sierpnia 30, 2024

"Morderstwo po królewsku" S.J. Bennett

"Morderstwo po królewsku" S.J. Bennett

Autor: S.J. Bennett
Tytuł: Morderstwo po królewsku
Cykl: Jej Królewska Mość prowadzi śledztwo, tom 3
Tłumaczenie: Andrzej Goździkowski
Data premiery: 28.08.2024
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 352
Gatunek: kryminał cosy crime
 
“Morderstwo po królewsku” to trzeci tom serii kryminałów cosy crime Jej Królewska Mość prowadzi śledztwo, która w tym roku bez najmniejszych wątpliwości podbiła moje serce! Jej autorką jest S.J. Bennett, czyli Sophia Bennett, która, by oddzielić swoją wcześniejszą twórczość od tej serii, zdecydowała się na publikowanie jej pod inicjałami swoich imion, zamiast pełnym pierwszym imieniem. Sophia jako córka wojskowego od wczesnych lat podróżowała po świecie, jej ojciec kilka razy miał do czynienia z królewskim towarzystwem, nic więc dziwnego, że od zawsze temat Korony ją zaprzątał. Na pomysł, by z królowej Elżbiety II zrobić detektywkę w spódnicy wpadła jednak dopiero w 2018 roku, niecałą dekadę, od swojego debiutu na rynku książki - wtedy publikowała książki dla dzieci i młodzieży, teraz przyszła pora zmienić kierunek twórczości. I tak od 2020 na rynku angielskim zaczął ukazywać się ten cykl - w odstępie jednej książki na mniej więcej rok - teraz dostępne są tomy cztery, piąty w zapowiedziach na początek roku przyszłego. Na polskim rynku było jednak całkiem inaczej. W przeciągu pół roku Wydawnictwo Kobiece uraczyło nas aż trzema tomami tej serii! Zaczęliśmy wiosną od “Tajemnica morderstwa w Windsorze” (recenzja – klik!), by już latem ukazały się dwa kolejne: “Zbrodnia w pałacu Buckingham” (recenzja – klik!) i właśnie “Morderstwo po królewsku”, które na ostatnich kartach przynosi już zapowiedź tomu czwartego. Ta szybkość polskiego wydania z pewnością uzależniła mnie od serii, którą naprawdę pokochałam, a równocześnie teraz zaczynam wpadać w panikę - co kiedy tomy w oryginale, te już wydane, się skończą?! Ile przyjdzie wtedy nam czekać na tom kolejny? Już wiem, że będzie to zdecydowanie za długo!
 
Rok 2016 powoli zbliża się ku końcowi. Jest grudzień, królowa wraz z Filipem przygotowują się, by jak co roku na święta Bożego Narodzenia przenieść się do hrabstwa Norfolk, gdzie mają swoją prywatną posiadłość Sandringham. Wyjazd jest mocno wyczekiwany, królowa przyznaje, że ten rok nie był dla nich łatwy - dużo zamieszania przyniosły dwie poprzednie kryminalne sprawy, a przecież też i na rynku politycznym wybuchały kolejne pożary! Pora odpocząć. Los jednak postanowił inaczej - od razu po przyjeździe do Sandringham do drzwi królowej puka asystentka sekretarza - Rozie. Przynosi informację o dziwnej zbrodni - na plaży obok posiadłości znaleziona została odcięta ludzka dłoń… Policja prosi królową o pomoc w identyfikacji, gdyż na małym palcu pozostawiony został rodowy sygnet - może królowa go kojarzy? Oj tak, nie tylko sygnet, ale i dłoń - jest pewna, że to dłoń ich dalekiego krewnego, arystokraty Edwarda St. Cyr, mężczyzny, który może i nie wiódł spokojnego życia, ale który właśnie zamierzał się ponownie ożenić… Co się z nim stało? I gdzie jest reszta ciała? Królowa ze względu na święta pozwala sobie nie angażować się specjalnie mocno w tę sprawę, jednak gdy widzi, że policja chyba podejrzewa niewinnych ludzi, musi interweniować. Oczywiście po cichu, z wierną i dyskretną pomocą Rozie.
 
Książka rozpisana jest na cztery tytułowane części i składa się w sumie z 35 rozdziałów podzielonych na krótsze nienumerowane scenki. Pisane są w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego, narrator naprzemiennie obserwuje kilka postaci: przede wszystkim królową, która jest postacią numer jeden, tą wokół której wszystko się kręci. Na drugim miejscu jest Rozie wspomagająca królową w śledztwie, od czasu do czasu pojawia się też perspektywa postaci bardziej postronnej, odgrywającą epizodyczną, choć znaczącą rolę w historii. Narrator opisuje to, co widzi, oddaje wiernie rozmowy postaci, o ich wewnętrznych emocjach i przemyśleniach też wspomina, ale nie jest w tym temacie mocno wylewny - co z pewnością dobrze współgra ze skromnym, powściągliwym charakterem samej królowej. Styl powieści jest bardzo płynny, bardzo przyjemny, zdania ułożone są zgrabnie, tak że całość czyta się z przyjemnością. Język stylizowany jest delikatnie na arystokratyczny, dzięki czemu faktycznie mamy wrażenie, że przenosimy się na te kilka godzin na dwór królewski, gdzie przecież trzeba zachowywać się godnie. Nie daje to jednak uczucia sztuczności, a raczej jest uroczym elementem budującym królewski nastrój historii.
“Kiedy nazywają twoim imieniem budynki i okręty, może to być z początku trochę deprymujące, ale szybko do tego przywykła.”
Jest to moje trzecie spotkanie z tą serią i po raz trzeci jestem zachwycona kreacją królowej! Jest urocza, a zarazem zdaje się wierna z tym, co o prawdziwej królowej wiemy choćby z serialu The Crown. Starsza pani tak pewna siebie, że nie przeszkadza jej, by inni o jej zasługach nie wiedzieli. Wytrawna manipulatorka, choć pewnie sama wolałaby bardziej eleganckie określenie - nie zmienia to jednak faktu, że subtelnie potrafi nakierować ludzi, by robili to, co chce. Jednak w jej wypadku jest to przeważnie czyn chwalebny - nie namawia do złego, a do zachowań moralnych, do zachowania sprawiedliwości. Kobieta z ogromną wiedzą na tematy wszelakie, żyjąca w zgodzie z zasadami stoicyzmu, kochająca naturę i zwierzęta. Zarazem otwarta na to, co świat przynosi, mimo wieku nie ograniczająca się do starych zasad i przesądów, choć nie da się ukryć, że niektóre z tych starych zasad są dla niej bardzo ważne. Matka, żona, babcia, prababcia, szefowa, opiekunka psiaków i koni. I do tego bardzo sprawna i dyskretna śledcza! Nie da się jej nie pokochać!
“Gdyby to od Szefowej zależało, posłałaby każdego z premierów na ryby, żeby trochę się wyluzował i zmienił perspektywę.”
Obok niej, jak zawsze występuje postać całkowicie fikcyjna - Rozie. Kobieta czarnoskóra na białym dworze, rzetelna asystentka, była wojskowa. Zarazem ciekawa świata, miłośniczka zagadek kryminalnych, a równocześnie osoba, która dobrze wie, kiedy ze swoją wiedzą zdradzać się nie należy. W tym tomie, jak jeszcze w żadnym innym, pokazuje jak bardzo odpowiednią partnerką jest dla królowej.
“Zastanawiała się, czy łatwiej jest pogodzić się ze stratą kogoś, kto wcześniej i tak usunął się z twojego życia.”
W „Morderstwie po królewsku” to rodzina zdaje się odgrywać ważną rolę. Co za tym idzie poznajemy dużo dokładnie relacje i z najbliższymi królowej, i te dalsze, z krewnymi i mieszkańcami tego hrabstwa. Przyglądamy się temu, jak żyje arystokracja, czy zgodnie koegzystują ze zwykłymi mieszkańcami tych ziem czy może jednak są jakieś niesnaski? Przy okazji mamy też całkiem niezły wgląd w życie malutkiej miejscowości! Uczymy się też po raz kolejny, jak wiele ludzi zatrudnia królowa, jak pozornie nieznaczące zawody na jej dworze, faktycznie są dla danego miejsca ważne.
“-To tutaj ludzie odczuwają furię? (...)
-Naturalnie. Żal. Frustracja. Choroby. Starość. Na wsi nie brak wściekłości.”
Ale to przecież kryminał! Jest więc i zbrodnia, i zagadka kryminalna. Ta budowana jest na zasadach znanych z klasyki gatunku - akcja toczy się spokojnie, wyjaśnień szukamy poprzez rozmowy z innymi, często po prostu wysłuchiwanie czy wyciąganie z innych plotek. W tej intrydze pozostajemy w zależnościach arystokratycznych, przyglądamy się jak takie rody funkcjonują na co dzień. Cała sztuka tej zagadki osadzona jest na szukaniu, na dedukcji, na sprytnych zagraniach fabularnych i podsumowaniu tropów, które z początku zdają się nie mieć znaczenia… Jak zawsze przy tej serii, jestem pod wrażeniem stopnia zagmatwania intrygi i napakowania jej ogromem ciekawostek, tematów jakie zaprzątają społeczeństwo.
“Premierom, gdy mają za dużo wolnego czasu, wpadają do głowy kiepskie pomysły. A co gorsze, omawiają je z nie tymi ludźmi, co trzeba, co czyni je jeszcze gorszymi, niż były pierwotnie.”
A tutaj ważną rolę odgrywa relacja człowiek-natura. Jesteśmy w miejscu pełnym dzikich miejsc, plaż ze wzburzonym morzem. W miejscu, gdzie pełno lasów i zwierzyny. To dobry pretekst, by pogadać o naszej planecie, o tym, w jaki sposób o nią dbać - a tu mamy dwa różne punkty widzenia: sposób z człowiekiem solidnie kontrolującym poprzez myślistwo i baczną uprawę ziemi oraz sposób bardziej dziki - zostawić wszystko naturze, ona zrobi swoje. Ba! pomóc jej, poprzez zadziczenie terenu. To bardzo ciekawe tematy, spojrzenie na podejścia tak różne, a jak twierdzi narrator, mające na celu to samo - życie przy samej naturze, w zgodzie i miłości do niej. Wiele jest tutaj scen, w których to natura koi skołatane ludzkie nerwy, które przypominają nam, jak ważne jest pamiętanie o tym, że jesteśmy mniejszą częścią całości i nabranie odpowiedniej perspektywy.
“Królowa uniosła wzrok znad ostatniego dokumentu z pudeł i patrzyła, jak na bladoszarym niebie wiruje chmara biegusów. Nigdy nie mogła się nadziwić, jak wymyślne wzory potrafią tworzyć te nieduże ptaszki z rodziny bekasowatych, układając się w żywe kształty, które wyginały się i zmieniały na oczach obserwatora. Stanowiły przypomnienie o tym, że władza królewska ma swoje granice, a także uświadamiały, że poza światem ludzi czekają otwarte, niezmierzone przestrzenie, a ona jest od nich oddzielona. Temu ostatniemu postanowiła niezwłocznie zaradzić.”
Oczywiście Sophia Bennett nie poprzestała na tak przyjaznym tematach. Są też te bardziej problematyczne, te mocno społeczne, odnoszące się do roli kobiet w naszym społeczeństwie. Więcej o tym powiedzieć nie mogę, ale jest jedna scena, która po prostu zwala z nóg. Ogólnie jednak mam wrażenie, że jest to seria, w którym przywracamy moc i sprawczość kobietom - bardzo mi się te nastawienie podoba, choć przyznam, że przy nim brakuje mi tu poparcia od strony technicznej, czyli konsekwentnego użycia feminatywów.
“(...) nagle w naszych przyjaciołach i sąsiadach zaczęliśmy się dopatrywać bezlitosnych morderców.”
“Morderstwo po królewsku” zamyka pierwszą trylogię cyklu Jej Królewska Mość prowadzi śledztwo - kolejne tomy przeniosą nas w przeszłość, do lat, gdy królowa była w kwiecie wieku. Ja jednak bez najmniejszego wahania po tych trzech tomach wpisuje się rękami i nogami na listę fanów serii, bo jest w niej wszystko to, co tak bardzo w kryminałach cosy crime lubię. Jest dobry humor, genialne kreacje postaci, ważne tematy, dobra, nad wyraz skomplikowana zagadka kryminalna. Przy pierwszym tomie byłam aż zdziwiona powagą tematów w niej poruszanych, teraz już jest to dla mnie nieodłączny element serii, którego zawsze oczekuję. Sophia Bennett z niesamowitą gracją łączy postać królowej, trudne tematy i rewelacyjne klasyczne intrygi kryminalne zapewniając czytelnikowi kilka godzin, w czasie których trafiają do całkiem innego, a zarazem przecież cały czas tego naszego świata. W tomie trzecim historia jest najbardziej prywatna, najbliższa prywatności rodziny królowej, jej własnym zamiłowaniom, co sprawia, że jest to perfekcyjne domkniecie tej pierwszej trylogii. A ja już nie mogę doczekać się kolejnej!
 
Moja ocena: 8/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Kobiecym.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

sierpnia 29, 2024

"Prawie jak w domu" Sarah Gailey

"Prawie jak w domu" Sarah Gailey

Autor: Sarah Gailey
Tytuł: Prawie jak w domu
Tłumaczenie: Robert J. Szmidt
Data premiery: 28.08.2024
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 384
Gatunek: literatura grozy
 
“Prawie jak w domu” to pierwsza powieść Sarah Gailey, jaka ukazała się w Polsce, jednak nie jest to debiut. Te nazwisko na rynku amerykańskim znane jest do 2017 roku, kiedy to wydana została duologia nowelek, a debiut powieściowy miał miejsce dwa lata później. Aktualnie Sarah Gailey na swoim koncie ma wielokrotne nagrody literackie Hugo, Nebula i Locus, pisze zarówno literaturę faktu, komiksy, jak i prozę wielu rodzajów: opowiadania, eseje i powieści z pogranicza kryminału, fantastyki i literatury grozy. I “Prawie jak w domu” właśnie taka jest…
 
12 lat. Tyle minęło od czasu, gdy Vera Crowder po raz ostatni przekroczyła próg domu rodzinnego. Wchodziła wtedy w pełnoletniość, zaczęła żyje po swojemu - raczej tułaczkę, przemieszczając się z miejsca na miejsce, do pracy do pracy, w których raz po raz zostawała rozpoznana. 12 lat. Teraz wróciła na prośbę swojej umierającej matki. Ma zrobić porządek z domem przed jej śmiercią, tak, by był przygotowany na jej odejście i nowego właściciela. Vera czasy dzieciństwa i tego, jak ją naznaczyło zostawiła już za sobą, wiele z tego przepracowała na różnego rodzaju terapiach, a jednak gdy tylko przekracza próg domu, staje się na powrót małą dziewczynką, nastoletnią Verą z ciągle jeszcze pełną rodziną. Teraz, co prawda jej ojca dawno już nie ma, a matka przez lata dom traktowała jako miejsce wycieczek różnych pasjonatów zbrodni, ale wrażenie tego, co było kiedyś w Verze tkwi bardzo mocno. W domu jednak panuje naprawdę dziwna atmosfera - matka nie chce z nią nawet rozmawiać, w budynku czuć chłód i mrok, który nasila się każdej nocy… Mrok tak gęsty, że wręcz nienaturalny. A może tylko jej się wydaje? Co skrywa się w tym domu? Czy tylko wspomnienia przeszłości?
“Przyjechała do domu gnana nadzieją, ale nie przekroczy jego progu, dopóki się z niej nie otrząśnie. Nie mogła tam wejść obarczona takim brzemieniem.”
Książka składa się z 37 rozdziałów pisanych w narracji trzecioosobowej, które naprzemiennie opowiadają o tym, co teraz i o tym, co działo się, kiedy nastoletnia Vera żyła jeszcze ciągle w pełnej rodzinie. Rozdziały z teraz pisane są w czasie przeszłym, rozdziały z przeszłości w teraźniejszym. Narrator historię snuje z perspektywy Very, bardzo uważnie przyglądając się temu, co czuje. Styl powieści jest spokojny, skupiony na opisach otoczenia i emocjach, dialogów nie ma tu specjalnie dużo, choć jak są, to wypadają bardzo realistycznie. Całość utrzymana jest w atmosferze nieco melancholijnej, wspomnień naznaczonych upływem czasu.
 
Verę poznajemy w dwóch odsłonach - jako kobietę dorosłą oraz jako dziecko, choć tak naprawdę to ta druga kreacja przeważa dlatego, że miejsce wymusza na niej zmianę zachowania. Teraz jest dorosła, wie, jak powinna się zachowywać, jednak zdecydowanie częściej lęki z dzieciństwa biorą nad nią górę - musi walczyć z chęcią schowania się w szafie czy strachem przed potworem spod łóżka. To bardzo trafne odwzorowanie psychologiczne człowieka dorosłego wchodzącego w swoim życiu w różne role - a rolą Very w tym domu było bycie córką. Jej kreacja jako nastolatki odsłania przed nami dużo więcej. Obserwujemy jej relacje z rodzicami - matką, która nigdy nie przejawiała ciepłych uczuć, i ojcem, który był najlepszym rodzicem, jakiego mogła sobie wymarzyć. Oczywiście do czasu, gdy nie został aresztowany, a cały świat jego i jego rodziny nie znienawidził… I tak oczami Very obserwujemy czułe oblicze człowieka, którego cały świat uważa za potwora. Vera dorosła za nim tęskni, szuka potwierdzenia tego, że faktycznie jej wspomnienia z dzieciństwa, to nie tylko wytwór wyobraźni, że ojciec faktycznie był dla niej dobry.
“Do tej pory chodziło o usunięcie dowodów, że jej matka tu żyła i zmarła. Teraz było to coś więcej. Teraz zajmie się szukaniem dowodów mówiących o tym, że kiedyś mieszkała w tym domu także miłość.”
W całej tej historii czuje się dziwne napięcie, dziwne mrowienie. To trochę klimat starych nawiedzonych domów - coś się czai w mroku, jednak w tej powieści ta atmosfera jest bardzo subtelna, przynajmniej przez większą część lektury, bo jednak pod koniec klimat mocno się zmienia i faktycznie wchodzi już w typową scenę gatunkową. Sama jednak wolę to, co czujemy wcześniej, ten niepokój - ciemny dom, duszna atmosfera braku jakichkolwiek emocji pomiędzy umierającą matką a Verą, ta oschłość w domu i wrogość na zewnątrz. Sytuacje, które budzą lęk, ale na tyle rozmazany, że można go sobie racjonalnie wytłumaczyć. Dostajemy tu świetny kontrast pomiędzy tym niepokojem, a rozdziałami z przeszłości, które jednak głównie wydają się szczęśliwe - ale w nich też czegoś szukamy, bo czy na pewno żyjąc w tym samym domu matka i córka mogły nie wiedzieć, co robi ojciec i mąż? Świetnie budowane napięcie utrzymuje się prawie do końcu - jak wspomniałam, finał wyraźnie wskazuje, że jednak jest to fantastyka, literatury grozy, więc trochę te napięcie się wtedy rozmywa - może fani gatunku odbiorą to inaczej, ja jednak preferowałabym te uczucie zacierania granicy między racjonalnością a fantastyką do samego końca.
“Mieszka w dobrze wyciszonym domu, który absorbuje wszystkie hałasy, ukrywa światło i dotrzymuje tajemnic.”
Akcja powieści prowadzona jest bardzo spokojnie, to na tej niewiadomej, na tym uczuciu niepokoju opiera się cały urok tej powieści. Ważne jednak są też tematy, jaki poprzez tę historię Sarah Gailey porusza. Przede wszystkim dom. Czym jest tak naprawdę? To nie tylko budynek, nawet jeśli wybudowany własnymi rękoma. To ludzie, to wspomnienia, to wydarzenia, którymi nasączają się ściany budynku. To miejsce nierozerwalnie z nami związane, czy tego chcemy, czy nie, coś, co siedzi w nas samych. Ale czy dom chłonie wszystko? Nawet to, o czym sami nie wiemy?
“Bo ten tom nie jest tylko budynkiem. To nie tylko gwoździe, tynk i szwankujące przewody. To dom zrobiony z ludzi, którzy w nim mieszkali - i umarli.”
No właśnie, bo tu pojawia się pytanie o poznanie drugiego człowieka. Vera z matką żyły pod jednym dachem z mężczyzną, który został okrzyknięty potworem. Jednak dla Very to był po prostu kochający ojciec. Czy taki rozdźwięk jest możliwy? Czy mimo tej pozornej dobroci jednak te zło, które w nim siedziało, w jakiś sposób było widoczne, a może więcej - przesączało się na zewnątrz? Z uwagą obserwujemy wspomnienia bohaterki próbując wyłapać właśnie takie momenty…
“Czy jedno możliwe jest bez drugiego? Wydaje mi się, że musisz poznać kogoś bardzo dobrze, by go prawdziwie pokochać, i musisz kogoś dobrze pokochać, by go naprawdę znienawidzić. Taką prostą nienawiść zostawiamy dla obcych. (...) Ale tę silną, prawdziwą nienawiść zachowujemy dla tych, których najlepiej znamy.”
Mamy dom, mamy kochającego rodzica, nic więc dziwnego, że i temat poczucia bezpieczeństwa się pojawia. Dla dziecka to coś kluczowego, coś, co Vera odczuwała tylko z ojcem - to jego silne ręce chroniły ją przed złem, ratowały z opresji. Czy więc bezpieczeństwo nierozerwalnie związane jest z miłością? Czy to znaczy, że matka Very nie kochała? Widzimy ich chłodne stosunki i próbujemy dojść do tego, dlaczego właśnie takie były… Tego nie zdradzę, ale wyjaśnienie jest dosyć szokujące, zastanawiające.
“Obserwacja to jedyny sposób nauki (...).”
“Prawie jak w domu” okazała się prozą bardzo klimatyczną, nieco melancholijną, choć przecież temat wyjściowy - córki potwora - jest obarczony trudnymi emocjami. A jednak Gailey uchwyca te dziecięce emocje, z którymi pewnie każdy z nas na jakimś poziomie może się identyfikować - potwory mieszkające pod łóżkiem, pierwsze pocałunki czy powroty do miejsca, w którym czuliśmy się bezpiecznie. Dla Very dorosłej te miejsce jest nieco bardziej skomplikowane - obarczone nie tylko przyjemnymi wspomnienia, ale też tym, co działo się, gdy prawdę poznał świat. I na tych psychologicznych aspektach związanych z domem, dzieciństwem, bezpieczeństwem i nauką świata się skupiamy. Ale też gdzieś po kątach czuć te ukrywające się zło, ten mrok… Który wychodzi wyraźnie na wierzch pod koniec historii jednoznacznie kategoryzując książkę w rejonach fantastyki. Może gdybym od początku miała świadomość, że zakończenie będzie bardzo metaforyczne, to nie czułabym tej nutki zawodu? Spróbujcie! Nawet dla samego klimatu tej niepewności, niejasności warto 😊
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Mova.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

sierpnia 28, 2024

"Śmiertelna ekstaza" J.D. Robb vel Nora Roberts

"Śmiertelna ekstaza" J.D. Robb vel Nora Roberts

Autor: Nora Roberts jako J.D.Robb
Tytuł: Śmiertelna ekstaza
Cykl: Oblicza śmierci, tom 4
Tłumaczenie: Łukasz Praski
Data premiery: 14.08.2024
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 400
Gatunek: powieść kryminalna / romans
 
Seria Oblicza śmierci to jedna z najdłuższych w gatunku powieści kryminalnych, które kiedykolwiek ukazały się na naszym rynku książki. Po raz pierwszy czytelnicy amerykańscy usłyszeli u niej w 1995 roku, polscy dwa lata później, a co ciekawe, początkowe plany zakładały, że będzie to po prostu trylogia. Teraz, 29 lat po debiucie J.D. Robb, seria nadal jest wydawana i z tego, co widzę, na zagranicznym rynku nadal jest bardzo lubiana. Zresztą u nas też! Jesteśmy 4 tomy do tyłu w stosunku do USA, czyli u nas dostępnych jest 54 tomy, u nich 58, dwa kolejne widnieją już w zapowiedziach. Przyznam też, że nie dziwi mnie ciągłe zainteresowanie - na swoim koncie mam przeczytanych dziewięć tytułów tej serii, pięć najnowszych i cztery pierwsze w nowych wydaniach (recenzje - klik!), więc chyba mogę już przyznać, że tomy najnowsze trzymają poziom, ba! nieraz nawet wypadają lepiej niż te początkowe, które jak na razie układają mi się w kratkę - a to ze względu na to, że wątek romansowy z nutką erotyzmu jest w nich dużo mocniej odczuwalny, a nieraz już podkreślałam, że ja jednak fanką takich motywów nie jestem… Jednak, mimo tego jednego minusa, muszę przyznać, że lubię po tę serię sięgać - to dobry relaks, dobre oderwanie od rzeczywistości z tego względu, że historia toczy się w niedalekiej przyszłości, w drugiej połowie lat 50tych XXI wieku, więc i też nieco inny od naszego świat. Bardzo lubię pod tym kątem patrzeć na książkę - ze świadomością, że Nora Roberts wymyślała ten świat jeszcze w latach 90tych XX wieku, więc jej wizja przyszłości, która dosyć często zbiega się z rozwojem, jaki teraz obserwujemy, jest naprawdę czymś fascynującym! Oczywiście nie czytałabym jej tak naprawdę, gdyby nie był to po prostu dobry kryminał…
 
“Śmiertelna ekstaza” rozpoczyna się w chwili, gdy porucznik Eve Dallas i jej świeżo poślubiony mąż Roarke kończą swoją podróż poślubną na jednej z planet pozaziemskich do niego należących - tak, to człowiek interesu, jeden z najbogatszych ludzi na świecie, który poza majątkiem ziemskim posiada wiele planet, na których kwitną mu biznesy. Na tej, na której teraz się znajdują, właśnie buduje ekskluzywny hotel, który faktycznie robi na Eve wrażenie. Jednak w ich sielankę małżeńską wkrada się i przykre zdarzenie - jeden z pracowników Roarke'a, tych zajmujących się stroną technologiczną przedsięwzięcia, odbiera sobie życie. Eve, jako policjantka, pierwsza zjawia się na miejscu zdarzenia i zdziwiona jest wyrazem twarzy zmarłego - mimo tego, że mężczyzna zginął przez powieszenie, to jego twarz zastygła w przerażającym uśmiechu… Po powrocie na Ziemię pora wrócić do rzeczywistości. Pierwszą poważną sprawą, która zostaje przydzielona Eve jest samobójstwo znanego prawnika, z którym sama nieraz ścierała się w sądzie. To był zarozumiały bubek, z ogromnym ego, więc dla Eve jest trudne do pojęcia, by mógł targnąć się na swoje własne życie… Policjantka zauważa, że tak samo jak samobójca z planety, tak samo ten, przed śmiercią używał gogli wirtualnych, jednak program, z jakiego korzystał wydaje się niegroźny… Za to podejrzany jest jego wieloletni partner, który wcale nie jest taki łagodny, jak się z początku wydaje. Czy faktycznie to on mógł zabić? Możliwe, choć niepokojące jest to, że i prawnik pośmiertnie na ustach miał zastygły uśmiech…
“Może wszyscy mamy skłonności samobójcze ukryte gdzieś głęboko w podświadomości.”
Książka rozpisana jest na 20 rozdziałów, a każdy z nich dzielony jest na krótsze, kilkustronicowe scenki. Większa część narracji prowadzona jest z perspektywy Eve, przez wszechwiedzącego trzecioosobowego narratora w czasie przeszłym, który sprawnie obserwuje zarówno to, co dzieje się na zewnątrz, jak i wewnątrz. Jest jednak kilka, dwa lub trzy fragmenty w całej powieści, które odbiegają do normy - pisane w pierwszoosobowej narracji przez kogoś, automatycznie zakładamy, że sprawcę. Styl powieści jest prosty, poprawny, język codzienny, bez przekleństw. Książkę czyta się bez wysiłku, płynnie, a dialogi prowadzone są bardzo naturalnie, z lekkością.
 
Akcja powieści toczy się tempem umiarkowanym, intryga opiera się na starej zasadzie dedukcji, szukania dowodów i przepytywaniu świadków, nie ma w niej miejsca na makabryczne opisy zbrodni. Przyznam, że trochę przez lekturą wystraszył mnie opis na okładce, że Eve zanurza się w świat wirtualnej rzeczywistości - bo przecież jak wiele autorka mogła przewidzieć już te trzydzieści lat temu w tak skomplikowanym temacie? Na szczęście historia nie toczy się w świecie wirtualnym, a raczej skupia się na psychologii, a zatem i temacie, który od dawna zaprząta ludzkie głowy. Przez dużą część powieści po prostu uczestniczymy w życiu Eve, więc nie tylko obserwujemy postępy w tej jednej sprawie, ale i kilka pobocznych, pojedynczych akcji, jak i życie prywatne bohaterki. Dopiero w drugiej połowie historii główna zagadka nabiera rumieńców i pochłania uwagę czytelnika. Zbudowana jest sprawnie, choć to tematy, jakie porusza, wydają mi się najciekawszym zagadnieniem tej powieści.
“To, co złe, można naprawić. Wiem o tym. (...) Liczy się tylko to, żeby przetrwać. Można wiele rzeczy zmienić, poprawić, ale żeby to zrobić, trzeba żyć.”
A tych tematów jest kilka. Zacznijmy od genetycznych predyspozycji. W tym wypadku Eve zadaje pytanie, czy skłonności do samobójstwa można dziedziczyć po przodkach, jednak to wstęp do potraktowana zagadnienia bardziej ogólnie - czy zbrodnię można tłumaczyć po prostu złymi genami? Tym, że od początku właśnie ten człowiek zaprogramowany był na popełnianie zbrodni? To zagadnienie, które męczy filozofów od dawna - czy człowiek rodzi się jako czysta karta czy jednak jest już obarczony tym, co go zbudowało? A to powoduje kolejne ciekawe pytanie - czy kiedy geny potraktujemy jako program, który został nam wgrany, to czy to właśnie ten człowiek ponosi odpowiedzialność za zbrodnię?
“Powiem ci, co myślę o tej całej teorii piętna genetycznego. To po prostu ucieczka od odpowiedzialności. (...) W ten sposób jesteśmy zwolnieni z człowieczeństwa (...), z moralności, z wyboru między dobrem a złem. Wystarczy powiedzieć, że zostaliśmy naznaczeni w łonie matki i nie mieliśmy szans.”
Wokół tematu człowieka jako programu, jako komputera, oscyluje też jeszcze kolejne zagadnienie - czy da się wpływać na podświadomość innego człowieka? Zmieniać nastrój, humor, zachowanie? W tym 2058 roku ludzie zamożni wyposażeni są w coś takiego jak korektor nastroju - mogą nastawić go np. na skupienie lub relaks. My w 2024 roku jeszcze takich urządzeń nie posiadamy, ale chyba już nieco więcej wiemy o podświadomości, dlatego też te zagadnienie poruszone trzy dekady temu w tak bardzo współczesnej formie fascynuje.
“Można ociekać bogactwem, (...) ale śmierć nie ma przed nim żadnego respektu. To klub, w którym nie obowiązuje system klasowy.”
W prywatnych wątkach Eve krąży też jej przyjaciółka Mavis, piosenkarka. I to dzięki jej postaci po raz kolejny w tej serii pojawiają się ciekawe wątki - tym razem na sztukę, muzykę przede wszystkim, ale i sztukę ogólnie patrzymy jako na coś więcej niż rozrywkę - na coś, co może rozwijać psychologicznie, nieść jakiś przekaz, uczyć odbiorców czegoś. Bo czy tak naprawdę da się traktować sztukę czysto rozrywkowo? Czy nie jest tak, że jednak wartości, myśli, pomysły, idee, choćby najgłupsze, jednak gdzieś w odbiorcach zostają? Nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy?
“- Ludzie, którzy tworzą, badają innych ludzi, a muzyka jest tak samo nauką, co sztuką i tak samo uczuciem, co nauką. (...) Kiedy zapisuję linijkę nut, chcę, żeby działała na ludzi. Muszę rozumieć, nawet studiować naturę ludzką, jeśli chcę uzyskać właściwą reakcję. Jak będą się zachowywać, co będą myśleć i czuć?
- Myślałam, że to tylko rozrywka.
- Pozory, pozory.”
Wydaje się, że kreacje postaci są tutaj chyba najmniej istotnym punktem historii, są po prostu nośnikiem historii. Z pewnością jest to plus dla tych czytelników, którzy wcześniejszych tomów nie znają - bo skupiamy się przede wszystkim na intrydze kryminalnej i igraszkach miłosnych, zatem czy postacie są znane czy nie, to wydaje się nie mieć znaczenia.
 
No właśnie, te igraszki miłosne. Tak jak w intrydze kryminalnej naprawdę nie czuć, że liczy prawie trzy dekady, tak w opisach scen seksu czuć to bardzo mocno. A w tym tomie, jako że Eve i Roarke są świeżo po ślubie, jest ich naprawdę dużo. Nie wiem czy ci, którzy nie mają nic przeciwko wątkom erotycznym odbierają te fragmenty podobnie - dla mnie te opisy wypadają infantylnie, przy tym tomie tak naprawdę już większą ich część po prostu pomijam. Mimo że mam świadomość, że sięgając po książkę z nazwiskiem Nory Roberts na okładce takie wątki na pewno się w fabule znajdą, jednak znam ją już na tyle, że wiem, że potrafi się ograniczać - wtedy jestem z lektury zadowolona bardziej.
“Śmierć to dla nich ostateczne ludzkie doznanie. Bez względu na rozwój medycyny i technologii, nikt z nas jej nie uniknie. Skoro więc wszystkim jest przeznaczona, dlaczego nie potraktować jej jako cel, a nie przeszkodę?”
“Śmiertelna ekstaza” jest książką fascynującą w momencie, gdy zwraca się uwagę na tematy, jakie porusza i porówna się je z rokiem, w którym została napisana. Te trzy dekady temu przecież w życiu codziennym nie zwracało się aż tak dużo uwagi na psychologiczne aspekty, a Nora już wtedy poruszała dosyć skomplikowane zagadnienia dotyczące predyspozycji z jakimi się rodzimy, szukała jakiś motywów, tłumaczeń dla śmierci popełnianej z własnej ręki. Nie były to oczywiście całkowicie obce tematy w tamtych latach, ale na pewno nie aż tak głośno poruszane w społeczeństwie jak teraz, dlatego też ten fakt budzi mój podziw dla autorki. Intryga kryminalna, choć nie dominuje nad powieścią, budowana jest zgrabnie, w drugiej połowie książki faktycznie ciekawi, a może i nawet nieco zaskakuje. Postacie są rysowane grubą kreską, ale całkiem przyjemne. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie ta ilość romansu w kryminale… Jestem pewna, że ci, co lubią obydwa gatunki nie będą mieli aż tylu obiekcji co ja, mnie jednak pozostaje mieć nadzieję, że po tym tomie, w którym autorka się w temacie mocno wyżyła, piąty przyniesie znowu (tak jak trzeci) stonowanie…
 
Moja ocena: 7/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

sierpnia 27, 2024

Book tour z "Na złej drodze"!

Book tour z "Na złej drodze"!

Człowiek nie jest istotą nieomylną - ile to razy każdy z nas wylądował na złej drodze! Zarówno dosłownie, jak i w przenośni, prawda? Pod tym względem nie dziwi więc postawa Giosciuy, głównego bohatera "Na złej drodze" Paoli Barbato. Dziwi jego niefrasobliwe podejście... ale umówmy się, Giosciua nigdy do bystrych nie należał. Jednak nadchodzi moment, kiedy i on w końcu musi przejrzeć na oczy - dzieje się to w środku nocy, na przystanku przy pustej autostradzie, w chwili gdy otwiera paczkę, której otwierać absolutnie nie powinien! 
Punkt wyjścia do startu fabuły nieszablonowego thrillera naprawdę dobry, prawda? A że ja bardzo lubię szczerzyć wieści o nieszablonowych książkach, to i "Na złej drodze" chciałabym dostarczyć większej liczbie czytelników niż dotychczas - a najlepszym sposobem na to będzie book tour!

No chyba że do teraz nie wiedzieliście co to za książka? To w takim wypadku zapraszam najpierw na swoją recenzję - klik!


Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB oraz profil Wydawnictwa Insignis w swoim poście, wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu, a jeśli platforma, na której publikujecie, na to nie pozwala, to po prostu wspomnijcie, że jest to książka czytana w ramach book touru organizowanego przez kryminalnatalerzu.pl.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać (doradzam, by używać czegoś wyraźniejszego niż ołówek), zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Do wysyłanej paczki dorzućcie coś od siebie (herbatkę, coś słodkiego czy tym podobne przyjemności), tak by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w środę.
Książka ruszy w podróż najpóźniej w czwartek rano, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!

Book tour organizowany w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Isignis.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Lista uczestników:
1. @po_prostu_o_ksiazkach 
2. @magdulka03wojcik 
3. @zaczytana_daria (książka jest tu od 11.09)
4. @zafascynowana.ksiazkami_
5. @jpryczek
6. @mamazaczytana
7. @just_to_books
8. @ksiazka.dobra.na.wszystko
9. @rrramona
10. @przeczytajki
11. @_za.czytana.bella_
12. @justyna6353
13. @marza.czyta
14. @allbooksismylife
15. @poczytane_zapisane
16. @sylwiaaa
17. @miedzy_wersami0501
18. @z_ksiazka_mi_po_drodze
19. @monikaormanin
20. @zaczytana_kobitka
21. @cricieta
22. @mirkowo3
23. @zaczytana_panna
24. @izabelawatola
25. @natka_tom
26. @books.injuly
27. @oczytane_skrzaty

sierpnia 26, 2024

"W sieci kłamstw" David Ellis - recenzja przedpremierowa

"W sieci kłamstw" David Ellis - recenzja przedpremierowa

Autor: David Ellis
Tytuł: W sieci kłamstw
Tłumaczenie: Marta Piątkowska
Data premiery: 28.08.2024
Wydawnictwo: Harde
Liczba stron: 376
Gatunek: thriller sensacyjny
 
David Ellis to ciekawy autor thrillerów i powieści sensacyjnych na rynku amerykańskim: nie tylko systematycznie dostarcza swoim czytelnikom nowe tytuły, ale też cały czas aktywny jest jako prawnik - już w latach 90tych, przed literackim debiutem (po nim również), prowadził swoją kancelarię prawną, skupiając się przede wszystkim na prawie konstytucyjnym i handlowym, a w 2014 roku został mianowanym najmłodszym sędzią Sądu Apelacyjnego w stanie Illinois i do teraz pełni tę funkcję. Ciekawe sprawy, jak i nowinki prawnicze ma zatem na wyciągnięcie ręki!
Literacko na rynku pojawił się w 2001 roku z książką, która od razu została uhonorowana prestiżową nagrodą m.in. Edgara Allana Poe. Od tego czasu swoje powieści wydaje na spokojnie, co rok, może dwa jedna. Na swoim koncie ma dziesięć tytułów pisanych solo, w tym jedną czterotomową serię oraz osiem tytułów napisanych wspólnie z Jamesem Pattersonem. Na początku swojej kariery spora część historii nawiązywała do sądownictwa, teraz wydaje się, że jednak trochę od tego charakteru spraw odchodzi.
Na polskim rynku wydawany jest od prawie 20 lat, jednak sporo w tych latach przerwy. Na początku tego tysiąclecia pokazało się u nas kilka jego tytułów, po krótkiej przerwie ponownie jedno nazwisko zawitało na nasze półk w towarzystwie Jamesa Pattersona, a od roku 2023 znowu wrócił solo - wtedy ukazał się jego thriller “Przyjrzyj się” z 2022 roku, a teraz, zaledwie miesiąc po światowej premierze, polski czytelnik dostał “W sieci kłamstw” - w papierze, na półkach księgarskich książka dostępna będzie za dwa dni, ale użytkownicy Legimi już od dobrych kilku, a może nawet kilkunastu dni, mogą się zapoznać z książką w wersji elektronicznej.
 
14 lutego 2024. Prawnik i notoryczny kłamca Leo Balanoff dzwoni do swojego wspólnika z kancelarii z informacją, że dosłownie za kilka minut zostanie aresztowany pod zarzutem morderstwa. Ofiarą jest szemrany typ, gangster, którego roku temu Leo chciał postawić przed sądem - niestety nie udało się, na chwilę po tym, jak zjawił się z klientką na policji z zarzutami wobec niego, ona już nie żyła. Wydaje się więc logiczne, że skoro nie mógł go skazać zgodnie z prawem, to wziął sprawy w swoje ręce? No, nie całkiem. To zdecydowanie większa sprawa niż mogłoby się wydawać - ścierają się tutaj światy gangsterki, policji i FBI, a nawet i prywatnych firm… O co w tym wszystkim chodzi? Czy Leo naprawdę zabił? I może nie powinniśmy mu wierzyć od samego początku - przecież to patologiczny kłamca…
“Gdyby istniało takie niewidzialne lasso, które mógłbym zarzucić na słowa opuszczające moje usta i zaciągnąć je z powrotem do środka…”
Książka rozpisana jest na 95 rozdziałów, których akcja rozgrywa się w różnym czasie - zaczynamy od 14 lutego 2024, by zaraz cofnąć się o rok, za chwilę znowu wrócić do 2024, ale miesiąc wcześniej, aby potem znowu cofnąć się o lata do czasów dzieciństwa Leo - oczywiście każda zmiana czasu jest w tekście zaznaczona, a to, co dzieje się współcześnie, czyli w styczniu i lutym 2024, przeplatane jest z historiami z przeszłości. Narracja też jest zmienna - część opowieści poznajemy oczami Leo w narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego, jednak są też dwie inne postacie: Andi, która jest byłą dziewczyną Leo oraz Chris, agent FBI, którzy naprzemiennie też opisują zdarzenia ze swojej perspektywy w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego. Styl powieści jest dosyć typowy dla tego typu thrillerów - zdania zbudowane są prosto, są krótkie, tak że czytelnik nie traci czasu na próbie zrozumienia, co autor mógł mieć na myśli - pod względem języka nie ma tu żadnych utrudnień czy zawiłości. Czujne oko w polskim wydaniu może jednak wyłapać kilka wpadek korekcyjnych, są one jednak naprawdę okazyjne. Lektura dzięki krótkim rozdziałom i prostemu językowi przebiega sprawnie.
“Gotów był poświęcić wszystko, na co tak ciężko pracował, żeby naprawić zło.”
Oczywiście styl historii przedstawionej przez Leo nacechowany jest jego własnym charakterem, sposobem myślenia i podejście do życia. Pierwszym, co przy tej kreacji rzuca się w oczy, to jego zamiłowanie, a może raczej uporczywe natręctwo do liczenia, mnożenia i dzielenia wszystkiego - jak sam mówi, to jego sposób na uspokojenie się, coś, co pojawia się w jego głowie niezależnie od niego. Z początku lektury takich wstawek jest naprawdę dużo, co może zniechęcić - uspokoję więc, już po chwili, tych nawiązań do liczenia jest mniej, gdzieś w środku znikają prawie całkowicie, więc lekki dyskomfort tymi wtrąceniami odczuwalny jest tylko na początku. Poza tym jednym uporczywym raz mocniej, raz mniej, natręctwem, Leo to bardzo ciekawa kreacja - prawnik, który jednak nie ma nic przeciwko naginaniu prawa, a wręcz manipulowaniu nim, by jego klient zaznał sprawiedliwości. Sam ma dosyć skomplikowane życie, ale żyje prosto - sprawiedliwość osiągnięta za wszelką cenę przede wszystkim.
“Naciągałem prawdę. Bo nawet hiena, która usiłuje utrzymać się na grzbiecie dzikiej świni, panuje lepiej nad sytuacją, niż ja w tamtej chwili. Demokracje Trzeciego Świata były bardziej stabilne niż moja ówczesna rzeczywistość.”
W gronie pierwszoplanowych postaci jest też Andi. To była policjantka i była dziewczyna Leo, teraz zatrudniona jest w prywatnej ochronie firmy farmaceutycznej, w której właśnie bezpieczeństwo danych jest kluczową sprawą - to tam tworzą nowe, rewolucyjne formuły, które przyniosą w przyszłości wielomiliardowe zyski… Jest to bohaterka trudna do rozgryzienia.
Jest też jeszcze Chris, przedstawiciel prawa federalnego. Za tą postacią też kryje się ciekawa historia - właśnie staje na nogi po naprawdę ciężkiej chorobie, która w oczach kolegów z pracy uczyniła go słabym - teraz pora w końcu pokazać na co go stać.
Każda z tych kreacji zawiera w sobie nutkę tajemniczości, choć przyznam, że z samego początku lektury, nie jest to mocno odczuwalne. Zatem i temu elementowi świata przedstawionego dajcie chwilę - wkrótce okaże się, że każda z tych kreacji jest dużo bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać…
“Następnego dnia mogło się wydarzyć dosłownie wszystko. Było tyle zmiennych, tylu graczy i tyle rzeczy, których nie wiedziałem. To będzie niezła jazda.”
Intryga kryminalna opiera się na wątkach ścierania się wpływów gangsterskich z policyjnymi. Obserwujemy grę, której poddawane są postaci, w której początkowe karty okazują się tylko niewielkim zasobem, jaki ta gra ma nam do zaoferowania. Zagadka jest złożona, dynamiczna i zaskakująca, autor bardzo zgrabnie wprowadza solidne zwroty akcji, których znowu - kompletnie się nie spodziewałam wnioskując po tym, co prezentuje początek książki. Finalnie jednak jestem pod podziwem inteligencji autora - naprawdę sprawnie zbudował wielowątkową, a może raczej wielopoziomową intrygę, która zapewniła mi kilka godzin naprawdę dobrej rozrywki, w której na pewno nie ma czasu na nudę - to przecież opowieść dynamiczna, cały czas coś się dzieje, a nawet niepozorne informacje z czasem zyskują na znaczeniu.
“Niewiedza to agonia w czystej postaci.”
Zagadnienia, na jakich intryga się opiera, to kłamstwo i manipulacja. O Leo wiemy od początku, że lubi nie mówić prawdy, zresztą sam całkiem szybko nam to obrazuje. Ale nie tylko on tutaj ukrywa swoje prawdy - może łatwiej będzie się zastanowić kto tutaj ma jasny cel niż szukać tych, co nie kłamią… Bo przecież kłamią wszyscy, prawda? A my próbujemy dojść do tego dlaczego i w jakim celu to robią.
“Ja po prostu byłem w tym dobry. Całe moje dzieciństwo było kłamstwem. I nie miałem żadnych wyrzutów sumienia w związku z tym. Po prostu kłamałem, jeśli nadarzyła się okazja. Bo czemu nie? Przecież wszyscy kłamią.”
“W sieci kłamstw” to thriller, który zaczyna się niepozornie - wygląda na to, że autor już od samego początku sprawnie manipuluje czytelnikiem upewniając go w przekonaniu, że dobrze wie, czego może się po tej historii spodziewać. Nic bardziej mylnego - fabuła jest rozbudowana i naprawdę zaskakująca, szybka i angażująca, w bardzo rozrywkowy sposób. To coś, co zadowoli fanów amerykańskich thrillerów sensacyjnych - porównajmy ją do nazwiska, które znają pewnie wszyscy - coś w stylu powieści Harlana Cobena. I choć sama nie uważam się, za miłośniczkę tego typu lektur, to przyznaję, że bawiłam się dobrze i czuję się pomysłem na tą powieść na tyle zainteresowana, że nazwiska Davida Ellisa z pamięci nie wyrzucam - chętnie skuszę się na kolejne jego tytuły. A może i poprzednie, jak znajdę chwilkę?
 
Moja ocena: 7/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Hardym.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

sierpnia 23, 2024

"Przewina" Agnieszka Jeż - patronacka recenzja przedpremierowa

"Przewina" Agnieszka Jeż - patronacka recenzja przedpremierowa

Autor: Agnieszka Jeż
Tytuł: Przewina
Cykl: Sprawy Soni Kranz, tom 3
Data premiery: 28.08.2024
Wydawnictwo: Luna
Liczba stron: 328
Gatunek: powieść kryminalna / kryminał psychologiczny
 
Agnieszka Jeż na polskim rynku książki obecna jest już osiem lat, w czasie których dostarczyła nam tytułów przeróżnych - tych pisanych w duecie i solo, różnych gatunkowo, ale jednak skupiających się zawsze na jednym: na emocjach, przeważnie tych odczuwanych przez kobiety. W 2020 roku po raz pierwszy skierowała się w stronę kryminału i wygląda na to, że i ten gatunek jej się spodobał: napisała trylogię z Wierą Jezierską, powieść “W cieniu góry”, a w przeciągu ostatniego roku trzy tomy serii z komisarz Sonią Kranz („Pomroka” i „Pastwa”). I nie dziwię się, że to właśnie Sonia ostatnio zaprząta tak głowę autorki - jest to postać naprawdę niezwykła w swojej zwyczajności i normalności, postać, z którą na pewno nie będę się chciała szybko rozstawać.
 
Mała wioska Kowalowa pod Wałbrzychem, kwiecień. Sonia budzi się przed świtem i już nie może z powrotem zasnąć - dręczy ją niepokój spowodowany odwiedzinami jej matki, z którą tkwi ciągle w toksycznej relacji. Nie ma więc sensu dalej przewracać się z boku na bok - wstaje i wybiera się ze swoim psem Bobem na spacer. Podczas ich wędrówki pomiędzy ich domem a budynkiem sąsiadującym, są świadkami czegoś dziwnego - jakieś błyski w oknie, światła i ludzie gromadzący się na korytarzu, a nawet jakieś odgłosy przy ogrodzeniu. Kiedy kilka godzin później będąc już w komisariacie dostaje zgłoszenie o podejrzanej śmierci w ośrodku odwykowym położonym właśnie pod sąsiadującym do jej domu adresem, jasne staje się, że to, co widziała, musiało wiązać się z okolicznościami zbrodni. Bo właśnie - jeden z pacjentów ośrodka został znaleziony martwy w swoim pokoju. Na pierwszy rzut oka wygląda, że sam zatroszczył się o odejście z tego świata, jednak jego samobójstwo wydaje się… nadmierne. Są leki i alkohol, jest nóź w ręce. Pokój wskazuje na jeszcze kilka innych nieścisłości, z których Sonia szybko wyciąga wniosek – może mieć do czynienia z samobójstwem pozorowanym. Trzeba więc poznać zmarłego, a czy nie najlepiej zacząć od tych, z którymi w ostatnich dniach był najbliżej - z pracownikami i pacjentami ośrodka?
“(...) wszystko, co złe się teraz dzieje z ludźmi, to z samotności. Nie ma drugiego życzliwego obok, co by posłuchał, posiedział.”
Książka rozpisana jest na prolog, 18 rozdziałów i epilog, a dodatkowo każdy z rozdziałów podzielony jest na krótsze sceny. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego przez narratora wszechwiedzącego, który z łatwością wchodzi w skórę, a raczej w głowę Soni - dokładnie obserwujemy jej myśli, emocje, przemyślenia. Styl powieści jej spokojny, lekko nawiązujący do klasyki kryminału, choć nie ma w nim mowy o jakiejkolwiek lekkości humorystycznej - tematy, które historia porusza są trudne, skomplikowane pod względem psychologicznym, opowiadają o większych i mniejszych traumach, i trudach codzienności. Całość utrzymana jest w dosyć mrocznym tonie - może i spokojnie, ale jednak przyglądamy się temu mrokowi, który kryje każdy z nas. Lekkość jednak jest odczuwalna w słowie pisanym - czuć, że autorka o styl wypowiedzi, o dobierane słowa naprawdę dba, więc całość czyta się z prawdziwą przyjemnością.
“Przypadek to było słowo, do którego komisarz miała bardzo ograniczone zaufanie.”
Już na wstępie wspomniałam o niezwykłości głównej bohaterki. I myślę, że nie przesadzę, gdy powiem, że jest to jedna z najlepiej dopracowanych pod względem psychologicznym, a zarazem najbardziej zwyczajna z bohaterów przewodnich serii kryminalnych. Bo Sonia jest obrazem naszego pokolenia, kobiet, które dzieciństwo spędziły jeszcze w innej rzeczywistości, tej w czasach sprzed internetu i komputeryzacji wszystkiego. Te pokolenie wydaje się pierwszym, które może żyć w takiej faktycznej wolności, ale jednak ciągle obarczone skrępowaniem wynikającym z przeszłości, wyniesionym z wychowania, z domu rodzinnego. I Sonia jest w pełni tego świadoma. Wie, jak wyniszczającą miała relację z matką, wie, jak źle dawała się traktować w zakończonym już małżeństwie tylko dlatego, że takie wzorce wyniosła z domu. Jest tego świadoma i pracuje nad tym, by nie przekazać tego dalej, swojej nastoletniej córce i by się sama o siebie zatroszczyć, tak by w końcu mieć życie dobre, w zgodzie z samą sobą. Pracuje, teorię zna, ale praktyka jednak nie zawsze idzie z tym w parze. Myślę, że każda z nas, czytelniczek z tego pokolenia odnajdzie się w trudach codzienności Soni.
“(...) poczuła, że to jakieś zetlałe i obce. Facet prosi o rękę? Przecież związek to wspólnota, równość, takie same prawa i obowiązki, tymczasem ten rytuał pochodził z czasów zdobywania, a już po zdobyciu - zarządzania i rozporządzania kobietą.”
Ten tom przynosi jej nowe prywatne wyzwania - jej nastoletnia córka wchodzi w pierwszy związek i zastanawia się nad wyborem liceum, dopuszczając myśl, że mogłaby zostawić matkę i wrócić do Wrocławia, do ojca, który, swoją drogą, oczekuje potomka i żyje szczęśliwie z nową, młodą partnerką. A Sonia uczy się ciągle tej dobrej samotności, choć i jej związek ewidentnie chce wskoczyć na nowe tory. No i jest jeszcze matka. Dzieje się dużo, każdy temat domaga się uwagi, a przecież to dopiero te tło, te prywatne losy bohaterki…
“Zdradzone kobiety upomina się, żeby nie psuły kolejnych związków podejrzliwością, że z doświadczenia jednostkowego nie można robić reguły. Mówi się też, że pewne kobiety przyciągają pewien typ mężczyzn. Może ona była taką, którą się puszcza kantem? I tacy właśnie faceci się do niej kleili - którzy działali na dwa fronty?”
Sama intryga kryminalna wprowadza kolejną garść postaci i sporą dawkę problemów - te jednak są zawodowe, a zatem nie wpływają na psychikę aż tak obciążająco, choć oczywiście nie można powiedzieć, że nie wpływają w ogóle - grzebiąc w życiu ofiary Sonia natyka się na wiele tematów, które psychiką wstrząsają. Już sam temat uzależnienia, który w książce omówiony jest z każdej możliwej strony - to używkami pacjenci ośrodka radzą sobie z trudnymi emocjami, zatykają traumy z dzieciństwa, które sprawiają, że nie potrafią żyć normalnie - przecież i z takimi demonami walczy Sonia, tylko ona wybrała inną drogę. A może to droga wybrała ją? Spotykamy się tutaj jednak nie tylko z samymi uzależnionymi, ale i ich bliskim, jak i terapeutami, dzięki którym spojrzenie na temat uzależnienia nabiera pełni. W ogóle wątek terapii, przepracowania traum, wypracowania nowych schematów zachowań odgrywa w tej powieści istotne miejsce.
“(...) terapia to jednak niezwykle skuteczny sposób, by wydostać się z domowego bagna na suchy brzeg.”
Ale wróćmy do intrygi kryminalnej. Prowadzona jest spokojnie, w dużej mierze (chyba nawet większej niż w poprzednich tomach) opiera się ona po prostu na rozmowach. Sceny, w których Sonia rozmawia z mieszkańcami ośrodka są napisane naprawdę po mistrzowsku! Dają wrażenie, że czytelnik wbija się w środek rozmowy, jest aktywnym świadkiem tego, jak rozmówcy się przed Sonią wiją, jak ona ich uważnie obserwuje i szuka nieścisłości w zeznaniach. To podczas nich poznajemy zarówno ofiarę, jak i świadków, którzy równocześnie są podejrzanymi - przecież to pacjenci i terapeuta byli tymi, którzy do ofiary mieli w nocy najbliżej… To podczas rozmów na światło dzienne wychodzą nowe fakty, nowe mroki przeszłości. Sama zagadka jest dobrze przemyślana i rozpisana, czytelnik ani na moment nie traci zaciekawienia historią, która podążając za nowymi tropami wskakuje na całkiem inne niż można by chwilę wcześniej zakładać tory.
“(...) tu jest tak, że się o sobie opowiada po to, żeby siebie słyszeć. A potem usłyszeć, co inni o tobie myślą.”
W serii z Sonią Kranz miejsce akcji też odgrywa ważną rolę. Tutaj w przeważającej części historii akcja rozgrywa się w jednym budynku - ośrodku odwykowym, który jednak ma swoją własną, równie skomplikowaną jak jego aktualni mieszkańcy, historię z przeszłości. Miejsce jest mocno powiązane z tym, co faktycznie działo się na tych ziemiach, z historią prawdziwą, jaka swego czasu miała duże oddziaływanie na polskie społeczeństwo.
“Bez względu na wszystko łączyły nas więzy krwi. I on naprawdę mnie kochał. Może nawet za mocno, jakoś obsesyjnie, z naddatkiem.”
Mam wrażenie, że każdy kolejny tom serii Sprawy Soni Kranz odkrywa przed nami kolejne oblicza rodziny. Tego, co znaczą więzy krwi, jakie emocje się w tych komórkach społecznych kotłują, bo nawet ktoś, kto rodziny nie ma, jest tym brakiem jakoś naznaczony.
“- (...) Co się dzieje z ludźmi? (...)
- Emocje. W rodzinie najsilniejsze. Nawet jeśli tej rodziny już nie ma.”
Tak też jest i tutaj - każdy bohater ciągnie za sobą historię, która w dużej mierze opiera się na wartości rodzinnej, opowiada o skazach, jakie dostajemy w genach, o trudnych przeżyciach, jakie trzeba w głowie uporządkować. Ale też o rodzinach pozornie szczęśliwych, w których pod tymi pozorami czai się obojętność i nieczułość. Jak w takim otoczeniu budować szczęście? Czy w ogóle się da? Sonia próbuje, choć nie dziwimy się, że jest jej nad wyraz ciężko - tematy, jakie wynikają z jej pracy, są przecież sporym obciążeniem psychicznym.
“Była dla niej żywym przykładem tego, że krzywe dzieciństwo daje się wyprostować, choć cena za to jest wysoka.”
“Przewina” to książka, o której pisać mogłabym jeszcze długo, mam wrażenie, że ciągle jeszcze nie poruszyłam nawet połowy zagadnień, jakie ta historia sobą niesie. A jednak może nie powinnam pozbawiać Was możliwości samodzielnego odkrycia tego, co w niej znajdziecie? Myślę, że to co napisałam, jest wystarczające, żebyście mogli zdecydować, czy jest to powieść, która Was zainteresuje. Sama widzę ją tak, że zbrodnia, a raczej potencjalna zbrodnia, jest punktem początkowym do wyciągnięcia na światło dzienne ciekawych zagadnień psychologicznych i historii miejsca. Jest tłem do tego, by uważnie przyjrzeć się ludziom, których sami na ulicy na co dzień spotykamy, a może i których emocje sami odczuwamy. To powieść głęboko poruszająca, ale i solidnie zajmująca - zagadka kryminalna również stoi na wysokim poziomie. Powieść kryminalna, ale bardzo bliska codzienności, realności, zwyczajności i właśnie przez to przerażająca bardziej niż niejeden krwawy kryminał. Polecam fanom niespiesznych kryminałów.
“Znajome słowa, znajome schematy. Czy ludzie w ogóle zachowują się nieprzewidywalnie? Może zawsze ulegają tym samym impulsom? Powtarzają te same wzorce?”
Moja ocena: 8/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Luna.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!