Autor: Grzegorz
Kapla
Tytuł: Krwawa
Toskania
Data premiery: 20.03.2024
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 376
Gatunek: powieść
kryminalna / sensacyjna
Grzegorz Kapla to człowiek wielu talentów,
obieżyświat. Kiedy tylko odkrył, że pisanie sprawia mu przyjemność, zaczął z
tego korzystać - pisał do magazynów, później wziął się również za książki.
Zaczął od tych podróżniczych, reporterskich, bo przecież zwiedzanie świata,
odkrywanie nowych kultur to jego prawdziwa pasja. w 2018 chwycił jednak też za
fikcję, za gatunek kryminalny i napisał pierwszą część przygód Olgi
Suszczyńskiej, serii, której tomowi piątemu pt. “Bez przebaczenia” (recenzja -klik!) miałam przyjemność patronować. Wtedy też z piórem autora spotkałam się
po raz pierwszy i stwierdziłam, że pisze bardzo oryginalnie, zaskakująco, to coś
takiego, co się po prostu dobrze czyta. Dlatego też bez wahania sięgnęłam teraz
po jego pierwszą opowieść fikcyjną niewliczającą się do serii, powieść osobną,
kryminalno-sensacyjną pt. “Krwawa Toskania”.
Historia toczy się wczesną jesienią, we
włoskim regionie Toskania, w czasach współczesnych, gdzieś tam w tle przewijają
się ostatnie tchnienia pandemii. Sylvie, Amerykanka, która właśnie się rozwodzi,
przyjechała do Włoch, by znaleźć sobie tu nowy dom i by w końcu spełnić
marzenie zostania pisarką. Na razie jednak jeździ po okolicy i szuka
posiadłości, którą mogłaby kupić, przy okazji korzystając z życia, jakiego
nigdy nie prowadziła - jest wolna, piękna, jest we Włoszech, zajada sery,
makarony, pije wino i oczywiście poznaje włoskiego gorącego kochanka, o którym
tak naprawdę nic nie wie. W tym samym czasie lokalna policja pod świętym
drzewem w gaju oliwnym bada sprawę brutalnego morderstwa. Na czele stoi Emilia,
która jest specjalistką od zbrodni rytualnych - doskonale zna lokalną historię
i dawne wierzenia, w tym wszystko, co wiąże się z czarownicami tego rejonu
sprzed kilku wieków. Możliwe, że właśnie z taką sprawą mają tu do czynienia,
denatka nasuwa mocne skojarzenia z ostatnią czarownicą, jaka na tych ziemiach
zginęła. W tym samym czasie, ale w zdecydowanie mniej słonecznym i mniej
artystycznym otoczeniu żyje sobie Feliks, kibol i homofob, który już za moment
dostanie list z Włoch… Jak te trzy historie się łączą?
Książka rozpisana jest na trzy części, składa
się z 37 rozdziałów i epilogu. Każdy rozdział otwarty jest szybkim skrótem
tego, co w nim znajdziemy - to pogłosy starych, klasycznych powieści
kryminalnych, bardzo fajny akcent. Co ciekawe, autor pomiędzy końcem jednego
rozdziału, a początkiem kolejnego stosuje taki sam zabieg, który zachwycił mnie
w “Bez przebaczenia”, choć tu stosuje go trochę mniej rygorystycznie - zdanie
kończące jest również zdanie początkowym kolejnego rozdziału (tutaj czasami
lekko zmienione, lekko parafrazowane, ale i czasami przytoczone dokładnie tak
samo) tyle że odnoszącym się do innych bohaterów i innej sytuacji. To ciekawy
eksperyment uświadamiający jak bardzo okoliczności mają znaczenie. Narracja
powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora
wszechwiedzącego, który opowiada nam naprzemiennie o kilku postaciach - niby
wchodzi w ich głowy, przedstawia historię z ich punktu widzenia wraz z myślami
i odczuciami, ale jest to dosyć płynne, w jednym fragmencie narrator potrafi
przejść z perspektywy jednego bohatera na innego. To też dosyć oryginalne, ale
fajnie się tu sprawdza. Styl powieść jest mocno dla autora charakterystyczny,
często dosadny, bardzo płynny, prosty, ale jakiś taki rytmiczny, taki
trafiający prosto w odbiorcę, tak że czyta się to naprawdę doskonale, z czystą
przyjemnością. Można powiedzieć, że jest dosyć leniwy (pod względem tempa), bo
nie skupia się tylko na intrydze, ale opisuje i to, co wokół, oddaje charakter
miejsc, odnosi się często do naszej prawdziwej codzienności, do wydarzeń
realnych, jak i momentami odpływa w historie z przeszłości, o sztuce czy
wspomnianej już historii czarownic. Mimo tych lekkich dygresji książka tak
wciąga, tak przyciąga, że trudno się od niej oderwać.
“- Pechowa trzynastka?- Dla Chrystusa, ale nie dla czarownicy.”
Tym, co mnie prawdziwe oczarowało, to sposób,
w jaki autor oddaje miejsce akcji. Z powieści wylewa się wręcz ta włoskość -
jest słonecznie, czuć wiszącą w powietrzu wolność, brak zobowiązań i gorący
temperament mieszkańców. Małe, wąskie uliczki, proste, pyszne jedzenie, natura
i spokój nadają lekturze tak świetny, kojący klimat, że czytelnik marzy, by się
tak przenieść, mimo tego, że Toskania faktycznie w powieści nie jest miejscem
pozbawiony rozlewu krwi…
“(...) uważała, że wszystko powinno mieć swoje granice. Głupota także.”
Intryga kryminalna toczy się ciekawym rytmem.
Zaskakujące morderstwo i dosyć spokojnie toczące się w tej sprawie śledztwo
miesza się z nutką romansu (wątek Sylvie) i historią z początku trudną do
określenia (Feliks). Historie pozornie oddzielne powoli zaczynają się przed
nami otwierać i my zaczynamy dostrzegać te zatrzaski, które wkrótce się ze sobą
połączą. Im dalej w lekturę, tym pod względem intrygi kryminalnej robi się
ciekawiej, aż w końcu zaczynają się pojawiać elementy sensacyjne - ale i one
nie są prowadzone szablonowo, czuć, że autor bawi się motywami i ma z tego dużą
frajdę. Szkielet intrygi jest w sumie dosyć prosty, ale jest świetnie obudowany
i raz po raz jakieś szczegóły nas zaskakują. Przyjemnie zbudowana pod względem
zagadki powieść.
“Książki to jednak książki. Nie wolno burzyć ich snu, jeśli nie chce się sprawdzić, dokąd prowadzą. Wierzył w opowieści w postaci filmików i w skrytości serca uważał, że czas papieru dobiegł końca, ale był artystą. Nie mógłby spalić książki.”
No i są jeszcze postacie, barwne, równie
nieszablonowe jak wszystkie pozostałe elementy tej historii. Mnie najbardziej
przypadła do gustu policjantka Emilia, Włoszka, bogata w ciekawą wiedzę, glina
pełną gębą, która nie odpuszcza, a mimo wszystko nadal pozostaje kobieca.
Wydaje mi się, że już przy poprzedniej książce autora pisałam o tym, że
świetnie wyszła mu kreacja bohaterki kobiecej, dobrze uchwycił jej emocje i tu
jest dokładnie tak samo. Może przy Sylvie lekko chłodziły mój entuzjazm wątki
romansowo-erotyczne, ale i one są pisane ze smakiem, jakąś taką szczerą
prostotą. Więc mimo że za takimi wątkami nie przepadam, tu nie czytało mi się
ich źle. Postacie męskie są chyba troszkę na drugim planie, choć i Feliksowi
nie można niczego odmówić - tu autor rzucił chyba sobie wyzwanie, gdyż postać
ta, mimo że sama twierdzi, że jest otwarta i wierzy w wolność każdego
człowieka, to jednak to bohater mocno homofobiczny, który tępi wszystko, co
odbiega od założeń tego, co on uznaje za normę. A jednak to po prostu facet,
który chce ciepła i zrozumienia, chowający prawdziwego siebie za swoimi
uprzedzeniami. Naprawdę fajna kreacja!
“(...) żyjemy w zadziwiającym świecie. Ludziom wydaje się, że to oświecona epoka rozumu i nauki, ale wolą nosić na sznurku ametyst, zamiast zaszczepić się przeciwko covidowi, i są przekonani, że aura fioletowego kryształu uchroni ich przed chorobą lepiej niż Pfizer do spółki z rządem zjednoczonej Europy.”
Podsumowując, “Krwawa Toskania” bardzo
pozytywnie mnie zaskoczyła, nie spodziewałam się, że będzie to tak oryginalna i
z takim fajnym wyczuciem opowiedziana historia. Doskonale oddany włoski klimat,
uroki Toskanii zostały tłem dla ciekawej intrygi, którą tak naprawdę trudno
skatalogować - są wątki kryminalne, sensacyjne, ale jest też trochę z obyczaju,
czy może nawet literatury pięknej. Wszystko to jednak doskonale się ze sobą
zgrywa, tworząc zajmującą, świetnie czytającą się całość, prozę współczesną,
przez którą się płynie bez najmniejszych problemów. Bawiłam się naprawdę
świetnie i już teraz czekam na kolejną powieść tego autora!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Sonia Draga.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz