czerwca 03, 2024

"Mój dom" Tomasz Sablik - recenzja ambasadorska

Autor: Tomasz Sablik
Tytuł: Mój dom
Data premiery: 27.03.2024
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 592
Gatunek: literatura piękna / fantastyka
 
Tomasz Sablik do tej pory kojarzony był z literaturą grozy: wydawał w wydawnictwie Vesper, które w tym gatunku się specjalizuje, tak też określali jego książki czytelnicy. Pod tym szyldem ukazały się cztery tytuły: ”Próba sił”,  “Winda”, “Lęk” i “Przypadłość”, wydawane jedna na rok poczynając od 2019 roku. W 2023 była przerwa, autor podjął się kilku solidnych zmian. Zmienił wydawnictwo, ale też i nieco kierunek swojej twórczości, bo wydana w 2024 roku powieść “Mój dom” już horrorem po prostu nie jest. Nawet nie kategoryzowałabym jej jako powieści grozy, która dla mnie jest lżejszą odmianą niż typowy horror. Tutaj fragmentów niepokojących jest niewiele, są bardziej stonowane i takie… okazyjne. Przede wszystkim jednak ważna jest tu historia, którą można rozpatrywać na wielu poziomach - od tego całkowicie dosłownego, po mocno metaforyczny - oraz sposób, w jaki opowiedziana została. Zatem nie pozostaje nic innego, jak książkę określić jako literaturę piękną z dodatkiem wątku lekko fantastycznego, magicznego, który nadaje lekturze niepokojącego, zagadkowego tonu. Książka, która już na etapie kategoryzacji wzbudza takie zamieszanie? Tak, to zdecydowanie coś wartego uwagi, coś dla czytelnika, który szuka w lekturach niebanalności…
Tomasz Sablik swoje książki tworzy w Bielsku-Białej, gdzie żyje od urodzenia. Poza miejscem urodzenia i życia, ma jeszcze wiele innych punktów zbieżnych z głównym bohaterem “Mojego domu”, zastanawia więc też od początku to, jak wiele w tę postać autor przelał samego siebie… O to może uda mi się wypytać autora w spotkaniu online, jakie odbędzie się w przyszłym tygodniu, a teraz skupmy się na prostu na książce.
 
“Mój dom” to pamiętnik Edwarda, młodego, 22letniego mężczyzny, który siedzi zamknięty w domu, położonym w Bielsku-Białej. Jest to jego dom rodzinny, aktualnie pusty, nie licząc jego i jego żony Emilii oraz kilku zamieszkujących go kotów. Dom, do którego niedawno wrócił i czegoś w nim szuka - zajmuje mu to całe dnie, a polega na … kopaniu w piwnicy. Do Emilii, która tkwi w jednym pokoju, zagląda rzadko, a jego rozrywką, oderwaniem po męczącym fizycznie zadaniu, którego się podjął, jest spisywanie tego pamiętnika. Swojej historii, która zaczyna się jedenaście lat temu, w momencie, gdy Edward, jeszcze jako nieśmiały, jąkający się chłopiec wraz z rodzicami przyjechał zamieszkać w domu swoich dziadków. TYM domu. Domu, który ukierunkował jego historię. Czym jest dom? Czego szuka Edward? I co doprowadziło go do tego miejsca, w którym teraz się znajduje?
 
Książka rozpisana jest na siedem aktów poprzedzonych przedmową samego autora - Tomasza Sablika, która jednak jest już częścią historii. Autor pisze w niej, że to co czytamy, to pamiętnik, jaki znalazł w pewnym starym domu… Dalsza historia, poza samymi tytułowanymi aktami, podzielona jest na “dzień obecny” i “kiedyś”, które się ze sobą przeplatają, choć to historia o przeszłości zdecydowanie nad czasami obecnymi dominuje. Książka pisana jest w narracji pierwszoosobowej, odpowiednio w czasie przeszłym w rozdziałach z kiedyś, w czasie teraźniejszym w rozdziałach z teraz. Narratorem jest Edward, który pisze dla kogoś, dla jakichś odbiorców, co nieraz w tekście podkreśla. To typowy sposób narracja dla pamiętnika. Styl powieści za to typowy nie jest. Pozornie zwyczajny, słowa, jakich narrator używa, są codzienne, choć da się już w ich budowie wyczuć dbałość o język - nie ma przekleństw, są płynnie, spójnie i ładnie ułożone, co daje czytelnikowi przyjemność z czynności czytania. A jednak w tej zwyczajności jest coś niezwykłego, coś co czytelnika przyciąga, hipnotyzuje, uwodzi… Coś, co sprawia, że nie sposób się od lektury oderwać, a gdy już trzeba, to myśli się tylko o tym, by do niej wrócić. Co to jest? Magia dobrej literatury?
Styl historii jest spokojny, bardzo klimatyczny, skupiony na oddaniu wnętrza bohatera, jego przeżyć, myśli, prób zrozumienia świata. Dialogi oczywiście też są, pisane sprawnie, przyjemnie realistycznie.
 
 We wstępie wspominałam o kilku sposobach spojrzenia na powieść - zacznijmy od tej podstawowej, dosłownej. Jest to opowieść chłopca, który urodził się w 1989 roku, zatem w wieku, kiedy historię rozpoczyna, w wieku lat 11, jesteśmy na przełomie mileniów - z 1999 roku wchodzimy w rok 2000. Dla tych czytelników, którzy są od bohatera młodsi, będzie to historia o tym, jak żyło się kiedyś - bez telefonów, bez internetu, zapis tego, jak wtedy wyglądało dzieciństwo i odkrywanie świata dorosłych. Lekka fantastyka? Dla młodych czytelników tamte czasy na pewno dadzą takie wrażenie. Dla czytelników w wieku Edwarda będzie to wycieczka sentymentalna, powrót do własnych wspomnień, własnych pierwszych doświadczeń, pierwszych przyjaźni, pierwszych miłości. Dla starszych pewnie coś podobnego - ci z pewnością mogą utożsamiać się z rodzicami Edwarda, o których bohater też nam dokładnie opowiada. Ta historia z dzieciństwa, mimo że podszyta dziwnym niepokojem i różnymi doświadczeniami bohatera, jest przyjemnie klimatyczna.
A jednak raz po raz zaczyna wyzierać z niej coś niepokojącego, coś złego. Na poziomie może i magicznym, który reprezentuje postać dziadka Edwarda - ale czy na pewno? A może to wytwór jego dziecięcej wyobraźni? Jednak to ciągle toczy się w tle, bardzo okazyjnie tylko dając nam sceny, które budzą w nas konsternację. Bardziej niepokojące jest to, co jest cały czas, co wpisuje się w zwyczajność - prześladowanie w szkole dzieci wyróżniających się czymś od reszty, przemoc domowa, brak pomocy tym biednym dzieciom, które nie rozumieją, że przydarza im się coś złego. Autor z wnikliwością przygląda się rzeczywistości tak nam wszystkim dobrze znanej, wyciąga z niej brudy i cały ból, jaki jej towarzyszy, a który wtedy, w momentach, gdy było się tego świadkiem - w tamtych czasach, z perspektywy dziecka - wydawał się czymś, co po prostu być musi. Taki los. Teraz, patrząc na to z perspektywy czasu, upływu lat, mimo że od tych wydarzeń, które narrator w ‘’kiedyś’ opisuje do teraz, tego w którym jesteśmy czytając tę książkę, minęło dwadzieścia kilka lat, mocno zaskakuje to, jak inna jest teraz świadomość społeczna i to, co za dziecka wydawało nam się, że po prostu takie jest, teraz okazuje się czymś, czego być w ogóle nie powinno… Brzmi pokrętnie? Nie chcę pisać dosadniej, by nie pozbawiać Was tej ciekawości odkrywania całej opowiedzianej w tej książce historii…
“Smutek jest czymś naturalnym, nie da się go pozbyć z duszy. Da się jednak nad nim zapanować. Da się go ugłaskać, jeśli się potrafi.”
Ale tym samym sama z dosłowności przeszłam w drugą wersję powieści, tę, która wzbudza w czytelniku refleksję, wywołuje pewne porównywanie tego, co w książce, do tego, co samemu się z tych lat, z tamtej rzeczywistości pamięta. Książka zmusza do zastanowienia nad takimi podstawowymi wartościami jak więzy rodzinne, przyjaźń i miłość. Wierność, zrozumienie i bezwzględność w stosunku do innych. Wartości, które są nam wszystkim bliskie, a poprzez tę historię zmuszają do ponownego przemyślenia, zastanowienia się czy sami ich w swoich głowach nie wypaczyliśmy.
 
Jest jeszcze trzecia warstwa, ta magiczna, metafizyczna. Nie będę jej tu analizować, bo tym samym mogłaby zasugerować Wam koniec historii, który do teraz siedzi w mojej głowie który jest tak nieoczywisty, że nadal zastanawiam się jak go rozpatrywać. Jest bardzo symboliczny, nawiązuje też do motywów, które znamy - skąd? Nie zdradzę, jest jestem pewna, że po finiszu domyślicie się tego sami.
 
By recenzja była pełna, wspomnijmy na koniec o tych elementach świata przedstawionego, o których w recenzji pisać się powinno. Bohaterowie są oddani z ogromnym wyczuciem psychologicznym, czy to kreacje pierwszoplanowe czy któreś z dalszych planów widziane oczami Edwarda, są poruszające i wydają się tak prawdziwe… Może prócz dziadka, który wzbudza te niejasne odczucia, zaciera granice między tym, co realne, a tym, co nierealne…
Miejscem akcji jest dom, który równocześnie jest też po prostu bohaterem powieści. Dom, który żyje, który sprawia… no właśnie, to kolejny element, którego zdradzić nie mogę. To dom nieco magiczny już przez samo to, jak jest zbudowany - ma np. drzwi jak te z Narni. Zresztą całą tę historię otwiera opis domu, który jest niesamowicie liryczny, sentymentalny, ale w bardzo pozytywnym tego określenia znaczeniu. Do ten znajduje się w Bielsku-Białej, ale jakby na wsi, w otoczeniu natury, co ma bardzo kojący wydźwięk. I to buduje też klimat powieści - z jednej strony jest ta beztroskość dzieciństwa, z drugiej dziwne zachowanie dziadka, które wzbudza mocny niepokój, a jeszcze jest też Edward dorosły, który buduje klimat bardzo tajemniczy, wprowadza tę zagadkę, tę niewiedzę, co do której czytelnik nie ustanie, póki nie odkryje jej rozwiązania.
 
Myślę, że o “Moim domu” mogłabym pisać jeszcze długo, bo jest to proza niesamowicie bogata. Pozornie zwyczajna historia daje tyle pytań, tyle tematów do refleksji, do zastanowienia się nad tym, co to znaczy dla nas samych, że nawet tydzień po lekturze nie jestem w stanie jej w pełni skondensować w krótkiej analizie. Bo jest to po prostu książka magiczna, w której każdy znajdzie to, co dla niego ważne, a przynajmniej ten czytelnik, który jest skory do refleksji nad samym sobą, nad własnym postrzeganiem świata. I choć może i to budzi niepokój, to niewiele w tym horroru, prawda? Autor sprawnie na tym, co sam zna z własnego życia, ale i z szeroko pojętej literatury opiera tę powieść, tworząc historię niby zwyczajną, ale jednak od zwyczajności niemogącą być odleglejszą. Sama żałuję tylko, że sporą jej część słuchałam, zamiast czytać - bo choć lektor Marcin Przybylski dopasowany jest do tej powieści naprawdę idealnie, to nie mogłam wypisać sobie z niej tylu cytatów, co bym chciała - bo by to zrobić, musiałabym audiobook zatrzymywać co kilka minut. Niesamowita proza, książka bardzo nieoczywista w swojej pozornej oczywistości.
“- Mam dla ciebie coś, co zmieni twoje życie na lepsze (...).
- Książka? (...)
- Tak, książka. Przecież nie paletka do ping-ponga.
-No wiem, ale nie rozumiem.
- No właśnie. Dlatego chciałbym, żebyś zrozumiał.”
- Wolałbym paletkę do ping-pinga. Co takiego mam zrozumieć?
- Czym ten magiczny przedmiot w istocie jest.
- A czym jest? (...)
- Skondensowaną magią.”
 
Moja ocena: 8/10 

We wtorek 11 czerwca zapraszam na spotkanie na żywo z Tomaszem Sablikiem,
które obędzie się na moim profilu na Instagramie o godzinie 19:00!
 

Recenzja powstała w ramach współpracy ambasadorskiej z Wydawnictwem Czarna Owca.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz