Autor: Malin
Stehn
Tytuł: Kruche
szczęście
Tłumaczenie: Wojciech Łygaś
Data premiery: 05.06.2024
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 432
Gatunek: thriller
psychologiczny
Malin Stehn to szwedzka autorka książek dla
dzieci i młodzieży, a od kilka lat również i thrillerów psychologicznych
skierowanych do dorosłego czytelnika. Aktualnie to właśnie pisaniem zajmuje się
zawodowo, jednak zanim sama zaczęła tworzyć, przez dekadę pracowała w
wydawnictwie. Teraz na koncie na 40 książek dla młodszego czytelnika i dwie dla
dorosłego - a my mamy to szczęście, że obydwa te tytuły ukazały się w Polsce!
Pod koniec roku 2022 ukazał się u nas jej pierwszy thriller pt. “Szczęśliwego
nowego roku” (recenzja - klik), który przypadł mi do gustu z tego względu, że
skupiał się przede wszystkim na warstwie psychologicznej, relacjach ludzkich.
Zatem sięgając po tytuł drugi, który właśnie dzisiaj ma swoją premierę pt. “Kruche
szczęście”, już wiedziałam na czym uwaga narratora będzie się skupiać. I nie
pomyliłam się - w tej powieści bacznie obserwujemy relacje rodzinne, pomiędzy
rodzicami a dorosłymi już dziećmi.
Historia “Kruchego szczęścia” rozpoczyna się
pewnego słonecznego sierpniowego dnia, w którym Emily i William mają wejść w
związek małżeński. Ich rodziny znają się od dawna, William był bliskim
przyjacielem brata Emily, Erika jeszcze w czasach licealnych. Jednak osiem lat
temu doszło do tragedii, która ich rodziny poróżniła - William i Erik po
imprezie wsiedli pijani do samochodu i spowodowali wypadek. William nie pamięta
nic z tamtego zdarzenia, jednak to Eric ucierpiał w nim dużo mocniej. Matka
Emily nigdy Williamowi i jego rodzicom tego nie wybaczyła, zresztą ten jeden
wypadek był zapalnikiem, przez który rodzina Emily się rozpadła… Nic więc
dziwnego, że teraz boi się spotkania swoich rodzin w dniu ślubu. Czy będą na
tyle cywilizowani, by po prostu cieszyć się jej szczęściem? A może takie
spotkanie po latach obudzi dawne wspomnienia? Wspomnienia, które po raz kolejny
doprowadzą do tragedii?
Książka rozpisana jest na prolog, 101
króciutkich rozdziałów i epilog. Rozdziały grupują się w dwie historie - tą,
która toczy się w czasie ślubu oraz tą z przeszłości, osiem lat wstecz, w momencie
wypadku. Te czasy się ze sobą przeplatają, kilka rozdziałów jest współczesnych,
kilka z przeszłości i tak na zmianę. Do tego jeszcze historia rozpisana jest na
postacie: dokładnie czterech narratorów, którzy przedstawiają historię z
własnego punktu widzenia w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego.
Wszyscy należą do jednej rodziny - to Emily, Erik i ich rodzice: Mats i Annika.
Styl powieści jest uważny, skupiony na oddaniu wewnętrznych przeżyć postaci,
ale w taki bardzo naturalny sposób - wraz z ich emocjami autorka opisuje co się
dzieje z otoczeniem - np. ktoś wzburzony strąca ręką kubek i tym podobne
detale. Nadaje to historii autentyczności, emocji, które przez gesty bardzo
łatwo oddać. Całość czyta się sprawnie, choć przyznam, że sama trafiłam na
kilka dosyć dziwnych słów, które wzbudziły moją konsternację, aż część z nich
sprawdziłam - faktycznie takie są, więc i ich użycie jest poprawne. Tyczy się
to głównie przedmiotów, jak np. frakonosz. Poza tym jednak książkę czytało mi
się bardzo płynnie, bardzo naturalnie.
I tak też jest z jej bohaterami - to ludzie
zwyczajni, którzy jednak gdzieś w przeszłości skrywają zdarzenie, które ich
więzi rodzinne mocno rozluźniło. Jeszcze osiem lat temu wydawali się normalni,
nic ich z tłumu nie wyróżniało - mieli przyjaciół, mieli swoje pasje. Annika
mocno dbała o karierę piłkarską syna, Mats siedział głównie w swoim sklepie, a
Emily wchodząca w dorosłość spędzała wiele czasu poza domem. Niby nic, co by
ich wyróżniało, ale jednak, gdy nadeszło zdarzenie niespodziewane, tragiczne
dla nich, przekreślające skrzętnie ułożony plan na przyszłość, nagle okazało
się, że wcale nie rozumieją się tak dobrze jak myśleli. I my tym ich reakcjom
się przyglądamy, widzimy jak jedni potrafią odpuścić, inni nie, jak jedni walczą
o siebie, a drudzy coraz bardziej topią się w rozpaczy.
A teraz, osiem lat później spotykają się nie
tylko razem, ale też z innymi znajomymi z przeszłości. Mimo że dzień powinien
być szczęśliwy, to dla nich jest trudny, wzbudza dawne emocje, dawne krzywdy.
Dzień, w którym nie ma jak od tego uciec - bo przecież ani brat, ani rodzice
panny młodej raczej nie mogą po prostu zniknąć w tłumie. Co zrobią, by
przetrwać ten dzień? Czy w ogóle będą się starać zachować twarz? I znowu -
jednym przychodzi to łatwiej, drugim trudniej…
Przyznam, że ciężko pisać o tej książce, bo to
właśnie reakcje postaci, ich pojawiające się nagle myśli czy emocje, są tym, co
w tej powieści zaskakuje, co utrzymuje napięcie. Zatem i nie mogę z tej
historii, z historii postaci za wiele zdradzić, by nie pozbawić Was
przyjemności jej odkrywania. Książka nie jest raczej typowym thrillerem, bo
choć intryga kryminalna jest i faktycznie w pewnym momencie odgrywa znaczącą
rolę, to jednak przede wszystkim najważniejsza jest tutaj psychologiczna strona
postaci, ich reakcje na sytuacje stresowe. Zatem tak samo jak przy poprzedniej
książce autorki, tak i tu ładnie pasuje filmowe określenie - dramat rodziny.
Choć jednak mam wrażenie, że tutaj ta tragedia, o której dowiadujemy się w
prologu, a która długo pozostaje dla nas zagadką, jest chyba nieco wyraźniejsza
niż w książce poprzedniej, tutaj jednak jest chyba więcej tajemnic, które mają podłoże…
że tak powiem - kryminalne. Książka zatem utrzymuje czytelnika w ciekawości,
przyznam jednak, że ciągle nie jestem pewna jak pasuje mi jej zakończenie - z
jednej strony nie jestem nim specjalnie usatysfakcjonowana, z drugiej myślę, że
chyba nie mogło być inne…
Poprzez skupienie na postaciach, ich
psychologicznych relacjach, pojawia się wiele ciekawych tematów, co do których
książka wymusza refleksje. Przede wszystkim o to, jak ludzie reagują w
sytuacjach stresowych - czy walczą, czy uciekają? Tutaj jednak skupiamy się
przede wszystkim na zagadnieniu rodziny - ludzi, którzy z założenia powinni być
najbliżsi. Ale czy na pewno są? czy na pewno działają dbając o wspólne dobro
czy jednak każdy człowiek jest tak naprawdę egoistą? Przyglądamy się głównie
relacji rodzic-dziecko w rodzinie, gdzie dzieci jest dwoje. Bo czy na pewno
zawsze są równo kochane, jak zarzekają się zawsze rodzice? Czy mimo starań to i
tak nie faworyzuje się jednego z nich? Choćby przez różne charaktery? Ale czy
te charaktery po prostu są, czy wykształciły się przez podobny wzór zachowań
stosowany od samego dzieciństwa? I jak to jest w życiu dorosłym? Czy mimo świadomości
ludzkich wad, mimo tego, że nie każdy do każdego pasuje, przebywamy ze sobą
tylko dlatego, że jest się rodziną? Czy te więzy krwi faktyczne są czymś, czego
nie można zignorować? Czy zawsze pozostaje ta podświadoma nadzieja, że jednak
możliwa jest jakaś normalna relacja, bo łączą nas więzi krwi? A co się dzieje,
kiedy ta nadzieja faktycznie zanika? Myślę, że jest to tego typu książka, w
której każdy znajdzie nieco inne zagadnienia warte zastanowienia, każdy
czytelnik zwróci uwagę na coś innego, gdyż każdy z nas będzie patrzył na nią rzez
pryzmat własnych doświadczeń.
“Różowy [album fotograficzny] jest cieńszy, ale tak to już bywa przy drugim dziecku. Kiedy przychodzi na świat, rodzice, a właściwie mamy, nie mają czasu na robienie zdjęć. Nie wspominając już o ich wklejaniu do albumu, gdy dwójka maluchów nieustannie domaga się uwagi.”
Poza tematem rodziny jest jeszcze jeden, nieco
inny. Przyglądamy się jak to jest żyć z brzemieniem, z wyrzutami sumienia,
poczuciem, że w jednej chwili, nawet pod wpływem impulsu, zrobiło się coś, czego
bardzo się żałuje, ale czego cofnąć się już nie da nie narażać innych na
cierpienie. Czy da się z czymś taki pogodzić i żyć dalej?
“Kruche szczęście” to bardzo odpowiedni tytuł
do tej historii. Osiem lat temu szczęście rodziny Emily zostało strzaskane, ich
rodzina rozsypała się w pył. Czy poczucie więzów rodzinnych wystarczy, by po
latach ponownie ją posklejać? To historia bardzo bliska zwyczajnemu
człowiekowi, skupiająca się na emocjach, które wszyscy dobrze znamy - bo choć
może nie zostaliśmy postawieni pod ścianą tak jak bohaterowie, bo choć nasze
doświadczenia może nie były tak drastyczne, to ich obawy, ich lęki, ich
rozdarcie emocjonalne to coś, z czym możemy się utożsamiać. To opowieść dająca
do myślenia, zmuszająca do zastanowienia jak to tak naprawdę z nami samymi
jest, co znaczy dla nas rodzina, rodzice, dzieci i czy gdzieś w tym wszystkim
przenosimy winę za to, jacy sami jesteśmy. Ubrana w thriller, historię
kryminalną, ale jednak jest ona tylko po to, by wyzwalać emocje i tematy warte
przemyślenia.
Moja ocena: 7,5/10
A już w ten weekend Malin Stehn przyjedzie do
Polski! W piątek o godzinie 17:00 odbędzie się spotkanie w Katowicach, w
księgarni Miejscownik, które poprowadzi Marta Matyszczak, a w sobotę będzie
możliwość posłuchania autorki o 11:00 na targach książki w Opolu, jak i później
zdobycia autografu i zamieniania z nią kilku zdań osobiście. Więcej informacji na profilu FB wydawnictwa.
Recenzja powstała w ramach współpracy z
wydawnictwem Sonia Draga.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz