Autor: Nora Roberts jako J.D. Robb
Tytuł: Czarna
ceremonia
Cykl: Oblicza
śmierci, tom 5
Tłumaczenie: Małgorzata Stefaniuk
Data premiery: 11.09.2024
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 384
Gatunek: powieść
kryminalna
Nora Roberts to jedna z najpłodniejszych, jak
nie najpłodniejsza amerykańska autorka. Swoją karierę rozpoczęła w latach
80tych XX wieku, teraz na koncie ma już dobrze ponad dwieście powieści - sama
jej seria kryminalna Oblicza śmierci liczy aktualnie 59 tomów (w polskim
wydaniu ukazały się 54). Tę zaczęła tworzyć w latach 90tych, dosłownie kilka
lat po swoim debiucie i czytelnicy jej mroczniejsze wydanie pokochali równie
mocno, co jej pozostałe powieści. Sama jej twórczość zaczęłam odkrywać zaledwie
półtora roku temu, przy okazji polskiej premiery 50. tomu serii i tak przy niej
zostałam - jest przyjemnie relaksująca, dostarcza ciekawe zagadki kryminalne w
lekkim, niezobowiązującym wydaniu (recenzje – klik!). W tym roku Wydawnictwo
Świat Książki zdecydowało się wydawać serię od początku - dzięki czemu możemy
nie tylko nadrobić lekturę, ale i zbudować przepiękną kolekcję w swojej domowej
biblioteczce.
Nowy Jork, 2058 rok, chwilę po zakończeniu
sprawy ze “Śmiertelnej ekstazy”. Eve wraz ze swoimi kolegami z pracy spotyka
się w przykrych okolicznościach - ich wspólny znajomy, policjant, który
pracował u nich od lat, zmarł we własnym domu. Przyczyna zgonu? Prawdopodobnie
zawał serca, a przynajmniej tak brzmi oficjalna wersja. Jednak Eve szybko
przekonuje się, że mogło to być coś więcej - komendant zleca jej zbadania
sprawy, po cichu, tak by nikt z ich wydziału się nie dowiedział. Wydaje się, że
Frank przed śmiercią prowadził prywatne śledztwo, ktoś widział go w podejrzanym
klubie, podobno kupował narkotyki. W tym samym czasie wnuczka Franka prosi Eve
o rozmowę - dziewczyna wyjaśnia, że dziadek prowadził śledztwo dla niej. To ona
wplątała się niedawno w sektę satanistów, którzy podczas ceremonii okrutnie ją
wykorzystali, a także uczynili świadkiem morderstwa. Dziadek starał się tylko
zdobyć dowody… a teraz nie żyje. Eve musi przejąć tę sprawę i doprowadzić do
aresztowania tych, którzy stoją za śmiercią Franka. I - jak wkrótce się okazuje
- nie tylko jego…
Książka rozpisana jest na dwadzieścia
rozdziałów, które dzielone są na krótsze scenki, przez co całość czyta się
wygodnie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator
wszechwiedzący w przeważającej mierze historię przedstawia z punktu widzenia
Eve - tylko raz czy dwa pisana jest z perspektywy kogoś innego. Przede
wszystkim skupiona jest na akcji, choć i emocji nie ignoruje, jednak to nie one
wiodą prym. Styl powieści jest prosty, codzienny, język bez przekleństw, a
dialogi, szczególnie te prowadzone pomiędzy znajomymi z pracy, lekko podszyte
sarkazmem, przez co lektura nabiera bardzo swobodnego, a momentami nawet
pozytywnego charakteru. Choć oczywiście to zbrodnia odgrywa rolę wiodącą, a ta
przecież wesoła nie jest…
“Magia, czarna i biała, istnieje tak długo, jak długo istnieją ludzie. Magia daje władzę. A tam, gdzie jest władza, są korzyści, ale też oszustwa i zbrodnie.”
Intryga kryminalna skupia się na temacie
religii związanych z magią, z czarodziejskimi rytuałami, na białych i czarnych
mocach - czyli na religii satanistycznej i wicca. Ta druga oddana jest
pobieżnie, ale ciekawie, przedstawia główny sposób funkcjonowania jej wyznawców
- oparty na dobrych, czystych, przyjacielskich emocjach, korzystający do
dobroci natury. Przeciwieństwem do niej jest religia satanistyczna, której
członkowie występujący w tej powieści tworzą coś na kształt sekty. Jest
kobieta, która im przewodzi, są czarne ceremonie, są ofiary krwi i grupowe
gwałty. Jest uzależnienie od narkotyków, dużych pieniędzy i seksu. Zło w
czystej postaci, które zdaje się angażować moce nadprzyrodzone.
“Ci, którzy postanawiają powierzyć swoje życie - a może lepiej powiedzieć dusze - tej wierze, robią to zazwyczaj ze względu na płynącą z jej zasad wolność i celebrację egoizmu. Jednych pociąga obietnica władzy. Jeszcze innych seks.”
Eve to jednak kobieta twardo stąpająca po
ziemi, nie da się więc zwieść nawet najbardziej magicznym sztuczkom, nawet, gdy
wszyscy wokół niej zdają się coraz mocniej wierzyć w przesądy i moc amuletów…
“- Nosisz w kieszeni czarodziejskie zioła?- Teraz tak - przyznała Peabody, wkładając korzeń z powrotem do kieszeni. - Załatwić pani?- Nie, dziękuję, wolę pistolet.”
Zagadka kryminalna toczy się tempem
umiarkowanym, skupia się na odkrywaniu kolejnych faktów zarówno poprzez
współpracę z komputerem, jak i rozmowy z potencjalnymi świadkami. Tym razem
jednak dzieje się naprawdę dużo, a śmierć Franka to tak naprawdę dopiero
początek. Dziwne sytuacje zaczynają się mnożyć, a Eve wraz z wspomagającą ją
Peabody zdają się nie nadążać z badaniem kolejnych faktów. Wszystkie tropy
jednak zdają się prowadzić w jednym kierunku, tylko że dowodów brak… Akcja bogata
jest w niespodziewane sytuacje doprawione kilkoma większymi twistami, a finał
jest szybki i dynamiczny, choć przed nim fabuła solidnie się gmatwa, tak że sam
czytelnik nie do końca wie, czy jego założenia, które są zbieżne z założeniami
Eve, są słuszne.
“Ludzkość od początku walczyła o przekonania, tak jak zwierzęta walczą o swoje terytorium. I zabijają opornych lub stojących im na drodze przeciwników (...).”
Śledztwo te dla Eve jest dodatkowym wyzwaniem
z tego względu, że musi utrzymywać je w tajemnicy przez współpracownikiem,
przed Feeneyem, który ją fachu nauczył. Feeney był przyjacielem Franka, jest ojcem
chrzestnym jego dzieci, teoretycznie więc nie dziwi, że komendant nie chce go
do sprawy dopuścić. Inaczej jest jednak, kiedy chodzi o emocje, a dla Eve
zatajanie prawdy, czy nawet kłamstwo, do którego musi Feeneya przekonać, jest bardzo
bolesne.
“Tak to jest, kiedy się traci kogoś, kogo się kocha, pomyślała Eve. I odczuła ulgę, że jest tak niewiele osób, które ona kocha.”
Ulgę przynosi jej Roarke, jej ciągle świeżo
poślubiony mąż, którego ochota na seks nie mija. I to ciągle jeden z tych
tomów, gdzie ich miłosne igraszki odgrywają sporą rolę - w tym tomie na
szczęście nie ma wielu takich opisów, jednak zaczątki tego rodzaju akcji są
częste. Przez to jednak, że tym razem autorka raczej nie opisuje całych ich
seksualnych aktów, fragmenty te nie wydają się aż tak sztuczne, jak w kilku
poprzednich tomach. Sama jednak ciągle czekam aż skupienie na ich seksualności
się nieco wyciszy - wiem, że kiedyś to nastąpi, bo przecież tak jest w
najnowszych tomach 😉
“Kiedy się kogoś kocha, znosi się jego mniejsze wady, a dużych się nie dostrzega. Nie chcemy nawet pomyśleć, do czego zdolna jest bliska nam osoba. Udajemy więc, że wszystko w porządku.”
Podsumowując, “Czarna ceremonia” nie odbiega
poziomem od poprzednich pierwszych tomów tej serii. Decydując się na temat
magii w kryminale autorka zastosowała kilka uproszczeń, ale biorąc pod uwagę
jej rozrywkowy charakter, jak i to, że przecież pisana była prawie 25 lat temu,
nie jest to coś, co w lekturze by przeszkadzało. Zagadka kryminalna prowadzi
nas w ciekawe, niespotykane rejony, buduje grę Eve z przywódczynią sekty
satanistów, a równocześnie przysparza jej samej sporo problemów natury
moralnej. Wszystko to podane jest w lekkiej, rozrywkowej wersji, choć tym razem
trup i krew leją się gęsto. To jednak nie makabra, a zagadka i spojrzenie na
motywy zbrodni są tym, na czym uwaga jest skupiona, za co sama lubię po tę
serię sięgać, mimo ciągle pojawiającej się w niej wątków romansowych 😉
Moja ocena: 7/10
PS. Każdy tom serii da się czytać niezależnie
od pozostałych.
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Świat Książki.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz