wręcz odwrotnie - daje doskonałą okazję, by się z nim zaznajomić i sprawdzić, czy będzie między bohaterem a czytelnikiem nić połączenia. U mnie jest, od razu mocno polubiłam tego komisarza, dzielę z nim uwielbienie do spokoju, dobrego jedzenia i dobrych książek zmuszających do refleksji, a takie połączenie zawsze sprawia, że postać fikcyjna jest czytelnikowi bliższa. Zachęcam też do tej lektury i tych, którzy zawsze twierdzą, że opowiadania nie są dla nich - dwa z trzech dają tutaj wrażenie małych powieści, są naprawdę solidnie rozbudowane, nie dają wrażenia okrojenia akcji, jak to najczęściej przy opowiadaniach bywa. To coś dla fanów powieści kryminalnych nawiązujących do klasyki - gdzie liczy się inteligentnie zbudowana zagadka kryminalna, której rozwiązanie wymaga dużych nakładów dedukcji. Sama bawiłam się przy tej książce świetnie i już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po pełnoprawne powieści składające się na serię z Montalbanem!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Oficyną Literacką Noir sur Blanc. 


UWAGA, PROMOCJA!
Mam dla Was kod gwarantujący 35% zniżki w stosunku do ceny okładkowej - ważny jest już tylko do 31.10.2024, brzmi: natalerzu, a zastosować go możecie na stronie wydawcy - klik! 
Po jego wpisaniu książkę w papierze kupicie za 29,25zł, a ebook za 22,10zł. 




Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

"Agnes Sharp i morderstwo w Sunset Hall" Leonie Swann - zapowiedź patronacka

W tym roku jesień mamy naprawdę niezwykłą - nie pamiętam, żeby poprzednie obfitowały w aż tak ogromny wysyp ciekawych premier! Jeszcze nie zdążyliśmy pogadać o wszystkich tych, które ukazały się w październiku, a ja już spieszę z doniesieniami o tym, co przyniesie listopad! I w tym miesiącu nudy nie będzie, a jedną z pierwszych z wartych uwagi premier będzie "Agnes Sharp i morderstwo w Sunset Hall" Leonie Swann. Premiera 13 listopada, a na tylnej części okładki znajdziecie logo Kryminału na talerzu!

Czy to kryminał? Tak!
Czy to komedia? Oczywiście!
Odrobina psychologicznego thrillera? Jeszcze jak!
Agnes Sharp mieszka z grupą zaprzyjaźnionych (i zdecydowanie mających swoje za uszami) seniorów. W przeszłości byli szpiegami, tajnymi agentami, zajmowali się najpoważniejszymi przestępstwami. Agnes i jej geriatryczny gang dopracowują plan i wkraczają do akcji. Zmierzą się ze złowrogimi piekarzami, zepsutymi windami, nieudolnymi przestępcami, lokalnymi władzami… i własnymi mrocznymi sekretami. Jaką rolę w tym wszystkim odegrają żółwica Hettie, pies Brexit i tajemniczo zamordowana Lillith…
Zobaczcie, jak zakończy się ta pełna spektakularnych niepowodzeń intryga!


"Agnes Sharp i morderstwo w Sunset Hall" to tom pierwszy serii kryminałów cosy crime z bandą staruszków, których szybko pokochacie! Autorka ma niepowtarzalny styl, opiera się mocno na niedopowiedzeniach, więc o tej przeszłości postaci będziecie musieli czytać trochę między wierszami... i wyciągniecie z tego sporo frajdy! Sama bawiłam się doskonale czytając tę powieść, choć trochę musiałam poczekać, aż wczuję się w jej rytm. Ale zdecydowanie było warto - doczytując ostatnią stronę już tęskniłam za tą ekipą! Zatem ja już pytam: kiedy tom drugi?! A Waszej uwadze polecam pierwszy - do poczytania pod kocykiem z kubkiem gorącej czekolady w ręku - idealny!


Autor: Leonie Swann
Tytuł: Agnes Sharp i morderstwo w Sunset Hall
Cykl: Śledztwa Agnes Sharp, tom 1
Tłumaczenie: Jowita Maksymowicz-Hamann
Data premiery: 13.11.2024
Wydawnictwo: Relacja
Liczba stron: 432
Gatunek: kryminał cosy crime

Książka dostępna jest już w przedsprzedaży.

We współpracy z Wydawnictwem Relacja.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

piątek, 25 października 2024

"Anioł śmierci" J.D. Robb vel Nora Roberts

Autor: Nora Roberts jako J.D. Robb
Tytuł: Anioł śmierci
Cykl: Oblicza śmierci, tom 6
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 464
Gatunek: powieść kryminalna
 
Nora Roberts jest amerykańską autorką, która tworzy nieprzerwanie od ponad czterdziestu lat. Rocznie wydaje kilka powieści, a co za tym idzie, na koncie ma już oszałamiającą liczbę ponad dwustu tytułów. Wśród nich są przeróżne gatunki literackie, między innymi kryminały, które tworzy pod pseudonimem J.D. Robb, choć w Polsce to jednak jej właściwe nazwisko jest na okładce zawsze eksponowane. Jako J.D. Robb napisała już prawie sześćdziesiąt tytułów, wszystkie należą do jednego cyklu Oblicza śmierci, w którym Eve Dallas wraz ze swoim mężem Roarkiem odgrywają główne role. Jest to cykl o tyle specyficzny, że jego akcja osadzona jest w niedalekiej przyszłości, rozpoczyna się w roku 2058, jednak nie przesądza to o charakterze powieści - to nadal historia kryminalna, nie science fiction. Historia kryminalna, z dodatkiem romansu, co jest wyraźniejsze w tomach początkowych niż tych najnowszych.
 
Listopad 2058 rok. Eve Dallas wraz ze swoją asystentką sierżanką Peabody właśnie zakończyły kolejne śledztwo. Już mają wyłączać komputery i ruszać do domów, gdy niespodziewanie dzwoni komunikator Eve. To ktoś, kto mówi o sobie Anioł śmierci, który rozpoczyna grę o nazwie zemsta. Twierdzi, że jest wysłannikiem Boga, a Eve ma mu udowodnić, że jest tak dobrą policjantką jak mówią. Daje jej zagadkę i dwadzieścia cztery godziny na jej rozwiązanie, ale gdy policjantki zjawiają się we wskazanym przez podpowiedź budynku przed upływem tego czasu, i tak jest już za późno. W bogatym apartamentowcu znajdują zwłoki pewnego biznesmena, Irlandczyka, który lata temu przyleciał do Ameryki. Jego ciało jest zmasakrowane, na miejscu znajdują się dziwne przedmioty - czterolistna koniczynka i figurka Matki Boskiej. Co to wszystko ma znaczyć? Kim jest tak szumnie sam przez siebie nazwany Anioł śmierci? Szybko okazuje się, że jego gra jest skierowana w Eve nie tylko jako postać policjantki, ale i prywatnie… Ta sprawa wystawi ją i jej małżeństwo na ciężką próbę. Czy ją z Roarkiem przetrwają?
 
Książka rozpisana jest na dwadzieścia rozdziałów, które dzielone są na mniejsze fragmenty, przez co książkę czyta się wygodnie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego podążającego głównie za Eve - są może dwa, trzy fragmenty od tego odbiegające, ukazane z perspektywy prawdopodobnego mordercy, jednak to Eve jest tą postacią przewodnią. Styl powieści jest codzienny, przyjemny, pozbawiony wulgaryzmów, a dialogi są lekkie i naturalne. Całość czyta się bez wysiłku.
“- Drobne upokorzenie może mu zaoszczędzić wielu lat w więzieniu.
- Dla niektórych godność jest najważniejsza.
- Pieprzyć godność. I bez tego mam dość problemów. Potrzebuję faktów, dowodów, oparcia.”
“Anioł śmierci” to szósty tom serii, choć jest oczywiście zbudowany tak, że można go czytać również jak powieść osobną. Ci jednak, co serię znają od początku, docenią przemianę, jaka w tym tomie w Eve się odbywa - bohaterka, która cały czas była przede wszystkim policjantką, teraz musi zdecydować jak bardzo ceni sobie swoje małżeństwo: czy jest ona dla niej równie ważne, co praca, czy jednak nadal coś w przeciągu ostatnich miesięcy w niej samej się zmieniło. Jest to kobieta twarda, która walczy w imię sprawiedliwości, której sama jako dziecko nie doznała. Podobne wspomnienia dzieli Roarke i w tym tomie to jego przeszłość jest tym, co przewodzi całej historii.
“(...) przeproszę cię za to, że przeze mnie znalazłaś się w sytuacji, kiedy musisz wybierać między obowiązkiem i uczuciem.”
Jest też Summerset, przyjaciel Roarke’a, który opiekuje się nim i ich domem. On nigdy Eve sympatią nie darzył, uważa, że Roarke zasługuje na kogoś bardziej wyrafinowanego. Do tej pory spełniał on w serii rolę postaci drugiego planu, która nie szczędziła policjantce uszczypliwości. W tym i jego przeszłość wraca, dostajemy rozwinięcie tragedii, która wygnała go z Irlandii, przez którą zmienił nazwisko. I jego relacja z Eve ulega tutaj zmianie.
“Jeśli myślisz, że cię nie rozumiem, to jesteś w wielkim błędzie. Widziałam więcej cierpienia niż ty. Żyję z to na co dzień. Oglądam świadectwa ludzkiego okrucieństwa i głupoty. I kiedy już przejdę przez morze krwi i bólu, staram się robi wszystko, co w mojej mocy.”
Sama znam najnowsze tomy serii, więc zawsze wypatruję postaci, które wiem, że dołączą do serii na stałe. w Tym tomie jest to technik Ian McNab, młody, ale utalentowany programista, którego cechą charakterystyczną są kolorowe ubrania i ogromna liczba kolczyków w uszach. McNab choć ciągle jako policjant jest jeszcze niedoświadczony, to pokazuje się tu jako człowiek z ogromną wiedzą, bardzo sprawny technologicznie, bardzo entuzjastyczny na wszystkie nowinki, więc i praca z Roarkiem, który jak zawsze w sprawie pomaga od strony technicznej, jest dla niego czystą przyjemnością.
 
Oczywiście trzeba też wspomnieć o antagoniście tego tomu. To człowiek, który dopuścił się bestialskiej zbrodni, a zasłania się Bogiem. Jest inteligentny, jest obeznany z najnowszą technologią, wydaje się, że może być nawet w tym bieglejszy od Roarke’a. Jest skrupulatny, uważny, systematyczny, zdaje się, że nad planem zemsty pracował od lat… Tylko za co ta zemsta?
“Zło to… nie jest słowo, którym szafuję na prawo i lewo. (...) Ale człowiek, który to zrobił… to jedyne określenie, jakie przychodzi mi na myśl.”
Intryga kryminalna prowadzona jest bardzo sprawnie, są twisty fabularne, które przyciągają czytelnika tak, że ciężko jest się od lektury oderwać. Autorka potrafi stworzyć doskonały balans pomiędzy napięciem, akcją i fragmentami nieco bardziej statycznymi, dobrze potrafi też redukować emocje poprzez zastosowanie w dialogach lekko sarkastycznego humoru. Zresztą kryminalną akcję studzi też w inny sposób - w wątkach romansowych, erotycznych, w opisach chwil zbliżeń pomiędzy Eve a Roarkiem. Jest to coś nierozerwalnego z serią, w tym tomie takich scen jest kilka, a jednak choć sama takich wątków naprawdę nie lubię, to przyznaję, że zagadka tego tomu mocno je wynagradza.
 
Tematem przewodnim tej historii jest zemsta i religia. Historia osadzona jest w niedalekiej przeszłości, ale to sprawia, że religię autorka może przedstawić trochę inaczej, z większego dystansu. Eve jest niewierząca, choć nie jest ignorantką, złoczyńca jednak jest bez najmniejszych wątpliwości fanatykiem, który źle ukierunkował swoje rozumowanie - w Piśmie Świętym znajduje tylko te fragmenty mówiące o płaceniu krzywdą za krzywdę, pomija wszystko to o wybaczaniu i miłowaniu bliźniego. Temat fanatyzmu religijnego był aktualny w latach 90-tych, gdy ta powieść powstała, jest ciągle aktualny i teraz – ćwierć wieku później. Mam nadzieję, że wizja Nory jest tutaj tylko wytworem wyobraźni i za kolejne dwadzieścia pięć lat ludzie będą już mądrzejsi i nie dadzą się porwać pustym hasłom, tak jak to się stało z powieściowym złoczyńcą.
“Religia była dla niej zagadką. Masz wierzyć w to, i tylko w to, bo tak ci mówimy. Jeśli nas nie posłuchasz, skazujesz się na wieczne męczarnie w piekle.
Religie wydawały jej się niezrozumiałe, wprawiały ją w zakłopotanie. Każda miała swoich zwolenników, którzy byli święcie przekonani o tym, że tylko oni kroczą właściwą drogą. I przez kolejne wieki toczyli wojny i rozlewali morze krwi, by to udowodnić.”
Podsumowując, szósty tom cyklu Oblicza śmierci przynosi bardzo ciekawą zagadkę kryminalną, w której doskonałe wyważenie pomiędzy scenami dynamicznymi, a tymi skupionymi na dedukcji jest cały czas odczuwalne i które daje poczucie, że czytamy coś naprawdę przemyślanego. Sama kryminały Nory traktuję zawsze mocno rozrywkowo i właśnie to tutaj dostałam - akcja mnie porwała, dialogi śmieszyły, bawiłam się naprawdę dobrze. Przy tym tomie jednak zaczęłam się też zastanawiać jak dużą był on odpowiedzią na potrzeby kobiet sprzed dwudziestu pięciu lat - czy te sceny romansowe, erotyczne pomiędzy Eve a Roarkiem miały coś więcej na celu już tylko rozrywkę? Czy mogły wtedy służyć jako coś, co miało kobiety uświadomić, że i ich potrzeby są ważne? Ciekawa jestem czy moja teoria ma sens! A tom, w ocenie do poprzednich pięciu, oceniam mocno pozytywnie i oczywiście czekam na kolejne przygody Eve, Roarke’a i coraz większej paczki bohaterów ich towarzyszących!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

czwartek, 24 października 2024

"Elementarz zbrodni" Nadia Szagdaj

Autor: Nadia Szagdaj
Tytuł: Elementarz zbrodni
Cykl: Śledztwa Maryli Major, tom 1
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 312
Gatunek: kryminał
 
Nadia Szagdaj to człowiek wielu talentów. Muzyczka, śpiewaczka operowa, autorka powieści kryminalnych, dziennikarka, detektywka, producentka filmów i seriali dokumentalnych i podcasterka - to jej oblicza, o których słyszałam. Od lat najmłodszych związana jest z Wrocławia, którego historia ją fascynuje - wspominam o tym nie bez przyczyny, gdyż z dziewięciu jej solowych powieści aż sześć osadzonych jest w czasach już dawno minionych. Na rynku powieści kryminalnej znana jest przede wszystkim z serii retro z detektywką Klarą Schulz, ostatnio jednak czytelnicy mogli znaleźć jej nazwisko na okładkach dwóch innych książek z cyklu RAK, które napisała w duecie z Grzegorzem Filarowskim. “Elementarz zbrodni” to jej najnowsza powieść, która równocześnie otwiera cykl z nową bohaterką: Śledztwa Maryli Major. Tym razem autorka przenosi czytelników do powojennego Wrocławia, a sprawę kryminalną opiera na zbrodniach prawdziwych, do których faktycznie dochodziło w tym mieście, tyle że w latach 80-tych.
 
Marzec 1955 rok, Wrocław. Dziennikarka Maryla Major ma dosyć swojej codzienności. Pracuje w “Kurierze Ziem Odzyskanych”, gdzie zajmuje się wszystkim i niczym tak naprawdę - raz pisze o sprawach znalezionych na wokandzie sądu, raz o babkach gotowanych i innych wypiekach, a jeszcze kiedy indziej o zasłyszanych od ludzi plotkach. Nie jest z tego powodu szczęśliwa, zawsze chciała być rzetelną, niosącą prawdę dziennikarką, jednak wojna i nowy ustrój jej to uniemożliwiły - teraz trzeba pisać pod cenzora i oficjalnie przyjęta linię partii, nawet gdy jej światopoglądu prywatnie się nie popiera. Nowy ustrój przyniósł też Maryli komplikacje mieszkaniowe, więc tak naprawdę nie ma ani chwili spokoju. Pewnego wieczoru, gdy wraca do domu i znowu przez starego, zapijaczonego współlokatora nie może dostać się do własnego mieszkania, sąsiadka, która właśnie schodziła do piwnicy po węgiel, wzywa ją na pomoc. Maryla bez zastanowienia zbiega na dół po schodach, a w komórce na węgiel sąsiadki zastaje widok przerażający - z hałdy węgla wystaje dziecięca rączka… Przerażona zaczyna kopać, a im więcej małej odkopuje, tym coraz dokładnie widzi, że nie był to po prostu wypadek - ktoś ją dusił, a co gorsze - gwałcił. Tyle dobrego, że dziecko jeszcze żyje, więc sąsiadka biegnie wezwać milicję i pogotowie, a Maryla zostaje przy małej. W jej ręce znajduje kartkę, skrawek dosłownie z prośbą o kontakt i numer telefonu. Po przyjeździe milicji, zjawia się też UB, a to przypomina Maryli o jej wojennej przeszłości… Czy mała przeżyje? Kto ją zaatakował i czy możliwe, by był to pojedynczy przypadek? No i jak znaleźć potwora, który coś takiego zrobił dziecku, kiedy przecież w komunistycznym kraju oficjalnie nie ma tak poważnych przestępstw?
“W naszym kraju nie ma takich przestępstw. To samo powie wam cenzor.”
Książka rozpisana jest na siedemnaście rozdziałów, a te dzielone są na krótsze scenki - czasem liczą kilka stron, czasem zaledwie kilka-, kilkanaście zdań. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy kilku postaci: przede wszystkim Maryli, która jest bohaterką pierwszoplanową, jednak jej historia przeplata się z krótkimi fragmentami opisywanymi z perspektywy potencjalnych ofiar lub potencjalnych sprawców - tak, przy sprawcach też liczba mnoga, bo przyglądamy się kilku potworom w ludzkiej skórze. Styl powieści jest dosyć prosty, zdania krótkie, konkretne, bez ozdobników. Język codzienny, zdarzają się wulgaryzmy, zdarzają się słowa, których współcześnie nie rozumiemy (są wyjaśnione), w jednym fragmencie użyta jest też dawna gwara, jaką kiedyś, prawnie jeszcze przed wojną, się posługiwano. W tekście pojawiają się fragmenty artykułów, listów czy innych wiadomości, więc czytelnik ma wgląd w materiał, którym Maryla posługuje się, by rozwiązać zagadkę zbrodni. Czasami zdarzają się niepotrzebne powtórzenia faktów, całość jednak czyta się bez problemów, szybko i płynnie.
 

Na wstępie wspominałam o fascynacji autorki dawnym Wrocławiem i to w książce faktycznie widać. Wrocław roku 1955, jaki oglądamy w tle, jest bardzo wyraźnie oddany, bardzo szczegółowo opisany. Widzimy miasto, które po dziesięciu latach dalej jest pełen gruzu wojennego, brudu, szczurów, miasto, w którym ludzie próbują normalnie żyć, jednak wysiłki często idą na marne. Czuć dbałość w oddaniu szczegółów, choćby w tym, jak często przytaczane są nazwy ulic, oczywiście w brzmieniu z tamtych lat.
“Dorośli o suchych pyskach ciągnęli do domów, gdzie resztami wiosennego zimna próbowali na balkonach schłodzić wódkę - coś, czego we Wrocławiu nigdy nie brakowało. A to podobało się władzy. Pijanym narodem łatwiej było rządzić.”
Poza samym obrazem miasta są też i jego mieszkańcy, ludzie, którzy uczą się żyć w nowej powojennej rzeczywistości. A ta jest trudna z wielu powodów. Po pierwsze - bieda. Nikt nic nie ma, na nowe ubrania ludzie oszczędzają miesiącami, ba! mogą sobie oszczędzać, bo w ogóle nie często da się coś kupić. Po drugie - warunki mieszkaniowe po wojnie są ciężkie nie tylko z tego względu, że część miasta dalej stoi w ruinie, ale i dlatego, że część jest opustoszała. W każdej kamienicy są pustostany, w których pomieszkują pijaczkowie, albo jeszcze jakieś gorsze elementy. Po trzecie - system. Jedyny słuszny, czego władza tak skrupulatnie pilnuje. Zwyczajni ludzie boją się mówić otwarcie co myślą, boją się podsłuchów i tajnych agentów, donosicieli, których teraz prawdopodobnie w społeczeństwie pełno. Boją się wyrażać swoje zdanie nawet w otoczeniu swojej własnej rodziny.
“Życie w kraju pełnym szpiegów wymaga mądrego scenariusza.”
Główna bohaterka jednak nie jest aż tak zwyczajnym obywatelem miasta ze względu na swój zawód. Marylę jeszcze mocniej dotyka ustrój, gdyż nie może robić tego, do czego czuje się stworzona - nie może relacjonować ludziom prawdy, a przynajmniej nie w tematach, jakie mają znaczenie. Przyglądamy się jej pracy w relacji, jej rozmowom, a raczej połajankom, jakie dostaje od swojego przełożonego, przyglądamy się temu, co w prasie mogło się wtedy pojawić. A mogły być to albo nieznaczące sprawy, albo pochwały państwa i jej przedstawicieli. Gdzie zatem miejsce, by ostrzec mieszkańców Wrocławia przez potworem grasującym po ich ulicach, zagrażającym ich własnym dzieciom?
“Czasem teksty o gotowanej babie były jak zbawienie, bo nie groził po nich moralniak. Pisało się je po to, by mieć pracę, choć i za nie otrzymywało się łatkę propagandzisty.”
Zbrodnia, na jakiej autorka oparła swoją powieść jest naprawdę przerażająca, najgorsza z możliwych, po przecież popełniana na dzieciach. Sprawca wykorzystuje ich naiwność, ich beztroskę, ich ufność w dobro świata. Już sama ta sprawa jest wstrząsająca, a autorka idzie jeszcze dalej - we fragmentach opisuje mężczyzn, którzy robią naprawdę złe rzeczy. To fragmenty brutalne, budzące obrzydzenie i sprzeciw, aż ciężko było mi przez nie przebrnąć. Dzięki takiemu rozłożeniu akcji, autorka zyskała jednak odpowiedni efekt - bardzo długo nie wiemy, kto za tymi zbrodniami stoi, a zatem ciekawość zostaje utrzymana.
 
Same postacie powieści są rysowane dosyć grubą kreską, ich reakcje wydają się czasem podkoloryzowane, a może jest to po prostu efekt ich impulsywności? Zdarza im się też wpadać w ograne już rytmy, gdzieś w tle tli się romans i napięcie seksualne. Sama Maryla ma charakter rasowej dziennikarki, którą trudno zastraszyć. A jednak i jej przeszłość skrywa mroki, które do tej pory nie chcą jej uwolnić, które do teraz przyprawiają ją o ataki paniki i wymuszają konieczność terapii. Które czasem podszeptują jej, by do ręki wzięła broń…
“Ile problemów mógł rozwiązać ten pojedynczy wystrzał! Koniec chrapania, darcia gęby, wieczornego okupowania łazienki, smrodu niemytego ciała i oddechu przypominającego odorem najgorszą wrocławska mordownię. Koniec kłótni i naciąganych, niesprawiedliwych pseudokompromisów.”
“Elementarz zbrodni” to solidny obraz powojennego Wrocławia oddany bardzo uważnie zarówno pod względem wizualnym, jak i nastrojów, jakie wtedy przez miasto się przetaczały. W historii czuć, że tym, co autorkę interesuje, jest opowiadana historia. Zbrodnia jest przerażająca, budzi obrzydzenie, historie zawarte w tle - te opowieści z czasów wojny, przeszłości bohaterki i te, które obrazują aktualnie jedyny słuszny światopogląd - poruszają tematy ważne historycznie, które pozwalają czytelnikowi zrozumieć jak wtedy się żyło, przed jakimi wyborami musieli stawać normalni, zwyczajni ludzie. Najmniej miejsca w powieści zajmują same kreacje postaci, wytłumaczenie ich sposobu myślenia, tego, z czego wynikają ich czyny - właśnie tego mi tutaj zabrakło, bym mogła być lekturą w pełni usatysfakcjonowana. Jednak i tak ją cenię - dzięki niej mogłam poznać jak wyglądało życie zwyczajnych, normalnych ludzi w powojennym Wrocławiu, przypomnieć sobie o tym, jak wielkie mam szczęście żyjąc we współczesnych czasach, kiedy mogę pisać i głośno wypowiadać własne zdanie, własne opinie, kiedy nie muszę bać się wyrażać w taki sposób jaki chcę swojego światopoglądu.
 
PS. Czytelnicy znający serię z Klarą znajdą tutaj pewną zaskakującą ciekawostkę! Sprytny gest ze strony autorki, który tym mocniej podbija ciekawość dalszych losów samej Maryli Major.
 
Moja ocena: 7/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Bukowy Las.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!