sierpnia 02, 2024

"Zanim zostaliśmy potworami" Katniss Hsiao

Autor: Katniss Hsiao
Tytuł: Zanim zostaliśmy potworami
Tłumaczenie: Jarek Zawadzki
Data premiery: 31.07.2024
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 456
Gatunek: kryminał psychologiczny / literatura piękna
 
Katniss Hsiao to młoda tajwańska powieściopisarka i scenarzystka filmowa. W 2022 roku, po dwóch latach pracy nad tekstem, ukazał się jej debiut literacki “Zanim zostaliśmy potworami”, który szybko zyskał sobie przychylność czytelników, co przyniosło mu status bestsellera i nominacje do kilku poważnych nagród literackich. Rok później jej debiutancki scenariusz filmowy “Flame” również został zauważony - nagrodzony został na festiwalu filmowym Golden Harvest Awards. Katniss nie ukrywa, że filmy i literatura kryminalna to jej wielka miłość, trzeba jednak przyznać, że nie podchodzi do niej w sposób szablonowy - w swojej twórczości korzysta z wielu różnych inspiracji pochodzących z naprawdę różnych rejonów sztuki.
 
Czasy współczesne, stolica Tajwanu, Tajpej. Yang Ning to około trzydziestoletnia kobieta, która jeszcze w czasach studenckich podjęła się pracy w firmie sprzątającej miejsca zbrodni. Wtedy jeszcze miała węch i to węch nadnaturalnie wyostrzony, praca taka nie była więc dla niej komfortowym wyborem, ale wytrwała w niej z powodu pieniędzy - chciała do siebie ściągnąć młodszego brata. Trzy lata temu jednak wydarzyło się coś, co wstrząsnęło jej światem, zmieniło dosłownie wszystko. Kiedyś odważna, pyskata i dynamiczna, teraz jest kobietą ospałą, mrukliwą, pogrążoną w głębokiej apatii. Zmieniły się też jej motywacje w stosunku do pracy - w wyniku utraty węchu miejsca zbrodni są dla niej jedynym bodźcem ten węch przywracającym. Tylko tam czuje, że dalej żyje. Współpracownicy patrzą na nią dziwnie, ale nic nie mówią, a Yang Ning pozwala sobie na coraz więcej. W końcu pewnej nocy odbiera w firmie telefon i nieregulaminowo sama jedzie posprzątać miejsce zbrodni. Nie jest świadoma tego, że to pułapka, a ona sprząta po zbrodni, która nie została jeszcze zgłoszona policji…
“Zawsze ją to dziwiło, że chociaż gospodarza już nie ma, materia organiczna nieustannie przyrasta w tej opuszczonej przestrzeni, odgłosy są z dnia na dzień coraz bogatsze, przez co całe pomieszczenie staje się jeszcze bardziej gwarne niż za życia lokatora.”
Książka składa się z trzech części: miejsce zdarzenia, profilowanie i mamrotanie - każda z nich podzielona jest na rozdziały, te składają się na kilka krótkich scenek, w których wydarzenia aktualnie ułożone chronologicznie, mieszają się z retrospekcjami i wspomnieniami. Rozdziały są numerowane, pierwsza część liczy ich 20, pozostałe dwie po 27. Narracja powieści toczy się trzytorowo - przede wszystkim bacznie obserwujemy Yang Ning za pomocą narratora trzecioosobowego czasu przeszłego, jednak już od początku jej poświęcone rozdziały przeplatają się z narratorem pierwszoosobowym czasu teraźniejszego, który osobowo nie jest określony: to postać tajemnicza, która zdaje się obserwować Yang Ning. Z czasem pojawia się jeszcze trzecie spojrzenie - tak jak przy Yang Ning, tak i ten narrator opowiada historię w trzeciej osobie czasu przeszłego, ale charakterem bardziej przypomina tego środkowego - to ktoś tajemniczy, podejrzany. Zmiana narratora to zawsze początek nowego rozdziału, a my przy tych dwóch ostatnich ciągle zachodzimy w głowę kto się za tymi narracjami kryje… Styl powieści również nie jest banalny. Właśnie przez niego w określeniu gatunkowym powieści dopisałam: literatura piękna. Bo sam język jest bardzo poetycki, złożony z różnych, oryginalnych metafor i porównań, jednak na tyle obrazowych, że ich sens trafia prosto w serce czytelnika. Tekst zawiera bardzo dużo ciekawych spostrzeżeń ujętych prosto, a jednak pięknie, przez co ilość cytatów po skończonej lekturze jest naprawdę pokaźna! Wcześniej literatura z obszaru chińskiego kojarzyła mi się bardzo surowo, proste, krótkie zdania, ta książka jest tego całkowitym zaprzeczeniem.
“(...) kiedy zniknie sens istnienia, istnienie będzie istnieć dalej.”
Jednak nie tylko styl jest tym, co w książce mocno się wyróżnia. Od razu też chciałam zaznaczyć, że równie oryginalne jest samo tempo powieści. Bardzo przypomina mi ono długie utwory muzyczne z gatunku klasycznego - tam jeden utwór możemy podzielić na bardzo różniące się od siebie segmenty. I dokładnie tak jest też w tej powieści. Historia zaczyna się spokojnie, nastrój jest bardzo smutny, depresyjny, czujemy całym sobą rozpacz i obojętność na życie głównej bohaterki. Z tego marazmu raz po raz wyrywa nas tylko makabra - opisy kolejnych miejsc, które sprząta, na które składają się wszelkiego rodzaju robaki, płyny ustrojowe i inne obrzydlistwa, których w ogóle nie chce się wyobrażać. To obraz mocno szokujący, nie ma w nim tematów tabu, a opisy przychodzą naprawdę niespodziewanie (jeden zastał mnie przy śniadaniu!). W tym miejscu bardzo kontrastowo poznajemy też tajwańską kulturę, głównie religijną, ale i kulturę jedzenia - tego jedzenia jest to naprawdę dużo, a każda potrawa w przypisach jest nam opisana, dzięki czemu polski czytelnik w taki sposób może poznać tamtejsze smaki. Przyznam, że jest to bardzo dziwny kontrast - podczas lektury jednej strony do ust napływała mi ślina przez opisy ciekawych potraw, by już na kolejnej wszystko podchodziło mi do gardła przez te mocno realistyczno-makabryczne opisy. Na trzeciej stronie z kolei gardło zaczynało się ściskać ze wszechogarniającego, naprawdę głębokiego smutku. Tak wygląda część pierwsza.
“Będąc tak blisko śmierci, czerpiesz w końcu z tego życia jakąś radość.”
W drugiej części nastrój ulega bardzo wyraźnej zmianie. Tu faktycznie dostajemy kryminał, a może thriller psychologiczny wymieszany z true crime - pojawia się seryjny morderca, któremu bardzo uważnie przyglądamy się od strony psychologicznej. Ta część pełna jest dziwnego napięcia, odczuwamy niepokój o bezpieczeństwo głównej bohaterki, a z drugiej strony nie możemy się oderwać od tej fascynującej gry pomiędzy nią a seryjnym mordercą. Tutaj też pojawia się bardzo dużo nawiązań popkulturowych - zarówno do literatury, jak i filmów. Mamy fragmenty o zapachach, o perfumach, które z niesamowitą wyraźnością nawiązują do “Pachnidła”, mamy pewne psychologiczne zawiłości, które przewijają się w literaturze od zarania dziejów - ale tutaj nie będę wypisywać dokładnie, by przypadkiem nie zaspoilerować historii.
“Nazywanie tych ohydnych morderców potworami czy bestiami, co pozwala na zachowanie poczucia własnej ludzkiej prawości, jest tak naprawdę jedynie wyrazem strachu przed akceptacją naturalnego zła.”
No i finalna część trzecia. Tutaj historia ponownie zmienia tempo, teraz jest nieco bardziej dynamiczne, momentami lekko sensacyjne, by za moment zrobić się melancholijne, refleksyjne. W sumie ta część jest najtrudniejsza do określenia, może dlatego, że przynosi odpowiedzi fabularne, za to pytań pod względem psychologicznym tworzy się jeszcze więcej.
“Zamiast poświęcić nieco więcej czasu na zrozumienie człowieka od wewnątrz, ludzie wolą oceniać innych po wyglądzie i profesji, wystarczy się zatem odpowiednio ubierać i zawsze mieć uśmiech na twarzy, a nikt nie będzie niczego kwestionował.”
Mimo że sam opis tej różnorodności charakteru powieści, zmieniającej się struktury (kolejne nawiązanie do innego rodzaju sztuki!) zajął już sporo miejsca, to nie mogę nie wspomnieć o samej głównej bohaterce. Nie chcę zdradzać tego, co spowodowało u niej zmianę w charakterze, powiem tylko, że było to zdarzenie bardzo wstrząsające dla niej samej, coś, co pozbawiło ją wszystkiego, co miała - marzeń, nadziei, sensu życia. Przyglądamy się jej smutnej egzystencji, obrzydzamy, gdy gna wąchać miejsca zbrodni, ale przede wszystkim cały czas mocno jej współczujemy. Jej emocje opisane są niesamowicie wyraźnie, jej ból ściska nasze gardło. Niesamowity przekaz uczuć.
“Niewykluczone, że nie chciała od nikogo ratunku, gdyż bała się, że pewnego dnia ten ktoś nie zniesie jej przygnębienia, odwróci się nagle i odejdzie, a ona nie da sobie rady, jeśli znowu ktoś ją opuści, więc odejdzie pierwsza.”
Tematycznie jednak, jest to historia dużo bogatsza. Nie tylko rozmyślań nad życiem bez poczucia sensu, ale też dużo uwagi poświęcamy złu w ludzkiej postaci. Obserwujemy skąd się bierze, jak narasta, a co ciekawe, autorka nie przedstawia tego w po prostu biało-czarnych barwach - jest tu bardzo dużo szarości, scen, które wzbudzają w nas dziwne uczucia, bo raz jesteśmy przepełnieni obrzydzeniem do czynów tych dewiantów, których obserwujemy, a raz łapiemy się na tym, że im współczujemy. Ale nie powinniśmy, prawda? To przecież naprawdę źli ludzie, źli do szpiku kości. I to kolejne fragmenty, które wzbudziły moją konsternację, fragmenty głębokie, mocno zmuszające do skomplikowanych przemyśleń.
“(...) ‘potwór’ to pojęcie ogólne, kryje w sobie wiele podkategorii.”
To jednak tylko niewielka część tematów, jakie ta historia porusza - chciałabym omówić wszystkie, bo każdy wywołuje bardzo bogate emocje, ale nie będę przedłużać - recenzja liczy już dosyć pokaźną liczbę słów, a i nie chciałabym w żaden sposób naprowadzić Was na rozwiązanie intrygi kryminalnej.
“Ludzie potrafią zaakceptować tylko taką miłość, jaką sami uważają za odpowiednią. Prawda? Straszne, co nie? Straszne. Wchodzą w nowy związek, aby wypełnić pustkę, jaka została po poprzednim. Wykorzystują innych, żeby leczyć własne urazy z dzieciństwa. Na gruzach zamierzają wznieść nowe, doskonałe miasto, ignorując, że wszystko drży i za chwilę runie, stoją przy zawalonym murze, wmawiając sobie, że jakoś się to ułoży. Rany i blizny, miłość i jej brak - to wszystko jest przedłużeniem ich samych. Dlaczego, dlaczego do tego doszło?”
“Zanim zostaliśmy potworami” to powieść niesamowita. Bardzo dojrzała, bardzo różnoraka, bardzo skrajna. Zbudowana na prawdziwej artystycznej wizji, piękna i głęboka, a przecież poruszająca tematy bardzo niewygodne, bardzo … zaburzone, budzące w nas sprzeciw. Powieść, która z każdą kolejną swoją stroną się zmienia, która jest nieprzewidywalna, zaskakująca w kierunku, który obiera. Zaskoczył mnie ten miks inspiracji z różnych dziedzin sztuki, nie wydaje mi się, bym kiedyś coś takiego czytała. Jasne, językowo były takie powieści w literaturze pięknej, ale pod względem tej zmiennej budowy? Nie przypominam sobie. Jestem w prawdziwym szoku, że jest to debiut autorki, poziom jest naprawdę, naprawdę wysoki! Bardzo chciałabym przeczytać jej kolejną powieść.
“(...) sztuka polega na tym, aby pozwolić widzom jej doświadczyć, a nie wyłożyć kawę na ławę. Widz musi sam odgadnąć, gdy zaś wszystko zostaje wyjaśnione, czas pryska.”

Moja ocena: 8,5/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Mova.


Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz