sierpnia 13, 2024

"Przyczyna zgonu" Robin Cook - recenzja premierowa


Autor: Robin Cook
Tytuł: Przyczyna zgonu
Cykl: Laurie Montgomery i Jack Stapleton, tom 14
Tłumaczenie: Maciej Szymański
Data premiery: 13.08.2024
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 368
Gatunek: thriller medyczny
 
Amerykański thriller medyczny? Na myśl od razu przychodzą Robin Cook i Tess Gerritsen, jednak to ten pierwszy publikuje o dekadę dłużej. I dzisiaj właśnie zajmiemy się kolejną, najnowszą na polskim rynku powieścią Robina Cooka pt. “Przyczyna zgonu”, która właśnie dzisiaj ma swoją premierę!
Robin Cook swoją karierę pisarską rozpoczął dobrze po trzydziestce, kiedy na swoim koncie miał już skończone studia medyczne i okulistyczne. Debiutował w 1977 roku książką “Coma” i przez kilka pierwszych lat pisał równocześnie zajmując się praktyką lekarską. Teraz, od dawna już, pisanie jest tym, czemu poświęca się w pełni i co po prawie pół wieku od debiutu przyniosło mu ponad 40 powieści i 8 ekranizacji na dużym ekranie, 2 w formie seriali. Autor pisze przede wszystkim powieści osobne, trzy razy próbował jednak stworzyć cykl kryminalny - dwie pierwsze próby zakończyły się po dwóch tomach, jednak trzecia przyniosła w końcu coś, co autorowi (i czytelnikom!) do gustu naprawdę przypadło: to właśnie seria z lekarzami medycyny sądowej: Laurie Montgomery i Jackiem Stapletonem, którzy fabularnie od kilku tomów są w związku małżeńskim. Cykl ten rozpoczęty został jeszcze w latach 90tych XX wieku i autor raz robił sobie od niego dłuższe, raz krótsze przerwy, jednak to ta para ciągle w jego twórczości jest obecna. Sama do jej czytelników dołączyłam dopiero niedawno, bo w roku poprzednim, przy tomie trzynastym “Nocny dyżur” (recenzja - klik!), czym równocześnie przetestowałam to, co czytelników przy rozbudowanych seriach zawsze interesuje – mianowicie to, że bez problemu da się do serii dołączyć w każdym momencie bądź wybrany tom traktować jak powieść osobną. Nie inaczej jest z “Przyczyną zgonu”.
 
Czasy współczesne, początek grudnia. W Nowym Jorku na przestrzeni kilku miesięcy doszło do podejrzanych samobójstw - było w nich kilka przesłanek, który wzbudziły zarówno w śledczych medyczno-prawnych, jak i lekarzach medycyny sądowej niepewność czy na pewno nie brały w tym zdarzeniu osoby trzecie, jednak ostatecznie zawsze w akcie zgonu wpisane zostało samobójstwo. Jednym z takich przypadków ma się właśnie zająć Laurie Montgomery, która aktualnie pełni funkcję szefowej Inspektoratu Medycyny Sądowej wraz z rezydentem Ryanem Sullivanem, który właśnie odbywa swoje miesięczne praktyki w ich wydziale, jednak robi to naprawdę niechętnie. Laurie chce mu udowodnić, że medycyna sądowa to jednak coś naprawdę interesującego i podczas tej sekcji faktycznie jej się to udaje, a Ryan zaciekawiony przypadkiem prosi ją o pozwolenie, by przyjrzeć się tematowi podejrzanych samobójstw bliżej. Laurie się zgadza, nie wie jednak, że w ten sposób naraża ich wszystkich na niebezpieczeństwo…
 
Książka rozpisana jest na prolog, 41 rozdziałów z określeniem daty, dnia tygodnia i godziny oraz epilog, którego akcja toczy się dwa miesiące później. Każdy rozdział złożony jest z kilku osobnych scenek, przez co książkę czyta się bardzo wygodnie, bo łatwo na chwilę się od niej oderwać, by za moment do lektury wrócić. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy kilku postaci - przede wszystkim Ryana i Laurie, ale pojawiają się też: dziewczyna Ryana, współwłaściciel firmy Oncology Diagnostics oraz Hank Roberts, który pośrednio dla nich pracuje. W narracji przede wszystkim skupiamy się na tym, co się dzieje, mimo to jest też miejsce na podążanie tokiem myślenia postaci - pojawiają się wspomnienia, fakty z ich przeszłości, które tłumaczą to, co dzieje się z nimi teraz. Styl powieści jest lekki, rozrywkowy, słownictwo proste, dzięki czemu lektura nie jest wymagająca, nie trzeba się przy niej wysilać, by wsiąknąć w fabułę.
“(...) nikogo nie obchodzi techniczna strona umierania w takim wielkim mieście jak Nowy Jork.”
Biorąc pod uwagę fakt, że do tej serii dołączyłam dopiero jeden tom wcześniej, to niestety nie jestem w stanie powiedzieć, czy autor ma w zwyczaju pisać naprzemiennie - jeden tom, w którym to Jack odgrywa bardziej znaczącą rolę i kolejny, w którym to pierwsze skrzypce gra Laurie. Tak jednak jest przy tomie trzynastym i czternastym - w poprzednim to Jack prowadził śledztwo, w tym Laurie potencjalne śledztwo inicjuje i nadzoruje. Jako że Jacka w „Przyczynie zgonu” jest przez to zdecydowanie mniej, to i nie ma tutaj jego humoru, który dodawał lekturze “Nocnego dyżuru” lekko sarkastycznych spostrzeżeń. Laurie jest bardziej poważna, bardziej dosłowna - w końcu jest szefową ważnej instytucji, więc musi taka być. I choć swoją rolę odgrywa głównie na początku i na końcu powieści, to czytelnik szybko orientuje się w jednym - Laurie nie lubi swojego aktualnego stanowiska, bo tak jak bardzo kocha swój zawód medyczki sądowej, tak polityka, której teraz się poświęca, bardzo ją męczy.
Jednak to postać Ryana, czyli bohatera pojawiającego się tylko w tym tomie, króluje. Ryan to rezydent, człowiek młody z bardzo skomplikowaną przeszłością. Jego wiek jest tutaj mocno odczuwalny - to postać nieco naiwna, bardzo emocjonująca się kolejnymi odkryciami, bardzo wrażliwa na innych, czasami wydaje się, że aż za bardzo. Momentami jego zachowanie jest nieco naiwnie irytujące, czuć, że jest to kreacja stworzona przez osobę dużo starszą, która nieco infantylizuje wiek bohatera. Jednak fabuła przede wszystkim skupiona jest na zagadce i ciekawych tematach, zatem i kreacja tej jednej postaci aż tak bardzo nie boli. Pozostali - Jack, Laurie, ich współpracownicy, wypadają już dużo bardziej realnie - czy to nie dlatego, że są starsi?
“Żyjemy w niebezpiecznym świecie, (...) a najbardziej ryzykują ci, którzy (...) próbują zdemaskować naprawdę złych ludzi.”
Intryga kryminalna jest ciekawa z tego względu, że czytelnik obserwuje w jaki sposób postacie dochodzą do tego, kto za tymi potencjalnymi samobójstwami stoi, od początku jednak wiedząc kto faktycznie je popełnia i jaki ma w tym cel. Zatem wiemy kto, wiemy dlaczego, wiemy też jak, a pytaniem na które teraz mamy odpowiedzieć jest jak medycy dojdą do clue zagadki i co się stanie, gdy już to odkryją. Nie jest to więc intryga, która spędza czytelnikowi sen z powiek, ale taka, przy której miło jest sobie odpocząć - jest bardziej relaksująca, niż angażująca.
 
Wygląda na to, że tym, co w książce wypada najlepiej, co jest najistotniejsze, są tematy, które porusza. A jest ich kilka. Zacznijmy od samych samobójstw - autor przywołuje statystyki, opisuje jaki jest to problem w Nowym Jorku i jak czyjeś samobójstwo wpływa na osoby, które były obok. Bardzo dużo jest tutaj zawartej i wiedzy medycznej, i psychologicznej, oddziaływania społecznego. Powiązanym z tym tematem jest wyzysk w branży medycznej, żerowanie na strachu przed chorobą, która pacjenta powoli uśmierca. Jest też temat zdrowia psychicznego, poruszany poprzez postać byłego wojskowego, który teraz próbuje sobie poradzić ze zespołem stresu pourazowego, a poprzez który mamy jasny obraz, jak ciągle jest to obszar zaniedbany - wydawałoby się, że w aktualnych czasach. po latach głośnego mówienia o tym problemie, opieka medyczna jest już mocniej zaangażowana w psychiczne skazy, które żołnierze ze sobą przywożą, ten tytuł jednak pozbawia złudzeń.
“Doskonale wiedział, jak destrukcyjne bywa samobójstwo dla bliskich i całego otoczenia.
- Depresja to wciąż jeszcze niedoceniania plaga (...).”
Kolejnym zagadnieniem wartym wzmianki jest sama praca śledczych medyczno-prawnych. W Polsce takiego zawodu, o ile wiem, nie ma, to medyk sądowy zajmuje się oględzinami ciała na miejscu zbrodni. W Ameryce jednak zadania są podzielone: na miejsce zbrodni przyjeżdża właśnie śledczy medyczno-prawny, a już w Inspektoracie Medycyny Sądowej, czyli tym, co zwiemy potocznie kostnicą, medyk sądowy przeprowadza sekcję zwłok i wystawia akt zgonu. W tym tomie bardzo mocno skupiamy się na pracy jednych i drugich i przyglądamy się jak wygląda ich współpraca - w końcu i śledczy, i medyk mają na celu dojść do tego, w jaki sposób i co spowodowało śmierć ofiary. Autor te zagadnienie przedstawia obszernie i naprawdę ciekawie.
 
Podsumowując, “Przyczyna zgonu” to lekki thriller medyczny, w którym zagadka kryminalna wzbudza przyjemne zaciekawienie, a styl czytelnika nie męczy. Tematy, jakie książka porusza są ważne i naprawdę fascynujące, ale opisane tak, że nie stają się dla nas przytłaczające. Całość wypada przyjemnie rozrywkowo, to dobra książka na weekend, na kilka godzin oderwania od rzeczywistości i wejścia w świat medyków sądowych i płatnych morderców. Dobrze się przy książce bawiłam i jest to ten rodzaj literatury, w którym właśnie to jest najważniejsze!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Domem Wydawniczym Rebis.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz