września 06, 2024

"Astronautka" S.K. Vaughn

Autor: S.K. Vaughn
Tytuł: Astronautka
Tłumaczenie: Małgorzata Szubert
Data premiery: 28.08.2024
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 464
Gatunek: science fiction / powieść obyczajowa / thriller
 
“Astronautka” to powieść, której gatunkowe określenie z języka angielskiego bardzo mi się podoba - space opera. Oddaje ono w sumie wszystko, co ta książka zawiera - oczywiście historia toczy się w kosmosie, ale skupia na ludzkich dramatach, są wątki dotyczące podstawowych dylematów, uczuć, jak i nieco dreszczyku, który od lektury nie pozwala się oderwać. Autor książki kryje się pod pseudonimem, wiemy o nim tyle, co znajduje się w notce biograficznej - na koncie ma trzy bestsellerowe thrillery, a “Astronautka” to jego debiut w gatunku science-fiction. Poza pisaniem książek, pisze też scenariusze, co można w tej historii wyczuć - faktycznie jest bardzo filmowa.
 
Niedaleka przyszłość, rok 2067, dzień Bożego Narodzenia. Kapitan May Knox odzyskuje świadomość w kapsule hibernacyjnej, jest słaba, odwodniona, ale żywa, choć czuje, że do poczucia się jak człowiek jeszcze wiele jej brakuje. Co dziwne, jest sama. Światło mruga, ambulatorium, w którym się znajduje jest w nieładzie. Nagle słyszy głos - to komputer, sztuczna inteligencja wita ją wśród żywych. Szybko okazuje się jednak, że obydwie nie pamiętają niczego, co działo się wcześniej. Wiedzą, że kapitanem statku była May, że odbyli misję na Europę, jeden z księżyców Jowisza w poszukiwaniu życia. Nic więcej. Co stało się z jej załogą? Jak odzyskać łączność z NASA i przywrócić działanie statku na tyle, by faktycznie był w stanie wrócić na Ziemię?
 
Książka rozpisana jest na 96 krótkich rozdziałów. Akcja powieści toczy się chronologicznie z perspektywy May i jej męża Stephena w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego, jednak od czasu do czasu przetykana jest retrospekcjami z przeszłości tej pary - te rozdziały otwiera określenia czasu i miejsca zdarzeń opisywanych. Styl powieści jest przyjazny dla czytelnika bez specjalistycznej wiedzy na temat wypraw kosmicznych, język jest codzienny, dialogi przyjemne, choć trzeba zaznaczyć, że ze względu na to, że spora część akcja toczy się z bohaterką odosobnioną od reszty, to bywają chwile, gdy więcej jest opisów niż dialogów. Wtedy mamy wgląd w myśli bohaterki pisane kursywą. Całość jest bardzo przyjemna w odbiorze.
“Wyluzuj, chłopie. To jest NASA. Cokolwiek będzie potrzebne, odpowiedź brzmi: tak.”
Akcja powieści rozgrywa się w niedalekiej przyszłości na statku kosmicznym. Bardzo ubolewam nad tym, że nie mam wiedzy, by ocenić jak bardzo wizja autora na temat tej wyprawy, wszystkiego co się ze statkiem dzieje, jest realna, a ile w niej zwyczajnej fantazji. Patrząc jednak na nią okiem całkowitego laika muszę przyznać, że opowieść robi wrażenie - wybieramy się w przestrzeń całkowicie różną od tego, co znamy, w miejsce, gdzie każdy jeden nierozważny krok może kosztować życie, a cała historia May to tak naprawdę walka o przetrwanie. Jej historia mocno działa na wyobraźnię - statek kosmiczny, który powinna obsługiwać cała załoga, teraz pozostaje w rękach jeden kapitanki bez pamięci i sztucznej inteligencji. Obydwie ze sobą muszą współpracować, by przetrwać, przez co zdaje się zacierać granica pomiędzy sztucznym tworem a człowiekiem. To ciągłe zagrożenie życia jest dobrym sposobem na utrzymanie czytelnika w napięciu - nie jest to może typowy thriller, ale przyznam, że historia momentami podnosi ciśnienie, a May znajduje się w takich sytuacjach, które mogą skończyć się tragicznie… albo jeszcze gorzej. Autor bardzo sprawnie zarządza tym napięciem, raz po raz dzieje się coś, przez co adrenalina podskakuje, a w momentach jej wyciszenia jest chwila na wątki bardziej obyczajowe.
“Czas ma znaczenie. Tak naprawdę tylko on się liczy.”
No właśnie, bo książka łączy w sobie kilka gatunków. Ze względu na miejsce akcji to na pewno science fiction, ze względu na napięcie, jakie wzbudza w czytelniku jest też thrillerem. Ale jest też powieścią obyczajową o małżeństwie, o dwóch jednostkach, które tworzą związek pełen ambicji. Historia zaczyna się od dosyć szczątkowych informacji - wiemy, że Stephen to mąż May i się o nią martwi. Wiemy, że pracuje w NASA. Wraz z biegiem lektury obserwujemy początek ich znajomości, przełomowe momenty w związku, które wywołały nie tylko radości i poczucie bezpieczeństwa, ale też raniły do głębi. Poprzez utratę pamięci May ma możliwość ponownej analizy wydarzeń sprzed odlotu, ponownego zastanowienia się czego ona od tego związku tak naprawdę chce. Stephen z kolei nabiera nowej perspektywy - wie już, co mógłby czuć, gdyby utracił ją na zawsze.
“Śmierć nie rozwiązuje problemów życia. Unicestwia wszystko: dobro i zło, myśli, marzenia i, co najgorsze, twoją przyszłość.”
Wyróżniając gatunki, jakie zawiera ta jedna powieść, nie można nie wspomnieć też o melodramacie - chyba dlatego tak ta “opera” w angielskim gatunkowym określeniu tak mi pasuje. Są tu momenty nieco kiczowate, ale jednak łzawe, wzruszające, typowo filmowo amerykańskie. Jednak sama podeszłam do lektury z założeniem czysto rozrywkowym i dzięki temu tego typu wątki nie sprawiły, że byłam lekturą rozczarowana - to po prostu dobra rozrywka, czyli musi być miejsce na dosyć proste emocje - napięcie, ale i wzruszenia, obawę o życie głównej bohaterki i kibicowanie jej, by mimo tak tragicznych okoliczności historia dla niej skończyła się dobrze.
“Jedynych ocalałych nigdy nie witają fanfary, lecz pytania i podejrzenia.”
No właśnie, a co z tą główną bohaterką? May to kobieta bardzo samodzielna, indywidualistka. Jako kapitanka statku poczuwa się do odpowiedzialności, jednak bardziej chyba przerażona jest tym, że została na statku sama i nie ma pojęcia co tak naprawdę przytrafiło się jej towarzyszom. To jednak przemijające emocje, ważniejsze jest to, że May to człowiek wytrwały, uparty, który będzie walczył do końca - tak, to taka amerykańska bohaterka, której może i zdarzają się błędy natury prywatnej, jednak do pracy pilota zawsze jest przygotowana. Nie da się jednak ukryć, że i dla niej podróż, ta wielomiesięczna samotność jest momentem przemiany, spojrzenia na życie z innej perspektywy.
 
Sięgając po “Astronautkę” bardzo potrzebowałam oderwania od czytanego na co dzień gatunku, od mrocznych obszarów ludzkiej duszy, które analizujemy w bardzo realnych warunkach. I właśnie to ta historia mi zapewniła - przyniosła całkiem coś innego, choć potrzebne napięcie, by nie móc oderwać się od lektury, pozostało. Przyniosła wyprawę w całkiem inną przestrzeń, gdzie codzienne problemy nie mają znaczenia, gdzie jest czas na tylko jak najbardziej kluczowe pytania - czy lepiej żyć czy zrezygnować? Co jest w życiu ważne? Jak znaleźć tę właściwą perspektywę? To pytania, które nieraz zarówno w kinie, jak i w literaturze rozrywkowej były już zadawane, a jednak w tym celu doskonale się sprawdzają - prosta rozrywka, ale przez osadzenie jej w kosmosie zyskuje całkiem inny, myślę, że dużo ciekawszy wymiar. Nie żałuję, że pokusiłam się o sięgnięcie po tę space operę! 😉
“Problemy można rozwiązać. Od śmierci nie ma odwrotu. Masz swoje życie. To zawsze powinno być więcej niż wystarczające.”
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.
Dostępna jest też w abonamencie 



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz