Autor: Marc
Levy
Tytuł: Symfonia
potworów
Tłumaczenie: Bożena Sęk
Data premiery: 24.02.2024
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 360
Gatunek: powieść
obyczajowa
Marc Levy to jeden z najbardziej poczytnych
francuskich autorów na świecie. Tworzy od 25 lat, debiutował w roku 1999
powieścią “Jak w niebie”, która wraz z jej hollywoodzką ekranizacją przyniosły
mu światową sławę. Teraz na koncie na 25 powieści, tłumaczonych na około 50
języków, które sprzedały się na nakładzie 50 milionów kopii. Większość z nich
ukazała się również w Polsce, najpierw pod skrzydłami Wydawnictwa Albatros,
teraz Soni Dragi, choć mam wrażenie, że u nas jego nazwisko nie jest aż tak
znane jak wskazywałaby na to popularność światowa. Autor głównie trzyma się
gatunku powieści obyczajowych, czasami sięga też po wątki sensacyjne. Aktualnie
mieszka w Stanach Zjednoczonych, ale jako prawdziwy społecznik wrażliwy na
krzywdy innych, żywo interesuje się tym, co dzieje się na terenach Ukrainy od
czasu eskalacji konfliktu wywołanego przez Rosję. Jego najnowsza powieść
“Symfonia potworów” jest jego prywatnym sprzeciwem, który ma unaocznić
czytelnikowi bestialstwo wojny w wymiarze ludzkim. Choć główne bohaterki
powieści to postaci fikcyjne, to sytuacja, która się im przytrafia jest jak
najbardziej prawdziwa…
Historia “Symfonii potworów” toczy się na
południu Ukrainy w małym miasteczku Rykowe w 2023 roku. Trwa wojna, która
zmieniła wszystko - mąż Weroniki jest na froncie, ona jako pielęgniarka
praktycznie cały czas siedzi w szpitalu. W domu jakoś radzą sobie jej dzieci -
nastoletnia Lila, która jak na swój wiek, jest bardzo odpowiedzialna, ale i
uparta, oraz 9letni Wałyk, który nie mówi. Powoli przyzwyczaili się już do
nowej wojennej rzeczywistości, braku ojca, jedzenia i miasta zniszczonego
ostrzałem. Jednak pewnego dnia dzieje się coś niewyobrażalnego. Pod podstawówkę
podjeżdżają autokary z rosyjskimi wojskowymi, którzy napadają na budynek. Chcą
pojmać dzieci, na szczęście nauczycielki zareagowały w porę i większość zdążyła
uciec. Została dwójka - Wałyk i jego kolega, który przegapił nawoływania do
ucieczki wizytą w łazience. Ta dwójka zostaje zapakowana do autokaru i
wywieziona poza granice Ukrainy, do Rosji. Lila dowiaduje się o tym dosłownie
chwilę później, spanikowana nie może uwierzyć, biegnie do domu szukać brata. Ale
nigdzie go nie ma. Wraz z matką udają się do urzędu, w którym oczywiście rządzą
rosjanie, niestety niczego się nie dowiadują. Muszą szukać na własną rękę. Ale
gdzie szukać pomocy? Co się teraz dzieje z Wałykiem? Czy uda im się go
odzyskać?
“(...) miłość oznacza życie w strachu przed utratą ukochanej osoby (...)”
Książka składa się z prologu, 26 rozdziałów,
epilogu i końcowych dodatków - są mapka, biogramy bohaterów znanych z innej
serii autora, oczywiście bibliografia i kilka innych ciekawostek. Rozdziały
książki podzielone są na scenki przedstawiające historie z czterech punktów
widzenia: Weroniki, Lili, Wałyka i Witala, który jest członkiem tajnej
organizacji hakerów zwanej Grupa 9, naprzemiennie w narracji trzecioosobowej
czasu teraźniejszego. Narrator skupia się raczej na przedstawieniu tego, co się
dzieje, o emocjach postaci mówi oszczędnie. Styl powieści jest spokojny, może
nawet i nieco reporterski, przez co historia tragiczna nie przytłacza aż tak
mocno podczas lektury, dopiero później przychodzi chwila refleksji… Rozdziały w
przeważającej liczbie, a raczej ich zakończenia są opatrzone szkicami
nawiązującymi do ich treści, przedstawionych zdarzeń autorstwa Pauline Leveque.
“Dziś chciałabym, żeby wszystko było jak przedtem. Zanim szaleństwo jednego człowieka sprawiło, że na naszej ziemi zaczęły się podnosić krwawe mgły.”
Przyznam, że jest to książka, o której
niezmiernie ciężko jest pisać. Zatem na początek pomówmy o niej, jako o fikcji
literackiej, a dopiero na końcu o tym, co jest w niej prawdziwego…
W tej historii przyglądamy się jednej
rodzinie. Zwyczajnej, takiej z normalnie spotykanymi życiowymi problemami -
wygląda na to, że małżeństwo Weroniki się sypie, dzieci się od niej oddalają.
Szczególnie trudne relacje ma z córką, która … no cóż, jest teraz prawdziwą
nastolatką - nie mówi mamie za wiele, woli spędzać czas z koleżankami, nowymi
miłostkami, choć siostrą jest naprawdę dobrą. Lila bierze na swoją głowę część
domowych obowiązków, Weronika w końcu cały czas jest teraz w pracy, jej czas z
dziećmi ogranicza się do całusów w głowy późną nocą. Może te oddalenie
pogłębiła wojna? Brak ojca, ciągła nieobecność matki, sprawiły, że dzieci muszą
sobie radzić same. Kiedy jednak dochodzi do porwania Wałyka, … no właśnie
sytuacja powinna się zmienić, prawda? Jednak Weronika i Lila już tak
przyzwyczajone do działań w pojedynkę nadal się ze sobą niespecjalnie
komunikują…
Podczas tej historii poznajemy każdego członka
tej teraz trzyosobowej rodziny. I każdy z nich jest na swój sposób uparty i
odważny. Wałyk, mimo że nie mówi, to bardzo mądre, inteligentne i
spostrzegawcze dziecko, zatem szybko znajduje sposób, by radzić sobie w nowej
rzeczywistości. Nie znaczy to, że zapomina o rodzinie, o nie - to właśnie
pamięć i tęsknota o nich dodają mu siły, a nawet i więcej… Lila w momencie, gdy
jej brat zostaje porwany, rzuca swoje życie, jest w stanie zrobić wszystko, by
brata odnaleźć. Czy jednak jest już rozważna na tyle, by robić to z głową?
Weronika za to szybko uruchamia swoje kontakty, próbuje działać tak, by jeszcze
mocniej swojej rodziny nie narażać, ale by jak najszybciej odnaleźć syna…
Wszyscy zatem skupiają się na jednym celu - na przywróceniu Wałyka rodzinie.
“- Masz szczęście.- Że Ruscy porwali mi brata?- Że masz w życiu kogoś, kto daje ci tyle odwagi.”
Zgodnie z kategoryzacją książki, jest to
przede wszystkim proza obyczajowa - jest może kilka momentów nieco bardziej
dynamicznych, momentów akcji, jednak całościowo jest to historia opowiedziana w
sposób spokojny, o rodzinie, którą dotknęła tragedia. Tragedia zesłana z rąk
innych, której odmawiają się poddać, zamierzają z nią walczyć.
“(...) jak długo jednak można się tak trapić i nie brać spraw we własne ręce? W jakim momencie człowiek zaczyna współtworzyć nieszczęście, jeżeli nie robi nic, aby ustało?”
Jest jeszcze czwarta postać, haker Wital - to
bohater z serii o Grupie 9 (“Zdarzyło się nocą” i “Zmierzch drapieżców”). On
dodaje nutki sensacji oraz sprawia, że na historię patrzymy szerzej, z
perspektywy osoby, która walczy z działaniami rosyjskimi najlepiej jak potrafi,
czyli za pomocą sieci. Dzięki temu historia staje się pełniejsza, a także nie
jest już tylko opowieścią o desperackich działaniach, ale przywraca wiarę w
działania bezinteresowne, w ludzką dobroć. Zresztą sporo takich postaci pojawia
się także w drugim planie powieści.
“(...) wielka historia składa się z małych historii tych, którzy przeżyli.”
Pora przejść do tego, co w tej powieści jest
prawdziwe. To cały proceder porywania ukraińskich dzieci i wywożenia ich do
Rosji w celu bezprawnej adopcji przez rosyjskie rodziny. To wydarzenia
prawdziwe, postaci komisarz do spraw dziecka Marii Lwowej-Biełowej, która w tej
historii się pojawia, jest postacią prawdziwą. To ona wraz z Putinem stworzyli
prawo pozwalające rosyjskim rodzinom adoptować dzieci ukraińskie, to oni
odpowiadają za wydawanie rozkazów porywania dzieci i wywożenia ich do Rosji. W
2023 roku Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz ich aresztowania właśnie za
te krzywdy, jakie ukraińskim dzieciom i ich prawdziwym rodzinom wyrządzili.
Historia “Symfonii potworów” toczy się na chwilę przed tym.
“Przymusowe wywożenie dzieci z jednego państwa do drugiego z zamiarem wymazania ich ojczyzny z mapy świata można uznać za zbrodnię ludobójstwa.”
Tematycznie zatem jest to historia ciężka, bo
opowiadająca o złu, które dla nas jest niewyobrażalne. Jak można wyrywać dzieci
z rąk rodziców, by wywozić je do obcego kraju i próbować wymazać ich pamięć o ojczyźnie,
o prawdziwej rodzinie? Indoktrynacja w najgorszej postaci! Marc Levy podjął się
ogromnego wyzwania, ale cieszę się, że to zrobił - w końcu po dwóch latach od
eskalacji konfliktu, my sąsiedzi Ukrainy, już nie żyjemy tą wojną, już ten
temat nam spowszedniał, jakkolwiek okropnie to brzmi. Ta książka wzbudza nasz
sprzeciw na nowo, uświadamia, że nie tylko dorośli w imię jednego tyrana się ciągle
zabijają, ale i tak okropnie krzywdzą przy tym dzieci.
“Liczba nieletnich deportowanych w ciągu roku osiągnęła poziom nienotowany w Europie od czasów drugiej wojny światowej. Oficjalnie to szesnaście tysięcy, ale zdaniem niezależnych śledczych co najmniej dwa razy tyle.”
Na koniec wróćmy do spojrzenia literackiego -
“Symfonia potworów” to opowieść o sile więzi rodzinnych, matczynych, więzi
pomiędzy rodzeństwem. Obydwie bohaterki na swój sposób pokazują, że walcząc o
życie członka ich rodziny, o przecież ciągle jeszcze niewinne dziecko, są w
stanie zrobić dosłownie wszystko. Nie dają się obezwładnić rozpaczy, a aktywnie
działają, by odwrócić to, co się stało, by przywrócić ich rodzinie Wałyka.
Zarówno to, jak i pomoc innych postaci, które spotykają na swojej drodze, daje
czytelnikowi nadzieję - mimo brutalności, bestialstwa wojny, nadal żyją i
działają tam ludzie dobrzy, ludzie, dla których życia każdego człowieka ma
wartość. Każdego, bo i przy okazji ukazują, że nie wszyscy rosjanie to potwory,
choć niestety tych u władzy nazwać inaczej naprawdę nie można.
“Nie można zamykać oczu na rzeczywistość, żeby potem nie było tłumaczeń jak po drugiej wojnie: nie mieliśmy pojęcia, co się dzieje. Wszyscy powinni się dowiedzieć, co on tam robią.”
Podsumowując, “Symfonia potworów” to powieść
dobrze wyważona pod względem literackim - opowiada o prawdziwym procederze,
który jest tak moralnie zły, że ciężko pojąć to umysłem. Ale opowiada w sposób
lekko reporterski, przez co czytelnik skupia się na działaniu postaci, na tym
co się dzieje, nie na emocjach, które mogłyby prawdziwie przytłoczyć. Temat,
refleksje przychodzą już raczej po lekturze, kiedy ponownie ją sobie w głowie
analizujemy. To solidna proza, a fakt, że opowiada w taki sposób o tym, co
dzieje się naprawdę, nagłaśnia zbrodnię, która jest jedną z tych
niewyobrażalnych, sprawia, że powinna dotrzeć do szerokiego grona odbiorców -
dzięki niej zyskujemy tak ważną świadomość społeczną, świadomość problemów
aktualnych, które przecież toczą się zaraz obok nas…
“(...) karmili nas strachem i nienawiścią, żeby nas sobie podporządkować (...).”
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Sonia Draga.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz