czerwca 27, 2024

"Morderstwo w Lakeview Hall" Lynn Messina

Autor: Lynn Messina
Tytuł: Morderstwo w Lakeview Hall
Cykl: Kryminalne zagadki panny Beatrice, tom 1
Tłumaczenie: Maria Kabat
Data premiery: 19.06.2024
Wydawnictwo: Znak Koncept
Liczba stron: 352
Gatunek: kryminał cozy crime / komedia kryminalna
 
Lynn Messina to amerykańska autorka literatury lekkiej - pisze książki zaliczane do gatunków chick lit, cozy crime i regency romance, a na swoim koncie ma już pokaźną liczbę tytułów oscylującą w okolicy dwudziestki. Debiutowała w 2003 roku książką “Moda i sukces” i do tej pory był jedyny jej tytuł, jak ukazał się w Polsce. Teraz, po 20 latach autorka powraca z serią kryminałów cozy crime, które przenoszą nas do Anglii przełomu XVIII/XIX wieku, a “Morderstwo w Lakeview Hall” to jej pierwszy tom. Na rynku rodzimym autorki ukazał się już sześć lat temu i do tej pory seria rozrosła się do dwunastu tomów! Tym samym jest najdłuższą serią w dorobku tej autorki. Mnie pozostaje wyrazić nadzieję, że i u nas polski wydawca na jednym tomie nie poprzestanie!
 
Historia rozpoczyna się z początkiem września, kiedy to Beatrice Hyde-Clare została zaproszona, by towarzyszyć swojej ciotce i jej dzieciom na wydaniu podczas ich wizyty u starej znajomej ciotki, jeszcze z czasów szkolnych, która mieszka w Krainie Jezior w rezydencji Lakeview Hall. Poza nimi w posiadłości ma znajdować się jeszcze jedna arystokratyczna rodzina oraz książę Kesgrave - Damien Matlock. Teraz, 48 godzin później Bea siedzi z nimi wszystkimi przy kolacji i ostatnią siłą woli powstrzymuje się, że nie rzucić jedzeniem w księcia, jako kara za jego pyszałkowatość. Nikt jeszcze w życiu ją nie irytował tak mocno jak ten książę! Oczywiście zatem to jego spotyka nad ciałem pana Otleya w nocy w bibliotece, gdzie udała się, by zaradzić coś na swoją bezsenność. Pan Otley był, podobnie jak oni, gościem w Lakeview Hall, głową drugiej odwiedzającej tę rezydencję rodziny. A teraz leży martwy po solidnym ciosie świecznikiem w głowę… Bea wraz z księciem naradzają się co zrobić i choć ona najchętniej pobiegłabym od razu zawiadomić o tej sytuacja pana domu, to książę jej to perswaduje - gdyby ktoś dowiedział się, że obydwoje byli ciemną nocą w bibliotece, plotkom nie byłoby końca. Ostatecznie Bea, choć niechętnie, opuszcza miejsce zbrodni pozostawiając księciu powiadomienie o sytuacji kogo trzeba. Jednak gdy rano słyszy, że pan Otley zginął w nocy z własnej ręki popełniając samobójstwo, nie jest już skora do większej liczby ustępstw - postanawia sama zorientować się w sytuacji i samodzielnie wytypować mordercę! Czy faktycznie jej się to uda? W końcu przez całe swoje 26letnie życie uważana była za szarą myszkę, a takie przecież nie rozwiązują potajemnie zagadek kryminalnych?
 
Książka rozpisana jest na 14 rozdziałów pisanych w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego z perspektywy Beatrice. Styl powieści jest delikatnie stylizowany na dawny, szczególnie w dialogach, jednak w taki sposób, że nie nastręcza współczesnemu czytelnikowi żadnych trudności, a wręcz odwrotnie, jest przyjemny i uroczy, niewinny, choć przecież opisujący zagadkę morderstwa. Oczywiście cała historia pisana jest w lekkim tonie, są momenty humorystyczne, a i cechy, jakie przejawiają postacie, również do lekko komediowych można zaliczyć. Mamy więc tu delikatny humor sytuacyjny, słowny i zawarty w postaciach.
A skoro już jesteśmy przy postaciach, to skupmy się na chwilę na głównej bohaterce tej historii. Beatrice Hyde-Clare to 26letnia dziewczyna, która w dzieciństwie straciła obydwoje rodziców. Wtedy przygarnęła ją ciotka, mimo tego jednak, że dała jej dach nad głową i jako takie wykształcenie, to przez całe życie traktowała Beatrice jako kogoś gorszego, biedniejszego, nie zasługującego na to, na co zasługuje choćby córka ciotki. Bea nauczyła się zatem siedzieć cicho, ba! Udział w towarzyskich spotkaniach tak ją stresował, że się zaczęła jąkać. My jednak poznajemy ją inaczej, bo niejako od środka, taką jaka jest naprawdę. A w środku to inteligentna, bogata w wiedzę młoda dama, która chciałaby przeżyć w swoim życiu wiele. I ta postać, te oblicze, które do tej pory trzymała zamknięte na cztery spusty w środku siebie, w momencie gdy dowiaduje się o zakłamaniu w sprawie morderstwa, zaczyna wychodzi na wierzch. Oczywiście nadal utrzymuje pozory, ale kiedy jest sama, albo kiedy spotyka księcia, jej hamulce puszczają, a my możemy delektować się kobietą, która potulna wcale nie jest, która dobrze wie, jak zawalczyć o swoje racje. I to tej Beatrice kibicujemy!
Wiele drugoplanowych postaci ma przede wszystkim w historii miejsce komediowo-prześmiewcze, jak np. ciotka Beatrice czy córka lorda, który został zamordowany. Jedna jest strażniczką konwenansów, która ogromnie lubi swoją podopieczną strofować, druga to młoda dama przekonana o swojej doskonałości. Jednak dla czytelnika postacią, która zwraca uwagę zaraz po Beatrice, jest książę Kesgrave, który też niejako pokazuje się z nieco innej strony. Początkowo to bufon jakich mało, pedant i bogacz przekonany o własnej wielkości, który wierzy, że gdy tylko pstryknie palcem, to już obok pojawi się kandydatka na jego małżonkę. A przynajmniej tak widzi go Bea, bo to przecież z jej perspektywy historię poznajemy. No właśnie, ale jak jest naprawdę? Czy nawet taki zarozumialec może okazać się kimś innym niż się wydaje?
 
Intryga kryminalna, zgodnie z tym, co przyjęte w tym rodzaju kryminału, prowadzona jest spokojnie, ze skupieniem na dedukcję. Jest dobrze przemyślana, dobrze osadzona w czasach akcji, czyli przełomu XVIII/XIX wieku, który sprytnie wykorzystuje i wikła w kolejne tropy. Przyznam, że sama na rozwiązanie nie wpadłam, choć patrząc na lekturę już po jej zakończeniu przyznaję, że autorka podsunęła nam kilka właściwych tropów. Oparta na klasycznych zasadach gatunku, daje frajdę z odkrywania kolejnych faktów z życia ofiary i próby ułożenia wszystkich dostępnych informacji w spójną całość.
 
Jednak tym, co najmocniej mi się w tej powieści spodobało, jest solidne osadzenie w czasach, w których się toczy. Autorka bardzo dokładnie oddaje wszystkie zasady, jakie wtedy panowały w towarzystwie, w treść wplata książki, które się wtedy czytało, bitwy, o których się dyskutowało. Panie w czasie wolnym gadają o wyszywaniu i etykiecie, panowie idą na polowanie czy łowienie ryb - wszystko to, co znamy z filmów kostiumowych, tutaj jest naprawdę dokładnie przedstawione. Oczywiście największe zdziwienie w czytelnikach wzbudzą ówczesne konwenanse, zasady towarzyskie, jakich biedna Bea powinna się trzymać. A gdy tego nie robi to cóż… powstają sytuacje mocno komediowo. Dla współczesnego czytelnika ówczesne zasady wydają się śmieszne, dosyć niewyobrażalne przez sztuczny podział społeczeństwa. To równocześnie nieco gorzka nutka, którą podszyta jest komediowa historia z trupem w tle… Muszę przyznać, że autorce udało się wszystkie te elementy połączyć w naprawdę spójną, przyjemną całość.
 
Podsumowując, “Morderstwo w Lakeview Hall” to kryminał utrzymany w lekkim, starym, klasycznym stylu, w którym skupienie czytelnika kierowane jest na łamigłówkę jaką jest zagadka kryminalna. Tutaj dostajemy ją w wersji lekko komediowej przez obraz postaci i przedstawienie czasów, w jakich opowieść się toczy - autorka wykorzystuje to, jaka ówczesna etykieta była zasadnicza, jak bardzo tamtejsze zwyczaje są dla nas teraz nie do przyjęcia i zwyczajnie się z tego podśmiewa tworząc przerysowane sytuacje i kreacji bohaterów. To z jednej strony nadaje lekturze lekkości, tego zabawnego charakteru, z drugiej solidnie osadza akcję na przełomie XVIII/XIX wieku, a z trzeciej zmusza do porównań z jaką wolnością żyje nam się teraz. Naprawdę dobrze się przy tej historii bawiłam i z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy, jeśli się tylko na polskim rynku ukażą!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Znak Koncept.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz