Autor: František Šmehlík
Tytuł: Usłyszeć
śpiew jeleni
Tłumaczenie: Anna Radwan-Zbikowska
Data premiery: 19.08.2024
Wydawnictwo: Afera
Seria: Czeskie
Krymi
Liczba stron: 392
Gatunek: kryminał
František Šmehlík to stosunkowy nowy autor na
czeskim rynku książki, aktualnie na koncie ma jeden zbiór opowiadań grozy i
dwie powieści kryminalne. “Usłyszeć śpiew jeleni” to jego powieściowy debiut z
2021 roku, książka, która pokazała, że jest dla niego miejsce na czeskim rynku
książki - czytelnicy bardzo się z nią polubili. Rok później ukazała się jego
druga książka, która dostała najważniejszą czeską nagrodę Magnesia Litera w
kategorii powieść kryminalna i która zapowiedziana jest jako pierwszy tom trylogii.
I mam nadzieję, że faktycznie zamieni się w serię, bo to, co autor pokazał w
debiucie powieściowym, obiecuje naprawdę dużo! Na polskim rynku ukazał się
właśnie teraz, trzy lata od publikacji na rynku rodzimym.
Przed omawianiem samej książki na pewno warto
też zaznaczyć, że František Šmehlík jest z wykształcenia bohemistą (to
interdyscyplinarna nauka o języku i kulturze Czech), a oprócz pisania, jego
czas zaprząta judo, w którym jest mistrzem Czech (trzykrotnym!) i trenerem.
Historia “Usłyszeć śpiew jeleni” rozpoczyna
się dokładnie 15 września. Tej nocy w maleńkiej górskiej wiosce Helašná położonej
w malowniczym Beskidzie Śląsko-Morawskim tuż na skraju lasu słychać było
piękny, głośny śpiew jeleni. Zaczęło się rykowisko. A jednak nie ono jest
powodem, dla którego kilka godzin później wioska zaczęła zapełniać się ludźmi z
zewnątrz. Są to ostrawscy policjanci, a na miejsce przyciągnęło ich brutalne
morderstwo. Ofiara to młoda lokalna dziewczyna, która wiodła szczęśliwe życie,
zaraz miała wyjść za mąż i była przez wszystkich w okolicy lubiana. Ale czy na
pewno? Śledczy są przekonani, że zbrodni dopuścił się ktoś, kto dziewczynę
dobrze znał, a to równoznaczne jest z tym, że musi mieszkać w tej wiosce.
Wiosce, w które żyje dokładnie 21 osób. Kto z nich jest winny? Jak znaleźć
sprawcę, gdy ewidentnie nie tylko jedna osoba zataja prawdę, a wioska położona
wśród gór i lasu zapewnia skuteczną ochronę przed przypadkowymi świadkami?
“- Zaprowadzi nas ten facet, co to zgłosił (...). Obejrzymy dom i zaczniemy przesłuchiwać ludzi.- Ludzi - burknął Lada, rozglądając się wokół. - Chyba lisy i jelenie.”
Książka rozpisana jest na prolog, 53 rozdziały
i epilog. Każdy rozdział oznaczony jest godziną i miejscem opisywanych zdarzeń,
zmiana daty też jest zawsze zaznaczona datą miesięczną i dniem tygodnia.
Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora
wszechwiedzącego, który opowiada nam o postaciach, ich przyzwyczajeniach i
relacjonuje aktualne wydarzenia na zmianę obserwując śledczych z Ostrawy, jak i
mieszkańców wioski. Styl jest przyjemnie wyważony, na myśl przywodzi stare,
solidnie pisane kryminały, w których zagadka i dedukcja na podstawie zeznań
świadków liczyły się najmocniej. Czuć też, że do samego języka autor (i
tłumaczka) przywiązał dużą wagę - jest prosty i naturalny, ale tak ułożony, że
czuć w nim dbałość i staranność o poprawność wypowiedzi. Nie ma też za wielu
przekleństw. Dialogów jest dużo i prowadzone są naprawdę sprawnie, może gdzieś
pod koniec w dłuższe monologi wkrada się cień nierealności, choć z kolei jest
to wynik po prostu ram i założeń gatunku, jakim jest kryminał. Całość czyta się
doskonale, bardzo płynnie i bez wysiłku.
Mimo brutalnej zbrodni przez większą część
historii jest to kryminał spokojny, który skupia się na postaciach, ich
zachowaniach, motywacjach. Zacznijmy od śledczych. To bogaty zbiór kreacji,
które z tego gatunku kojarzymy. Mamy szefa, mistrza elokwencji, gdy potrzebna
jest rozmowa z dziennikarzami, i dosyć racjonalnego twardego człowieka tak
prywatne, poza kadrem. Mamy starego detektywa, wyjadacza, który słynie ze
swojej intuicji, a wiek i doświadczenie sprawiają, że do sprawy podchodzi
bardzo stoicko. Jest i wydziałowy głupek, jest mięśniak z dużym ego i nowy,
który dopiero w zespole musi się odnaleźć. I mimo że są to role śledczych,
jakie znamy, to autor ubiera je w bardzo ludzkie spojrzenia, przedstawia
każdego z nich tak, że nie mamy wrażenia kalki, a logicznego i racjonalnego
ułożenia postaci na nowo.
“- Bo ma pan najgorszą cechę, jaką może mieć policjant w dochodzeniówce. Bez urazy.- Jaka to cecha? (...)- W każdym widzi pan to, co najlepsze.”
Drugą grupą postaci są mieszkańcy wioski Helašná.
Tutaj, tworząc ich prywatne historie, też autor na czymś bazuje, jednak w tym
wypadku nie zdradzę na czym, gdyż sam odkrywa to przed nami na ostatnich
kartach powieści, a to wywołało u mnie nie lada zdziwienie i równocześnie
kiwanie głową na znak aprobaty - doskonały pomysł i realizacja! Każda z tych
postaci (i tutaj też zamykamy się w ograniczonej liczbie osób nie więcej niż
dziesięć) różni się od pozostałych, ale wyróżnia się całkiem czym innym i robi
to tak, że nie sposób tych bohaterów pomylić. Mamy wójta, właściciela pubu,
architekta z dorosłym synem, specjalistę IT z malutkim synem, małego Honzę z
rodziną, muzykalnego Roma, przyjaciółkę zamordowanej i jeszcze kilku innych. W
tak niewielkim gronie buzuje sporo emocji - od przyjaźni, przez niespełnioną
miłość, ukryte złości i nienawiść. A co najlepsze (dla kryminału oczywiście),
większość się ze swoimi emocjami nie zdradza, przez co śledczy muszą stąpać po
omacku… Naprawdę ciekawie przedstawiona mała lokalność, pełna różnic i
kolorytu, a jednak trzymająca swoje tajemnice w oddaleniu od obcych, którzy
łatwo oceniają na pierwszy rzut oka dając się porwać iluzji.
“Panie władzo, a kto tu może mieć alibi? Tu jest jeden zbir obok drugiego! Każdy siedzi sam we własnej chałupie i pod dywan zamiata, co się tylko da. Alibi, dobre sobie! Prędzej mi da alibi moja rogata Anula, niż za kimkolwiek innym poświadczy jego córka, brat czy żona. Może wyglądam na największe dziwadło we wsi, ale tak naprawdę jestem taki jak wszyscy w tej dziurze.”
I intryga przez większą część historii właśnie
na tych skrywanych tajemnicach bazuje. Czytelnik obserwuje to, co śledczy, ale
też nieco więcej - tajemne spotkania, jakieś narady w sprawach, których nie do
końca rozumiemy. Jest to więc dla nas jakiś trop, coś, co wzbudza ciekawość,
zmusza szare komórki do ruchu, ale jednak na tyle niewiele, że cały czas musimy
kombinować z ułożeniem puzzli, na które składa się intryga, a i tak bardzo
prawdopodobne, że bez wskazówki autora ich sami nie ułożymy. Tempo akcji przez
większą część lektury jest spokojne, dopiero na końcu przyspiesza, atmosfera
się zagęszcza, przechodzimy do działań, do akcji fizycznej, zamiast jak do tej
pory było, do dedukcji psychologicznej. To znowu element dobrze wpisujący się w
ramy gatunkowe, i choć sama wolałabym bardziej nieszablonowy kierunek, to
rozumiem potrzebę zachowania tych właśnie ram. I autor robi to naprawdę
solidnie, historia do samego końca, a może i dopiero na końcu aż takim
natężeniu zaskakuje. Jest to zamknięta całość, więc wszystkie wątki co do
jednego zostają ładnie zamknięte.
“Wszyscy się tu znają, zaglądają sobie nawzajem w talerze. Jesteście jak jedna ulica odizolowana od całego świata. Jak ludzie wytrzymują ze sobą w takim miejscu?”
Na koniec musimy też na chwilę zatrzymać się
przy tematach, problemach społecznych, jakie ta opowieść porusza. Bo
zamieszkiwanie małej miejscowością wiąże się nie tylko z bliskością drugiego
człowieka, ale i różnicami, które mogą stać się granicami nie do przeskoczenia.
I tak mamy tutaj różne przejawy dyskryminacji: poczynając od naprawdę rasizmu,
przez seksizm aż do homofobii. Mamy uprzedzenia do osób postrzeganych przez
pryzmat swojej rodziny, starszego pokolenia i próby tych słabszych jednostek
dopasowania się do innych za wszelką cenę. Jest lęk odrzucenia i poczucie
zawieszenia. Dużo trudnych emocji wartych rozważenia, dużo skaz społecznych
ciągle jeszcze kwitnących, zamiast odchodzących w niepamięć. To smutny, ale
jakże prawdziwy obraz społeczeństwa, do którego cały czas sami należymy - te
problemy, te emocje, traumy znamy ze zwyczajnej codzienności, tego co wokół
nas.
“- Dobrze pan znał Ivanę Hůlovą?- Dobrze? Ja nikogo nie znam dobrze, nawet samego siebie.”
Nie mogę się też powstrzymać przed małym
przeniesieniem - ten okładkowy jeleń, ten, do którego z łuku strzela Honza,
któremu zadał dosyć dotkliwą ranę - czy się podniesie, czy potraktuje ją jako
coś, co się stało i będzie żył mimo to dalej? Czy się podda i dopuści
przegraną? To pytania, które równie łatwo można przenieść na wielu bohaterów
tej powieści.
“Kiedy mi tak źle, że chcę umrzeć, to śpiewam.”
“Usłyszeć śpiew jeleni” to powieść kryminalna
z rodzaju tych, które lubię najbardziej: opierająca się na sylwetkach
zwyczajnych ludzi, z których każdy ma swoje dziwactwa, a może i nawet brudne tajemnice.
Jest to historia bogata i różnorodna, nie tylko poprzez różne spojrzenia na
przedstawione wydarzenia, ale i samą swoją budowę - zaczyna się spokojnie,
angażuje nas pod kątem psychologicznym, bo przejść do dość dynamicznej akcji, z
solidnymi punktami w ramach gatunku aż po finalne odkrycie kar bazy, na której
to wszystko zostało zbudowane. Do tego jeszcze dorzucamy tematy ważne
społecznie jak dyskryminację pod różnym kątem i konieczność wpisania się w role
narzucone przez społeczeństwo. Całość ujęta w bardzo naturalnym języku. Aż
trudno uwierzyć, że jest to powieść kryminalna zbudowana przed debiutanta.
Jestem pod wrażeniem i z niecierpliwością będę wypatrywać kolejnych powieści
tego autora!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Afera.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz