Mimo że do zimy jeszcze trochę nam brakuje, to coraz mocniej czuć ją w powietrzu - na podwórku coraz zimniej, jedynym o czym teraz marzą wszyscy książkoholicy to móc otulić się kucykiem i schować przed tym mrozem z dobrą, klimatyczną lekturą, która może gdzieś tam przypomni, że powoli zbliżają się święta, ale i da dobrego kryminalnego kopa - solidną zagadkę zmuszającą do myślenia. I właśnie taką lekturą jest nowa powieść Charlotte Link pt. "Samotna noc", a ja dzisiaj chcę z nią z Wam podzielić. Zatem proponuję zabawę konkursową! Rozruszajmy trochę tę naszą wyobraźnię! 😊
Wcześniej jednak tych, którzy jeszcze nie czytali, zapraszam na recenzję tego tytułu - klik!
Co trzeba zrobić, by wziąć udział w konkursie?
Trochę pomieszamy z fabułą książki, trochę pobawimy się w łamigłówki nadając konkursowi zimowy klimat! Zatem wyobraź sobie taką sytuację i odpowiedź na poniższe pytanie:
W ciemną, śnieżną noc jedziesz autem przez gęsty las nagle zapadasz się w zaspę. Gdy siedzisz w ciemnym aucie i czekasz na pomoc jesteś świadkiem morderstwa! Masz chwilę, by uciec z auta niepostrzeżenie przed zabójcą. Jak to zrobisz nie pozostawiając śladów na śniegu tak żeby morderca nie zauważył, że z niego uciekłeś i nie podążył Twoim śladem?
Zgłoszenia możecie zamieszczać w dowolnej formie, ich ciekawiej, bardziej oryginalnie – tym lepiej!
Konkurs organizuję na moich wszystkich profilach, więc swoje zgłoszenia można zamieszczać tutaj w komentarzu pod postem lub pod konkursowymi postami na FB i IG - zgłosić można się tylko raz!
- Konkurs trwa od 10 do 13 listopada do 23:59, wyniki ogłoszę w tym poście, na FB i IG najpóźniej 15 listopada.
- Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę trzy, które moim zdaniem będą najciekawsze. Przy ich wyborze pod uwagę będę brała również aktywność uczestników na profilach Kryminału na talerzu.
- Wysyłka tylko na terenie Polski.
- Udzielając odpowiedzi na pytanie konkursowe uczestnik równocześnie oświadcza, że zapoznał się z regulaminem konkursu zamieszczonym na tej stronie – klik!
Zachęcam też do polubienia profilu wydawnictwa na IG (klik!) i FB, oraz moich własnych (IG klik! FB klik!), a także do dołączenia do obserwatorów mojego bloga. Będzie mi też bardzo miło jeśli na swoich profilach udostępnicie informację o tym konkursie (możecie po prostu podać dalej mój post o konkursie, który zamieściłam na obydwu profilach).
Serdecznie zachęcam do udziału i życzę wszystkich uczestnikom powodzenia!
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
16.11 aktualizacja - wyniki konkursu:
Przyznam, że nie spodziewałam się, że tak entuzjastycznie zareagujecie na tak złożone pytanie - zaskoczyliście mnie naprawdę pozytywnie! Mam nadzieję, że przy wymyślaniu odpowiedzi bawiliście się tak znakomicie jak ja przy ich czytaniu - Wasza wyobraźnia nie zna granic!
Ale jak zawsze - nagrodzić nie mogę wszystkich, zatem tym razem książka leci do:
FB:
1) Katarzyna Głuch
Udawałabym pingwina. Jako że ptak ten nie potrafi latać, zjechałabym na brzuchu po śniegu jak torpeda do najbliższej chaty w poszukiwaniu pomocy, ewentualnie zanurkowałabym w zaspę, by tam bezpiecznie przeczekać. Musiałabym odpowiednio wcześniej zrobić zapasy na zimę, by nie było mi zimno w takiej kołderce. Gdy mój misterny plan się nie powiedzie (a wszystko na to wskazuje) i złoczyńca zacznie się zbliżać, potraktuję go jak rybkę 🤫
IG:
2) @itsmeagnieszka
Przywołołabym dziką zwierzynę i na jej grzbiecie poszybował abym w ciemny las. Zostawione ślady nie byłyby ludzkie, zatem morderca byłby w kropce 🤪
3) @trojka.pik
Już wcześniej stwierdziłam, że są miejsca, w których lepiej nie parkować (pod kasztanowcem, na miejscu dla niepełnosprawnych czy w bagażniku sąsiada), ale w tamtym momencie postanowiłam, że do tej listy należy dodać jeszcze jeden punkt: w zaspie, w środku lasu, szczególnie kiedy w pobliżu grasują mordercy.Nie, to nie metafora. Byłam świadkiem morderstwa.A wszystko zaczęło się od świątecznych zakupów, na które postanowiłam pojechać akurat w śnieżną sobotę. Pogoda nie sprzyjała, do najbliższego miasta było kilkanaście kilometrów, ale wiedziałam, że promocja w sklepie na mnie nie poczeka.Wszystko szło zgodnie z planem i po mojej myśli, ale przez to straciłam rachubę czasu. Wracałam późnym wieczorem zaśnieżoną drogą w środku lasu, a mój samochód (mówiąc delikatnie już nie pierwszej nowości) zapadł się w śnieżnej zaspie.Czekałam na pomoc w chłodzie, ale pocieszała mnie myśl, że na tylnym siedzeniu, w torebce leży śliczna, świecąca milionem kolorów choineczka. Dorwałam ostatnią sztukę, niemal wydzierając ją jakiejś kobiecie z rąk.Wzrok przyzwyczaił mi się do ciemności i z nudów wyglądałam przez okno. Zauważyłam poruszenie na drodze kilkanaście metrów przede mną. Przez moment myślałam, że zwodzi mnie wyobraźnia albo mam omamy z zimna (nie wiem, czy to możliwe), ale potem zdałam sobie sprawę ze strasznej rzeczywistości. Byłam świadkiem zabójstwa. A jak z książek mi wiadomo, mordercy nie lubią świadków.Mój samochód może i był biały i dobrze maskował się w śniegu, ale zdawałam sobie sprawę, że człowiek, który nie jest zupełnie ślepy, raczej go zauważy. Starając się robić jak najmniej gwałtownych ruchów, by nie zostać zauważoną przez szybę, wślizgnęłam się na tylne siedzenie. Kopnęłam coś nogą, a owy przedmiot wpadł pod siedzenie z cichym stukiem. Zignorowałam ten dźwięk (później się dopiero okazało, że to był mój telefon). W tylnej części pojazdu zasłonił mnie naturalny półmrok, ale i tak zdawałam sobie sprawę, że nie mogę być mało widoczna. Musiałam z n i k n ą ć.Na śniegu zostają ślady. To było dla mnie oczywiste. Mogłam próbować wspiąć się z dachu pojazdu na drzewo, ale stwierdziłam, że takie akrobacje mogą przyciągnąć wzrok. I wtedy mnie olśniło – nie mogę nie zostawić śladów, ale mogę skorzystać z tych, co istnieją!Chwyciłam torebkę, po cichu uchyliłam tylne drzwi samochodu i wyślizgnęłam się na zewnątrz. Stąpając ostrożnie i na palcach (by jak najmniejszą powierzchnią buta dotykać ziemi i by ślady były jak najmniej widoczne) ominęłam samochód. Tą samą dziwaczną techniką chodzenia ruszyłam żwawym krokiem po śladach samochodu, licząc, że jeśli ktoś będzie mnie gonił, uczyni to bez dobrego oświetlenia i nie zauważy niedokładności na wzorku z opony.Kilka metrów dalej, za zakrętem drogi wykonałam długi sus na leśną ściółkę, która zamarzła i dzięki temu nie szeleściła. Warstwa śniegu była tam cieńsza, jednak ślady wciąż pozostawały, więc wdrapałam się na najbliższe drzewo. Musiał obudzić się we mnie jakiś duch przodków, gdyż nigdy wcześniej nie sądziłam, iż byłabym do tego zdolna.Zauważyłam, że ludzie rzadko spoglądają w górę, więc moja kryjówka wydawała mi się idealna (i taka była).Przelegając najbardziej jak potrafiłam do pnia, przegrzebałam torebkę w poszukiwaniu telefonu, jednak go nie znalazłam, więc po prostu czekałam w ciszy, obserwując, co się dzieje. Człowiek odziany w czerń zauważył mój samochód i przeszukał okolicę, ale dość pobieżnie. Zapewne założył, że właściciel pojazdu oddalił się już wcześniej. Na chwilę zamarło mi serce, kiedy prawie niewidoczna postać przemknęła drogą niemal pode mną. Ale potem po prostu zawróciła i zniknęła mi z oczu. Wszystko trwało około dziesięciu minut. Co oczywiste w zaistniałych okolicznościach tajemniczy człowiek nie miał dużo czasu. Ja za to miałam go więcej, więc dla pewności odczekałam jeszcze trochę.⠀Szybko zeszłam z drzewa (to eufemizm na “spadłam”) i ruszyłam w kierunku, z którego przyjechałam, a jednocześnie przeciwnego do tego, w którym udał się morderca. Z braku telefonu drogę oświetliła mi moja kolorowa choineczka.Dotarłam zmarznięta na komisariat, ze swoją oryginalną świąteczną ozdobą w dłoni i postrzępioną kurtką, więc pierwszego wrażenia nie zrobiłam najlepszego, ale mili funkcjonariusze wysłuchali cierpliwie moich zeznań.PS Choineczkę sprzedałam, bo nie mogłam już na nią patrzeć.
Czekam na Wasze dane adresowe wraz z numerem telefonu dla kuriera.
Wszystkim uczestnikom dziękuję za zgłoszenia i zachęcam do stałej aktywności, komentowania postów na moich profilach, jak i próbowania swoich sił w kolejnych konkursach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz