maja 15, 2024

"Nie zawiedź mnie, tato. Cz.I" Stefan Darda - ambasadorska recenzja premierowa

Autor: Stefan Darda
Tytuł: Nie zawiedź mnie, tato. Cz.I
Cykl: Zdzisław Mokryna, tom 2.1
Data premiery: 15.05.2024
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 448
Gatunek: kryminał / thriller obyczajowy
 
Stefan Darda na polskim rynku książki obecny jest już od 16 lat, jednak fani powieści kryminalnych mogą nie być specjalnie zaznajomieni z jego twórczością - nic dziwnego, autor zwany jest polskim Stephenem Kingiem, co od razu mocno osadza go w gatunku powieści grozy. I faktycznie to właśnie w tym nim publikuje, choć nieraz w swoich powieściach wykorzystuje też motywy z powieści kryminalnych. W 2015 roku autor pokusił się jednak o typową powieść kryminalną, thriller “Zabij mnie, tato”. W roku 2023 Wydawnictwo Czarna Owca wznowiło tę historię, gdyż autor zdecydował się na kontynuację przygód głównego bohatera Zdzisława Mokryny, byłego policjanta BSW. I właśnie się jej doczekaliśmy - częściowo, bo to połowa historii “Nie zawiedź mnie, tato”, część pierwsza, drugiej jednak możemy spodziewać się jeszcze w tym roku, prawdopodobnie w październiku. Książkę można też równie dobrze czytać niezależnie od tomu pierwszego - sprawdziłam osobiście, “Nie zawiedź mnie, tato” to moje pierwsze zetknięcie z prozą tego autora.
 
Historia tej powieści toczy się przez kilka miesięcy roku 2019. Zdzisław Mokryna w poprzednim roku kupił sobie dom w Bieszczadach, w małej wiosce, w oddaleniu od cywilizacji, co zimą okazuje się nieco problematyczne - ale tylko nieco, Zdzisław to raczej samotnik, więc poza problemem z pakowaniem samochodu w garażu, który nieustannie jest zasypywany przez śnieg, wcale mu to nie przeszkadza. Pewnego dnia na początku lutego zachodzi do niego sąsiad z informacją, że ktoś dzwonił w jego sprawie na lokalną pocztę. Na miejscu okazuje się, że to sąsiad jego wujenki mieszkającej na Podlasiu, jego jedynej już teraz rodziny. Dzwonił z informacją, że kobieta nie żyje - ktoś zamordował ją w jej własnym domu. Mokryna zatem rusza w drogę, do miejscowości, w której spędził sporą część dzieciństwa, z którą wiąże się wiele przyjemnych wspomnień - teraz będzie musiał się z nimi zderzyć, ponownie spotkać dawnych przyjaciół, a przede wszystkim odkryć co stało się z wujenką…
 
Książka już od strony budowy prezentuje się bardzo ciekawie. Mianowicie zaczynamy… epilogiem. Epilog toczy się w październiku i rozpisany jest na siedem części, siedem dni, które przeplatają się z siedmioma częściami przedstawiającymi historię z perspektywy Mokryny w kolejności chronologicznej od lutego do października. W epilogu narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, a narrator przygląda się Mackiewiczowi, sąsiadowi wujenki, emerytowanemu nauczycielowi języka polskiego. W częściach ułożonych w porządku chronologicznym narratorem jest Mokryna, który wydarzenia opisuje czytelnikowi w pierwszej osobie czasu przeszłego. Każda część podzielona jest na numerowane rozdziały, a te podzielone są na jeszcze mniejsze fragmenty oddzielone od siebie gwiazdkami. Styl powieści, jak to przy pierwszoosobowej narracji bywa, jest skupiony nie tylko na opisie wydarzeń, ale i na wnętrzu postaci, świat przedstawiony jest światem odbieranym subiektywnie przez naszego bohatera. Opowieść prowadzona jest bardzo spokojnie, jest sporo dialogów, sporo wewnętrznych przemyśleń postaci. Muszę jednak też wytknąć jeden minus - korekta tej powieści nie została zrobiona uważnie, niestety pojawia się w tekście trochę literówek czy podobnych błędów, które niepotrzebnie wybijają z rytmu lektury. Poza tymi momentami, historię czyta się płynnie, a obecność epilogu pomiędzy częściami mocno frapuje.
Są rzeczy, których nigdy nie żałujesz, nawet jeśli potem coś pójdzie nie tak.”
W powieściach prowadzonych w narracji pierwszoosobowej bardzo istotna jest postać głównego bohatera - w końcu to jego oczami świat poznajemy. I Mokryna dobrze spełnia się w tej funkcji, gdyż jest bohaterem dosyć nieszablonowym. To mężczyzna w okolicach 50tki, dosyć emocjonalny, który odbiera świat intensywnie. Nie ma za wielu znajomych, żyje samotnie i jest dosyć… niezdecydowany. I właśnie ta cecha jest tym, co wyróżnia go wśród innych tego typu narratorów, bo sprawia, że to postać trudna do poprowadzenia w taki sposób, by czytelnik nie był nią znużony. A Dardzie udało się to naprawdę świetnie, czytelnik od początku czuje sympatię do tej postaci, bo dzięki tej cesze jest chyba trochę bliższy nam samym - w końcu pewnie każdy z nas był w sytuacji, w której zwyczajnie nie wiedział co zrobić. Mokryna też tak ma i wcale tego przed nami nie ukrywa, a wręcz odwrotnie - później dzieli się przemyśleniami na temat tego, co mógł zrobić inaczej. To bardzo normalne, bardzo ludzkie, prawda? I budzi ciekawość o przeszłość postaci - chciałabym zobaczyć jak pracował w BSW z tym swoim niezdecydowaniem… a może zawodowo zmieniał się w człowieka bardziej konkretnego?
“Czasem długi zaciągnięte w jednym miejscu spłaca się zupełnie gdzie indziej i komuś całkiem innemu.”
W “Nie zawiedź mnie, tato” Mokryna wraca do miejsca mocno związanego z jego dzieciństwem, na tak zwane ‘’stare śmieci’, gdzie jego wspomnienia teraz muszą zderzyć się z rzeczywistością ponad 30 lat później. Są dawni przyjaciele, odżywają stare relacje - to takie łatwe, prawda? Tylko czy to, co łączyło nas z miejscem i ludźmi kiedyś po tylu latach dalej może być żywe? A może to tylko iluzja?
“Małomiasteczkowe bagienko! Te układy, układziki, rzygać się chce.”
I cała książka w sumie jest prowadzona w podobnym klimacie - spokojnym, refleksyjnym, obyczajowym, ale w taki sposób, że to wszystko jest po prostu ciekawe, przyjemne i zmusza nas samych do pewnych prywatnych spostrzeżeń i chwili zamyślenia. Sporo znajdziemy tu tematów o wpływie przeszłości na teraźniejszość, o korzeniach, o miejscu na ziemi, które coś dla nas znaczy - czy warto takie coś utrzymywać za wszelką cenę? No i jest też to zderzenie z rzeczywistością, w którym dawne wspomnienia, wyidealizowane, wygłaskane do bardzo obłych kształtów przez lata, muszą zostać skonfrontowane z rzeczywistością, która taka przyjemna się nie okazuje.
“Czy warto roztrząsać gorsze lub lepsze potencjalne scenariusze, skoro one się nie wydarzyły? Może zamiast tego trzeba po prostu mierzyć się z tym, co przyniosło życie i uważać, żeby następnym razem nie zrobić czegoś, co może się skończyć tragedią?”
A co z intrygą kryminalną w tym wszystkim? Jest, ale jak wszystko prowadzona jest spokojnie, choć nie ochrania to przed bólem i krzywdą jaką opisuje. Śmierć wujenki, przeprawa z policją i dziwne słowa sąsiada to dopiero początek, a my z bohaterem powoli analizujemy, szukamy i próbujemy znaleźć rozwiązanie dziwnej zagadki śmierci, która tak niespodziewanie uderzyła w tę małą mieścinę.
“(...) ceny nieruchomości w najbliższym czasie raczej nie będą spadać. Musiałaby się wydarzyć jakaś epidemia, wojna, albo coś w tym stylu, a na to się nie zapowiada.”
Cała historia toczy się pomiędzy Podlasiem a Bieszczadami, wraz z bohaterem podróżujemy tam i z powrotem. W obydwu miejscach bohater jednak żyje podobnie - w domu, w spokojnej okolicy, w otoczeniu przyrody. W Bieszczadach są góry, na Podlasiu lasy, wszędzie jest sielsko, co tym mocniej podkreśla okropność zbrodni. Zbrodni i tragedii jaką śmierć przynosi rodzinie, po której tak trudno się z powrotem podnieść. Nie mogę zdradzić szczegółów, ale autor opisuje wszystko w sposób bardzo emocjonalny, tak że sami podczas lektury czujemy ten ból, współczujemy, współodczuwamy z tymi, co z tym bólem zostali.
“Nie jest łatwo patrzeć, jak komuś nagle łamie się życie. Zwłaszcza jak nie ma się na to żadnego wpływu.”
Podsumowując, “Nie zawiedź mnie, tato” to małomiasteczkowa powieść kryminalna z mocnym tłem obyczajowym. To część pierwsza, która zagadkę zawiązuje, ale nie rozwiązuje, przez co nacisk położony jest tutaj mocniej na tę stronę obyczajową i kreacje postaci. Ich problemy, ich emocje, ich przemyślenia oddane są naprawdę dobrze, sami je rozumiemy i czujemy. Zagadka poprzez ciekawą budowę powieści również mocno frapuje, daje coś, na co możemy czekać. Moje pierwsze spotkanie z prozą Dardy uważam więc za udane, choć muszę przyznać - po autorze powieści grozy nie spodziewałam się takiego spokojnego, skupionego na przeżyciach postaci klimatu – a zaskoczenie jest oczywiście pozytywne!
 
Moja ocena: 7/10

We wtorek 28 maja zapraszam na spotkanie na żywo ze Stefanem Dardą,
które odbędzie się na moim profilu na Facebooku o godzinie 19:00!


Recenzja powstała w ramach współpracy ambasadorskiej z Wydawnictwem Czarna Owca. 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz