września 05, 2024

"Paradis City" Jens Lapidus

Autor: Jens Lapidus
Tytuł: Paradis City
Tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Data premiery: 28.08.2024
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 472
Gatunek: thriller / dystopia
 
Jens Lapidus to szwedzki autor powieści kryminalnych, który zdobył rozgłos już za sprawą swojej debiutanckiej Czarnej Trylogii Sztokholmskiej, którą w 2006 roku otworzyła książka “Szybki cash”, a cztery lata później została zekranizowana. Aktualnie poza nią na swoim koncie ma jeszcze jedną trylogią i kilka osobnych powieści - do tych ostatnich zalicza się “Paradis City”, które w Szwecji ukazało się trzy lata temu, w 2021 roku, a aktualnie trwają prace nad ekranizacją w postaci serialu. Jego książki na rynku rodzimym są cenione, doczekały się także wydań w ponad trzydziestu krajach i osiągnęły sprzedaż ponad pięciu milionów egzemplarzy. Charakteryzują się tym, że dostarczają nie tylko dobrą rozrywkę, ale i poruszają tematy angażujące społecznie. I choć dla mnie “Paradis City” to pierwsza styczność z jego twórczością, to muszę się z tym zgodzić - aktualne problemy społeczne z jakimi boryka się Szwecja (i nie tylko) są punktem wyjścia dla całej intrygi kryminalnej, na której ta powieść się opiera.
 
Sztokholm. Problem podziału społeczności miasta narastał od dawna, w sumie od początku drugiego tysiąclecia, kiedy to coraz więcej imigrantów zaczęło kierować się do Szwecji. Ludność nie chciała się asymilować, dochodziło do różnych aktów przemocy, zdecydowano więc, że trzeba temu zaradzić. Zbudowano separator ładu, czyli wysoki mur z drutem kolczastym, który oddziela dzielnicę Jävra od reszty miasta. To tam zgromadzili się imigranci, osoby ubogie i przestępcy, którzy przez niewielką ingerencję policji mają tam prawdziwe Paradis City. Szybko okazało się, że takie rozwiązanie nie przyniosło spodziewanych efektów, a problem tylko pogłębiło. Politycy znowu więc muszą coś z tym zrobić, wprowadzić kolejne zmiany. Aktualna minister spraw wewnętrznych potrzebuje większej siły przebicia, by móc ich dokonać, decyduje się więc pokazać w Jävrze - organizuje tam wiec wyborczy, przecież mieszka tam pokaźna liczba osób z prawami do głosowania. Niestety, wiec szybko przeradza się w chaos, w zamieszki, w czasie których jeden z policjantów ochraniających minister zostaje postrzelony, a ona sama wraz z drugą towarzyszącą jej policjantką porwane, choć policjantka tylko na chwilę - zaraz zostaje uwolniona. W tym czasie były bokser Emir na chwilę przed wiecem wpada w ręce policji, a influencerka Nova odbiera nagrodę największego portalu streamingowego. Co ta dwójka ma wspólnego z historią tyczącą minister? Kto dopuścił się tego porwania i czego będzie oczekiwał w zamian?
 
Książka rozpisana jest na osiem części: otwiera ją fragment ustawy o obszarach specjalnych, później zaczyna się akcja właściwa rozpisana na sześć dni oraz epilog toczący się kilka dni później. Sześć dni akcji rozpisane jest na 85 krótkich rozdziałów, w których narracja rozkłada się naprzemiennie na trójkę bohaterów: policjantkę Fredrikę, Emira i Novę - obserwujemy ich w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego, ale równocześnie mamy wgląd w ich emocje i odczucia. Styl powieści delikatnie dopasowany jest do każdego z trójki bohaterów, choć to te fragmenty z Emirem wyróżniają się najbardziej - więcej jest w nich przekleństw i wtrąceń w którymś z arabskich języków, jednak nie na tyle, by miałoby to stanowić dla czytelnika problem. Dialogi pisane są sprawnie, jest sporo krótkich zdań, całość czyta się całkiem nieźle, choć są momenty, w których dziwnie spolszczone wyrazy nieco wybijają z rytmu (mnie samej najbardziej w pamięci został “pendrajw” - jest to słowo, które w takim zapisie w mojej ocenie wypada bardzo nienaturalnie). Z początku lektury jest też dużo obcojęzycznych wtrąceń, przez co lektura wymaga nieco skupienia - później językowo historia się uspokaja, przez co czyta się lepiej. Podejrzewam, że nie było to łatwy tekst do tłumaczenia, jednak nie mogę powiedzieć, że jestem fanką wszystkich decyzji tłumaczki. Dopuszczam jednak myśl, że mogą być one kontynuacją stylu tłumaczenia z poprzednich książek autora - tego niestety stwierdzić nie mogę, gdyż jak już wspomniałam, “Paradis City” jest moją pierwszą lekturą z jego twórczości.
“(...) nie powinniśmy wierzyć w te brednie, że wszyscy urodziliśmy się równi. Bo jest odwrotnie. Wyłazimy z naszych matek całkiem, kurwa, różni, tylko potem zmuszają nas do tego, żebyśmy żyli identycznie, i dlatego stajemy się jak inni.”
Akcja powieści toczy się w niedalekiej przyszłości, co możemy wywnioskować z pewnego fragmentu narracji influencerki - youtube to już przestarzała platforma, ma swojego następcę, a i ten powoli zaczyna się robić passé - zaczyna się era przyjmowania wiadomości bezpośrednio do mózgu. Z technologicznych nowinek to jednak tyle, codzienność postaci (oczywiście poza faktem istnienia muru) raczej nie różni się specjalnie od naszej, więc tak naprawdę akcja równie dobrze mogłaby się toczyć w aktualnych nam czasach. Bo i problemy jakie porusza, są bardzo aktualne. Od kilku lat mówi się o tym, że Szwecja cierpi na prawdziwy problem z imigrantami, którzy nie chcą się asymilować - sama spotykam się już z tym w którejś szwedzkiej książce z kolei. Z jednej strony, więc nie dziwi dopuszczenie do myśli potencjalnej możliwości wybudowania muru - i tak przecież mieszkają, żyją w określonych dzielnicach bez kontaktu ze Szwedami, którzy żyją tam od pokoleń, a więc taki mur mógłby tylko sprawić, że może łatwiej będzie wtedy “niegrzecznych” obywateli kontrolować? Z drugiej, nam Polakom, od razu przywodzi na myśl getto… I trochę tak tam jest, tylko że władzy nie sprawuje policja, a gangsterzy. Ta sytuacja nie tylko jest świetnym punktem wyjścia dla historii w gatunku thrillera, ale i wymusza sporo refleksji na temat podziałów, jakim aktualnie podlega społeczeństwo - nie tylko szwedzkie, bo przecież w każdym kraju znajdą się radykaliści, którzy uważają, że w nie ma w nim miejsca dla “obcych”.
“Artur nie był jedynym żartownisiem, który nazywał ten obszar specjalny Paradis City. (...) Ale być może koledzy rzeczywiście uważali je za prawdziwe “rajskie miasto” - dla kryminalistów, bo tu można było siać spustoszenie do woli, tu władza policji była słabsza niż nauczyciela stażysty w ósmej klasie. Albo może myśleli, że powstanie tego obszaru uczyniło resztę Sztokholmu rajem. Bo przestępców trzymano z daleka, na zewnątrz, w izolacji. Problem polegał jednak na tym, że to wszystko nie działo się w próżni - Järva była duża, na obszarze szczególnym mieszkało wielu innych ludzi i wszystkich dotykały konsekwencje.”
Jeśli chodzi o samą akcję powieści, to mimo iż nie jest to bardzo dynamiczny thriller, to jednak fabuła ułożona jest tak, że po około stu stronach lektury już naprawdę nie chce się od niej odrywać, a każdy kolejny rozdział zakończony cliffhangerem, tylko te wrażenie potęguje. Historia jest pomysłowa, zawiera sporo twistów fabularnych, które naprawdę zaskakują - może i trzymają się konwencji nieco sensacyjnej, ale świetnie zgrywają się w całość i nie dają wrażenie bezmyślnej rozrywki - tu każda akcja ma jakieś głębsze znaczenie.
“Mamy przeciwdziałać przestępczości, a do jej zwalczania używamy przemocy. Władza policyjna otrzymała od społeczeństwa monopol na przemoc. Jednak przemoc jako taka nie jest niczym pożądanym. I tu mamy konflikt interesów, nie uważasz?”
No właśnie, by głębię wyrazić, autor potrzebował silnych postaci. I kreację całej trójki głównych bohaterów faktycznie mu się doskonale udały - każda z nich z czymś walczy, żadna nie jest doskonała. Emir - kiedyś bokser, teraz przestępca, z tępego mięśniaka szybko okazuje się ofiarą rasizmu, która w konflikt z prawem popadła zwyczajnie przez biedę. Nie odebrało mu to jednak uczuć i swoistego kodeksu, który tutaj w pełnej krasie prezentuje. Fredrika to trochę jego przeciwieństwo - przestrzeganie prawa, przepisów jest dla niej absolutnym priorytetem, nawet kiedy ma się to odbyć kosztem czyjegoś zdrowia bądź życia, nawet kiedy racjonalne podejście podsuwa inne wybory. Najodleglejszą tej dwójce postacią jest Nova i to ona najdłużej jest tą, która nie wyjawia jak łączy się z całą historią. Nova to influencerka, której popularność przemija, a ona nie jest w stanie się z tym pogodzić. Pozornie pusta lala, która uważa, że jest bezkarna, szybko jednak i ona odsłania przed nami kolejne psychologiczne warstwy, a jej zachowanie zyskuje swoje powody… Każda z tym postaci jest inna, każda w czasie tej historii popełnia czyny, z którymi się nie zgadzamy, każda walczy ze złymi emocjami, wyrzutami sumienia i każda przechodzi swoistą przemianę. To naprawdę udane kreacje, obserwowałam ich losy z ciekawością.
“(...) tak naprawdę wszystko się sprowadza do kontrolowania rzeczywistości, tak byśmy nie musieli się już obawiać, jak potoczy się nasze życie.”
Każda z nich też przynosi sobą jakieś poboczny temat do refleksji. Sporo jest tutaj o więzach rodzinnych, o braterstwie, potrzebie zrozumienia i bliskości. O autentyczności i sztucznej kreacji na pokaz, o tuszowaniu swoich problemów pod uśmiechami czy czynami wzbudzającymi dreszczyk emocji. O zakłamaniu, z którego trudno się uwolnić, o roli tradycji i wrażliwości, a może raczej zamknięciu na potrzeby drugiego człowieka. To książka, w której każdy rozdział. każda sytuacja niesie coś, z czego można wyciągnąć coś dla siebie.
“Jedno prawo jest wieczne. Jedna zasada obowiązuje ponad wszystkimi innymi. I to po każdej stronie muru. Przyjaciela się nie zdradza.”
“Paradis City” to thriller, który w brutalny sposób obrazuje nam podział społeczeństwa, jaki już teraz można zaobserwować w wielu krajach - jasne, nie mamy murów, ale podział klasowy, podział rasowy jest niestety widoczny. Autor pokazuje nam, co może się stać, gdy posuniemy się o krok dalej, gdy podejmiemy niewłaściwe decyzje. Ich konsekwencje obrazuje dwojako - w spojrzeniu na państwo i na jednostkę. Tę wizję ubiera w historię lekko sensacyjną, która sprawia, że czytelnik jest w lekturę mocno zaangażowany, podczas której kibicuje bohaterom i trzyma kciuki za powodzenie ich misji. Wybory fabularne zaskakują, wymuszają kolejne refleksje tyczące uniwersalnych relacji społecznych. No właśnie, nie jest to typowo sensacyjna historia, jest w niej miejsce na momenty refleksji, na bliższe przyjrzenie się naprawdę dobrym, dynamicznym, zmieniającym się kreacjom postaci. Bardzo spodobała mi się tak historia, lubię, kiedy rozrywka niesie sobą coś więcej!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Marginesy.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz