Autor: Maciej
Siembieda
Tytuł: 444
Cykl: Jakub
Kania, tom 1
Data premiery: 15.05.2024
Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 496
Gatunek: powieść
sensacyjna
Twórczość Macieja Siembiedy towarzyszyła mi
jeszcze zanim powstał ten blog, od roku 2018, momentu, w którym sięgnęłam po
lekturę “444”, jego debiutu beletrystycznego, który wtedy na rynku dostępny był
już od roku. Książka ta rozpoczyna cykl powieści sensacyjnych, w których główny
bohater Jakub Kania, prokurator IPN-u, grzebie w przeszłości i w każdym tomie
prowadzi inne pasjonujące śledztwo. Aktualnie tomów serii mamy już sześć, poza
tym jest także seria polsko-grecka licząca dwa tomy oraz powieść osobna
“Gambit”. I recenzje wszystkich książek, które ukazały się pod szyldem
Wydawnictwa Agora (czyli bez dwóch pierwszych) możecie znaleźć na tym blogu (klik!). Dzisiaj jednak następuje zmiana, gdyż debiut autora, po siedmiu latach
od pierwszego wydania, wydany został ponownie. W zmienionej, lekko odchudzonej
wersji, oczywiście z nową oprawą graficzną i pod szyldem Wydawnictwa Agora.
Sama zatem miałam okazję uzupełnić kolekcję w swojej biblioteczce, przypomnieć
sobie tę lekturę oraz zamieścić tę recenzję na blogu. Teraz więc brakuje już
tylko jednego tytułu, tomu drugiego serii “Miejsce i imię” - choć chyba możemy
mieć nadzieję, że i ten tytuł wydany zostanie ponownie? Bardzo bym chciała!
Maciej Siembieda to aktualnie bardzo
rozpoznawalny pisarz na polskim rynku powieści kryminalnej, który w mistrzowski
sposób łączy prawdę historyczną z fikcją literacką.
Jakub Kania to czterdziestoletni prokurator
IPN-u, mocno ceniony, który swego czasu został okrzyknięty polskim Sherlockiem
Holmesem. Teraz znowu działa - na chwilę przed ekshumacją zwłok zdobywa
informację, która stawia proceder pod znakiem zapytania. Jednak jego przełożony
go nie słucha, przez co naraża cały IPN na pośmiewisko. By z tego wybrnąć
pilnie szuka tematu, którym można by zająć media i polską społeczność, wciska
więc Kubie pewnego dziennikarza, który od dawna zabiega u nich, by przyjrzeli
się tajemnicy obrazu Jana Matejki pt. “Chrzest Warneńczyka”. Twierdzi, że z
obrazem związana jest pewna przepowiednia, Arba, to znaczy cztery, która głosi,
że ludzkość będzie miała cztery próby pogodzenia chrześcijan z islamem - co 444
lata na świecie pojawi się wybraniec, który miałby tego dokonać, a prób takich
będzie cztery. Kuba raczej jest świadomy, że zajęcie się tą sprawą to będzie
tylko wabik dla przychylności dziennikarza, ale może dzięki temu od czasów
wojny zaginiony obraz się odnajdzie? Szybko jednak okazuje się, że sprawa może
być poważniejsza niż się wydawała, gdyż na chwilę przed pierwszym spotkaniem z
Kubą dziennikarz ginie w wypadku samochodowym… Czy to zbieg okoliczności czy
jednak coś jest na rzeczy? Gdzie jest obraz i jeśli przepowiednia jest
prawdziwa, to dlaczego trzy próby pojednania poniosły klęskę?
Książka rozpisana jest na 11 tytułowanych
części i epilog. Części podzielone są na rozdziały, jest ich w sumie 74, a
akcja powieści toczy się naprzemiennie - rozpoczynamy od czasów współczesnych,
by w drugiej części przenieść się do roku 998, na dwa lata przed pierwszą próbą
pojednania. I tak każde kolejne parzyste części to spojrzenie wstecz, historia
kolejnych prób i samego obrazu. Książkę zamyka posłowie autora, w którym
tłumaczy co jest prawdą, a co fikcją literacką i czym różni się nowe wydanie od
tego pierwszego, debiutanckiego. Narracja książki prowadzona jest w trzeciej
osobie czasu przeszłego, czasy współczesne to przede wszystkim podążanie
śladami Kuby, czasy przeszłe to postacie bardzo różne z obydwu grup
wyznaniowych. Styl powieści jest mocno charakterystyczny dla Macieja Siembiedy
- czuć tutaj miłość do języka polskiego, czuć dbałość o to, by słowa układały
się w spójne, płynne zdania, a te tworzyły jedność. Jest też trochę delikatnej
zabawy - autor lubi nadawać rzeczom ludzkie cechy, nie szczędzi też humoru w
dialogach, które są lekko zabawne, lekko uszczypliwe w odpowiednich momentach,
co nadaje lekturze przyjemnie niezobowiązującego charakteru. Całość czyta się z
prawdziwą przyjemnością, każde zdanie, każde słowo naprawdę dobrze tutaj
pasuje.
“- Szukam pana Dzwonnika. Wiesz może, w którym pokoju pracuje?Kobieta parsknęła śmiechem.- Tutaj - ruchem głowy wskazała drzwi, przed którymi stali. - Tylko się tak do niego nie zwracaj, bo niczego nie załatwisz. Facet ma pseudonim “Dzwonnik”, bo potrafi wszystkiego się dowiedzieć, nie wychodząc z tego pokoju. - A widząc, że Kania nadal niczego nie rozumie, dodała: - On po prostu dzwoni. Rozumiesz? Bierze telefon i dzwoni.”
“444” to tom pierwszy serii z Jakubem Kanią, a
więc jego początki, pierwszy główny zarys tej postaci, która będzie czytelnikom
towarzyszyć przez kolejnych kilka lat. Sama z przyjemnością przypomniałam sobie
te podstawy - w tym tomie poznajemy jego nadmorskie korzenie i historię ojca,
jak i obserwujemy początek znajomości z Kasią, którą te śledztwo stawia na jego
drodze. Kuba to bohater bardzo sympatyczny, uparty i dociekliwy, ale w zdrowych
proporcjach - wie, że praca się kiedyś kończy, wie, że czasem zwyczajnie trzeba
odpuścić, choć nie przychodzi mu to z łatwością. Jest inteligentny, bywa
uszczypliwy, ale tylko w stosunku do ludzi, którzy nie budzą jego, a zarazem i
naszego szacunku. Ceni sobie dobre jedzenie, dobre wino i możliwość poszerzenia
swojej wiedzy. Nie sposób go nie lubić! Tym samym jest to idealnie skrojona
postać, by czytelnik chciał poznawać jego dalsze losy.
“Przebłysk lata działał zbawiennie na zbiorową osobowość narodu, który - choć był przekonany, że Pan Bóg jest Polakiem - nie został nagrodzony przez Stwórcę zbyt przyjaznym klimatem.”
Akcja powieści, jak już wspomniałam,
podzielona jest na dwa czasy - teraźniejszość i przeszłość. I tak, jak
teraźniejszość jest sensacyjna, lekko spiskowa, dosyć dynamiczna, opiera się na
jednym śledztwie, tak przeszłość wzbudza podziw - z tego względu, że obejmuje
trzy milenia, a w każdym autor oddał wycinek rzeczywistości z dokładnością,
stylizując lekko sposób mówienia postaci, okraszając historie przepowiedni i
obrazu wydarzeniami i postaciami prawdziwymi. I tak poczynamy od walk z
Maurami, poprzez czasy polskiego króla Warneńczyka aż po lata PRL-u, ba! nawet
wychodzimy lekko w przyszłość, jednak tutaj to przewidywania, a nie prawda
historyczna 😉 Jednak
pozostałe czasy oddane są z dbałością o detale, budzą podziw wiedzą autora,
jaką czuć, że posiada tak swobodnie opisując dane czasy.
“Jesteśmy ludźmi obdarzonymi rozumem, a mordujemy się bez opamiętania, zamiast handlować, podziwiać nasze kultury i wymieniać pożytki z wiedzy.”
Sama intryga, zagadka, która jest szkieletem
tej historii musiała stanowić duże wyzwanie - bo nie tylko sięga dawnych czasów
i łączy je ze współczesnymi, ale też opowiada o dwóch całkiem różnych
religiach, o których pisząc autor musiał się naprawdę dużo dowiedzieć. I tak
przyglądamy się wierzeniom islamu, różnych grupom, jakie się w nich tworzą,
różnym podejściom do świata, do wyznających inne wartości i religie. To temat
niestety współcześnie mocno aktualny, w końcu od kilkunastu lat słyszymy o
dżihadystach, ISIS i innych tego typu terrorystach, którzy w imię religii
odbierają życie nie tylko sobie, ale i innym. I przyznam, że jestem pełna
podziwu, że taki temat autor wybrał sobie na debiut, gdyż zwyczajnie jest
trudny, by przedstawić go tak, by czytelnika faktycznie wciągnął, ale nie
oburzył. I Siembiedzie się to udało, zamienił go w rozrywkowo-sensacyjną
historię, która jednak niesie sobą przesłanie, refleksję na temat walki o
ideały, rozsądku w ich dobieraniu i zaślepieniu, jakie niektóre idee są w
stanie spowodować… Mamy tu przecież nie tylko terrorystyczne islamskie
ugrupowania, ale i czasy nazizmu, II wojnę światową, czasy komunizmu i wpływów
rosyjskich. Wiem, że brzmi to groźnie i przytłaczająco, ale właśnie autor podaje
to w takiej formie, że choć zmusza do refleksji, to nie przytłacza - a to naprawdę
sztuka!
“Idea potrafi zawładnąć umysłami, a najbardziej niebezpiecznym miejscem na ziemi jest ludzki mózg.”
A jak już jesteśmy przy sztuce, to warto też
zaznaczyć, że cała historia kręci się wokół jednego obrazu. Obrazu, który nawet
w którymś momencie historii zostaje nazwany nudnym czy przeciętnym, ale na
pewno nie najwybitniejszym dziełem Matejki. A jednak to on nas przyciąga,
fascynuje. Poznajemy historię jego powstania, śledzimy jego dalsze losy. Jest
to obraz, który z polskich dzieł malarskich był najczęściej kradziony…
dlaczego? Co w nim takiego jest? To naprawdę fascynująca, zagadkowa,
pasjonująca historia! Oczywiście oparta na hipotezach, ale i a prawdzie
historycznej!
“Płótno Matejki w tamtych czasach było jak film dokumentalny nakręcony przez ekipę BBC. Było nośnikiem prawdy, w którą nikt nie ośmieliłby się wątpić.”
Z perspektywy lat, muszę przyznać, że “444” to
był debiut naprawdę odważny. Historia osadzona na przestrzeni trzech
tysiącleci, przenosząca czytelnika przez przeróżne kraje, choć oczywiście
Polska jest tą bazą wypadową, tą, w której wszystko się łączy. Bogata w prawdę
historyczną, w wiedzę o różnych epokach, w ciekawostki dotyczące malarstwa i
jego funkcji w czasach, gdy aparatów fotograficznych nie było. Historia
przemierzająca królewskie dwory, islamskie pałace i pola bitwy. Historia
sensacyjna, mocno zajmująca, z przyjemnie sympatycznym głównym bohaterem i
śledztwem, które z uwagą śledzimy. Sprawiająca tak dobre wrażenia, że nie
sposób nie zostać fanem autora i Jakuba Kani, zmuszająca do tego, by sięgnąć
zaraz po jego dalsze losy. Dla mnie taka trochę nostalgiczna historia, od
której moja miłość do książek Macieja Siembiedy się zaczęła….
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Agora.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz