Autor: C.J.
Tudor
Tytuł: Debit
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
Data premiery: 24.04.02024
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 408
Gatunek: thriller
/ postapo
C.J. Tudor to brytyjska autorka powieści
kryminalnych, która choć kochała pisać od dziecka, debiutowała po trzydziestce.
Wcześniej imała się różnych prac, teraz chyba w końcu znalazła swoje miejsce na
ziemi. Na koncie ma już sześć powieści, z czego pięć ukazało się w Polsce oraz
jedną antologię historii z pogranicza makabry, kryminału i grozy. I choć sama
czytałam właśnie tylko ten zbiór (recenzja - klik!), to wygląda na to, że właśnie te trzy
określenia są trafną charakterystyką jej twórczości, bo i w “Debicie” wszystkie
je znajdziemy. Jest to jej przedostatnia nowość, która na jej rodzimym rynku ukazała
się w styczniu 2023 roku. Co zaskakujące, jak sama zdradza w posłowiu, na
pomysł tej historii wpadła jeszcze w czasach przed pandemią koronawirusa…
Historia “Debitu” toczy się w bliżej
nieokreślonej przyszłości, świat to teraz niebezpieczne miejsce - krąży po nim
wirus, z wysokim odsetkiem śmiertelności, na który nie wynaleziono ciągle
lekarstwa ani szczepionki. W tej rzeczywistości tkwią Hannah, Meg i Carter.
Cała trójka jest w pewnym rodzaju zamknięciu. Hannah budzi się w przewróconym
na bok autokarze, który chwilę temu wpadł w poślizg - jechała z kilkunastoma
studentami do miejsca w górach, gdzie mieli schronić się przed zarazą. Jednak
teraz utknęli, żywi obok zmarłych, na totalnym pustkowiu, w śniegu i mrozie.
Czy teraz mogą liczyć na pomoc z zewnątrz? Meg z kolei utknęła w kolejce
linowej - w szóstkę zmierzali na szczyt góry, jednak coś się stało - chyba
jakaś awaria? Kolejka stoi, oni wiszą wiele metrów nad ziemią. Panuje mróz,
zamieć, więc jak długo mogą tak wytrzymać? No i jest jeszcze Carter, który wraz
z kilkorgiem innych mieszka w głuszy, gdzie muszą dbać o stałe dostawy prądu -
gdyby zabrakło go na dłużej niż 8 sekund, śmiertelne niebezpieczeństwo mogłoby
wejść do środka…. Co łączy te postacie, dlaczego poznajemy ich historie? I jak
wyratują się z tych sytuacji zamknięcia, czy uda coś im się zrobić, by przeżyć?
“Koniec świata nie następuje z powodu złych ludzi, zombi ani nawet wirusa. Wywołują go zwykli ludzie.”
Książka rozpisana jest na prolog i trzy
tytułowane części - pierwsze dwie składają się z nienumerowanych, krótkich
rozdziałów naprzemiennie przedstawiających historię trzech postaci, część
trzecia to trzy rozdziały i dwa, które pewnie można nazwać epilogiem. Narracja
prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora
wszechwiedzącego, który opisuje historię z perspektywy trójki postaci, opisuje
nie tylko to, co się dzieje na zewnątrz, ale i w głowach postaci, więc choć
akcja toczy się chronologicznie, to my często dostajemy obraz wspomnień każdej
z tych postaci. Rozdziały są krótkie, jest dużo dialogów, książkę czyta się
bardzo sprawnie, choć ode mnie pod tym względem dostała niewielki minus - jest
w niej kilka błędów, które ktoś - redaktor bądź korekta - zdecydowanie powinni
wyłapać. To jednak z trzy pojedyncze przypadki, które rzuciły mi się w oczy, a
przy zakręceniu całej fabuły, rozumiem skąd wzięło się te niedopatrzenie.
Książka pisana jest językiem codziennym, jest bogata w emocje, a zatem też nic
dziwnego, że i czasami pojawiają się mocniejsze słowa. Ale wszystko do siebie
dobrze pasuje, dzięki czemu lektura sprawia przyjemność.
“Przypuszczała, że wszyscy w dalszym ciągu wierzą w powrót do normalności. A przynajmniej pozorów normalności. To tylko epizod, przykry wypadek. Uratuje ich nauka. Oczywiście. Wszyscy rozpaczliwie usiłowali ślepo w to wierzyć, jak fanatycy religijni. Pojawi się lekarstwo albo szczepionka, a ludzkość znowu zajmie się konsumpcją, wojną i destrukcją, niszcząc planetę dla przyszłych pokoleń. Bogacze będą odbywać wycieczki turystyczne w kosmosie, a nędzarze żebrać o jedzenie. Normalka.”
Wspomniałam już o zakręceniu fabuły, zatem na
tym teraz na chwilę się skupmy. Historia zbudowana jest w ten sposób, że
czytelnik zostaje rzucony na głęboką wodę - ktoś gdzieś jest, ale nie wiadomo
kompletnie o co chodzi, do czego te sytuacje mają postacie doprowadzić. Zatem
czytelnik raz po raz zaskakiwany jest i przez wydarzenia aktualne, ale nie
tylko - są przecież też wspomnienia postaci, o których nam odpowiadają, a które
są równie zajmujące jak to, co dzieje się teraz. Przyznam, że budowa tej
powieści jest pomysłowa, sama nie wpadłam na to, jak intryga się połączy i
rozwiąże.
“Ludzie zawsze chcą coś odkryć. Sekrety, odpowiedzi na pytania. Ale często tak naprawdę lepiej nie wiedzieć. Gdyby ludzie tak bardzo nie pragnęli powiększać swojej wiedzy, prawdopodobnie nie byliby teraz w takiej koszmarnej sytuacji. Wiedza nie zawsze jest dobra. A nawet jeśli jest dobra, nie zawsze wpada w dobre ręce. Jeśli wiedzę otrzyma idiota, zniszczy świat.”
Bardzo ciekawa jest również kreacja świata
przedstawionego. Z jednej strony jest całkowicie oderwany od naszej
rzeczywistości - postacie są w jakiejś głuszy, gdzie tylko w zamknięciu są
bezpieczne, a już poza tym schronieniem, czeka ich potencjalna śmierć i to nie
tylko ze względu na mocno mroźne warunki pogodowe. Z drugiej jednak jest bardzo
bliska temu, co sami niedawno przeżyliśmy - wirus, jaki opanował ziemię, wydaje
się dosyć mocno zbliżony do koronawirusa, start pandemii wygląda tak samo, jak
wyglądał u nas. I to ta sytuacja zmusza do wielu ciekawych refleksji, do spostrzeżeń
na temat świata, społeczeństwa i jednostki w sytuacji zagrożenia. Autorka
przedstawia, obrazuje nam to, jak sami mocno ufamy w naukę, jak mocno to, co
racjonalne, albo przynajmniej co wydaje się racjonalne, rządzi naszym światem,
naszym podejście. Ale co, kiedy nauka zawodzi? Nas w czasie pandemii
ostatecznie nie zawiodła, dosyć szybko pojawiły się szczepionki, inna sytuacja
jednak ma odzwierciedlenie w tej książce, w której kryzys społeczeństwa tylko
się pogłębiał… Jak wygląda ich życie teraz? Jak mogłoby wyglądać nasze?
“- Miłość nie może nikogo uratować. Może to zrobić tylko nauka. Kiedyś to zrozumiesz.Hannah rozumiała. Wiedziała, że matka nie chciała zostać uratowana, skoro nie była kochana. Zdawała sobie sprawę, że nauka może ocalić społeczności, nie jednostki.”
Kreacje postaci są ściśle związane z intrygą,
a zatem i nie mogę nic z tej historii zdradzić, by nie narazić Was na spoilery.
Mamy dwie kobiety i jednego mężczyznę, kobiety są w sytuacjach typowego
zamknięcia, uwięzienia spowodowanego przypadkiem, z którego nie wiadomo czy uda
im się wydostać - to znaczy nie wiadomo czy można liczyć na pomoc z zewnątrz,
choć będąc wewnątrz nie widać szans, by samemu się uratować. To kryzys
osobisty, kryzys jednostki, sytuacja, gdzie na naprawdę małej przestrzeni
zostaje zamknięta całkowicie obca sobie grupa ludzi. Szybko więc w warstwę
emocjonalnej pojawiają się strach i podejrzliwość, bo czy na pewno wszystkim można
ufać, czy wszyscy chcą dobra ocalałych? A może zrobią wszystko, dosłownie
wszystko, by samemu przetrwać? To sytuacje wysokiego zagrożenia, ogromnego niepokoju.
Postać męska z kolei jest jeszcze bardziej zagadkowa niż te kobiece. Nie wiemy
co on robi w tej historii, czemu go obserwujemy - wygląda na to, że życie w ich
schronieniu płynie stałym codziennym rytmem. Po co mu się przyglądamy? Kreacje
postaci budowane są spokojnie, ostrożnie, ale w końcu okazują swoją głębie, okazują
się faktycznie przemyślane - nic z nich nie jest przypadkowe, więc niewiele
chyba zdradzę, gdy zalecę zachowanie czujności :)
“Najpierw pojawia się ulga, że przeżyliśmy Niepokój, jak rozwinie się sytuacja. W tym momencie ludzie ciągle są zjednoczeni, mają wspólny cel. Ocaleć. Ale im dłużej trwa kryzys, tym bardziej skupiamy się na sobie. “My” zmienia się w “ja”. “
Poza bardzo ciekawymi refleksami na temat
kondycji społeczeństwa postawionego w obliczu mocnego, zagrażającemu życiu
ludzkości kryzysu, jest też oczywiście miejsce na tematykę bardziej
uniwersalną, na psychologiczną refleksję na temat zachowania ludzi w
zamknięciu, w sytuacji potencjalnego zagrożenia, ale i ludzkich relacji w
ogóle. Do czego uciekamy, gdy wydaje się, że możemy nie przeżyć? Czy walczymy
czy uciekamy? Czy nasze doświadczenia mogą nas uratować? Zdeterminować do tego
by walczyć, a może osłabić, zdać na łaskę innych? Czy w takich sytuacjach jest
miejsce na innych, an przejmowanie się ich losem? A może dla siebie i
najbliższych jesteśmy zrobić absolutnie wszystko, nawet kosztem obcych? I czy
tak naprawdę ci obcy dla nas ludzie nad obchodzą? W sytuacji, kiedy śmierć czyha
na każdym kroku? Z uwagą obserwowałam psychologiczne zmagania postaci, ich
refleksje, które pojawiały się w chwilach naprawdę trudnych. Czy możemy w jakiś
sposób się z nimi utożsamiać?
“To zabawne, jak wiele strasznych rzeczy robi się dla wspólnego dobra. Carter czasami się zastanawiał, w którym momencie równowaga się załamuje. Kiedy wspólne dobro staje się dobrem nielicznych szczęśliwców, a wszyscy inni mogą iść do diabła?”
“Debit” to książka z jednej strony oderwana od
rzeczywistości - w końcu przenosi nas do rzeczywistości dystopijnej, do świata
po katastrofie. Z drugiej jednak jest bardzo temu naszemu światowi, naszej
rzeczywistości bliska - idzie dosłownie tylko o krok dalej niż sytuacja, w
której byliśmy sami przed chwilą. Zatem może to nieco zabarwiona mocniejszymi
emocjami i skrajnymi wydarzeniami wizja naszej rzeczywistości? Ciekawie
przedstawia kreacje psychologiczne postaci w sytuacji zagrożenia, intryga
zagmatwana, budowana tak, że samemu niełatwo domyśleć się o co może w niej
chodzić. I choć czasami gdzieś tam opowieść uciekała w makabrę (jest kilka
dosyć zaskakująco brutalnych, strasznych scen), to jednak jest mocno
klimatyczna, mocno zajmująca i trzymająca w napięciu. Raczej horroru bym się w niej
nie doszukiwała, określenie thriller postapo jest w sam raz. To była dla mnie
ciekawa przerwa pomiędzy typowymi historiami kryminalnymi.
“Albo jesteś dobry, albo przeżywasz. Ziemia jest pełna martwych dobrych ludzi.”
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Czarna Owca.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz