Autor: Kristin
Hannah
Tytuł: Na
domowym froncie
Tłumaczenie: Anna Zielińska
Data premiery: 22.11.2023
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 464
Gatunek: literatura
piękna / obyczajowa
Mimo że Kristin Hannah publikuje już od ponad
30 lat, to ja z jej prozą zapoznałam się względnie niedawno - w 2017 roku
przeczytałam “Słowika”, książkę, która chyba najmocniej rozsławiła jej nazwisko
na świecie, która wstrząsnęła ogromną masą czytelników. Jest to powieść
historyczna, której fabuła toczy się w czasie II wojny światowej. To też trochę
odstępstwo od tego, co autorka zwykła serwować swoim czytelnikom - znana jest
głównie z powieści obyczajowych. I inne jej książki, po które sięgnęłam właśnie
takie były - dobre, poruszały ciekawe, ważne tematy, najczęściej w odniesieniu
do szeroko pojętej rodziny i miłości, jednak pozostawały w strefie powieści
obyczajowej, po którą czasem mogę sięgnąć, ale też nie zostaje w mojej głowie
na długo. Zaznaczę też, że nie czytałam jej książek wiele, raczej kilka, a
autorka na koncie ma ponad 20 tytułów. Ale w końcu teraz trafiłam na coś, co
poruszyło mnie równie mocno, co pierwsze spotkanie z jej prozą. Książkę “Na
domowym froncie” raczej trudno zaliczyć do powieści historycznych, bo jej
fabuła toczy się w miarę współcześnie, w 2005 roku, a jednak jest podobnie
przejmująca, podobnie emocjonalna, co ta, która ją rozsławiła… Powieść wydana
została po raz pierwszy w 2012, chwilę po tym, gdy wojska amerykańskie zostały
wycofane z Iraku, u nas dwa lata później w momencie, gdy wojska tam wróciły…
Teraz, w 2023 wydana W Polsce ponownie w nowej szacie graficznej, która nie
tylko pięknie prezentuje się na półce, ale dzięki której po tę powieść
sięgnęłam, za co jestem naprawdę wdzięczna!
Kwiecień 2005 rok, USA. Jolene i Michael
Zarkades to małżeństwo z kilkunastoletnim stażem. Ich życie jest solidnie
poskładane, kręci się wokół domu, dzieci i pracy. Jolene to zawodowy żołnierz,
teraz służy w Gwardii Narodowej, Michael to prawnik, z własną firmą. Jemu praca
zajmuje cały czas, powoli zaczyna się wypisywać z życia rodzinnego - nie
pojawia się na eventach szkolnych swoich dwóch córek, coraz mocniej odsuwa się
od Jo. Coraz mocniej zaczyna odczuwać jak bardzo się od niej różni, jak
niewiele mają ze sobą wspólnego. W końcu zirytowany po kolejnych wyrzutach za
swoją nieobecność oznajmia Jo, że jego miłość się wypaliła… I ucieka z powrotem
w pracę, w której dostał właśnie skomplikowaną sprawę - został wyznaczony do
obrony młodego mężczyzny, który zamordował swoją żonę. Teraz oskarżony milczy,
a Michael dopiero po czasie dowiaduje się, że to były żołnierz, który niedawno
wrócił z drugiej tury z Iraku… W tym czasie Jo dostaje wezwanie - wraz z jej
najbliższą przyjaciółką mieszkającą po sąsiedzku, jak i z 70 innymi żołnierzami
zostają powołani - teraz to ich wysyłają do Iraku. Na misję pokojową, która tak
naprawdę jest polem wojennym, na którym nie ma chwili odpoczynku. Jo, jako
żołnierz, odmówić nie może, zresztą jej poczucie obowiązku by na to nie
pozwoliło. Zatem leci, zostawiając córki i męża, który przecież nie chce już
być jej mężem. Co się z nią stanie? Jak rodzina poradzi sobie bez niej? I co
się stanie, gdy wróci? Jeśli w ogóle wróci...
“Znam ból, który przenika człowieka aż do kości. I wiem, co to rezygnacja. Nie tędy droga.”
Książka podzielona jest na dwie części,
tytułowane, opatrzone cytatami. Składa się z prologu, 29 rozdziałów i epilogu.
Rozdziały podzielone są na kilka fragmentów, tak zwane scenki, więc mimo że
rozdziały nie są za krótkie, to czyta się je komfortowo. Narracja prowadzona jest
w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Jo i Michaela, jedynie epilog
pisany jest w czasie teraźniejszym. Styl powieści skupiony jest na emocjach
postaci, na przeżyciach, które zaprzątają Jo i Michaela. Przez tekst przewijają
się listy i maile, wpisy w dzienniku. Całość czyta się świetnie, jedynie mam
małe uwagi co do polskiego tłumaczenia, a może do korekty, nie wiem na którym
etapie taki błąd powinien został zniwelowany - kilka razy trafiłam na niepełne
sformułowania, lekkie ich przekręcenia, coś jakby kalkę z angielskiego - nie
jest to coś wielkiego, ale zawsze w takim momencie podświadomie coś w tekście
mi nie pasowało, przez co na chwilę musiałam się zatrzymać, żeby zlokalizować
problem. Takich sytuacji było zaledwie kilka - trzy, może cztery - więc nie
wpływa to na ogólny odbiór powieści, którą poza tym wypadkiem, czyta się
niezwykle płynnie.
W tej historii uwaga czytelnika skupia się na
dwóch sprawach: trudach życia razem, trudach małżeńskich, partnerskich,
wieloletnich, w których wraz z biegiem nudnej codzienności zaczyna zapominać
się o uczuciach oraz na bezsensie wojny, na niewyobrażalnych sytuacjach, jakich
ludzie na nie wysłani doświadczają, które zmieniają ich życie na zawsze. Jednak
zagadnieniem najważniejszym, a przynajmniej tak mi się wydaje, jest
uświadomienie czytelnikowi co to jest PTSD, czyli zespół stresu pourazowego.
Teraz, w latach 20tych XXI wieku wiemy o tym więcej niż dekadę, czy dwie temu i
mam głęboką nadzieję, że te zaburzenie jest szybciej rozpoznawalne i szybciej
leczone niż kiedyś, że żołnierze wracający z misji (a przecież znowu wojna jest
tak blisko nas…) dostają potrzebną opiekę psychologiczną. To tylko jednak
nadzieja, za to Hannah w sposób bezlitosny odsłania braki systemu, problem, z
jakim mierzyły się Stany (i pewnie nie tylko) dotyczący wsparcia i opieki nad
weteranami. I jest to obraz przerażający, zobrazowany choćby na przykładzie
mężczyzny, jakiego Michealowi przyszło bronić - wrócił z wojny, jego rany na
ciele dawno się zagoiły, jednak nikt nie zadbał, by rany na psychice opatrzyć, nie
dostał odpowiedniej opieki, ba, nawet nikt poprawnie go nie zdiagnozował, co
nie tylko sprawiło, że po powrocie z wojny nadal przeżywał piekło, w które
wciągnął też swoich bliskich, ale w końcu to doprowadziło do tragedii. Hannah
tą powieścią zwraca uwagę, jak poważne jest to zaburzenie, jak ludzie po tak
traumatycznych przeżyciach są bezsilni, zmienieni, nie radzą sobie w normalnym
życiu, bo co chwilę coś przypomina im o tym, co działo się na wojnie, coś tak strasznego,
że odbiera im na chwilę rozum. Jest to obraz głęboko zasmucający, tym bardziej,
jak uświadomimy sobie jak długo był ignorowany i jak ciężko pomóc osobom się z
tym zaburzeniem zmagającym.
“Chociaż nie potrafimy tego wyjaśnić, wiemy, że masakra, ciągła niepewność i strach odciskają stałe piętno na ludzkim umyśle. Nikt nie wraca z wojny taki sam.”
Oczywiście wojna to też nie tylko PTSD, a
raczej coś je poprzedza - to codzienne życie w strachu, to patrzenie na śmierć
najbliższych rozrywanych na strzępy przez kule czy miny. Coś, czego nikt nie
powinien oglądać, a nieustannie żołnierze są na takie doświadczenia narażeni.
Wraz z Jo czujemy ten strach, ten niepokój o własne życie, a może przede
wszystkim obawę, że nie będzie jej dane wrócić do swojej rodziny, że jej córki
zostaną bez niej, będą musiały żyć z piętnem matki, która zginęła na wojnie… To
straszne, to uświadamia po raz kolejny całkowity bezsens wojny, ale z drugiej
strony pokazuje w jaki sposób funkcjonują żołnierze, czemu w ogóle jadą na
wojnę, czemu bez skargi wystawiają się na śmierć, narażają życie.
“Za młody, żeby pić piwo, lecz dostatecznie dorosły, aby umrzeć za kraj.”
Sama do wojny mam podobne nastawienie co
Michael - nie rozumiem po co, nie widzę w niej sensu, tylko chęć zysku jednej
czy w sumie obydwu stron w wojnie uczestniczących. Stawiając się w roli
Michaela dokładnie tak jak i on nie rozumiałabym dlaczego osoba mi najbliższa
opuszcza rodzinę i idzie walczyć za kraj. Ale Jo pozwala nam na to spojrzeć z
innego perspektywy - ona idzie walczyć i bronić tego co kocha, idzie ramię w
ramię ze swoją drugą rodziną, ludźmi, którzy są jej bliscy i formacji, która
nadała jej życiu sens, w momencie, gdy nie miała nic. Nadal pozostaje żoną i
matką, ale żołnierza w sobie uciszyć nie może.
“Samotnie zdecydowanie różni się od osobno.”
No i na koniec coś bardziej uniwersalnego -
trudy życia rodzinnego, trudy partnerstwa. Obserwujemy jak Jo i Michaelowi
ciężko dogadać się ze zbuntowaną nastolatką, której problemy autorka oddaje
rewelacyjnie. Jak szybko zapomina się o tym, co cenne, co ważne, gdy głowa
zaprzątnięta jest rachunkami, obiadem, pracą i milionem innych sprawunków. Jak
wykonując w kółko te same obowiązki druga strona zaczyna ich nie dostrzegać,
zakłada, że tak jest i już - dopiero gdy zabraknie osoby je wykonującej, gdy
trzeba samemu przejąć obowiązki, okazuje się, że życie drugiej osoby, żyjącej
zaraz obok, wcale nie było tak proste, jak się zakładało, a pretensje wcale nie
były tak całkiem nieuzasadnione... Jak łatwo można zapomnieć o uczuciu, które
zostaje gdzieś pogrzebane przez rozżalenie, pretensje narosłe przy codziennych
życiowych frustracjach. Na przykładzie ich rodziny przypominamy sobie jak ważna
jest rozmowa, mówienie o swoich uczuciach i emocjach, wyjaśnienie
nieporozumień. Jak cenne jest to co się ma i jak warto to cenić i dostrzegać
zanim będzie za późno.
“Wszyscy jesteśmy głupcami, gdy w grę wchodzi miłość.”
“Na domowym froncie” to książka, która już na
pierwszych stronach zaczyna budzić w czytelniku ogromne emocje. Historia
wciąga, niepokoi, zasmuca, ale nie pozwala się od niej oderwać - razem z
bohaterami przeżywamy ich trudy, traumy, jakie przyniosła im wojna pomiędzy
krajami, ale i ta pomiędzy nimi. To powieść głęboka na wielu poziomach, mądra i
poruszająca. Obnażająca po raz kolejny bezsens wojny, która na zwyczajnego
człowieka sprawdza tylko traumy i nieszczęścia, a tych, którzy ją wywołali, to
nie obchodzi - nawet nie zapewniają wracającym z niej właściwej opieki. To
książka ważna, bo tłumacząca wiele, o kodeksie żołnierza, o tym, z jakimi
trudnościami przyjdzie mu się mierzyć po powrocie - bo powrót z wojny nie równa
się powrotowi z piekła przeżyć. To książka, przy lekturze której trzeba mieć
pod ręką spory plik chusteczek, bo kąsa dokładnie i rozrywa na poziomie
emocjonalnym na strzępy. Hannah przypomniała mi tym tytułem za po pokochałam
jej prozę już przy pierwszym naszym spotkaniu.
Moja ocena: 8,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Świat Książki.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz