lutego 12, 2024

"Sześć powodów, by umrzeć" Marta Zaborowska - ambasadorska recenzja przedpremierowa

Autor: Marta Zaborowska
Tytuł: Sześć powodów, by umrzeć
Data premiery: 14.02.2024
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 440
Gatunek: thriller psychologiczny / kryminał
 
Jedna z książek Marty Zaborowskiej jakiś czas temu zagościła w mojej biblioteczce - tak naprawdę dopiero wtedy usłyszałam o tej autorce, choć obecna na naszym rynku jest już od ponad dekady. Debiutowała w 2013 roku powieścią “Uśpienie”, która jest pierwszym tomem serii z Julią Krawiec, teraz liczącą już sześć tomów. Jest to seria chwalona przez czytelników, jedna z jej części nominowana była do Nagrody Wielkiego Kalibru i właśnie też jeden jej tom niedawno trafił i w moje ręce. W przeciągu tych jedenastu lat autorka wydała również trzy osobne powieści: kryminał “Jej wszystkie śmierci”, thriller psychologiczny “Lęki podskórne” i teraz “Sześć powodów, by umrzeć”, który jest połączeniem thrillera psychologicznego z kryminałem. Właśnie ten ostatni, najnowszy tytuł był pierwszym tej autorki, który faktycznie udało mi się przeczytać i od razu ładnie wpisał się w moje gusta, co potwierdzi fakt, że zdecydowałam się objąć go swoją opieką ambasadorską.
 
Akcja “Sześciu powodów, by umrzeć” toczy się we wrześniu, choć intryga kryminalna zawiązana zostaje już na pół roku wcześniej. To w marcu, dokładnie w czwartą rocznicę ślubu Miriam i Konrada Macharowów, Miriam zaginęła. Prowadzone było w tej sprawie śledztwo, jednak wygląda na to, że nie do końca poważnie. Teraz, z początkiem września, sprawa trafia do nowych detektywów - śledczy Nauman, stary wyjadacz i jego młodsza partnerka, dla której on jest mentorem - Shi Lu, a Konrad i siostra zaginionej Adela zostają zaproszeni na identyfikację zwłok, które znalezione zostały na terenie starej fabryki - ciało należy na pewno do kobiety, jednak górna jego połowa została zwęglona, zatem identyfikacja jest utrudniona. Konrad jest jednak pewny, że to jego żona, Adela z kolei kategorycznie zaprzecza. Kto ma rację? Kiedy śledczy ponownie zgłębiają się w zgromadzone już dowody i ponownie przesłuchują świadków, czytelnik powoli odkrywa kolejne sekrety osób z otoczenia Miriam, które w jej zniknięcie, a może i śmierć, mogą być zamieszane. Co tak naprawdę łączyło ich z Miriam? Czy komuś z nich mogło zależeć na jej śmierci? Czy śledczym uda się dojść do sedna tej zagadki? I co działo się z Miriam przez ostatnie sześć miesięcy?
 
Książka składa się z krótkich kilkustronicowych nienumerowanych rozdziałów. Określone są one datą - dniem tygodnia oraz miesiąca (w momencie, gdy następuje zmiana daty) oraz postacią z perspektywy, które dany rozdział jest przedstawiony. Narracja toczy się naprzemiennie, narratorów jest kilku - Konrad, Adela, Stan, Florian i Natalia wypowiadają się w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego, śledczy w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego. Jest to wyraźne rozróżnienie - fragmenty osób znających Miriam są mocno nacechowane ich emocjami, ich spojrzeniem na rzeczywistość, jest to narracja mocno subiektywna, a czytelnik poznaje tylko te cząstki rzeczywistości, które dany narrator chce odsłonić. Jednak narratorów jest kilku, a zatem ich narracje się na siebie nakładają - czytelnik z jednej strony ma więc szeroki obraz sytuacji, z drugiej każdy nieco się od siebie różni, zatem i do samego końca nie wiadomo, kto z nich faktycznie mówi prawdę. Styl powieści jest spokojny, charakterystyczny dla thrillera psychologicznego. Całość wprowadza w tajemniczy nastrój, książkę czyta się płynnie, choć najlepiej, gdy ma się na nią trochę więcej czasu - im więcej czasu jednym ciągiem można jej poświęcić, tym styl i sama historia więcej zyskują.
“Żaden człowiek nie rodzi się przecież potworem. Staje się nim w wyniku deficytu miłości i akceptacji.”
Już na początku autorka zastosowała ciekawy zabieg, który skutecznie na tych dosłownie pierwszych stronach wzbudza śledczego w samym czytelniku - mianowicie nie do końca jest jasne gdzie toczy się ta historia. Mamy obco brzmiące nazwiska, nikt też nie podaje nazwy miasta czy jakichkolwiek innych poza jedną, która mnie samej nic nie mówiła. Same postacie śledczych są bardzo fajnie prowadzone, Nauman to taki nieco introwertyczny, ale i dla swojej podopiecznej nieco gawędziarski detektyw, ona z kolei to ambitna młoda dziewczyna, która chce być kiedyś tak dobra i tak przenikliwa jak on. I tu proste skojarzenia od razu kierują nas w stronę klasycznych kryminalnych powieści brytyjskich, co jest naprawdę fajnym elementem w przecież polskim kryminale/thrillerze.
Pozostałych bohaterów opisać jest trudniej, gdyż to właśnie odkrywanie tego, kim są naprawdę, sprawia czytelnikowi przyjemność w czasie lektury. Zatem i ja nie będę zdradzać za wiele, delikatnie tylko nakreślę życie jakie prowadziła Miriam - bo czy nie było ono idealne? Miała kochającego męża, który teraz nieustannie zabiega o jej odnalezienie. Męża bogatego, chirurga plastycznego, który wraz ze swoim wieloletnim przyjacielem prowadzi własną praktykę. Miała też siostrę blisko siebie - Adela mieszka po sąsiedzku, trzymała się z siostrą blisko, choć sama nie prowadzi aż tak idealnego życia jakie prowadziła jej siostra, gdyż boryka się z dosyć tajemniczą chorobą. Jest i partner biznesowy Konrada, Stan, który równocześnie stał się i przyjacielem Miriam, to z nim rozmawiała o sprawach bardziej uduchowionych, gdyż Stan żywo interesuje się buddyzmem. Jest i jej przyjaciel z dawnych lat Florian, który teraz może nie należy do tej paczki, ale jednak coś nadal go z zaginioną łączyło. Jest i Natalia, partnerka i matka dziecka Floriana, jedyna postać, która Miriam oczarowana nie jest. To szerokie grono, które przedstawia historię tak, że czytelnik co chwilę wyłapuje jakieś luki w narracji, a to sprawia, że zaczyna podejrzewać wszystkich, ale ciągle bez konkretnych dowodów. Czy one finalnie się znajdą?
“Okazuje się, że ludzie, nawet ci najbliżsi, potrafią mieć oblicza całkiem inne od naszych wyobrażeń.”
Intryga zatem budowana jest naprawdę doskonale, powoli buduje napięcie, choć jak wspomniałam, już od początku dostarcza nam zagadek, które sprawiają, że myśli i hipotezy w głowie czytelnika wirują jak szalone. Tak z dwie trzecie powieści to tylko ciągle pytania, historia robi się coraz mocniej zagmatwana i to zwyczajnie wciąga. Naprawdę fajny spokojny klimat zbudowany na psychologii postaci i zagadce kryminalnej. Później jednak robi się nieco bardziej dynamicznie, a rozwiązanie zagadki… ach, nie powiem nic więcej, choć bardzo bym chciała! Przyznam jednak, że intryga jest bardzo dobrze przemyślana, choć ciągle nie jestem pewna czy nie oczekiwałam po niej innego stylu zakończenia. Wiem, że to brzmi bardzo mętnie, ale nie mogę wyjaśnić tego lepiej, by nie zasugerować choć części rozwiązania tej zagadki.
“Ludzie żyją ze sobą szczęśliwie, ale do czasu. Bo każdy ma swoją przeszłość, Adelo. Dawne cienie potrafią ciągnąć się za nami przez lata.”
Jak to zawsze bywa przy thrillerze psychologicznym osadzonym w gronie rodzinnym, partnerskim, czyli nurcie domestic noir, tematycznie historia skupia się na pytaniu: czy na pewno znasz osoby, którym w życiu towarzyszysz? Czy naprawdę da się tak prawdziwie poznać drugiego człowieka? A może nawet najbliższy podstawiony pod ścianą, w chwilach odpowiedniej motywacji, będzie w stanie cię skrzywdzić? Mimo tego, że jest to temat, na którym opierają się wszystkie książki tego nurtu, to jednak cały czas coś w nim jest, coś, co nas fascynuje. Chyba wszyscy pragniemy szczęścia, zatem wszyscy chcemy wiedzieć czy faktycznie można wieść szczęśliwe życie, tak prawdziwie szczęśliwe w otoczeniu innych. Bo czy można być szczęśliwym samotnie?
“Tak niewiele się wie o sąsiadach. Za mało ze sobą rozmawiamy, nie wydaje się pani? Jako społeczeństwo schodzimy na psy. Każdy żyje w swoim świecie.”
Muszę przyznać, że Marta Zaborowska mocno mnie przy tym naszym pierwszym literackim spotkaniu zaskoczyła. Świetnie budowany klimat historii, bardzo spokojny, albo i niesamowicie niejasny, tajemniczy i niewielkie nawiązania do brytyjskiej klasyki kryminału, sprawiły, że od samego początku byłam lekturą mocno zafrasowana. Ciekawe postacie pełne zagmatwanych intencji i zagadka zniknięcia Miriam to coś, co skutecznie przyciąga uwagę i zmusza czytelnika, by nie tracił czujności ani na moment. Intrygujące współczesne zagadnienia wymieszane z klasycznymi pytaniami bardzo ładnie ze sobą współgrają. Zakończenie zawiera nutkę sensacji, dla mnie przez to nie jest idealne, ale na pewno spójne z całą historią. Podobało mi się, jestem teraz ciekawa pozostałych powieści tej autorki!
 
Moja ocena: 7,5/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy ambasadorskiej z Wydawnictwem Czarna Owca.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz