sierpnia 28, 2024

"Śmiertelna ekstaza" J.D. Robb vel Nora Roberts

Autor: Nora Roberts jako J.D.Robb
Tytuł: Śmiertelna ekstaza
Cykl: Oblicza śmierci, tom 4
Tłumaczenie: Łukasz Praski
Data premiery: 14.08.2024
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 400
Gatunek: powieść kryminalna / romans
 
Seria Oblicza śmierci to jedna z najdłuższych w gatunku powieści kryminalnych, które kiedykolwiek ukazały się na naszym rynku książki. Po raz pierwszy czytelnicy amerykańscy usłyszeli u niej w 1995 roku, polscy dwa lata później, a co ciekawe, początkowe plany zakładały, że będzie to po prostu trylogia. Teraz, 29 lat po debiucie J.D. Robb, seria nadal jest wydawana i z tego, co widzę, na zagranicznym rynku nadal jest bardzo lubiana. Zresztą u nas też! Jesteśmy 4 tomy do tyłu w stosunku do USA, czyli u nas dostępnych jest 54 tomy, u nich 58, dwa kolejne widnieją już w zapowiedziach. Przyznam też, że nie dziwi mnie ciągłe zainteresowanie - na swoim koncie mam przeczytanych dziewięć tytułów tej serii, pięć najnowszych i cztery pierwsze w nowych wydaniach (recenzje - klik!), więc chyba mogę już przyznać, że tomy najnowsze trzymają poziom, ba! nieraz nawet wypadają lepiej niż te początkowe, które jak na razie układają mi się w kratkę - a to ze względu na to, że wątek romansowy z nutką erotyzmu jest w nich dużo mocniej odczuwalny, a nieraz już podkreślałam, że ja jednak fanką takich motywów nie jestem… Jednak, mimo tego jednego minusa, muszę przyznać, że lubię po tę serię sięgać - to dobry relaks, dobre oderwanie od rzeczywistości z tego względu, że historia toczy się w niedalekiej przyszłości, w drugiej połowie lat 50tych XXI wieku, więc i też nieco inny od naszego świat. Bardzo lubię pod tym kątem patrzeć na książkę - ze świadomością, że Nora Roberts wymyślała ten świat jeszcze w latach 90tych XX wieku, więc jej wizja przyszłości, która dosyć często zbiega się z rozwojem, jaki teraz obserwujemy, jest naprawdę czymś fascynującym! Oczywiście nie czytałabym jej tak naprawdę, gdyby nie był to po prostu dobry kryminał…
 
“Śmiertelna ekstaza” rozpoczyna się w chwili, gdy porucznik Eve Dallas i jej świeżo poślubiony mąż Roarke kończą swoją podróż poślubną na jednej z planet pozaziemskich do niego należących - tak, to człowiek interesu, jeden z najbogatszych ludzi na świecie, który poza majątkiem ziemskim posiada wiele planet, na których kwitną mu biznesy. Na tej, na której teraz się znajdują, właśnie buduje ekskluzywny hotel, który faktycznie robi na Eve wrażenie. Jednak w ich sielankę małżeńską wkrada się i przykre zdarzenie - jeden z pracowników Roarke'a, tych zajmujących się stroną technologiczną przedsięwzięcia, odbiera sobie życie. Eve, jako policjantka, pierwsza zjawia się na miejscu zdarzenia i zdziwiona jest wyrazem twarzy zmarłego - mimo tego, że mężczyzna zginął przez powieszenie, to jego twarz zastygła w przerażającym uśmiechu… Po powrocie na Ziemię pora wrócić do rzeczywistości. Pierwszą poważną sprawą, która zostaje przydzielona Eve jest samobójstwo znanego prawnika, z którym sama nieraz ścierała się w sądzie. To był zarozumiały bubek, z ogromnym ego, więc dla Eve jest trudne do pojęcia, by mógł targnąć się na swoje własne życie… Policjantka zauważa, że tak samo jak samobójca z planety, tak samo ten, przed śmiercią używał gogli wirtualnych, jednak program, z jakiego korzystał wydaje się niegroźny… Za to podejrzany jest jego wieloletni partner, który wcale nie jest taki łagodny, jak się z początku wydaje. Czy faktycznie to on mógł zabić? Możliwe, choć niepokojące jest to, że i prawnik pośmiertnie na ustach miał zastygły uśmiech…
“Może wszyscy mamy skłonności samobójcze ukryte gdzieś głęboko w podświadomości.”
Książka rozpisana jest na 20 rozdziałów, a każdy z nich dzielony jest na krótsze, kilkustronicowe scenki. Większa część narracji prowadzona jest z perspektywy Eve, przez wszechwiedzącego trzecioosobowego narratora w czasie przeszłym, który sprawnie obserwuje zarówno to, co dzieje się na zewnątrz, jak i wewnątrz. Jest jednak kilka, dwa lub trzy fragmenty w całej powieści, które odbiegają do normy - pisane w pierwszoosobowej narracji przez kogoś, automatycznie zakładamy, że sprawcę. Styl powieści jest prosty, poprawny, język codzienny, bez przekleństw. Książkę czyta się bez wysiłku, płynnie, a dialogi prowadzone są bardzo naturalnie, z lekkością.
 
Akcja powieści toczy się tempem umiarkowanym, intryga opiera się na starej zasadzie dedukcji, szukania dowodów i przepytywaniu świadków, nie ma w niej miejsca na makabryczne opisy zbrodni. Przyznam, że trochę przez lekturą wystraszył mnie opis na okładce, że Eve zanurza się w świat wirtualnej rzeczywistości - bo przecież jak wiele autorka mogła przewidzieć już te trzydzieści lat temu w tak skomplikowanym temacie? Na szczęście historia nie toczy się w świecie wirtualnym, a raczej skupia się na psychologii, a zatem i temacie, który od dawna zaprząta ludzkie głowy. Przez dużą część powieści po prostu uczestniczymy w życiu Eve, więc nie tylko obserwujemy postępy w tej jednej sprawie, ale i kilka pobocznych, pojedynczych akcji, jak i życie prywatne bohaterki. Dopiero w drugiej połowie historii główna zagadka nabiera rumieńców i pochłania uwagę czytelnika. Zbudowana jest sprawnie, choć to tematy, jakie porusza, wydają mi się najciekawszym zagadnieniem tej powieści.
“To, co złe, można naprawić. Wiem o tym. (...) Liczy się tylko to, żeby przetrwać. Można wiele rzeczy zmienić, poprawić, ale żeby to zrobić, trzeba żyć.”
A tych tematów jest kilka. Zacznijmy od genetycznych predyspozycji. W tym wypadku Eve zadaje pytanie, czy skłonności do samobójstwa można dziedziczyć po przodkach, jednak to wstęp do potraktowana zagadnienia bardziej ogólnie - czy zbrodnię można tłumaczyć po prostu złymi genami? Tym, że od początku właśnie ten człowiek zaprogramowany był na popełnianie zbrodni? To zagadnienie, które męczy filozofów od dawna - czy człowiek rodzi się jako czysta karta czy jednak jest już obarczony tym, co go zbudowało? A to powoduje kolejne ciekawe pytanie - czy kiedy geny potraktujemy jako program, który został nam wgrany, to czy to właśnie ten człowiek ponosi odpowiedzialność za zbrodnię?
“Powiem ci, co myślę o tej całej teorii piętna genetycznego. To po prostu ucieczka od odpowiedzialności. (...) W ten sposób jesteśmy zwolnieni z człowieczeństwa (...), z moralności, z wyboru między dobrem a złem. Wystarczy powiedzieć, że zostaliśmy naznaczeni w łonie matki i nie mieliśmy szans.”
Wokół tematu człowieka jako programu, jako komputera, oscyluje też jeszcze kolejne zagadnienie - czy da się wpływać na podświadomość innego człowieka? Zmieniać nastrój, humor, zachowanie? W tym 2058 roku ludzie zamożni wyposażeni są w coś takiego jak korektor nastroju - mogą nastawić go np. na skupienie lub relaks. My w 2024 roku jeszcze takich urządzeń nie posiadamy, ale chyba już nieco więcej wiemy o podświadomości, dlatego też te zagadnienie poruszone trzy dekady temu w tak bardzo współczesnej formie fascynuje.
“Można ociekać bogactwem, (...) ale śmierć nie ma przed nim żadnego respektu. To klub, w którym nie obowiązuje system klasowy.”
W prywatnych wątkach Eve krąży też jej przyjaciółka Mavis, piosenkarka. I to dzięki jej postaci po raz kolejny w tej serii pojawiają się ciekawe wątki - tym razem na sztukę, muzykę przede wszystkim, ale i sztukę ogólnie patrzymy jako na coś więcej niż rozrywkę - na coś, co może rozwijać psychologicznie, nieść jakiś przekaz, uczyć odbiorców czegoś. Bo czy tak naprawdę da się traktować sztukę czysto rozrywkowo? Czy nie jest tak, że jednak wartości, myśli, pomysły, idee, choćby najgłupsze, jednak gdzieś w odbiorcach zostają? Nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy?
“- Ludzie, którzy tworzą, badają innych ludzi, a muzyka jest tak samo nauką, co sztuką i tak samo uczuciem, co nauką. (...) Kiedy zapisuję linijkę nut, chcę, żeby działała na ludzi. Muszę rozumieć, nawet studiować naturę ludzką, jeśli chcę uzyskać właściwą reakcję. Jak będą się zachowywać, co będą myśleć i czuć?
- Myślałam, że to tylko rozrywka.
- Pozory, pozory.”
Wydaje się, że kreacje postaci są tutaj chyba najmniej istotnym punktem historii, są po prostu nośnikiem historii. Z pewnością jest to plus dla tych czytelników, którzy wcześniejszych tomów nie znają - bo skupiamy się przede wszystkim na intrydze kryminalnej i igraszkach miłosnych, zatem czy postacie są znane czy nie, to wydaje się nie mieć znaczenia.
 
No właśnie, te igraszki miłosne. Tak jak w intrydze kryminalnej naprawdę nie czuć, że liczy prawie trzy dekady, tak w opisach scen seksu czuć to bardzo mocno. A w tym tomie, jako że Eve i Roarke są świeżo po ślubie, jest ich naprawdę dużo. Nie wiem czy ci, którzy nie mają nic przeciwko wątkom erotycznym odbierają te fragmenty podobnie - dla mnie te opisy wypadają infantylnie, przy tym tomie tak naprawdę już większą ich część po prostu pomijam. Mimo że mam świadomość, że sięgając po książkę z nazwiskiem Nory Roberts na okładce takie wątki na pewno się w fabule znajdą, jednak znam ją już na tyle, że wiem, że potrafi się ograniczać - wtedy jestem z lektury zadowolona bardziej.
“Śmierć to dla nich ostateczne ludzkie doznanie. Bez względu na rozwój medycyny i technologii, nikt z nas jej nie uniknie. Skoro więc wszystkim jest przeznaczona, dlaczego nie potraktować jej jako cel, a nie przeszkodę?”
“Śmiertelna ekstaza” jest książką fascynującą w momencie, gdy zwraca się uwagę na tematy, jakie porusza i porówna się je z rokiem, w którym została napisana. Te trzy dekady temu przecież w życiu codziennym nie zwracało się aż tak dużo uwagi na psychologiczne aspekty, a Nora już wtedy poruszała dosyć skomplikowane zagadnienia dotyczące predyspozycji z jakimi się rodzimy, szukała jakiś motywów, tłumaczeń dla śmierci popełnianej z własnej ręki. Nie były to oczywiście całkowicie obce tematy w tamtych latach, ale na pewno nie aż tak głośno poruszane w społeczeństwie jak teraz, dlatego też ten fakt budzi mój podziw dla autorki. Intryga kryminalna, choć nie dominuje nad powieścią, budowana jest zgrabnie, w drugiej połowie książki faktycznie ciekawi, a może i nawet nieco zaskakuje. Postacie są rysowane grubą kreską, ale całkiem przyjemne. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie ta ilość romansu w kryminale… Jestem pewna, że ci, co lubią obydwa gatunki nie będą mieli aż tylu obiekcji co ja, mnie jednak pozostaje mieć nadzieję, że po tym tomie, w którym autorka się w temacie mocno wyżyła, piąty przyniesie znowu (tak jak trzeci) stonowanie…
 
Moja ocena: 7/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz