Autor: Agata
Czykierda-Grabowska
Tytuł: Zapach
świeżych trocin
Data premiery: 24.04.2024
Wydawnictwo: Zwierciadło
Liczba stron: 296
Gatunek: thriller
psychologiczny
Agata Czykierda-Grabowska na naszym rynku
książki wkrótce świętować będzie dekadę - po raz pierwszy czytelnicy mogli o
niej usłyszeć w roku 2015, kiedy to debiutowała powieścią „Kiedy na mnie
patrzysz”. Jednak podejrzewam, że dla tych o gustach kryminalnych, nazwisko nie
jest znajome. Nic dziwnego, autorka specjalizuje się raczej w gatunkach new i
young adult, czyli powieściach skierowanych dla młodych czytelników, choć jak
sama podkreśla, również dorośli znajdą w nich coś dla siebie. Aktualnie na
koncie ma już dziewiętnaście powieści, jednak “Zapach świeżych trocin” to
dopiero jej drugie podejście do gatunku thrillera. Pierwsze miało miejsce w 2022
w powieści “Oddaj to nocy”. Dla mnie jednak to ta tegoroczna nowość jest
pierwszy zetknięciem z jej piórem. I trzecim, ostatnim tytułem jaki czytamy w
ramach akcji Wydawnictwa Zwierciadło #kryminalnykwiecień (IG - klik!, FB - klik!)!
Historia “Zapachu świeżych trocin” toczy się
współcześnie, w październiku w okolicach Warszawy. Iza, ponad trzydziestoletnia
kobieta, właśnie została zwolniona ze stanowiska wykładowczyni na krakowskiej
uczelni przez swój własny błąd - wdała się w romans ze studentem, który w
ramach zemsty doniósł na nią władzom uczelni. Bez zatrudnienia, prawie już bez
pieniędzy, Iza wraca do Warszawy, gdzie zamierza w miesiąc zapisać książkę,
thriller, opowiadający o losach nastolatków właśnie kończących liceum. Nie za
bardzo jednak ma się gdzie zatrzymać, zatem korzysta z pomocy dawnego
znajomego, który prowadzi firmę deweloperską - w oddaleniu od centrum miasta, w
dużym odosobnieniu stoi nowy budynek, ekskluzywny blok mieszkalny, który jest
już prawie wykończony, jednak nadal nie oddany do użytku. Iza dostaje klucze do
mieszkania pokazowego, w którym może się zatrzymać. Bo czy nie właśnie
odosobnienia jej potrzeba, by szybko napisać książkę? Kiedy jednak pierwszej
nocy leżąc w wannie pełnej ciepłej wody i popijając wino słyszy głośne walenie
do drzwi, kiedy przecież była zapewniania, że nikogo poza nią w tym budynku ani
w najbliższej okolicy nie będzie, nie jest już taka pewna, czy to była taka
dobra decyzja…
“Jesteś pewna, że to dobry pomysł? To jest spore odludzie, a w promieniu kilku kilometrów żadnych sklepów, banków czy innych udogodnień.”
Książka składa się z prologu, 27 rozdziałów
oraz epilogu. Zbudowana jest na zasadzie książki w książce - Iza pisze, a w tym
czasie my czytamy tę historię, którą ona tworzy, czyli postać fikcyjna, o
której życiu czytamy, tworzy kolejną fikcyjną historię, w którą również mamy
wgląd. To bardzo ciekawy zabieg literacki. Historia toczy się w porządku chronologicznym,
który od czasu do czasu przerywają zaznaczone w tekście retrospekcje powoli
tłumaczące czytelnikowi przeszłość bohaterki. Narracja prowadzona jest w
pierwszej osobie czasu przeszłego przez Izę, prócz prologu i epilogu.
Fragmenty, które sama tworzy, pisane są w narracji trzecioosobowej czasu
przeszłego. Styl powieści jest codzienny, bohaterka raczej nie posługuje się
specjalnie wysublimowanym słownictwem, nieraz pojawiają się przekleństwa czy
mocniejsze określenia, jednak wypada to całkiem naturalnie, gdyż od początku wiemy,
że bohaterka znajduje się na skraju, bardzo łatwo zatem wpada w złość i
irytację. Zdania są krótkie, dialogów, jak na warunki fabularne, jest całkiem
sporo, książkę czyta się naprawdę szybko, bez specjalnych potknięć w płynności.
“To naprawdę niesprawiedliwe, że człowiek nie mógł sobie wymyślić własnego świata, zapisać go i po prostu do niego wskoczyć. Znając jednak ludzką naturę, nawet gdyby ta wymyślona kraina była idealnym miejsce, zamieszkujący ją ludzie na pewno bardzo szybko zamieniliby ją w piekło.”
Kreacja Izy jest udana. Przyglądamy się
kobiecie, która od kilku lat mocno cierpi. Kiedyś miała wszystko, co było do
szczęścia potrzebne, jednak chwila nieuwagi ją tego pozbawiła. Uciekała w mocne
doznania, stąd romans ze studentem, jednak i to nie pomogło, a raczej wepchnęło
ją w otchłań jeszcze dalej. I tak obserwujemy teraz kobietę, której ostatnią
deską ratunku jest tworzona przez nią fikcja literacka. Ale kiedy ona zagłębia
się w fikcji, my jej się bacznie przyglądamy - czy nie pije za dużo? Czy nie ma
przewidzeń? Jako, że Iza jest narratorką, to czytelnik nie może być pewny, czy
jej narracja to faktycznie to, co dzieje się naprawdę, czy faktycznie możemy
jej w stu procentach wierzyć. Ale też dlaczego byśmy nie mieli? Kilka faktów z
początku lektury potwierdza, że faktycznie to, co nam opisuje, to dokładnie to,
co się wydarzyło…
“Nie żyłam teraz w przyjemnym miejscu, ale innego nie miałam i na razie musiała się w nim urządzić.”
Jednak nie tylko przez sposób narracji i
własną niestabilność emocjonalną Iza jest postacią ciekawą. Prawdopodobnie
wszyscy miłośnicy literatury lubują się w postaciach, które parają się pisarstwem.
I tak jest w przypadku Izy. Czytelnik towarzyszy jej w drodze pisarskiej,
przygląda się jak przebiega jej proces twórczy, jak sama do tej fikcji, którą
tworzy, podchodzi. W końcu fabuła polega w skrócie na tym, że bohaterka siedzi
sama w domu i pisze, więc właśnie twórczość, proces tworzenia jest jednym z
tematów przodujących. I dla mnie jest to niezwykle fascynujące!
“Byłam przekonana, że pisanie da mi moc sprawczą. Że postacie, które powołam do życia, będą robić dokładnie to, co im każę. Że będą robić tylko to, co jest właściwe. Nic bardziej mylnego. Ani w powieściach, ani tym bardziej w życiu, nic nie dzieje się wedle naszej woli. Gdy wystukuję pierwsze zdanie, ono zamienia się w kulę śnieżną, której nie da się zatrzymać. Mknie strona po stronie i mogę już tylko bezradnie patrzeć, jak kula wszystko porywa. Dokładnie tak, jak dzieje się w prawdziwym życiu.”
Intryga kryminalna zawiązuje się powoli. Tak
naprawdę to dwie intrygi - ta, której zostaje poddana Iza oraz ta, którą to ona
tworzy. Jej twórczość jednak jest bardziej sucha niż opowieść o niej samej, co
czytelnika ciekawi nieco mniej, niż faktycznie to, co samej Izie się
przytrafia. Ale poprzez te wymieszanie dwóch fabuł, czujność czytelnika zostaje
uśpiona - nagle jednak okazuje się, że jesteśmy wraz z bohaterką w nocy w
ciemnym budynku, gdzie nikogo nie ma prawa być, a z korytarza dobiegają mrożące
krew w żyłach odgłosy… Sama jeden z takich fragmentów czytałam właśnie nocą,
sama w domu, i przyznam, że ten przerażający lęk bohaterki odczułam na własnej
skórze. Klimat zatem zbudowany jest doskonale, mocno oddziałuje na wyobraźnię
czytelnika. Sama intryga nie jest może specjalnie skomplikowana, ale zbudowana
solidnie, jest spójna i logiczna. Sama gdzieś po drodze zaczęłam się domyślać o
co w tej historii chodzi, jednak nie odebrało mi to przyjemności z lektury.
“A może ten pomysł nie był czymś oryginalnym i sama powielałam fabułę jakiegoś filmu, który kiedyś obejrzałam, albo intrygę z jakiegoś podcastu? A może gdzieś o czymś takim przeczytałam?”
Z pewnością warto wspomnieć też o tematach,
jakie w powieści się przewijają. Przede wszystkim to historia życia po stracie,
próby radzenia sobie wyjścia z traumy. No właśnie, radzenia sobie czy może
pogłębiania się, nieustannego nurzania się w tym stanie? Tak naprawdę mamy tu
kilka obrazów, kilka postaci, które radzą sobie w sposób różny - który jest ten
właściwy? Czy w ogóle jest coś takiego? Czy w momencie, gdy jest nam źle, na
pewno odosobnienie to dobry pomysł? Przyglądamy się też narastającemu
strachowi, który chwyta bohaterkę już pierwszego wieczoru. Jak długo można go
znieść? Czy lęk jest tak paraliżujący, że pod jego wpływem można zaniechać
logicznych reakcji? Jednak tym, co zastanawia najmocniej, jest temat związany z
rozwiązaniem intrygi, o którym oczywiście opowiedzieć Wam nie mogę. Nie jest to
temat wesoły, zresztą jak cała ta historia, jest mocno wstrząsający, warty chwili
refleksji.
“Nie potrzebowałam teraz ludzi, tylko właśnie takich miejsc, które można na nowo odnaleźć.”
“Zapach świeżych trocin” to udany thriller z
rodzaju tych codziennych, od których nie oczekujemy poetyckiego stylu, tylko
dobrej dawki emocji. I właśnie to dostajemy - napięcie, niepokój, momentami
niepewność i niedowierzanie to emocje, które przewijają się przez powieść bardzo
często. Do tego dochodzi głębokie współczucie dla bohaterki, która przecież
teraz, ostatnio w życiu robi głupstwa, ale gdy poznajemy jej pełną historię,
wcale jej zachowanie nas nie dziwi. To solidna kreacja psychologiczna i dobry
wybór narracyjny. Sama może mam kilka niewielkich punktów, do których mogłabym
się przyczepić, ale może to tylko pogłos gatunku, w którym autorka głównie
pisze - ta prostota stylu, nieco uproszczeń fabularnych to według mnie cechy charakterystyczne
dla young adult, więc nie dziwi mnie to, że gdzieś i przez tą fabułę coś
takiego się przewija. Historia jest dobrze poprowadzona, aż do samego finału,
który nie rozczarowuje. Sama traktuję książkę głównie w kategoriach rozrywkowych
i właśnie pod tym względem sprawdza się faktycznie dobrze.
Moja ocena: 7/10
A już jutro 26 kwietnia na moim profilu na Instagramie o
godzinie 19:00 będę miała przyjemność poprowadzić z autorką książki rozmowę w
ramach akcji #kryminalnykwiecień - serdecznie zapraszam!
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zwierciadło w ramach akcji #kryminalnykwiecień #zwierciadłokryminalnie.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz