sierpnia 26, 2024

"W sieci kłamstw" David Ellis - recenzja przedpremierowa

Autor: David Ellis
Tytuł: W sieci kłamstw
Tłumaczenie: Marta Piątkowska
Data premiery: 28.08.2024
Wydawnictwo: Harde
Liczba stron: 376
Gatunek: thriller sensacyjny
 
David Ellis to ciekawy autor thrillerów i powieści sensacyjnych na rynku amerykańskim: nie tylko systematycznie dostarcza swoim czytelnikom nowe tytuły, ale też cały czas aktywny jest jako prawnik - już w latach 90tych, przed literackim debiutem (po nim również), prowadził swoją kancelarię prawną, skupiając się przede wszystkim na prawie konstytucyjnym i handlowym, a w 2014 roku został mianowanym najmłodszym sędzią Sądu Apelacyjnego w stanie Illinois i do teraz pełni tę funkcję. Ciekawe sprawy, jak i nowinki prawnicze ma zatem na wyciągnięcie ręki!
Literacko na rynku pojawił się w 2001 roku z książką, która od razu została uhonorowana prestiżową nagrodą m.in. Edgara Allana Poe. Od tego czasu swoje powieści wydaje na spokojnie, co rok, może dwa jedna. Na swoim koncie ma dziesięć tytułów pisanych solo, w tym jedną czterotomową serię oraz osiem tytułów napisanych wspólnie z Jamesem Pattersonem. Na początku swojej kariery spora część historii nawiązywała do sądownictwa, teraz wydaje się, że jednak trochę od tego charakteru spraw odchodzi.
Na polskim rynku wydawany jest od prawie 20 lat, jednak sporo w tych latach przerwy. Na początku tego tysiąclecia pokazało się u nas kilka jego tytułów, po krótkiej przerwie ponownie jedno nazwisko zawitało na nasze półk w towarzystwie Jamesa Pattersona, a od roku 2023 znowu wrócił solo - wtedy ukazał się jego thriller “Przyjrzyj się” z 2022 roku, a teraz, zaledwie miesiąc po światowej premierze, polski czytelnik dostał “W sieci kłamstw” - w papierze, na półkach księgarskich książka dostępna będzie za dwa dni, ale użytkownicy Legimi już od dobrych kilku, a może nawet kilkunastu dni, mogą się zapoznać z książką w wersji elektronicznej.
 
14 lutego 2024. Prawnik i notoryczny kłamca Leo Balanoff dzwoni do swojego wspólnika z kancelarii z informacją, że dosłownie za kilka minut zostanie aresztowany pod zarzutem morderstwa. Ofiarą jest szemrany typ, gangster, którego roku temu Leo chciał postawić przed sądem - niestety nie udało się, na chwilę po tym, jak zjawił się z klientką na policji z zarzutami wobec niego, ona już nie żyła. Wydaje się więc logiczne, że skoro nie mógł go skazać zgodnie z prawem, to wziął sprawy w swoje ręce? No, nie całkiem. To zdecydowanie większa sprawa niż mogłoby się wydawać - ścierają się tutaj światy gangsterki, policji i FBI, a nawet i prywatnych firm… O co w tym wszystkim chodzi? Czy Leo naprawdę zabił? I może nie powinniśmy mu wierzyć od samego początku - przecież to patologiczny kłamca…
“Gdyby istniało takie niewidzialne lasso, które mógłbym zarzucić na słowa opuszczające moje usta i zaciągnąć je z powrotem do środka…”
Książka rozpisana jest na 95 rozdziałów, których akcja rozgrywa się w różnym czasie - zaczynamy od 14 lutego 2024, by zaraz cofnąć się o rok, za chwilę znowu wrócić do 2024, ale miesiąc wcześniej, aby potem znowu cofnąć się o lata do czasów dzieciństwa Leo - oczywiście każda zmiana czasu jest w tekście zaznaczona, a to, co dzieje się współcześnie, czyli w styczniu i lutym 2024, przeplatane jest z historiami z przeszłości. Narracja też jest zmienna - część opowieści poznajemy oczami Leo w narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego, jednak są też dwie inne postacie: Andi, która jest byłą dziewczyną Leo oraz Chris, agent FBI, którzy naprzemiennie też opisują zdarzenia ze swojej perspektywy w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego. Styl powieści jest dosyć typowy dla tego typu thrillerów - zdania zbudowane są prosto, są krótkie, tak że czytelnik nie traci czasu na próbie zrozumienia, co autor mógł mieć na myśli - pod względem języka nie ma tu żadnych utrudnień czy zawiłości. Czujne oko w polskim wydaniu może jednak wyłapać kilka wpadek korekcyjnych, są one jednak naprawdę okazyjne. Lektura dzięki krótkim rozdziałom i prostemu językowi przebiega sprawnie.
“Gotów był poświęcić wszystko, na co tak ciężko pracował, żeby naprawić zło.”
Oczywiście styl historii przedstawionej przez Leo nacechowany jest jego własnym charakterem, sposobem myślenia i podejście do życia. Pierwszym, co przy tej kreacji rzuca się w oczy, to jego zamiłowanie, a może raczej uporczywe natręctwo do liczenia, mnożenia i dzielenia wszystkiego - jak sam mówi, to jego sposób na uspokojenie się, coś, co pojawia się w jego głowie niezależnie od niego. Z początku lektury takich wstawek jest naprawdę dużo, co może zniechęcić - uspokoję więc, już po chwili, tych nawiązań do liczenia jest mniej, gdzieś w środku znikają prawie całkowicie, więc lekki dyskomfort tymi wtrąceniami odczuwalny jest tylko na początku. Poza tym jednym uporczywym raz mocniej, raz mniej, natręctwem, Leo to bardzo ciekawa kreacja - prawnik, który jednak nie ma nic przeciwko naginaniu prawa, a wręcz manipulowaniu nim, by jego klient zaznał sprawiedliwości. Sam ma dosyć skomplikowane życie, ale żyje prosto - sprawiedliwość osiągnięta za wszelką cenę przede wszystkim.
“Naciągałem prawdę. Bo nawet hiena, która usiłuje utrzymać się na grzbiecie dzikiej świni, panuje lepiej nad sytuacją, niż ja w tamtej chwili. Demokracje Trzeciego Świata były bardziej stabilne niż moja ówczesna rzeczywistość.”
W gronie pierwszoplanowych postaci jest też Andi. To była policjantka i była dziewczyna Leo, teraz zatrudniona jest w prywatnej ochronie firmy farmaceutycznej, w której właśnie bezpieczeństwo danych jest kluczową sprawą - to tam tworzą nowe, rewolucyjne formuły, które przyniosą w przyszłości wielomiliardowe zyski… Jest to bohaterka trudna do rozgryzienia.
Jest też jeszcze Chris, przedstawiciel prawa federalnego. Za tą postacią też kryje się ciekawa historia - właśnie staje na nogi po naprawdę ciężkiej chorobie, która w oczach kolegów z pracy uczyniła go słabym - teraz pora w końcu pokazać na co go stać.
Każda z tych kreacji zawiera w sobie nutkę tajemniczości, choć przyznam, że z samego początku lektury, nie jest to mocno odczuwalne. Zatem i temu elementowi świata przedstawionego dajcie chwilę - wkrótce okaże się, że każda z tych kreacji jest dużo bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać…
“Następnego dnia mogło się wydarzyć dosłownie wszystko. Było tyle zmiennych, tylu graczy i tyle rzeczy, których nie wiedziałem. To będzie niezła jazda.”
Intryga kryminalna opiera się na wątkach ścierania się wpływów gangsterskich z policyjnymi. Obserwujemy grę, której poddawane są postaci, w której początkowe karty okazują się tylko niewielkim zasobem, jaki ta gra ma nam do zaoferowania. Zagadka jest złożona, dynamiczna i zaskakująca, autor bardzo zgrabnie wprowadza solidne zwroty akcji, których znowu - kompletnie się nie spodziewałam wnioskując po tym, co prezentuje początek książki. Finalnie jednak jestem pod podziwem inteligencji autora - naprawdę sprawnie zbudował wielowątkową, a może raczej wielopoziomową intrygę, która zapewniła mi kilka godzin naprawdę dobrej rozrywki, w której na pewno nie ma czasu na nudę - to przecież opowieść dynamiczna, cały czas coś się dzieje, a nawet niepozorne informacje z czasem zyskują na znaczeniu.
“Niewiedza to agonia w czystej postaci.”
Zagadnienia, na jakich intryga się opiera, to kłamstwo i manipulacja. O Leo wiemy od początku, że lubi nie mówić prawdy, zresztą sam całkiem szybko nam to obrazuje. Ale nie tylko on tutaj ukrywa swoje prawdy - może łatwiej będzie się zastanowić kto tutaj ma jasny cel niż szukać tych, co nie kłamią… Bo przecież kłamią wszyscy, prawda? A my próbujemy dojść do tego dlaczego i w jakim celu to robią.
“Ja po prostu byłem w tym dobry. Całe moje dzieciństwo było kłamstwem. I nie miałem żadnych wyrzutów sumienia w związku z tym. Po prostu kłamałem, jeśli nadarzyła się okazja. Bo czemu nie? Przecież wszyscy kłamią.”
“W sieci kłamstw” to thriller, który zaczyna się niepozornie - wygląda na to, że autor już od samego początku sprawnie manipuluje czytelnikiem upewniając go w przekonaniu, że dobrze wie, czego może się po tej historii spodziewać. Nic bardziej mylnego - fabuła jest rozbudowana i naprawdę zaskakująca, szybka i angażująca, w bardzo rozrywkowy sposób. To coś, co zadowoli fanów amerykańskich thrillerów sensacyjnych - porównajmy ją do nazwiska, które znają pewnie wszyscy - coś w stylu powieści Harlana Cobena. I choć sama nie uważam się, za miłośniczkę tego typu lektur, to przyznaję, że bawiłam się dobrze i czuję się pomysłem na tą powieść na tyle zainteresowana, że nazwiska Davida Ellisa z pamięci nie wyrzucam - chętnie skuszę się na kolejne jego tytuły. A może i poprzednie, jak znajdę chwilkę?
 
Moja ocena: 7/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Hardym.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz