Autor: Lynn
Messina
Tytuł: Morderstwo
w Lakeview Hall
Cykl: Kryminalne
zagadki panny Beatrice, tom 1
Tłumaczenie: Maria Kabat
Data premiery: 19.06.2024
Wydawnictwo: Znak Koncept
Liczba stron: 352
Gatunek: kryminał
cozy crime / komedia kryminalna
Lynn Messina to amerykańska autorka literatury
lekkiej - pisze książki zaliczane do gatunków chick lit, cozy crime i regency
romance, a na swoim koncie ma już pokaźną liczbę tytułów oscylującą w okolicy
dwudziestki. Debiutowała w 2003 roku książką “Moda i sukces” i do tej pory był
jedyny jej tytuł, jak ukazał się w Polsce. Teraz, po 20 latach autorka powraca
z serią kryminałów cozy crime, które przenoszą nas do Anglii przełomu XVIII/XIX
wieku, a “Morderstwo w Lakeview Hall” to jej pierwszy tom. Na rynku rodzimym
autorki ukazał się już sześć lat temu i do tej pory seria rozrosła się do
dwunastu tomów! Tym samym jest najdłuższą serią w dorobku tej autorki. Mnie
pozostaje wyrazić nadzieję, że i u nas polski wydawca na jednym tomie nie
poprzestanie!
Historia rozpoczyna się z początkiem września,
kiedy to Beatrice Hyde-Clare została zaproszona, by towarzyszyć swojej ciotce i
jej dzieciom na wydaniu podczas ich wizyty u starej znajomej ciotki, jeszcze z
czasów szkolnych, która mieszka w Krainie Jezior w rezydencji Lakeview Hall.
Poza nimi w posiadłości ma znajdować się jeszcze jedna arystokratyczna rodzina
oraz książę Kesgrave - Damien Matlock. Teraz, 48 godzin później Bea siedzi z
nimi wszystkimi przy kolacji i ostatnią siłą woli powstrzymuje się, że nie
rzucić jedzeniem w księcia, jako kara za jego pyszałkowatość. Nikt jeszcze w
życiu ją nie irytował tak mocno jak ten książę! Oczywiście zatem to jego
spotyka nad ciałem pana Otleya w nocy w bibliotece, gdzie udała się, by
zaradzić coś na swoją bezsenność. Pan Otley był, podobnie jak oni, gościem w
Lakeview Hall, głową drugiej odwiedzającej tę rezydencję rodziny. A teraz leży
martwy po solidnym ciosie świecznikiem w głowę… Bea wraz z księciem naradzają
się co zrobić i choć ona najchętniej pobiegłabym od razu zawiadomić o tej
sytuacja pana domu, to książę jej to perswaduje - gdyby ktoś dowiedział się, że
obydwoje byli ciemną nocą w bibliotece, plotkom nie byłoby końca. Ostatecznie
Bea, choć niechętnie, opuszcza miejsce zbrodni pozostawiając księciu
powiadomienie o sytuacji kogo trzeba. Jednak gdy rano słyszy, że pan Otley
zginął w nocy z własnej ręki popełniając samobójstwo, nie jest już skora do
większej liczby ustępstw - postanawia sama zorientować się w sytuacji i
samodzielnie wytypować mordercę! Czy faktycznie jej się to uda? W końcu przez
całe swoje 26letnie życie uważana była za szarą myszkę, a takie przecież nie
rozwiązują potajemnie zagadek kryminalnych?
Książka rozpisana jest na 14 rozdziałów
pisanych w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego z perspektywy Beatrice.
Styl powieści jest delikatnie stylizowany na dawny, szczególnie w dialogach,
jednak w taki sposób, że nie nastręcza współczesnemu czytelnikowi żadnych
trudności, a wręcz odwrotnie, jest przyjemny i uroczy, niewinny, choć przecież
opisujący zagadkę morderstwa. Oczywiście cała historia pisana jest w lekkim
tonie, są momenty humorystyczne, a i cechy, jakie przejawiają postacie, również
do lekko komediowych można zaliczyć. Mamy więc tu delikatny humor sytuacyjny,
słowny i zawarty w postaciach.
A skoro już jesteśmy przy postaciach, to
skupmy się na chwilę na głównej bohaterce tej historii. Beatrice Hyde-Clare to
26letnia dziewczyna, która w dzieciństwie straciła obydwoje rodziców. Wtedy
przygarnęła ją ciotka, mimo tego jednak, że dała jej dach nad głową i jako
takie wykształcenie, to przez całe życie traktowała Beatrice jako kogoś
gorszego, biedniejszego, nie zasługującego na to, na co zasługuje choćby córka
ciotki. Bea nauczyła się zatem siedzieć cicho, ba! Udział w towarzyskich
spotkaniach tak ją stresował, że się zaczęła jąkać. My jednak poznajemy ją
inaczej, bo niejako od środka, taką jaka jest naprawdę. A w środku to
inteligentna, bogata w wiedzę młoda dama, która chciałaby przeżyć w swoim życiu
wiele. I ta postać, te oblicze, które do tej pory trzymała zamknięte na cztery
spusty w środku siebie, w momencie gdy dowiaduje się o zakłamaniu w sprawie
morderstwa, zaczyna wychodzi na wierzch. Oczywiście nadal utrzymuje pozory, ale
kiedy jest sama, albo kiedy spotyka księcia, jej hamulce puszczają, a my możemy
delektować się kobietą, która potulna wcale nie jest, która dobrze wie, jak
zawalczyć o swoje racje. I to tej Beatrice kibicujemy!
Wiele drugoplanowych postaci ma przede
wszystkim w historii miejsce komediowo-prześmiewcze, jak np. ciotka Beatrice
czy córka lorda, który został zamordowany. Jedna jest strażniczką konwenansów,
która ogromnie lubi swoją podopieczną strofować, druga to młoda dama przekonana
o swojej doskonałości. Jednak dla czytelnika postacią, która zwraca uwagę zaraz
po Beatrice, jest książę Kesgrave, który też niejako pokazuje się z nieco innej
strony. Początkowo to bufon jakich mało, pedant i bogacz przekonany o własnej
wielkości, który wierzy, że gdy tylko pstryknie palcem, to już obok pojawi się
kandydatka na jego małżonkę. A przynajmniej tak widzi go Bea, bo to przecież z
jej perspektywy historię poznajemy. No właśnie, ale jak jest naprawdę? Czy
nawet taki zarozumialec może okazać się kimś innym niż się wydaje?
Intryga kryminalna, zgodnie z tym, co przyjęte
w tym rodzaju kryminału, prowadzona jest spokojnie, ze skupieniem na dedukcję.
Jest dobrze przemyślana, dobrze osadzona w czasach akcji, czyli przełomu
XVIII/XIX wieku, który sprytnie wykorzystuje i wikła w kolejne tropy. Przyznam,
że sama na rozwiązanie nie wpadłam, choć patrząc na lekturę już po jej
zakończeniu przyznaję, że autorka podsunęła nam kilka właściwych tropów. Oparta
na klasycznych zasadach gatunku, daje frajdę z odkrywania kolejnych faktów z
życia ofiary i próby ułożenia wszystkich dostępnych informacji w spójną całość.
Jednak tym, co najmocniej mi się w tej
powieści spodobało, jest solidne osadzenie w czasach, w których się toczy.
Autorka bardzo dokładnie oddaje wszystkie zasady, jakie wtedy panowały w
towarzystwie, w treść wplata książki, które się wtedy czytało, bitwy, o których
się dyskutowało. Panie w czasie wolnym gadają o wyszywaniu i etykiecie, panowie
idą na polowanie czy łowienie ryb - wszystko to, co znamy z filmów
kostiumowych, tutaj jest naprawdę dokładnie przedstawione. Oczywiście
największe zdziwienie w czytelnikach wzbudzą ówczesne konwenanse, zasady
towarzyskie, jakich biedna Bea powinna się trzymać. A gdy tego nie robi to cóż…
powstają sytuacje mocno komediowo. Dla współczesnego czytelnika ówczesne zasady
wydają się śmieszne, dosyć niewyobrażalne przez sztuczny podział społeczeństwa.
To równocześnie nieco gorzka nutka, którą podszyta jest komediowa historia z
trupem w tle… Muszę przyznać, że autorce udało się wszystkie te elementy
połączyć w naprawdę spójną, przyjemną całość.
Podsumowując, “Morderstwo w Lakeview Hall” to
kryminał utrzymany w lekkim, starym, klasycznym stylu, w którym skupienie
czytelnika kierowane jest na łamigłówkę jaką jest zagadka kryminalna. Tutaj
dostajemy ją w wersji lekko komediowej przez obraz postaci i przedstawienie
czasów, w jakich opowieść się toczy - autorka wykorzystuje to, jaka ówczesna
etykieta była zasadnicza, jak bardzo tamtejsze zwyczaje są dla nas teraz nie do
przyjęcia i zwyczajnie się z tego podśmiewa tworząc przerysowane sytuacje i kreacji
bohaterów. To z jednej strony nadaje lekturze lekkości, tego zabawnego
charakteru, z drugiej solidnie osadza akcję na przełomie XVIII/XIX wieku, a z
trzeciej zmusza do porównań z jaką wolnością żyje nam się teraz. Naprawdę
dobrze się przy tej historii bawiłam i z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy,
jeśli się tylko na polskim rynku ukażą!
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Znak Koncept.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz